Czytaj dalej, Weekend

Podaruj to, co ważne. Redakcja KP poleca książki na prezent

Okładki książek KP

Feminizm, ekologia, nieopowiedziane dotąd historie, sprawiedliwa ekonomia, śmiech, różnorodność, dobre książki... to niektóre z rzeczy, które mają dla nas znaczenie. Chcemy się nimi dzielić. Podawać dalej ważne dla nas idee czy emocje. W tym wyjątkowym czasie, w którym słowo „prezenty” odmieniane jest przez wszystkie przypadki, podaruj bliskim (a może i dalekim?!) to, co dla ciebie naprawdę ważne. My ci w tym pomożemy.

Jarosław Hrycak, Iza Chruślińska, Zrozumieć Ukrainę. Historia mówiona

poleca Kinga Dunin

Iza Chruślińska swoją rozmowę ze znanym ukraińskim historykiem Jarosławem Hrycakiem przeprowadziła w 2008 roku. Obecne wydanie książki Zrozumieć Ukrainę. Historia mówiona zostało opatrzone komentarzami odnoszącymi się do dzisiejszej, wojennej rzeczywistości, ale nadal to przede wszystkim książka historyczna. Jednak przyleciał „czarny łabędź”, nieoczekiwana wydarzenie, które zmienia sytuację.

Czy to oznacza, że książka się zdezaktualizowała? Wręcz przeciwnie. Nie zmienia to historii, ale zmienia jej znaczenie. Hrycak mówi o ślimaczym tempie, w jakim zachodzą zmiany w Ukrainie, teraz znajdujemy się w sytuacji, w której jakaś zmiana musi nastąpić. Tu decydują się losy nie tylko Ukrainy, ale też przyszłego porządku świata. Kraj, który, jak mówił wtedy, przestał być znaczący z punktu widzenia geopolityki, stał się centrum wydarzeń.

I może dopiero z tej perspektywy potrafimy dostrzec, jak fascynująca jest jego historia, która zaczęła się może w Rusi Kijowskiej, a może dopiero w XIX wieku. Historia kraju, który, pomijając krótki okres po pierwszej wojnie światowej, stosunkowo niedawno uzyskał niepodległość. Który łączy Wschód z Zachodem. Zbudowany został na kulturze chłopskiej. Łączy różne tradycje i języki, i wciąż buduje swoją tożsamość. Którego historię przez siedemdziesiąt lat próbowano wymazać, ale jaką historię, skoro nie ma zgody, co się na nią składa?

Natomiast zdezaktualizowało się, przynajmniej na dziś, pytanie, ile jest różnych Ukrain, jedna, dwie czy, jak przekornie twierdzi Hrycak, dwadzieścia dwie. Dziś na pewno jest tylko jedna.

Hrycak: Ważne jest tworzenie takiej pamięci historycznej, która by włączała wszystkie regiony Ukrainy

*

bell hooks, Teoria feministyczna. Od marginesu do centrum oraz Gotowi na zmianę. O mężczyznach, męskości i miłości

poleca Paulina Januszewska

Bardzo chciałabym na pytanie: „od czego zaczął się twój feminizm?” móc odpowiedzieć mądrym cytatem którejś z zasłużonych dla ruchu akademiczek, ale prawda jest zupełnie inna. Niektórzy rzekliby nawet, że wstydliwa, bo jako nastolatka emancypowałam się dzięki serialowi Seks w wielkim mieście. Dziś posypuję głowę popiołem, bo wiem, że prezentowany tam kobiecy empowerment ufundowany był przede wszystkim na neoliberalnych kłamstwach i klasizmie, ale wtedy wydawało mi się, że prawo uprzywilejowanej prawniczki do używania wibratora albo felietonistki z Manhattanu do noszenia ultradrogich szpilek to główny cel dążeń do równouprawnienia.

Pamiętam scenę, w której jedna z bohaterek podczas pedicure’u wykonywanego dla niej przez Azjatkę mówi, że nie chce przepraszać za swój sukces, zwłaszcza mężczyzn, którym w życiu wiedzie się znacznie gorzej niż jej. Tacy faceci nie pasują do prestiżu oglądanych na ekranie nowojorczanek. Są wręcz traktowani z pogardą, a chyba feministkom nie chodziło o ustanawianie matriarchatu, w którym girlbosses pomiatają loserami, lecz walkę z opresją systemu.

Choć poniekąd nadal rozumiem rozterki walczącej o swoje prawo do dumy z osiągnięć Mirandy Hobbes, której dotyczy wspomniana scena, jednocześnie wiem, że nie ma tam refleksji, czym naprawdę jest patriarchat i dlaczego nie dotyczy on wyłącznie kwestii płci, ale także rasy, klasy, pochodzenia czy orientacji psychoseksualnej. Tego wszystkiego dowiedziałam się od bell hooks – głównej krytyczki ignorującego różnorodność feminizmu liberalnego.

We wznowionej przez nas Teorii feministycznej. Od marginesu do centrum autorka wskazuje, że biały i zamożny „ruch feministyczny nie zaowocował trwałą feministyczną rewolucją, nie wyeliminował patriarchatu, nie wykorzenił seksizmu – opartych na nierówności płci, wyzysku oraz opresji i w związku z tym jego zdobycze są wciąż zagrożone”. Choć hooks odnosiła się w dużej mierze do kategorii segregacji rasowej w USA, jej tezy odwołujące się do intersekcjonalności w dążeniu do równouprawnienia są bardzo na czasie i przystają do warunków polskich, jeśli zestawimy je chociażby z głębokimi nierównościami społecznymi nad Wisłą i faktem, że przestajemy być homogenicznym etnicznie społeczeństwem.

W innej książce, bez której nie wyobrażam sobie dziś dyskusji o równości, hooks pisze z kolei, że do tej debaty musimy włączyć mężczyzn, a przede wszystkim dostrzec krzywdy, które patriarchat wyrządza także im, gdy nie potrafią sprostać ideałowi samca alfa. Gotowi na zmianę. O mężczyznach, męskości i miłości w żadnym wypadku nie jest opowieścią pick me girl, która lituje się nad uprzywilejowanymi facetami. To raczej ważny komunikat o tym, że oparty na przemocowej dominacji silniejszych nad słabszymi system patriarchalny uderza w tych drugich niezależnie od płci.

To się nie zmieni, jeśli każdy chłopiec i dziewczynka będą od dziecka słyszeć, że „prawdziwa męskość” to ta toksyczna, czyli pozbawiona emocji i agresywna, a feministki będą mówić, że „walka kobiet o prawa mężczyzn w patriarchacie przypomina walkę chłopów o prawa królów”. Królowe Manhattanu potrafiły bowiem pomiatać chłopami z Brooklynu. Myślę więc, że znacznie milszą gościnią w waszych domach podczas świąt będzie nietracąca na aktualności i szukająca porozumień bell hooks niż wyniosłe bohaterki ze źle starzejącego się serialu.

Chłopaki niech płaczą. I żyją

*

Jason Stanley, Jak działa faszyzm?

poleca Katarzyna Przyborska

Jason Stanley przekonuje, że faszyzm to nie jakieś jednorazowe zdarzenie w historii XX wieku, zwieńczone katastrofą wojny światowej i Zagłady. Namawia, by porzucić myślenie, które wynieśliśmy ze szkół, kierujące naszą uwagę bardziej na definicje, różnice między odmianami faszyzmu, daty i nazwiska. Zachęca, by dostrzec proces, przyjrzeć się mechanizmom faszystowskiej polityki, stopniowej faszyzacji życia publicznego i jej normalizacji. By zobaczyć, jak wkrada się do języka, poglądów, jak buduje opozycje, między którymi powstaje napięcie.

Książka jest krótka, poręczna, zmieści się w kieszeni płaszcza, ale działa z potężną siłą. Po jej lekturze zaczyna się rozumieć, że faszyzm jest składową naszej opartej na podziałach cywilizacji. Że okrzyki pseudopatriotów, którzy 11 listopada pod wodzą Bąkiewicza czy Winnickiego idą przez Warszawę, wołając: „Śmierć wrogom Ojczyzny!” oraz „raz sierpem, raz młotem…”, są wynikiem procesów, które trwają długo, oraz bieżącej polityki. A pusty talerz dla zbłąkanego uchodźcy, wędrowca, nomady, tradycyjna gościnność, o której się mówi, ale praktykuje bardzo wybiórczo, to być może bezpiecznik, który nam ta cywilizacja zostawia.

Czemu polecam tę książkę pod choinkę? Bo to, co faszyzmowi najbardziej szkodzi, to ruch, zmiana, która rozbija spolaryzowane układy: stałe – płynne, osiadłe – w drodze, kobieta – mężczyzna, czarni – biali, my – oni. A to, czym faszyzm się karmi, to poczucie krzywdy, upokorzenie.

Warto o tym pomyśleć przy świątecznym stole, by nie zapamiętać się zbytnio w dyskusji, by zobaczyć, że polaryzacja nastrojów i poglądów, kumulująca się nad barszczem i pierogami, to część większej całości. I poćwiczyć formuły, sentencje i zachowania, sztukę uników, które obniżą temperaturę sporu i napięcie, dadzą dystans, a może nawet pozwolą na troskę o rozmówcę.

Stanley: Bardziej niż ustroje faszystowskie interesuje mnie faszystowska kultura

*

Jan Toporowski, Michał Kalecki. Biografia intelektualna

poleca Michał Sutowski

Nie ma tak naprawdę znaczenia, czy Michał Kalecki stworzył swoją teorię koniunktury wcześniej, czy później niż John M. Keynes ani czy bardziej precyzyjnie opisywała ona gospodarkę niż formuły legendarnego ekonomisty z Cambridge.

W życiu i pisaniu autora Politycznych aspektów pełnego zatrudnienia – to ten właśnie esej polecał czytelnikom do lektury na czasy kryzysu sam Paul Krugman na łamach „New York Timesa” – ważne jest co innego. Jego kariera dowodzi, że w kraju targanym społecznym konfliktem, autorytarnym, peryferyjnym, biednym po prostu, możliwe jest uprawianie nauki na najwyższym światowym poziomie, wiernej rzeczywistości i zaangażowanej zarazem. I w postfeudalnej II Rzeczpospolitej, i w państwowym socjalizmie PRL-u, Kalecki tworzył teorie po to, by zmieniać świat. A świat chciał słuchać, zwłaszcza ten Trzeci.

Być może gdyby ponad pół wieku temu słuchali go nasi decydenci, Polska byłaby w innym miejscu. A gdyby pożył kilka miesięcy dłużej – mielibyśmy pierwszego na świecie noblistę z dziedziny ekonomii. Trudno to wszystko pomieścić na kilkuset stronach, ale Janowi Toporowskiemu się udało – profesor z Londynu napisał, czytelnik z Polski może przeczytać.

Zubożenie niekoniecznie prowadzi do lepszego zrozumienia własnej sytuacji. Kalecki i polityka pełnego zatrudnienia

**
Książki polecane przez redakcję KrytykaPolityczna.pl kupicie w promocyjnych cenach na stronie Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Znajdziecie tam również filmowe rekomendacje zespołu Krytyki Politycznej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij