Kraj

Czy Rysiek samotnie będzie okładał Mentzena?

Ryszard Petru

Ryszard Petru znalazł sobie doskonałe miejsce i wykonuje kawał dobrej roboty. Pokazuje absurdy turboliberalnych pomysłów Konfederacji. Ale czy to wystarczy, żeby wrócić do polityki? No cóż, dopiero w politycznym starciu ze Sławomirem Mentzenem Petru wygląda tak, jakby odrobił lekcje i nieco się ucywilizował.

Ryszard Petru chce wrócić do polityki, ale nie jak Roman Giertych – jako wyrzut sumienia polityków liberalnej opozycji, których jako adwokat bronił w sądach, doświadczając mściwości pisowskiego aparatu – tylko jako harcownik, którego można wystawić przeciw Mentzenowi i zatrzymać odpływ ultraliberałów do Konfederacji.

Ostatnia misja ministra Giertycha

Owszem, Petru z polityki odchodził w niesławie: zwiał na wakacje, kiedy obywatelska Polska stała pod sejmem, marznąc i patrząc na postępujący zamach na demokrację. Skompromitowany próbował wrócić z partią efemeryczną jak jętka jednodniówka, o adekwatnej nazwie Teraz! Już po chwili nie było śladu ani po partii, ani po Ryszardzie Petru.

Obecnie Petru zapowiada start w wyborach, a potem powrót do Nowoczesnej, koalicjantki KO. Nie przychodzi z pustymi rękami, wraca jako pogromca Konfederacji.

W czerwcu wyzwał jej szefa na debatę publiczną w RMF FM i wygrał, bo Mentzen, wprawiony w słowotoku do kamerki albo kolegów, którzy tylko kiwają głowami nad kuflami z piwem, okazał się za mało błyskotliwy w replikach. Potem były szef Nowoczesnej przerzucił się na Twittera, gdzie konsekwentnie ujawnia wszystkie absurdy konfederackich planów, pokazując, że przedstawiciele skrajnej prawicy nie potrafią liczyć, ich pomysły na energetykę uzależnią nas od węgla z importu, a bon edukacyjny spowoduje bankructwo wielu szkół. Ich rys, powiedzmy, „ideowy”, nie ma z liberalizmem nic wspólnego.

Jak partia prawicowych ekstremistów uwiodła liberalnych wyborców

Mentzen z kolegami nie są wolnościowcami, są faszystami, a to, co proponują, to rozwiązanie państwa i rozejście się do jaskiń. Ale kiedy mówi to Lewica, to Balcerowicz, Gadomski i inni wyznawcy wolnego rynku zatykają uszy i zapętlają się na haśle „niskie podatki”.

Kiedy zaś pomysły Konfederatów krytykowane są z pozycji liberalnych, przez zadowolonego z siebie, opalonego faceta w białej koszuli, który idzie do polityki, bo taką ma ambicję, to nawet zdrowy, młody, biały, bezdzietny fan Mentzena może zrozumieć, że podatki ZUS to bynajmniej nie danina, janosikowe czy zapomoga dla nieudaczników, którą państwo kradnie przedsiębiorczym i zaradnym.

Petru potrafi w prostych słowach wyjaśnić, co oznacza likwidacja podatku VAT oraz skąd rząd bierze pieniądze na pikniki i prezenty. Polecam cykl #ObnażamyKonfederację. Zaczyna się już drugi sezon.

Ryszard Petru znalazł sobie doskonałe miejsce i wykonuje kawał dobrej roboty. Ale czy to wystarczy, żeby wrócić do polityki? Od maja mówi o tym, że chciałby kandydować do Senatu. Jego nazwisko okazało się jednak zbyt kontrowersyjne, żeby uwzględnić go w pakcie senackim. Petru zapowiedział zatem, że wystartuje w Warszawie z własnego komitetu. W tym samym czasie Władysław Frasyniuk apeluje, by KO i Lewica jednak stworzyły wspólną listę i wystawili Petru przeciw Mentzenowi.

To pomysł wyjątkowo trudny do udźwignięcia. Bo jak pogodzić postulaty neoliberalne choćby z „babciowym” czy z utrzymaniem 800 plus? I w ogóle – z ujawnianiem skwapliwie ukrywanego przez neoliberałów faktu, że za sukcesami rynku stoją nieopłacone roboczogodziny matek i babek, niewyceniona praca, którą wykonujemy, żeby móc potem pójść do pracy i mnożyć PKB?

I czy ten poziom pragmatyzmu partii opozycyjnych w ogóle jest do pomyślenia? Adrian Zandberg i Ryszard Petru na jednej liście? Czy byłoby to do przełknięcia dla wyborców? Czy strach przed Mentzenem i pochodem brunatnych typków wystarczy, by sięgnąć po Petru?

Jego kandydatura byłaby też prawdopodobnie piłką wystawioną Kaczyńskiemu, który w czasie kolejnych pikników przypomina dawne dzieje, które dla wielu są odległe jak bitwa pod Grunwaldem – czyli lata 90., a z nimi prywatyzację, bezrobocie i emigrację, które przyniosła transformacja i zastosowanie w Polsce środków neoliberalnych bez znieczulenia. Ryszard Petru jest ich twarzą.

Jednak szanse, żeby Adrian Zandberg w ogóle musiał takie rozterki znosić, są niewielkie. Sławomir Mentzen będzie jedynką Konfederacji w Warszawie, gdzie jedynkami będą przecież Donald Tusk oraz właśnie Zandberg. Poza tym listy Koalicji Obywatelskiej są już zamknięte, a Ryszard Petru ma większych wrogów od Zandberga w samej Nowoczesnej.

Jeśli więc Petru wystartuje, to z własnego komitetu. I dobrze, bo dopiero stając koło Sławomira Mentzena, polityk wygląda tak, jakby odrobił lekcje i nieco się ucywilizował. Bez niego jest jak Chochoł u Wyspiańskiego, który przypomina czasy neoliberalnego zaczadzenia, marazmu, uwiądu wyobraźni i rozsądku.

Powtórka z nierówności

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij