Kraj

„To jest robione pod show, po to, żeby się śmiać”. Kiedy youtube’owy żart przestaje bawić

Bezkarność vlogera znęcającego się nad niepełnosprawnym intelektualnie chłopakiem będzie oznaczać kolejne zwycięstwo sensacji i władzy uprzywilejowanych nad sprawiedliwością.

„Mam pojeba, który za kasę zrobi wszystko. Stary, on by za 15 złotych skoczył z tego balkonu. 200 złotych, i zje gówno świni” – zachęca niewidocznego w kadrze kolegę różowowłosy chłopak w okularach. Ten nie jest do końca zdecydowany: chwilę się waha, bo musiałby zapłacić duże pieniądze swojemu bohaterowi. Nie trzeba go jednak długo przekonywać. Słysząc, że śmiałek jest gotowy zrobić wszystko, szybko zgadza się na to, żeby zaprosić go do własnego mieszkania. „Będzie fajny odcinek, zobaczysz” – zachęca go raz jeszcze współprowadzący i po chwili wraca z innym nastolatkiem.

Chcecie wolności słowa na Facebooku, a próbowaliście demonstrować w galerii handlowej?

Podczas gdy ten czeka na dalszy rozwój akcji, rozochoceni gospodarze zastanawiają się nad tym, jakie wyzwania postawić przed nieznajomym. Wypicie szklanki wody z toalety albo zjedzenie tubki kleju zdaje się dla nich za mało ekstremalne, dlatego wpadają na inne pomysły. W ciągu następnych kilkunastu minut chłopak zje garść ziemi, skoczy z balkonu do kontenera ze śmieciami, rozbije 25 cegieł na głowie, rozebrany złowi śmieci z okolicznego stawu i poliże but przypadkowo spotkanej dziewczyny. To nie koniec zadań – oprócz tego wytarzany w błocie ukradnie bułkę z supermarketu i sklei ręce klejem błyskawicznym. Wisienki na torcie zostawia dla niego niejaka Wiola, która każe mu zjeść świeże kocie odchody, a następnie pocałować swoją dziewczynę. Później ma wejść do szamba, jednak nie daje rady zanurzyć się w nim po szyję. Zadanie niezaliczone, odcinek zakończony.

Żart ma krótkie nogi

Patrząc na falę absurdalnych pomysłów, jaka przelewa się przez polski i zagraniczny internet, można pomyśleć, że film Jak daleko posunie się za pieniądze (w cztery dni od premiery ponad 360 tysięcy wyświetleń i 29 tysięcy łapek w górę, w tej chwili na szczęście został usunięty z YT) nie jest niczym nadzwyczajnym. Samozwańczy vlogerzy chętnie zakładają prezerwatywy na głowy, udają deski (tzw. planking) albo zmuszają się do podduszania, co w styczniu doprowadziło do tragicznej śmierci 10-letniej użytkowniczki aplikacji TikTok.

Pogoń za popularnością w obliczu nadprodukcji treści przesuwającej granice tego, co można publikować, stanowi niepisany znak naszych czasów, a zaskoczeni nim mogą być tylko ci, którzy ostatni raz zajrzeli do sieci kilka lat temu. Mimo prób filtrowania materiałów internet nadal przypomina wielkopowierzchniowe wysypisko pełne patologii, aberracji i nadużyć, które nawet szybko usunięte multiplikują się z prędkością światła.

Duży problem pojawia się jednak w momencie, gdy bohaterami viralowych filmów albo memów są osoby, które sobie tego nie życzą lub – co gorsza – nie zdają sobie sprawy z konsekwencji nagłej popularności.

Era postprawdy przyzwyczaja nas do tego, że nie powinniśmy brać wszystkiego na poważnie. Przecież chłopak, który zgadza się na upokorzenie przed setkami tysięcy internautów, z pewnością dostanie za to godziwą rekompensatę albo po prostu jest mu wszystko jedno. Wygląda na dorosłego, podejmuje ryzyko, z pewnością ma świadomość tego, że zjedzenie kocich ekskrementów ma swoją cenę. Okazuje się, że niezupełnie.

O tym, że Jak daleko posunie się za pieniądze nie jest kontrolowanym i konsensualnym, choć niewybrednym żartem, poinformowała na swoim profilu na Facebooku Agnieszka Chułek, szczecińska psycholożka pracująca w Centrum Opieki nad Dzieckiem im. Konstantego Matyjewicza-Maciejewicza.

Pisze: „W nagraniu widać naszego byłego wychowanka, który jest niepełnosprawny intelektualnie. Co za tym idzie, nie potrafi zbyt dobrze (o ile w ogóle) przewidywać skutków swoich działań ani podejmować racjonalnych decyzji. […] Czy przeszkadzało to twórcom filmu? W ogóle! W świadomy i perfidny sposób wykorzystali go do robienia obrzydliwych, dehumanizujących zadań”. Chułek podkreśla, że chłopak był do niedawna wychowankiem domu dziecka, a wcześniej padał ofiarą fizycznej i psychicznej przemocy. Perspektywa zarobienia kilkuset złotych była dla niego o tyle nęcąca, że zbierał na wymarzony tatuaż, a poza tym mogła imponować mu sława twórców youtube’owego kanału.

Jesteś dobra z ryja, odzywaj się do mnie na priv

Kamerzysta, czyli 28-letni Łukasz Wawrzyniak, wśród młodych Polaków rzeczywiście jest dość znany. Na szerokie wody wypłynął za sprawą martwego już dziś portalu społecznościowego Ask.fm, na którym użytkownicy zadawali sobie pytania o najróżniejszej treści. Chłopak był tam kimś w rodzaju współczesnego influencera – jego życiem prywatnym interesowały się tysiące internautów skrupulatnie analizujących każdą, nawet najbardziej zdawkową wypowiedź.

Marketing grozy

czytaj także

Marketing grozy

Kasia Babis

Po jakimś czasie jego profil umarł śmiercią naturalną, ale w 2017 roku Wawrzyniak odrodził się niczym Feniks z popiołów – tym razem jako bliski współpracownik Lorda Kruszwila, którego pojawienie się na rodzimym YouTubie wzbudziło wiele kontrowersji. Narracja chłopaka od samego początku przybierała zmanierowany, rozpieszczony ton, jednak szybko zaczęła skręcać na niebezpieczne tory. Vloger nie przebierał w słowach, jako nieletni pił alkohol na wizji, a jego wypowiedzi ociekały seksizmem i homofobią. Miarka przebrała się jednak wtedy, gdy w jednym z filmów zaprosił przed kamerę dziesięciolatka, nakłaniając go do dotykania i oceniania pośladków przypadkowo napotkanych dziewczyn. „Jeśli masz duże cyce, zajebistą dupę, jesteś dobra z ryja, to odzywaj się do mnie na priv. Mam 20 tysięcy na zakupy dla ciebie, a ty płacisz w naturze” – mówił w tym samym materiale chłopak. Sprawą szybko zainteresował się Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, oskarżając go o demoralizację chłopca. Szczecińska prokuratora wszczęła przeciwko niemu i Wawrzyniakowi postępowanie karne, kanał został zamknięty, jednak finalnie wymiar sprawiedliwości bynajmniej nie dosięgnął żadnego z nich.

Lord Kruszwil nie zniknął z przestrzeni wirtualnej. Dziś występuje w quasi-walkach znanych jako Fame MMA, nagrywa disco polo i prowadzi transmisje live na swoim kanale. W sierpniu 2019 roku podjął też współpracę z Urzędem Marszałkowskim Województwa Podlaskiego, który zapłacił mu 50 tysięcy złotych za to, żeby ten promował region wśród swoich subskrybentów. „Muszę sprawdzić, czy materac nie jest obszczany” – komentuje, gdy udaje się do jednego z hoteli w centrum Białegostoku. Otwarcie przyznaje, że chciał zwiedzić Podlasie, poznać meneli, ale żałuje, że dupa z tego wyszła. Sprawę dziesięciolatka bagatelizuje. „Zrobili wielką aferę. Oskarżyli mnie, że jestem pedofilem i robię pornografię dziecięcą. Chciałem nagrać śmieszny filmik, myślę, że każda troszkę myśląca osoba, wchodząc na taki film, ogarnie, że jest to robione pod show, po to, żeby się śmiać” – wyjaśniał motywy swojego działania.

Zwycięstwo sensacji nad sprawiedliwością

Równie bezkarny Łukasz Wawrzyniak odciął się od Kruszwila i zaczął działać na własną rękę. W 2019 roku wydał debiutancką płytę Afirmacja, która znalazła się na szczycie list bestsellerów. Z powodzeniem rozwija też własny kanał na YouTubie, gdzie wspólnie ze swoimi przyjaciółmi regularnie publikuje filmy. Wkręcał już innych, że są nosicielami wirusa HIV, udawał zaniki pamięci, a po sieci krążą doniesienia, jakoby jego koleżanka, wspomniana już Wiola, zabiła psa. Pod koniec ubiegłego roku z premedytacją naruszył też dobre imię właścicieli warszawskiej restauracji Fenicja serwującej kuchnię libańską. W wideo z lokalu sugerował, że w posiłku jego znajomej znalazł się włos, który – jak pokazały nagrania z monitoringu – sam tam umieścił. Według swojego byłego współpracownika miał też stanąć w styczniu przed Sądem Rejonowym w Szczecinie za jazdę samochodem pod wpływem środków psychoaktywnych. Jego dalsza aktywność w sieci każe przypuszczać, że i tym razem wyszedł z opresji bez szwanku. Zyski wciąż rosną: nadal mieszka w ekskluzywnej willi i z powodzeniem sprzedaje własny merchandising.

Omawiając poczynania Kamerzysty i Kruszwila, długo zastanawiałem się nad popularnym sloganem Stop making stupid people famous, w myśl którego nie powinniśmy nagłaśniać nieodpowiedzialnych zachowań celebrytów. Gdy nikt nie będzie o nich mówić, reflektory wreszcie przestaną rzucać na nich światło, a oni sami usuną się w cień.

W przypadku takich sytuacji milczenie jest jednak równoznaczne z niemym przyzwoleniem na kolejne patologie, które niekiedy powinny być usankcjonowane prawnie. Bezkarność youtubera znęcającego się nad niepełnosprawnym intelektualnie chłopakiem będzie oznaczać kolejne (po sprawie z dziesięciolatkiem) zwycięstwo sensacji i władzy uprzywilejowanych nad sprawiedliwością. Hiszpański youtuber ReSet – mimo że wykazał celowe zaaranżowanie sytuacji – został skazany na 15 miesięcy pozbawienia wolności za publikację filmu, w którym poczęstował bezdomnego ciastkami wypełnionymi pastą do zębów. Pora na to, żeby głośno piętnować takie zachowania, nawet jeśli z założenia miały być tylko niewinnym prankiem.

Od redakcji: w tekście świadomie nie umieszczamy linka do filmu ze znęcania się nad niepełnosprawnym intelektualnie chłopakiem.

***

Stanisław Bryś – dziennikarz kulturalny i publicysta. Student organizacji produkcji filmowej i telewizyjnej w Szkole Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach i sztuki pisania na Uniwersytecie Śląskim.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij