Czytaj dalej, Weekend

Czy w świecie po #MeToo nastąpił koniec romansów biurowych?

Sześć prostych zasad, które pomogą ci odróżnić flirt od molestowania. Fragment książki „Samiec alfa musi odejść. Dlaczego patriarchat szkodzi wszystkim” Liz Plank.

„Wszystko na świecie sprowadza się do seksu, poza samym seksem, który sprowadza się do władzy”.
Oscar Wilde

Kiedy zbierałam materiały do tej książki (Samiec alfa musi odejść – red.), jedno z najczęściej zadawanych mi przez mężczyzn pytań brzmiało: jak odnosić się do koleżanek z pracy po całej tej masie historii, które wyszły na jaw za sprawą ruchu #MeToo?

Hasło to, wymyślone przez Tamarę Burke, stało się dla kobiet sygnałem do dzielenia się opowieściami o molestowaniu i napaściach seksualnych, i pogrzebało kariery wielu wpływowych mężczyzn pokroju Harveya Weinsteina, Matta Lauera czy Charliego Rose’a.

Jest wyrok w sprawie Harveya Weinsteina

Do niedawna molestowanie nie było traktowane poważnie ani przez pracodawców, ani w ogóle przez społeczeństwo, teraz zaś od mężczyzn wymaga się więcej. To wielki krok dla ludzkości, ale dla nich może być trudny. Oto kilka wskazówek.

Zasada nr 1: Bądź świadomy tego, ile masz władzy

Wiecie, kto najlepiej zdaje sobie sprawę ze stopnia swojej sprawczości w miejscu pracy? Kobiety. Kobiety, zwłaszcza ciemnoskóre, dokładnie znają swoje miejsce w hierarchii, ponieważ bardzo często znajdują się na dole. Mężczyźni, z którymi rozmawiałam, słyszeli już wiele razy, że powinni mieć świadomość swojej uprzywilejowanej pozycji, natomiast rzadko podpowiadano im, żeby zastanowili się, ile mają władzy.

To pierwsze nie wymaga aktywnych działań – często wystarczy się wycofać i zrobić miejsce dla innych. Natomiast to drugie wiąże się z pewnym wysiłkiem i uważam, że jest ogromnie istotne. Warto szczegółowo rozważyć, jakie mamy zasoby, po czym zaangażować je w czynienie dobra. Poza tym przywilej jest trwały (wynika z wrodzonych cech: bycia białym, pełnosprawnym mężczyzną), władza natomiast – względna. Zmienia się w zależności od sytuacji i otoczenia.

W momencie, gdy hasło #MeToo królowało na pierwszych stronach gazet, pewien znajomy zwierzył mi się, że nie rozumie, czemu jego koleżanka z pracy poczuła się niezręcznie po tym, jak przeżyli krótki romans. Nie mógł pojąć jej późniejszego skrępowania, skoro w trakcie nie protestowała. Kiedy wypytałam go o nią, dotarło do mnie, że nie była po prostu jego współpracownicą.

– Trochę pomogłem jej w karierze – rzucił nonszalancko mój znajomy.

– To znaczy, że byłeś raczej mentorem, od którego zależał jej rozwój zawodowy? – spytałam.

Pokiwał głową. Z każdym kolejnym pytaniem docierało do mnie, że nie był dla tamtej kobiety po prostu kolegą z pracy – ich pozycje wyraźnie się różniły. Gdy zapytałam, czy zastanawiał się kiedyś nad tym, że w tej relacji to on miał więcej władzy, nagle jakby zapaliła mu się w głowie żarówka.

Ponieważ większość władzy w społeczeństwie wciąż należy do mężczyzn, oni sami często tego nie zauważają. Natomiast rzadko się zdarza, by nie zauważały tego kobiety. Władza jest jak mobilność społeczna: najwięcej wiedzą o niej ludzie, którzy mają jej najmniej. Ponieważ mój znajomy nie zdawał sobie sprawy z łączącej go z koleżanką relacji władzy, nie dostrzegał również, że mogła nie mieć możliwości powiedzieć mu „nie”. Wtedy nie przyszło mu to do głowy, ale teraz, gdy lawina ruszyła, mężczyźni są rozliczani z odpowiedzialności i mają prawdziwy interes w tym, żeby nie nawalić.

Zasada nr 2: Jeśli chcesz się umówić z koleżanką z pracy, skorzystaj z reguły jednego podejścia

Wielu mężczyzn obawia się, że w świecie po #MeToo nastąpił koniec biurowych romansów. Jako osoba, która nie raz durzyła się we współpracownikach, sądzę, że nie musi tak być. Prawie połowa Amerykanów w którymś momencie życia spotykała się z kimś z pracy, a jedna trzecia tych związków skończyła się małżeństwem.

To, że zaczęliśmy wierzyć kobietom zgłaszającym przypadki molestowania, nie znaczy wcale, że nastąpił koniec romansów – po prostu ich zasady zmieniły się na lepsze. Jeśli nie chcesz przekroczyć czyichś granic, postępuj zgodnie z regułą wprowadzoną przez szefostwo Facebooka i Google’a: masz jedną szansę, by zaprosić kogoś na randkę. Romanse w miejscu pracy są dozwolone pod warunkiem, że nie ma konfliktu interesów i że pytamy tylko raz. Jeśli odpowiedź jest niejasna („Jestem zajęta”, „Może… Zastanowię się”) albo po prostu odmowna, nie należy ponawiać propozycji.

Zasada nr 3: Molestowania nie ma wtedy, gdy oboje jesteście zainteresowani

Wielu mężczyzn skarży się, że nie wie, czy flirt z ich strony nie zostanie źle odebrany. Warto, żeby pamiętali o jednym: jeśli nie jesteś pewien, czy coś jest flirtem, czy molestowaniem, prawdopodobnie nie jest to flirt. Buddyzm uczy nas świadomego jedzenia i świadomego chodzenia i sądzę, że mężczyźni powinni poćwiczyć świadome flirtowanie, zwłaszcza w kontekście biurowym.

Telewizyjni obrońcy demokracji upadają zbyt wolno

Wielu traktuje taki flirt jako rodzaj podboju, jakby kobieta była górą, na którą próbują się wspiąć. Gdyby jednak skoncentrowali się na niej, od razu byliby w stanie wyczuć, czy jest zainteresowana. Liczą się subtelne sygnały, a zwracanie na nie uwagi jest szczególnie ważne w miejscu pracy, bo nawet jeśli coś nie wyjdzie, dalej będziecie skazani na swoje towarzystwo.

Zasada nr 4: Nie musisz unikać kobiet, po prostu nie bądź namolny!

Rozmawiałam z mnóstwem pracodawców obu płci, którzy mówili, że boją się zatrudniać kobiety. Niezatrudnianie kobiet po to, by uniknąć przypadków molestowania w miejscu pracy, to jak próby zapobiegnięcia wymieraniu żółwi morskich poprzez zabicie tych, które się jeszcze ostały. Uniemożliwienie komuś przebywania z kobietą w jednym pomieszczeniu po zachodzie słońca to nie rozwiązanie problemu molestowania, tylko dyskryminacja. To nie kobiety są problemem. Są nim mężczyźni, którzy je molestują.

Zasada nr 5: Kiedy nie wiesz, co jest dopuszczalne – zapytaj

Mężczyźni powinni podchodzić do szarmanckich gestów, kierując się prostą zasadą: jeśli nie wiesz (co jest dopuszczalne), pytaj. Zapytaj, czy kobieta potrzebuje pomocy, ale tego nie zakładaj. Wsłuchuj się w jej reakcje.

Miałam w pracy kolegę, który za każdym razem upierał się, że poniesie mi torbę, nawet gdy mu mówiłam, że nie potrzebuję pomocy. I nie chodziło tylko o te duże (wtedy przynajmniej by się na coś przydał), ale i o najmniejsze torebki, przez co miałam wrażenie, że ma mnie za słabą, nieporadną kobietkę. Tego typu gesty to nie galanteria, lecz patrzyzgória (tak, wymyśliłam to słowo). Jeśli kobieta odmawia przyjęcia pomocy w miejscu pracy, potraktuj ją poważnie.

Innym razem, kiedy pracowałam z pewnym producentem, ten nigdy nie zaproponował mi pomocy. Po prostu patrzył, jak się męczę, i było to równie irytujące. Wiem, jak to brzmi: mężczyźni mają przechlapane, cokolwiek by zrobili, ale umówmy się, że nie operujemy skrajnościami. Naprawdę trudno obrazić kogoś, proponując mu pomoc. To niesłuchanie odpowiedzi jest przyczyną problemów. Jak stwierdziła nadzwyczaj dojrzała dziewięcioletnia córka moich znajomych, gdy ją zapytałam, czy mężczyzna powinien otwierać drzwi przed swoją szefową: „Nie mam nic przeciwko uprzejmym ludziom”.

A jeszcze lepiej – i to na pewno nie obróci się przeciwko wam – zaproponować kobiecie, że wyręczycie ją w jakimś zwyczajowo kobiecym zadaniu, jak notowanie albo inne typowo biurowe czynności. Nawet jeśli zebranie zamówień na lunch czy robienie notatek podczas zebrania nie należy do waszych obowiązków, warto dać koleżance do zrozumienia, że szanujecie jej czas i wkład pracy oraz że te często niedoceniane zadania także wymagają wysiłku. To miło, że otwierasz drzwi przed szefową, ale byłoby jeszcze milej, gdybyś to ty zarezerwował salę konferencyjną, tak żeby ona nie musiała.

Istnieją też przejawy galanterii, które są w porządku podczas randki, ale nie w miejscu pracy. Moja koleżanka Regina, kierowniczka w sporym koncernie medialnym, ubolewa nad tym, że współpracujący z firmą partnerzy witają się z nią inaczej niż z jej kolegami. Podczas gdy mężczyznom zazwyczaj podają rękę, ją biorą w objęcia. Gdy na jednym z planów nagraniowych podała rękę rozmówcy, z którym przeprowadzany był wywiad, ten ją zignorował i wyciągnął ramiona. „Przepraszam, ale nie jestem w stanie uścisnąć ręki kobiecie” – zażartował. To przykład przekroczenia granicy.

bell hooks: chłopcy i mężczyźni są programowani do wiary, że w pewnym momencie życia będą musieli sięgnąć po przemoc

Kobiety nie chcą być traktowane inaczej – chcą być traktowane równo. Nie przytulaj koleżanek z pracy, o ile tak samo nie witasz się z kolegami. Ale skąd wiadomo, które przejawy galanterii należą do świata randek, a w pracy są niewłaściwe? To prowadzi mnie do kolejnej zasady.

Zasada nr 6: Nie postępuj wobec kobiety tak, jak nie postąpiłbyś wobec mężczyzny

Czy otworzyłbyś drzwi przed współpracownikiem? Jasne. Czy przytuliłbyś go, twierdząc, że nie jesteś w stanie podać ręki mężczyźnie? Jasne, że nie. Jeśli nie postąpiłbyś w dany sposób wobec mężczyzny, prawdopodobnie nie powinieneś postępować tak wobec kobiety. To w zasadzie jedyne, o czym musisz pamiętać. Udawaj, że ludzie nie mają płci. W ogóle nie zakładaj, że ze względu na jakikolwiek element tożsamości potrafią więcej albo mniej.

*

Tłumaczenie Martyna Tomczak. Tytuł artykułu pochodzi od redakcji.

**

Liz Plank (ur. 1987) – kanadyjska pisarka, dziennikarka i producentka wykonawcza. Absolwentka London School of Economics. Prowadziła programy w stacjach NBC News i Vox Media. Współprowadzi podcast Man Enough (wraz z Justinem Baldonim i Jameym Heathem), w którym porusza problematykę męskości. Szefowa firmy producenckiej Liz Plank Productions oraz felietonistka portalu MSNBC. Autorka książki Samiec alfa musi odejść. Dlaczego patriarchat szkodzi wszystkim (Czarne 2022).

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij