Kraj

Szczuka: Powinnyśmy domagać się dymisji Rzecznika Praw Dziecka

Pan Marek Michalak tak kocha „nienarodzonych”, że gotów jest zniszczyć życie ich przyszłych matek – mówi Kazimiera Szczuka.

Agnieszka Wiśniewska: Trudno cię złapać. Jeździsz po Polsce i zbierasz podpisy pod projektem Ratujmy Kobiety, a tymczasem Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak przygotował projekt ustawy o ochronie „dziecka poczętego lecz jeszcze nieurodzonego” – cytuję dokument – przed jego matką. Projekt ten zakłada, że „w przypadku spożywania alkoholu przez kobietę w ciąży, używania przez nią narkotyków lub innych substancji psychoaktywnych sąd może zarządzić niezwłoczne poddanie się przez nią leczeniu szpitalnemu”. Zaskoczona?

Kazimiera Szczuka: Trochę tak. Jako tako znam retorykę zygotarian i żyję w przekonaniu, że niewiele mnie już zaskoczy. Jednak pomysły Marka Michalaka są szokujące, można powiedzieć, że są to obłąkańcze pomysły. Pełni on swoją funkcję od lat i dobrze wie, że prawa dziecka dotyczą dzieci, a nie zygot czy płodów. Mechaniczne dodawanie słowa „nienarodzone” do słowa „dziecko” doprowadza do spiętrzonego absurdu. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że doszło do przejęcia osoby i urzędu Rzecznika Praw Dziecka przez zygotarian. Zapewne cieszą się, bo to nie lada gratka. Funkcja Rzecznika Praw Dziecka zmienia się na naszych oczach w funkcję Rzecznika Praw Dziecka Nienarodzonego, czyli Rzecznika Praw Płodu. Pomijając już kwestie, takie jak powaga urzędu czy szacunek i zaufanie do niego, regulacje prawne dotyczące dzieci i te dotyczące opieki medycznej nad kobietą w ciąży czy przerywania ciąży, są to zupełnie odrębne regulacje – takie są fakty.

Prawo o „przemocy wobec płodów”

czytaj także

Niedawno Amnesty International opublikowało raport dotyczący podobnych przepisów w USA, przy czym tam chodziło o kryminalizację zachowań kobiet w ciąży. W imię ochrony płodów aresztowano albo aresztuje się nadal i stawia w stan oskarżenia kobiety używające narkotyków. Efekt jest taki, że część ciężarnych nie korzysta z usług medycznych, z opieki prenatalnej albo z terapii uzależnień. Boją się. To samo może się wydarzyć w Polsce. Zamiast chronić ciężarne państwo zacznie je ścigać i zamykać przymusowo w szpitalu.

Efekty zawieszenia praw człowieka-kobiety jakoby na rzecz praw płodu muszą być groźne. Mówię „jakoby”, bo trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś wierzył, iż represjonując kobietę w ciąży działa na rzecz dobra tej właśnie ciąży, którą kobieta nosi. W USA to prawo obowiązuje już teraz tylko w Alabamie, w innych stanach zostało zniesione. Raport Amnesty pokazuje, że tego rodzaju restrykcje są – łagodnie mówiąc – przeciwskuteczne. W praktyce po prostu wyrzucają niektóre ciężarne poza nawias opieki medycznej. Rzeczywiście, zamiast profilaktyki czy terapii kobieta ma nad sobą groźbę więzienia albo przymusowego leczenia. W Stanach chodzi o narkotyki, u nas o alkohol. Kobietę w ciąży, która „spożywa alkohol”, można byłoby wyrokiem sądu przymusowo odizolować od świata. Bez względu na prawa pacjenta czy jakiekolwiek niuanse.

Zacytuję projekt ustawy: „Sąd wszczyna sprawę o zarządzenie poddania się przez kobietę w ciąży stacjonarnemu leczeniu szpitalnemu we wskazanym zakładzie leczniczym niezwłocznie po powzięciu informacji o spożywaniu przez nią alkoholu, używaniu narkotyków lub innych substancji psychoaktywnych”. Czyli niezwłocznie po tym, jak pojawi się informacja, że kobieta piła alkohol, sąd wkracza do akcji.

To sytuacja w stylu powieści Margaret Atwood Opowieść podręcznej, na szczęście już teraz powszechnie znanej dzięki serialowi. Tam zresztą, w świecie powieściowej antyutopii patriarchalnej młodym kobietom o używkach czy makijażu nie wolno nawet myśleć, nie mają żadnych praw, jedynie nakaz rodzenia zdrowych dzieci, pod groźbą kary śmierci de facto.

Patriarchat hard i soft

Skąd bierze się taka wizja świata? Inspiracją jest – albo się z czasem okazuje – rzeczywistość. Iran, Afganistan…, Polska w Unii Europejskiej w XXI wieku. Represje i krzywdzenie kobiet od wieków trwało w imię „ich dobra” . Umoralniano „kobiety upadłe” w zakonach przymusowej pracy, odbierano prawa do widywania dzieci tym, które popełniły niewierność małżeńską, zwalniano ciężarne kobiety z pracy, wyrzucano „panny z dzieckiem” z wynajmowanych mieszkań, gdy się okazywało, że nieobecny mąż nie istnieje – to wszystko było normą społeczną mającą wpajać moralność. Dziś te same mechanizmy działają w koszmarze świata prolajferów. Ten koszmar coraz wyraziściej się urealnia. Jesteś w ciąży, wypiłaś kieliszek wina, idziesz na przymusowe leczenie. Pan Michalak tak kocha „nienarodzonych”, że gotów jest zniszczyć życie ich przyszłych matek. Czysta perwersja.

Jeśli mówimy o zagrożeniu FAS, warto pamiętać, że alkoholizm czy narkomania nie istnieją w próżni społecznej. Do zagrożonych środowisk teoretycznie powinna docierać edukacja, profilaktyka. Trochę wiem, jak to wygląda na warszawskiej Pradze czy w zagrożonych rodzinach w małych ośrodkach. Nędza – dosłowna, materialna – systemu zapobiegania wykluczeniu współtworzy ścieżkę upośledzenia i właśnie wykluczenia gotową dla kolejnych pokoleń. Naprawdę, państwo ma co robić, aby to naprawiać. Jednak znacznie wygodniej jest ogłosić, że będziemy skazywać kobiety w ciąży na przymusowe leczenia. Brawo!

Rzecznik Praw Dziecka przyznał w rozmowie z Polskim Radiem, że „Być może to nie jest doskonała propozycja, za daleko idąca…”

Być może? To jest pomysł à la Salwador czy Nikaragua, gdzie kobieta w ciąży jest odarta z praw obywatelskich. Na przymusowe leczenie nie wysyła się kogoś za to, że pije alkohol, ale z powodu tego, że jest niebezpieczny dla siebie czy otoczenia. W tym wypadku wnętrza, nie otoczenia. Skoro jeden kieliszek może spowodować FAS, zawsze jesteś potencjalnie niebezpieczna dla ciąży, którą nosisz. Pomysł takiej ustawy może powstać tylko w głowie kogoś, kto został „porwany przez zygotarian” i myśli kategoriami kosmosu. Ale to nie jest powieść SF, niestety. Co będzie z naszym RPD? Wszystkie działania, przepisy, akcje, projekty edukacyjne itp., wszystko, co w tym momencie dotyczy dzieci, już nie będzie dotyczyło dzieci, tylko i dzieci, i płodów. To się zresztą już dzieje. Pamiętasz konkurs RPD na najlepsze prace magisterskie o prawach dziecka, w którym nagrodzono pracę o embrionach i in vitro? Teraz mamy projekt ustawy, w którym sześć razy pojawia się określenie „dziecko poczęte”.

W projekcie ustawy pojawia się też ustanawiany przez sąd „adwokat dziecka poczętego lecz jeszcze nieurodzonego”.

To obłęd. Mamy tutaj pomysł na ochronę płodu przed kobietą, która go nosi. Prawne przeciwstawienie ciężarnej i płodu sprawia, że zaczyna się mówić o tym, że płodu można bronić osobno, niezależnie od podmiotowości kobiety. Zaczyna się prawna walka z kobietą w ciąży. Teraz mówimy o alkoholu i substancjach psychoaktywnych, ale pamiętajmy, że w projekcie nowelizacji ustawy antyaborcyjnej stworzonym przez Ordo Iuris były pomysły wyciągania konsekwencji karnych za samoistne poronienia. „Adwokat dziecka nienarodzonego” mógłby kobiecie po poronieniu wytoczyć sprawę o morderstwo. Albo nieumyślne spowodowanie śmierci wskutek jazdy na rowerze czy po prostu… pracy zawodowej.

I to nie jest projekt Ordo Iuris, a projekt Rzecznika Praw Dziecka przedłożony prezydentowi, żeby ten złożył go w sejmie.

Zygotarianie testują swoje pomysły. Powinnyśmy się teraz, jako obywatelki, domagać dymisji Rzecznika Praw Dziecka. To jest dziś rzecznik, który bezpośrednio zagraża kobietom.

Żołnierze Boga poszli na wojnę

Inna sprawa, że nikt nie myśli o tym, że szkodząc kobiecie, szkodzi się jej ciąży. Presja karna na kobietę raczej nie wspiera dobrostanu jej ciąży, ale w tych pomysłach Marka Michalaka kobieta sprowadzona zostaje do roli urządzenia rozrodczego, nie posiadającego uczuć, rozumu, woli ani konstytucyjnych praw. Przedstawianie kobiety jako agresorki wobec własnej ciąży i pomysł, że ona i płód są oddzielnymi bytami, to prawny koszmar.

Na koniec cytat z Amnesty International o tym, jakie konsekwencje ma ściganie ciężarnych i matek, które używają alkoholu albo narkotyków. Mieszkanka Alabamy mówi: „Obawiałam się pójść do lekarza w moim mieście, bo jak masz pozytywny wynik [w teście narkotykowym], to ani się obejrzysz, a dostajesz zarzuty o «spowodowanie zagrożenia środkami chemicznymi»”. Inna kobieta, „mieszkanka Tennessee mówiła, że urodziła dziecko przy drodze, byle tylko uniknąć szpitala, gdyż bała się oskarżenia o stosowanie «przemocy wobec płodu»”.

Cóż, jak to można skomentować ? Piekło kobiet trwa.

I w cierpieniu będziesz rodzić ciężko uszkodzone płody

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij