Kraj

Spurek: Rozmawiałabym nawet z diabłem, żeby to załatwić

Fot. Daniela Brown/flickr.com CC BY-ND 2.0

W zeszłym tygodniu Sejm przyjął ustawę, która pozwala na natychmiastowe izolowanie sprawców przemocy domowej od ich ofiar. Historię pracy nad ustawą o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie przypomina europarlamentarzystka Sylwia Spurek.

Gdyby Izabela Jaruga-Nowacka żyła, to w czwartkowy wieczór miałaby pełne prawo powiedzieć „yes, yes, yes”. Tak, bo to ona była polityczką, która zainicjowała w Polsce prace nad pierwszym projektem ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie.

Był 2003 rok, byłam młodą urzędniczką w Biurze Pełnomocniczki Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn, kończyłam aplikację legislacyjną, kiedy premierka Jaruga-Nowacka, wtedy jeszcze w randze sekretarza stanu w KPRM, zleciła nam napisanie tej ustawy. Prawami kobiet zajmowałam się od 1999 roku, udzielałam porad kobietom w łódzkim Centrum Praw Kobiet, potem wyjechałam na stypendium prawnicze do Nowego Jorku, aż w 2001 roku trafiłam do zespołu Jarugi-Nowackiej w tworzonym od podstaw biurze pełnomocniczki.

Od czego zaczęłyśmy prace nad ustawą? Nie wymyślałyśmy prochu, co często jest zmorą polskiej polityki. Skorzystałyśmy z najlepszych, istniejących w Europie – ale też uznawanych na całym świecie za najlepsze – rozwiązań austriackich. Już wtedy Austria była krajem, który posiadał najbardziej progresywne regulacje prawne chroniące kobiety przed przemocą domową. I od początku współpracowałyśmy z kobiecymi organizacjami pozarządowymi, bo to przecież one najlepiej znają realia, mają wiedzę i są najbardziej doświadczone w udzielaniu wsparcia potrzebującym. Nasz projekt miał pięć filarów – pomoc dla ofiar, podnoszenie świadomości i edukacja, praca ze sprawcami, zakaz bicia dzieci i właśnie mechanizm policyjnej izolacji sprawcy przemocy domowej od ofiary. Ale nie napisanie ustawy było problemem. Największym wyzwaniem okazało się przekonanie własnego rządu, lewicowego, do tego, że czas najwyższy, aby Polki, dzieci, osoby starsze – ofiary przemocy domowej zaczęły być chronione na europejskim poziomie. Dziesiątki spotkań z przedstawicielami Ministerstwa Sprawiedliwości oraz MSWiA, rozmowy na posiedzeniach rządu, nieformalne spotkania z posłami i posłankami nie pomogły.

Pamiętam cierpliwość, z jaką premierka Izabela Jaruga-Nowacka argumentowała znaczenie tej ustawy i znaczenie każdego z jej filarów. Podkreślała, że kiedy zrezygnujemy z poszczególnych rozwiązań, regulacja straci swój kompleksowy charakter. A przeciwdziałać przemocy w rodzinie można tylko poprzez kompleksowe przepisy. Zwracała uwagę, że walka z przemocą wobec kobiet to zapobieganie przemocy, to interdyscyplinarne wsparcie dla kobiet jej doświadczających i wreszcie to programy korekcyjno-edukacyjne dla sprawców przemocy domowej, bo przemocy można się oduczyć.

Szacunek, pani Izabelo

Co budziło największe kontrowersje i to tak duże, że już na etapie prac rządowych zostało wykreślone? Oczywiście instrument natychmiastowej izolacji sprawcy przemocy od ofiary przez policję. Nie pomogły tłumaczenia, że pozostawienie kobiety ze sprawcą to ryzyko wystąpienia ponownej przemocy, narażanie kobiety na utratę zdrowia, a nawet życia. Nie pomogły tłumaczenia, że sprawca w takich okolicznościach może skutecznie, stosując przemoc, wpływać na przebieg postępowania karnego, na zeznania ofiary. Kluczowym argumentem panów ministrów było tzw. święte prawo własności. Pytali nas: a gdzie podzieją się sprawcy. Mówili: nie możemy naruszać praw sprawców. Nie chcieli zrozumieć, że przez brak instrumentów prawnych państwo polskie narusza prawa osób doświadczających przemocy w rodzinie. Że to one, najczęściej kobiety, najczęściej z małymi dziećmi, uciekają z domu przez brak tych instrumentów. Gdzie się podziewają? To panów ministrów nie interesowało.

Spurek: Byłam ofiarą przemocy

Wtedy prawo własności wygrało z prawem do bezpieczeństwa, ochrony zdrowia i prawem do równości. Tak, do równości, bo często nie wiemy lub zapominamy, że przemoc wobec kobiet to jedna z najbardziej drastycznych form dyskryminacji ze względu na płeć. Bo przemoc to nie efekt alkoholu, nie dotyczy tylko tzw. patologicznych środowisk. Przemoc wobec kobiet to przemoc ze względu na płeć, która skierowana jest przeciwko kobiecie, ponieważ jest kobietą i która dotyka kobiety w nieproporcjonalnie większym stopniu. Przemoc domowa spełnia te kryteria, co ostatecznie potwierdzono w Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.

W efekcie z projektu naszej ustawy został ogryzek. A po przeprowadzeniu prac parlamentarnych 29 lipca 2005 roku Sejm uchwalił ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, bez policyjnego nakazu opuszczenia lokalu (wprowadzono wówczas do kodeksu karnego jedynie możliwość orzeczenia przez sąd na zakończenie procesu, czyli najczęściej po wielu latach trwającej przemocy, nakaz opuszczenia lokalu jako środek karny). Z projektu ustawy wypadł też zakaz bicia dzieci. Bo w 2005 roku, rok po akcesji do Unii Europejskiej, polska klasa polityczna nie była przygotowana również na takie ekstrawagancje.

W 2010 roku – w okresie rządów Donalda Tuska – ustawa przeszła dużą nowelizację. Wprowadzono zakaz bicia dzieci, ustawowo umocowano Niebieską Kartę, obudowując ją procedurą, i przyjęto instrument izolacji sprawcy od ofiary, ale sądowy, a nie natychmiastowy – policyjny. Ten instrument w warunkach funkcjonowania polskiego wymiaru sprawiedliwości, często niskiej świadomości polskich sędziów i sędzi, którzy i które często – podobnie jak nadal duża część społeczeństwa – tkwią w licznych stereotypach na temat przemocy w rodzinie, nie chroni skutecznie osób doświadczających przemocy w rodzinie. Jak działa izolacja za zgodą sądu? Nie działa. Od momentu złożenia przez ofiarę wniosku o odseparowanie sprawcy do wydania przez sąd odpowiedniego postanowienia mijają średnio 153 dni… Tak, nawet przez pięć miesięcy ofiary zmuszone są przebywać w towarzystwie sprawcy, osoby, która stosuje wobec niej i najczęściej innych domowników przemoc psychiczną, fizyczną, seksualną, ekonomiczną, i która wie, że ofiara „doniosła” do sądu.

Polska Gwałcąca

Wiem, że to nie koniec walki. Przed nami jeszcze prace w Senacie i podpis prezydenta. Wszystko się może wydarzyć. Ale o ten jeden przepis z wieloma ekspertkami i ekspertami zabiegałyśmy przez 17 lat. Przez 17 lat czekałyśmy na rząd, który będzie miał odwagę na wprowadzenie takiego instrumentu. 17 długich lat, w trakcie których wiele kobiet znosiło ból, strach i upokorzenie. Od pierwszej próby przeforsowania tego przepisu powołano dziesięć kolejnych rządów, które zamiatały pod dywan prawo kobiety do bezpieczeństwa we własnym domu. Tylko w ubiegłym roku ponad 65 tys. kobiet w Polsce padło ofiarą przemocy w rodzinie – tak wynika ze statystyk prowadzonych przez policję w ramach Niebieskiej Karty. A ile kobiet nie zgłosiło się na policję ze strachu, z poczucia bezsilności, ile kobiet tego nie zgłosiło, bo wcześniej były zawstydzane i obwiniane przez rodzinę i otoczenie, przedstawicieli organów ścigania? Nadal osoba doświadczająca przemocy jest zawstydzana, to ją, a nie sprawcę, obwinia się i osądza. A ile kobiet nie zdążyło tego zgłosić? To straszne, ale prawdziwe. Ten mechanizm, tak prosty, ale ważny, był zbyt kontrowersyjny i dla rządów lewicy, i dla liberałów.

Dzisiaj oczywiście sejmowy sukces ma wiele ojców i matek, dlatego warto wspomnieć kilka nazwisk, kilka osób, które przez ostatnie lata konsekwentnie mówiły o potrzebie tych zmian prawnych, osób, które pomagały kobietom doświadczającym przemocy, które zawsze trzymały stronę kobiet: prof. Magdalena Środa w rządzie kontynuowała projekt zainicjowany przez Izabelę Jarugę-Nowacką, Katarzyna Kądziela, pionierka pierwszych rządowych potyczek na początku lat 2000, Renata Durda, szefowa Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”, i Urszula Nowakowska, prezeska Centrum Praw Kobiet, które od dawna wiedziały, co musimy wprowadzić do systemu prawnego, i uczestniczyły od początku w pierwszych pracach, dr Anita Kucharska-Dziedzic z BABY, pionierka w pomaganiu kobietom, i mecenas Grzegorz Wrona, którego od zawsze z pełną odpowiedzialnością rekomenduję jako adwokata trzymającego stronę kobiet, prof. Monika Płatek, pryncypialnie stojąca po stronie praw człowieka. To nasz wspólny sukces!

Ogromne wyrazy szacunku należą się organizacjom, grupom nieformalnym, osobom, często anonimowym, które w małych miejscowościach wykonują organiczną pracę. Organizują szkolenia dla organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, spotkania i wydarzenia, bezinteresownie wspierają kobiety, które najczęściej tylko na nie mogą liczyć. Podziękowania jestem także winna Rzecznikowi Praw Obywatelskich, prof. Adamowi Bodnarowi, który od początku swojej kadencji w 2015 roku konsekwentnie podejmował systemowe działania dotyczące problemu przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinie. Rzecznik dał mi jako swojej zastępczyni wolną rękę w tym zakresie. I gdy w 2017 roku moim hasłem corocznej akcji 16 Dni przeciw Przemocy wobec Kobiet, następnie używanym przy wielu innych okazjach, stało się sformułowanie: „Trzymam stronę kobiet” (autorką hasła jest Zofia Leszczyńska ), cierpliwie wszystkim oponentom tłumaczył, że nie dyskryminuje ono mężczyzn.

Dziesięć dni urlopu dla ofiar przemocy domowej

Ale uczciwość wymaga przyznania, że to ważne, feministyczne rozwiązanie prawne zawdzięczamy rządowi PiS (sic!). Rządowi, który chce odbierać nam prawo do aborcji, prawo do nowoczesnej antykoncepcji, leczenia in vitro, nie pozwala na realne godzenie ról rodzinnych i zawodowych, który atakuje kobiece organizacje pozarządowe i chciał wypowiedzieć Konwencję Stambulską. Ale to rząd Mateusza Morawieckiego, nie żaden inny, przygotował rządowy projekt i jednocześnie zagwarantował większość w Sejmie. I nie interesuje mnie, dlaczego, jaką mieli motywację. Nie interesuje mnie, że to czas kampanii, że to być może ukłon w kierunku bardziej liberalnych wyborców i wyborczyń. Nie interesuje mnie to, bo są sprawy, takie jak prawa kobiet doświadczających przemocy, o których rozmawiałabym z każdym, nawet z diabłem, żeby je załatwić. A być może to przykład, że w sprawach kobiet i rodziny są takie tematy, gdzie możemy ponad podziałami załatwić coś więcej? Nawet z PiS.

Panie premierze, bardzo dziękuję!
**
Sylwia Spurek – doktora, radczyni prawna, posłanka do Parlamentu Europejskiego, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, współautorka pierwszej ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Sylwia Spurek
Sylwia Spurek
Posłanka do Parlamentu Europejskiego
Doktora, radczyni prawna, posłanka do Parlamentu Europejskiego, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, współautorka pierwszej ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie.
Zamknij