Rosja wydaje się surrealistyczna, ale gdyby bliżej się jej przyjrzeć, można zauważyć, że przeżywa gwałtowne ruchy tektoniczne i zachodzą w niej duże zmiany mentalne. Kontrkultura, którą opisuję, jest tego wyrazem – mówi Konstanty Usenko, autor książki „Buszujący w barszczu. Kontrkultura w Rosji 100 lat po rewolucji”.
Kaja Puto: Więźniowie polityczni, represje wobec dziennikarzy, wojna na Ukrainie. To Rosja, którą znamy z mediów. Z twojej książki – Buszujący w barszczu – wynika jednak, że współczesna rosyjska kontrkultura kwitnie, jakby chodziło o jakiś Nowy Jork. Jak to jest możliwe w kraju, w którym ciężko działać w partii opozycyjnej?
Konstanty Usenko: W Rosji zawsze tak trochę było, i w XIX wieku, i w czasach Związku Radzieckiego. Ciężko ogarniać naraz te dwie rzeczywistości, kiedy siedzi się w jakiejś politycznie zaangażowanej księgarni, oglądając progresywną młodzież w jednym z wielu kreatywnych zagłębi, wpatrując się w dziesiątki kulturalnych ofert każdego dnia czy widząc internetową infrastrukturę tego wszystkiego. I nie mówię tutaj tylko o Moskwie i Petersburgu – oddolna niezależna kultura kwitnie dziś też w głębi Rosji, w Kazaniu, Jekaterynburgu, Nowosybirsku, Tomsku czy Władywostoku.
Przyjezdni nie mogą się w tym wszystkim odnaleźć – z jednej strony wiedzą o Sencowie czy Pussy Riot, a z drugiej przyjeżdżają do miast tętniących życiem dwadzieścia cztery godziny na dobę, wszędzie coś się dzieje, a na ulicach nie wiszą wcale portrety Putina i w porównaniu do poprzednich lat coraz mniej widać nawet nacjonalistyczne slogany. Niewiele ma to wspólnego ze światem kreowanym przez oficjalne rosyjskie kanały TV – trochę tak jak w Polsce, gdzie można przeżyć mały szok kulturowy, oglądając TVP Info, a potem zaglądając do Planu B. Tylko że to nasze TVP Info to jakiś przaśno-surrealistyczny kabaret, a rosyjskie kanały federalne emitują propagandę w wersji hi-tech z nakoksowanymi prezenterami-szołmenami w kreacjach za jakąś kosmiczną kasę, to taka perfidna kreacja rzeczywistości w 6D. Ale młode pokolenie Rosjan telewizji nie ogląda, nazywa ją „zombojaszczikiem”, czyli „zombiepudełkiem”. Tworzy własną kulturę w internecie. Te dwa równoległe światy współistnieją ze sobą.
W ogóle się nie przenikają?
Do pewnego stopnia tak, jasne, bo ważne tematy społeczne trafiają do mainstreamu, coraz częściej nawet i do federalnych kanałów. Panuje w nich dziś jakieś chaotyczne pomieszanie kontekstów, trochę jak w radiowej Trójce, gdzie po Szydłowskiej na antenę wpieprza się Cejrowski. Funkcja wentylu bezpieczeństwa w rosyjskich mediach robi się coraz bardziej zauważalna, ale widać też wymianę pokoleniową wśród copywriterów pracujących w mediach.
Zmienia się spojrzenie na sprawy społeczne na lokalnym szczeblu (dissowanie oligarchów – tych złych rzecz jasna – zawsze jest w trendzie), ale też sprawy obyczajowe. Siła rażenia dyskursu feministycznego sprawia, że nawet wśród działaczek Jednej Rosji pojawiają się nagle osoby nieśmiało mrugające okiem w tę stronę. Ale żadnym fejkiem nie są nowe kolumny z felietonami np. na łamach pisma „Ogoniok”, rosyjskiej mieszanki „Przekroju” i „Polityki”, opiniotwórczego inteligenckiego pisma z długimi tradycjami. Prowadzą je młode dziennikarki, które piętnują seksizm w rosyjskim życiu publicznym. Udało im się wywołać gorącą debatę po mundialu, kiedy pojawiło się mnóstwo obrzydliwych komentarzy na temat romansów Rosjanek z przyjezdnymi kibicami. Jeszcze parę lat temu takie debaty możliwe byłyby tylko w wąskich kręgach albo w feministycznych zinach.
czytaj także
Nie można jednak powiedzieć, że cała młoda rosyjska alternatywa jest dziś progresywna, weźmy chociażby nacjonalistyczny rap, o którym też wspominasz w książce…
Oczywiście – jeśli nowych nacjonalistów nazywać alternatywą, tylko przez to, że są antyputinowscy (choć sam bym tak ich nie nazwał). To wielki odsetek młodzieży, przede wszystkim z biedniejszych dzielnic i regionów. Władza jest dla nich takim samym synonimem korupcji, a policja – brutalności, ale tu dochodzi jeszcze faktor nienawiści do Kaukazu i migrantów z Azji Centralnej. Jeśli chodzi o postać samego Kadyrowa i samowolkę jego uzbrojonych ludzi na moskiewskich ulicach, tu lewa i prawa strona trzyma wspólny front, ale hejt na Putina wśród skrajnej prawicy wiąże się dziś w dużej mierze z tym tak zwanym „karmieniem Kaukazu”. Przepych nowego Groznego i jego wieżowce kontrastują z degradującymi się mniejszymi miastami Rosji B, tak zwanej środkowej strefy.
Nie opisuję tych zjawisk, by w jakikolwiek sposób usprawiedliwiać prawicowych raperów – dla mnie istotny jest mechanizm, który wszyscy dobrze znamy. „Ultraprawi” wykorzystują wykluczone dzieciaki, by uczynić z nich mięso armatnie – najpierw na ulicach przeciwko nielegalnym migrantom, potem na frontach wojen hybrydowych. Dochodzi do tego jeszcze nacjonal-bolszewizm, wciąż popularny w niektórych kręgach. W latach 90. artyści-słowianofile flirtujący z nacbolami sprzeciwiali się w ten sposób wszechobecnej nędzy i chaosowi, wyrażali rozczarowanie społeczeństwa „gangsterską demokracją” w stylu jelcynowskim. Dzisiaj nacjonalizm nazywający siebie „antysystemowym” też sprzeciwia się korpokapitalizmowi zachodnich koncernów oraz tych związanych z Kremlem.
czytaj także
Antysystemowa lewica jednak też w Rosji istnieje.
Tak, częścią politycznej kontrkultury są też anarchokomuniści, trockiści, neoeserowcy, różne odmiany lewicowych nurtów. Skrajni lewicowcy często pochodzą wcale nie z biednych rodzin, a na pierwszomajowych demonstracjach zauważyć można „hajp na kaszkiety i bródkę Trockiego”. Z kolei nowe młodzieżówki partii KPFR, kojarzącej się do niedawna tylko z radzieckim biurokratą Ziuganowem, pomagały niedawno protestującym TIR-owcom blokującym obwodnice rosyjskich miast w proteście przeciwko nowemu systemowi podatkowemu… Tak więc młoda Rosja to mozaika wielu sprzecznych, a z zachodniego punktu widzenia nawet sprzecznych wewnętrznie prądów.
Z twojej książki wyłania się obraz młodego pokolenia, które z jednej strony jest autoironiczne, gra na stereotypie gopnika [dresiarza – przyp. KP] i rosyjskiego hardkoru, z drugiej strony – „wstaje z kolan”, nie wstydzi się już – jak liberałowie starszego pokolenia – swojej rosyjskości.
Nie chodzi o rosyjskość pojmowaną tak, jak pojmuje ją polityczny i medialny mainstream. Chodzi o realne życie i prawdziwą kulturę „ludu” coraz bardziej wkurwionego na elity.
Młoda Rosja to mozaika wielu sprzecznych, a z zachodniego punktu widzenia nawet sprzecznych wewnętrznie prądów.
Jeśli chodzi o muzykę, „russki szanson” został prawie w całości wyparty przez nowy rap z blokowisk. Można powiedzieć, że dziś w odwrocie jest przaśność, nawet w kulturze dołów. Nowa rosyjskość coraz bardziej odrzuca ten element, wstydzi się go. Tożsamość „pacana” [ziomka – przyp. KP] sprzedawana jest i eksportowana jako cool towar, w stylu, nie wiem, latynoamerykańskiej gangsterki: „żyjemy w hardkorze, ale umiemy się bawić”. Dresowa chuligańskość w przykucu kreowana jest na chuligański sexy sznyt i przez to znika wstyd i kompleksy. Ma to swoje różne strony – tak jak w tych sztampowych kawałkach Leningradu, non stop o wódzie i ruchaniu. Albo tak zwana „kryminalna romantyka”, zjechana do granic możliwości. To turystyczny folder dla Zachodu, tak samo jak te wszystkie Balkan Party.
Ale twórcy podchodzący poważniej do tematów tożsamości i nieutożsamiający jej z nacjonalistycznymi skrętami w prawo czy neoimperializmem, po prostu uważają rosyjskość za istotną część światowej kultury. Nie chcą, by Zachód był wiecznym punktem odniesienia, wolą znać własne unikalne miejsce tak jak powiedzmy, Japonia, Brazylia, Meksyk, Indie, RPA czy Chiny – nie dążyć za wszelką cenę do kopiowania Europy czy USA. Bo im większe zimnowojenne konwulsje, tym więcej ludzi o otwartych umysłach chce uciekać od utartej zimnowojennej logiki i podziału na „nas” i „ich” – buntując się przeciw myśleniu i kompleksom poprzednich pokoleń, żyjących w izolacji.
Swoją poprzednią książkę, Oczami radzieckiej zabawki, poświęciłeś kontrkulturze radzieckiej końca ZSRR. Po lekturze obu faktycznie można odnieść wrażenie, że pokolenie pierestrojki, zespoły jak Kino czy Akwarium, bardziej imitowały Zachód, adaptowały w ZSRR kody kulturowe związane z rock’n’rollem czy punkiem. Współczesna kontrkultura jest dużo bardziej „rosyjska” i różnorodna: piszesz o ironizującej na temat rosyjskiej prowincji „traszkulturze”, syberyjskiej alternatywie, która inspiruje się szamanizmem itp.
Nie powiedziałbym, że alternatywa z lat 80. odcinała się od rosyjskiej kultury, to zawsze była mieszanka. A tradycje poetyckie, tradycje bardów, tradycje awangardy, anarchizmu, fantastyki czy muzyki elektronicznej powstałej w ZSRR? Majakowski z pierwszego futurystycznego etapu twórczości był dla wielu drogowskazem. Nie tylko w muzyce, ale i w sztuce alternatywnej. Konceptualiści, oberiuci… Długo by wymieniać, w samym kontekście zespołów z Leningradzkiego Rock Klubu.
czytaj także
Główną różnicą między dziś a wtedy była izolacja. Słuchano zachodnich płyt przywiezionych do ZSRR statkami, na nich i na audycjach odbieranych na falach średnich i krótkich wyrosło pokolenie maniaków-melomanów, tłumaczących z angielskiego teksty ulubionych zespołów brytyjskich i zza oceanu. W oficjalnym radiu nie było raczej muzyki anglosaskiej, za to puszczano sporo italo czy piosenek francuskich.
Poza tym społeczeństwo czasów sprzed pierestrojki było zdecydowanie bardziej zuniformizowane od chociażby polskiego, wychowanie radzieckie zakładało polityczność, udział w strukturach pionierskich, a potem komsomolskich. Jeśli chodzi o uniformizację nie był to top wśród komunistycznych krajów, ostrzej było z tym na przykład w NRD – w rzeczywistości radzieckiej większy był jednak czynnik chaosu, nieogarnięcia i niespodzianki. Dlatego te subkultury też były dziksze i potrafiły znaleźć dla siebie więcej zakonspirowanych przestrzeni. A bunt przeciw uniformizacji społecznej polegał początkowo właśnie na bezczelnej, asocjalnej apolityczności – postulacie wolności jednostki, wolności obyczajowej i gloryfikacji indywidualizmu.
czytaj także
A dziś? Przepływ informacji jest zglobalizowany, a świat idei przypomina hipermarket. Postawy polityczne są o wiele bardziej spolaryzowane. Najważniejszą zmianą w cyfrowym świecie jest dla mnie dojście do głosu regionów. Kiedyś trend wyznaczały dwa, góra trzy miasta – Moskwa, Piter, w mniejszym stopniu uralski Jekaterynburg. Nie trzeba już pchać się do telewizora, o popularności decyduje ilość wyświetleń w YouTube.
Czyli głównym motorem zmiany był internet?
Przede wszystkim dał głos miastom, które zupełnie z niczym się nikomu nie kojarzyły. Mikrofon dostały blokowe fawele całej Federacji, ludzie zaczęli uświadamiać sobie ogrom wspólnego egzystencjalnego doświadczenia. Zaczęto mówić głośno o przemocy, o tej codziennej, „zwyczajnej”. Osiedlowy rap początkowo był sztampowy, te wszystkie numery o prawilnych ziomkach z dzielni, dilerce i jaraniu dżointów. Potem objawił się Oxxxymiron, po nim Husky, po nim jeszcze następni. To już zupełnie inna liga, ciekawsze bity, mniej oczywiste i mniej kwadratowe flow. Oprócz inspiracji światowych (trap, grime czy cloud rap) dochodzą tu echa rosyjskiej poezji i emocjonalności, metafory i symbole sąsiadują z hardkorem i wulgaryzmami.
Husky, nazywany przeklętym poetą rapu, nie ukrywa fascynacji radzieckim undergroundem Syberii lat 80., Jegrem Letowem, zespołem Orgazm Nostradamusa z Ułan Ude czy pieśniami barda Aleksandra Baszłaczowa. A Monetka z Jekaterynburga, wideoblogerka wychowana w sieci, wyrosła z jednorożkowej estetyki anime i pierwsza zwykła dziewczyna śpiewająca dla zwykłych dziewczyn w rosyjskiej popkulturze – ona też wychowała się na uralskich tradycjach hip-hopowych i ta blokowa rzeczywistość jest obecna w jej ultrainteligentnych, postironicznych tekstach. Według mnie dla edukacji nowego pokolenia najwięcej zrobił kiedyś Noize MC, którym z kolei zainspirowała się Monetka. Dziś to ona i jej teksty trollujące konserwatywną mentalność i uprzedmiotowienie dziewczyn, a z drugiej strony szczere i naiwne popowe hity, nasycone osobliwą mieszanką humoru i melancholii, mają wielki wpływ na dzisiejsze nastolatki. Monetka przekazuje im wyraźnie: bądźcie sobą, wyrażajcie siebie, nie budujcie sobie życia pod chłopaków.
Gang Śródmieście: Chcemy budować solidarność i siostrzeństwo
czytaj także
Internet daje rosyjskiej kulturze ogromne pole do popisu. Z drugiej strony to daje również nowe możliwości inwigilacji…
Tak działa internet. Ale w rosyjskim necie na użytkownika coraz częściej czyhają pułapki. W odróżnieniu od Berlina, Londynu czy Nowego Jorku, tworzenie oddolnej kultury w Rosji wiąże się jeszcze z adrenaliną, ryzykiem, nielegalem. Kluczem do zrozumienia większości dzisiejszych rosyjskich problemów są pojęcia Centrum E (organ do walki z treściami ekstremistycznymi) i artykuł 282, pozwalający na osadzanie w więzieniach nastolatków za treści publikowane w sieci. Można ponieść konsekwencje swoich działań lub zostać ofiarą łapanki, prowokacji służb zainscenizowanej na jakiejś witrynie lub zamkniętej grupie w VK [najpopularniejszej rosyjskojęzycznej sieci społecznościowej – przyp. KP]. Można w ten sposób trafić na długo do aresztu śledczego, w którym zeznania wymuszane są poprzez tortury…
Z dzisiejszymi muzykami jest tak, że póki co żaden z nich nie poniósł konsekwencji śpiewanych przez siebie tekstów, ale są wykonawcy, których koncerty w głębszej Rosji bywają odwoływane przez lokalne władze. Artyści, którzy ponieśli największe konsekwencje to akcjoniści, znane wszystkim Pussy Riot i Grupa Wojna, lecz także Zespół Chrystusa Zbawiciela i Matki Surowej Ziemi trollujący instytucję Cerkwi, ale z pozycji… neopogańskich.
czytaj także
Popularny Krowostok, też z moskiewskich środowisk artystycznych, miał sprawę sądową za „propagowanie przemocy i narkomanii”, próbowano zablokować im stronę internetową, ale bezskutecznie. Popularni raperzy zarabiają duże pieniądze i nie mają większych problemów – ale przed miesiącem pojawił się nowy album młodego Face’a, do tej pory idola mało rozgarniętej gimbazy zapodającego seksistowskie trapowe hity. Teraz Face pokazał nowe oblicze – wszyscy mówią, że to najostrzejszy politycznie album o współczesnej Rosji, jaki do tej pory powstał i czekają na reakcję władz. Jak na razie trasa promująca płytę została odwołana.
Moja koleżanka, która pracuje w niszowym rosyjskim wydawnictwie, mówi, że do tysiąca egzemplarzy można w Rosji wydrukować wszystko.
Ten klucz, według którego represjonuje się ludzi, jest dziwny i mało przewidywalny – rosyjskie pole min cały czas się przesuwa i zmienia położenie. Ale dziś to raczej nie są ci najbardziej znani czy najczęściej czytani czy słuchani. Noize MC gra na stadionach koncerty, podczas których szydzi z Ministerstwa Obrony i jego polityki „patriotycznego uświadamiania” naprutej młodzieży podczas festiwali rockowych. Piosenkę o „ludziach z karabinami” i nawciąganych nastolatkach na parkiecie, które nie widzą, że naokoło stoją zamaskowani funkcjonariusze, wykonuje razem z Monetką.
Coraz głośniej publicznie mówi się o internetowych łapankach FSB i przyszywaniu „spraw ekstremistycznych” dzieciakom. W sieciach społecznościowych czają się pająki. Ta najnowsza rzeczywistość to gra pozorów pełna pułapek i komuś z zewnątrz może przypominać wielki lunapark, na którego zapleczu ukrywają się upiory. Jak ostatnio byłem w Rosji, śniło mi się coś takiego. Jakby wesołe miasteczko oślepiające światłami i bombardujące atrakcjami, którego jednymi z głównych udziałowców są ukryci pedofile-sadyści. I czasem jakieś dziecko znika, dematerializuje się, a potem słychać komunikat, by przestrzegać zasad BHP. Iluzjoniści zapewniają permanentne party, a rozchichotani ludzie naćpani żądzą rozrywki są mniej ostrożni i łatwiejsi. A kontestującym zasady funkcjonowania tego lunaparku przyklei się łatkę luzerów i paranoików – „jeśli uważasz, że to megailuzja, musisz mieć paranoję”. System totalnej kontroli stał się przezroczysty. Ale pod tym wszystkim jest jeszcze starcie różnych sił wewnątrz struktur kontroli. Dlatego dla większości trochę bardziej zorientowanych sam Putin jest już tylko telewizyjnym awatarem. A młodzi i tak traktują go już trochę jak przybotoksowanego Breżniewa po osiemnastu latach sprawowania funkcji sekretarza generalnego.
Wydaje mi się, że w dobie internetu totalitaryzm w stylu dwudziestowiecznym jest po prostu niemożliwy, może poza Koreą Północną, gdzie internetu po prostu nie ma. Nie da się zakazać Netfliksa. Współczesne reżimy starają się raczej zadowolić konsumpcyjne potrzeby swoich mieszkańców, a nie je tłamsić. To dużo skuteczniejsze.
Dla osiągania celów Federacja nie chce mieć wizerunku Korei Północnej, ani nawet Białorusi – i wykłada na sprawy PR kosmiczną kasę. Technologie polityczne są jakby żywcem wzięte z Generation P Pielewina, dziś tę książkę czyta się jak przepowiednię.
System totalnej kontroli stał się przezroczysty. Ale pod tym wszystkim jest jeszcze starcie różnych sił wewnątrz struktur kontroli.
Ale znakiem czasów jest też fakt, że kiedy system dokonuje cięć socjalnych na rzecz fasady, tak jak stało się przy okazji Mundialu, pod przykrywką którego podwyższono wiek emerytalny, ludzie są wściekli i wychodzą na ulicę. Nie istnieje już w Rosji jednorodny przepływ informacji – ostatnio na pokładzie samolotu Aerofłotu [państwowych rosyjskich linii lotniczych – przyp. KP] dostałem w darmowym pakiecie między innymi pismo „Ogoniok”, w którym analizowano szkodliwość artykułu 282 i wykorzystywanie go przez służy specjalne, przyszywające sprawy o ekstremizm nastolatkom. Ten kraj wydaje się surrealistyczny, ale gdyby bliżej się mu przyjrzeć, można zauważyć, że przeżywa gwałtowne ruchy tektoniczne i zachodzą w nim duże zmiany mentalne. Kontrkultura, którą opisuję, jest tego wyrazem.
Czemu tak mało o tym wszystkim w Polsce wiemy?
Mało kogo interesują tu wewnętrzne sprawy rosyjskie, Rosja istotna jest tylko w kontekście kolosa-agresora. Chociaż odkąd sytuacja wewnętrzna w Polsce coraz bardziej zaczyna przypominać tę w Rosji, mam wrażenie, że ludzi bardziej zaczęły interesować mechanizmy, które nią rządzą i strategie oporu wobec władzy, jakie są tam stosowane. Mówię oczywiście o młodszych, którzy mają oczy szerzej otwarte i nie są w niewoli stereotypów. Bo ci starsi zawsze muszą wszystko wiedzieć najlepiej, chociaż najczęściej wykazują daleko posuniętą ignorancję, jeśli chodzi o wiedzę na temat współczesnego świata i jego złożoności.
czytaj także
Polacy mogliby się czegoś w tym zakresie od Rosjan nauczyć?
Nie wiem, czy można to tak przełożyć w skali jeden do jednego, ale pewnie sporo – jeśli chodzi o infrastrukturę w sieci, chociażby. Albo czasem też solidarności współdziałania różnych sił w obliczu wspólnych problemów. Rozbudowanej sieci adwokatów, w każdej chwili gotowych do pomocy zatrzymanym. Multimedialności w sieci – internetowych telewizji i stacji radiowych, podcastów, księgarni, zaangażowanych politycznie teatrów, projektów filmowych.
Z kolei Rosja mogłaby inspirować się polskimi doświadczeniami, jeśli chodzi o rozwój świadomości feministycznej i działań podejmowanych przez kobiety. Nazywanie przemocy po imieniu. Ale to już się zaczyna dziać. Między innymi właśnie dlatego pomyślałem, że trzeba przetłumaczyć teksty Siksy na rosyjski (mówię o albumie Stabat Mater Dolorosa) – bo opisują rzeczywistość łudząco podobną do tamtejszej i operują emocjami zrozumiałymi dla rosyjskiego sposobu odczuwania. Myślę, że to co robią Alex i Buri, może stać się totalnie inspirujące i przełamujące dziesiątki barier dla wielu dziewczyn także w Rosji.
czytaj także
Buszujących w barszczu zadedykowałeś „zakładnikom geopolitycznych ustawek”. To ludzie, którzy tych podobieństw i możliwości wzajemnej inspiracji nie zauważają?
Tak naprawdę to większość z nas, po różnych stronach geopolitycznych barykad. Chcę w to wierzyć, bo nic innego mi nie pozostaje. Wydaje mi się też, że mainstreamowe media, wiecznie mówiąc tylko o „tych złych”, tak naprawdę tylko działają na ich korzyść – bo nie chcą dostrzegać nowych ludzi, którzy coś robią i próbują zmieniać rzeczywistość wokół siebie, chociaż wielu osobom wydawałoby się, że można tylko walić głową w mur.
Zamiast bezrefleksyjnie pozwalać szczuć się na siebie nawzajem, lepiej jest się poznawać i wymieniać doświadczeniami. Rolę Buszujących w barszczu postrzegam przede wszystkim w kontekście załatania pewnej luki informacyjnej i zachęcenia do samodzielnego myślenia wbrew obowiązującym stereotypom – ta książka zamiast udawać, że zna odpowiedzi na trudne pytania, próbuje zadawać nowe. Zadaje je tak samo Polakom, jak i Rosjanom – i często są to te same pytania. Bo w obu krajach jest dużo do zrobienia, i tak naprawdę często chodzi o te same rzeczy.
**
Konstanty Usenko (ur. 1977) – muzyk, kompozytor, autor tekstów piosenek i producent. Od początku lat 90. związany z szeroko pojętą sceną niezależną, członek zespołów Super Girl Romantic Boys i 19 Wiosen. Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczno-kulturalną, współpracował m.in. z pismami „Lampa” i „Nowa Europa Wschodnia” oraz z portalem Dwutygodnik.com. Od dzieciństwa zawieszony pomiędzy Polską a Rosją. Tłumacz, znawca rosyjskiej kultury alternatywnej. Autor książki Oczami radzieckiej zabawki. Antologia radzieckiego i rosyjskiego undergroundu oraz Buszujący w barszczu. Kontrkultura w Rosji 100 lat po rewolucji.