Kraj, Świat

Wielogodzinne kolejki, korupcja i arogancja służb: oto codzienność na polsko-ukraińskiej granicy

Fot. flickr.com/photos/conticium CC BY-NC 2.0

Granica polsko-ukraińska – najbardziej oblężona granica lądowa Unii Europejskiej – nie przypomina żelaznej kurtyny, tylko czyściec, w którym niekończące się kolejki i kontrole opóźniają moment spotkania podróżników z „lepszym światem”. To, co w Warszawie wydaje się problemem technicznym, na miejscu pogłębia kryzys zaufania w relacjach polsko-ukraińskich.

Kolejka do Medyki zaczyna się właściwie tuż za Przemyślem. Wąska droga, pas do Polski, pas z Polski. Pełzną nimi głównie samochody osobowe, czasem busy. Kierowcy palą, przeklinają, zastanawiają się: poczekamy dziś trzy godziny, a może cztery? Nie zaszkodziłby stragan z gorącą kawą i herbatą, ale zima w tym roku jest ciepła, więc można się bez niego obejść. Toaleta jednak na pewno by się przydała, a jej nie ma. Tylko skąpo zaśnieżone pola i gęsty zapach spalin.

Politycy od lewa do prawa wciąż bez pomysłu na imigrantów

To jeszcze nic: w Szeginiach, po ukraińskiej stronie granicy, w kolejce na wjazd do Polski czeka się przeciętnie 6–7 godzin. W „polskie święta” dobry wynik to 12 godzin. A stan dróg i infrastruktury drogowej jest coraz gorszy.

Granica Polski z Ukrainą jest najbardziej oblężoną granicą lądową UE – w 2018 roku, według szacunków ukraińskiej Straży Granicznej, została przekroczona ponad 22 miliony razy. Sytuacja na polsko-ukraińskich przejściach nie wyglądała różowo i dziesięć lat temu – wtedy cierpieli głównie mieszkańcy pogranicza.

Dziś cierpią setki tysięcy ukraińskich migrantów zarobkowych oraz ich polscy pracodawcy. Czas oczekiwania na granicy coraz częściej prowadzi do wypadków na drogach. A podczas gdy białe kołnierzyki z obu stolic omijają ten problem dzięki tanim liniom lotniczym, lokalne społeczności coraz bardziej się od siebie oddalają.

Wina stolicy

65% Ukraińców uważa Polaków za przyjazny naród, 31% Polaków pozytywnie myśli o Ukraińcach, a drugie tyle – deklaruje neutralność. W zeszłym roku Ukraińcy wydali rekordową kwotę 8 mld zł na zakupy w Polsce. Polska jest największym europejskim partnerem handlowym Ukrainy. Około miliona obywateli Ukrainy rocznie znajduje tu pracę, ponad pół miliona płaci składki do ZUS (reszta to studenci, zatrudnieni na umowę o dzieło oraz na czarno).

Jeśli wszystko jest między nami tak (relatywnie) dobrze, to dlaczego na granicy jest tak źle?

Odpowiedź na to pytanie przynosi ubiegłoroczny raport Fundacji Batorego i kijowskiej fundacji Europa bez granic. Autorki badania, dr Marta Jaroszewicz i Iryna Suszko, podkreślają, że granica polsko-ukraińska spełnia dziś funkcję dezintegracyjną, czyli oddziela jeden kraj od drugiego, a szwankuje jej funkcja integracyjna: nie stała się inspiracją do pogłębienia wspołpracy polsko-ukraińskiej. Zarówno Warszawa, jak i Kijów koncentrują się na tym, jak wzmocnić kontrolę nad granicą, ale zaniedbują szanse i związane z nią wyzwania.

„Wzywamy MKiDN i IPN do potępienia aktów niszczenia i profanowania ukraińskich grobów”

Tak polscy, jak i ukraińscy uczestnicy badania wskazali, że kolejki i ogólny brak komfortu podróżników są związane z nadmierną centralizacją polityki granicznej, a także z niewielką liczbą przejść granicznych – istnieje zaledwie 8 samochodowych i 6 kolejowych (z tych ostatnich tylko 2 obsługują pasażerów).

Najważniejszym problemem z punktu widzenia Polaków jest przemyt i marginalizacja mieszkańców strefy przygranicznej, którzy czują się nie częścią przestrzeni multikulturowej, tylko więźniami „muru wschodniego”. Dla Ukraińców natomiast najważniejszy jest problem strasznego stanu dróg krajowych i „mrówek” – przemytników z przygranicznych wiosek, którzy swoim zachowaniem rzucają cień na reputację mieszkańców całego państwa.

Jak Ukraińcy, Polacy i Niemcy patrzą dziś na Rosję?

czytaj także

Wszystkie te wady i zaniedbania napędzają stereotypy etniczne. Wp.pl opublikowała tekst poświęcony skargom mieszkańców polskich przygranicznych gmin na kierowców, którzy czekając na przejazd do punktu kontrolnego, załatwiają się przy drodze. I chociaż w kolejce stoją także ci z paszportami unijnymi – a toalet nie ma dla nikogo – nie powstrzymało to stołecznych dziennikarzy od pójścia za głosem lokalnych emocji i oskarżaniem o brzydkie zachowanie wyłącznie Ukraińców.

Strefa kontroli bezczelnej

Ale istnieje również realna lista wzajemnych krzywd. Problemem, na który regularnie skarżą się Ukraińcy przyjeżdżający do Polski, jest chamskie zachowanie polskich celników i Straży Granicznej. Od czasu, gdy ukraińska migracja zarobkowa do Polski zaczęła rosnąć, zrobiło się tylko gorzej.

Migranci to towar. Jego wartość mierzy się bezbronnością i desperacją

– Ty wstań, ty idź, ty idź szybko – Natalia z obwodu czernihowskiego opowiada, jak wygląda typowy savoir-vivre polskiej Straży w kontakcie z Ukraińcami. – Czy dzień, czy noc, zimno, gorąco – wyrzucą cię na ulicę z autobusu. Jeśli u kogoś znajdą więcej niż dwie paczki papierosów, wszystkich Ukraińców będą trzymać na ulicy przez kilka godzin. W tym czasie do Polaków zwracają się tak: „przepraszam, zapraszam, witamy w Polsce”.

Podobnych historii na ukraińskich grupach facebookowych jest mnóstwo. Ale poza skargi w internecie niezadowolenie migrantów nie wychodzi: Ukraińcy obawiają się, że oficjalna skarga na polskiego funkcjonariusza pociągnie za sobą deportację albo zakaz wjazdu do UE.

Zarówno Warszawa, jak i Kijów zaniedbują związane z granicą szanse i wyzwania.

– Jeszcze 5–6 lat temu nasza Straż Graniczna przywiązywała sporą wagę do szkoleń antydyskryminacyjnych. Teraz ich liczba znacznie spadła – mówi emerytowany oficer tej służby. – Jednocześnie bezczelne zachowanie, które do 2016 roku [kiedy wymieniono sporą część kadr – przyp. O.B.] potępiano, dziś jest ignorowane, a wręcz po cichu promowane.

W przypadku ukraińskich funkcjonariuszy do prostackich zachowań dochodzi rzecz jeszcze bardziej ohydna – łapówkarstwo.

– Za co mogą żądać pieniędzy? Za wszystko! Zmieniłem jeden pas na inny, ponieważ pierwszy został zablokowany: dawaj 20 dolców. Funkcjonariusz źle odczytał dokumenty na samochód i zamierza badać sprawę w nieskończoność: dawaj 50. – Jarek, zawodowy kierowca z Warszawy, przez lata się nauczył, że o ile nie przewozi się oficjalnej delegacji, na granicy można napotkać same problemy.

Humeniuk: Bieda, korupcja i bezkarność władzy wyprowadzają ludzi na ulice

– Wiozłem Hiszpanów po meczu piłki nożnej. Strażniczka tylko zobaczyła zagraniczne paszporty i rozweselonych fanów, natychmiast zaczęła krzyczeć: Gift! Gift! Powiedziałem, że to kibice, już wszystko wydali. „To niech przynajmniej dadzą szalik piłkarski!” – nalegała. Hiszpanie szalik podarowali, ale przysięgli, że na Ukrainę już nie pojadą.

Strona ukraińska nie zaprzecza problemowi, ale podkreśla, że ​​sytuacja poprawia się z roku na rok. Służba celna przechodzi reformę – w 2019 została oddzielona od skarbówki, co ma ją uczynić bardziej sterowalną. Władze ukraińskie próbują polepszyć warunki pracy celników i Straży Granicznej – szukają podwykonawców do naprawy punktów kontrolnych, ostatnio kupili też południowokoreańskie skanery do wykrywania przemytu w samochodach. Ale oficjalne wynagrodzenie funkcjonariuszy nie robi wrażenia – to zaledwie 6500 hrywien, czyli tysiąc złotych, podczas gdy towary sprowadzane do kraju warte są miliony.

Europa z second handu: Ukraińcy w Polsce

– Wyobraź sobie Boże Narodzenie. Spotykasz na ulicy Świętego Mikołaja bez prezentów i biednego celnika. Która z tych postaci wydaje się bardziej prawdziwa? – żartuje celnik Wiktor z Szegiń.

Szansa na lepsze jutro

Po wjeździe do Szegini wydaje się, że lata 90. w tej wsi zakończyły się wczoraj. Najlepiej odnowione budynki to kawiarnia z salą weselną, stacja benzynowa i trzy cerkwie. Z nowych obiektów – ambulatorium w budowie i droga do granicy, która wreszcie nie biegnie przez wieś, lecz przez las. Mieszkańcy mogą dosłownie i w przenośni odetchnąć.

Gabinet Ihora Krywejki, szefa urzędu hromady [ukraińskiego odpowiednika gminy – przyp. O.B.], ozdobiony jest ogromnym godłem i tak samo dużą ikoną, przez co przypomina biura jego polskich kolegów na Lubelszczyźnie i Podkarpaciu.

Bezczelne zachowanie jest dziś ignorowane, a wręcz po cichu premiowane.

– Oto nasz herb – mówi Krywejko pół żartem, pół serio. – W centrum jest koń, co symbolizuje pracowitość miejscowej ludności. Po lewej stronie znajduje się słup – to granica. A kwiat wiśni jest symbolem kwitnącej przyszłości Szegiń.

Krywejko jest chodzącym świadectwem sukcesu polskiej soft power z okresu późnej Platformy: Balcerowicz, orliki i autostrady to dla niego obietnica postępu. Bardzo chciałby coś robić razem z władzami sąsiadującej polskiej gminy, Medyki, lecz – jak wyznaje – na razie ciężko było złapać wspólny wiatr w żagle.

– Mamy ważny problem: system kanalizacyjny. Ale kanalizacja Medyki jest odnowiona, więc nie jest to dla Polaków interesująca sprawa. W przypadku takiej różnicy poziomu życia, jaką mamy obecnie z Polską, potencjał ma kultura. Uwielbiam polskie kino: kiedy jest mi smutno, oglądam Samych swoich. Szanuję też tradycje kościelne – nie wyobrażam sobie, by 1 listopada nie pójść na cmentarz i nie zapalić zniczy na grobach krewnych żony w Medyce. Chociaż z tymi strefami wolnymi od LGBT Polska posunęła się za daleko. Do szkoły bym tych ludzi nie wpuścił, ale żeby od razu strefa… Są kochający inaczej, i co z tego?

„Wszystko będzie Pride, drodzy”

Pożyczka w wysokości 100 mln euro, udzielona przez rząd Ewy Kopacz Ukrainie, miała przyczynić się do poprawy infrastruktury przejść granicznych po ukraińskiej stronie, w tym i w Szeginiach. Jednak pieniądze te wciąż nie zostały wykorzystane. Warunkiem ich wydania jest to, że 60% materiałów i maszyn miałoby zostać wyprodukowanych w Polsce, a wszystkie prace – wykonane przez polskich kontrahentów. Kijów nie był gotowy na taki scenariusz.

– Znam polskiego urzędnika, który przeforsował ten warunek – komentuje Oleksander Hanuszczyn, przewodniczący Lwowskiej Rady Obwodowej. – Warszawa była dumna, że tak zadbała o polski interes. Ale strona ukraińska po raz pierwszy spotkała się z takimi obostrzeniami, do tego z tych pieniędzy należałoby jeszcze zapłacić VAT. Więc sprawa się przeciąga.

W tym roku ma zostać otwarte 9. przejście samochodowe na granicy polsko-ukraińskiej – Malhowice-Niżankowice. Planowana jest także renowacja punktu w Szeginiach. Sytuacja na nim poprawiła się nieco po uruchomieniu pociągu ekspresowego relacji Kijów–Lwów–Przemyśl oraz Odessa–Lwów–Przemyśl. W 2019 roku w ten sposób granicę przekroczyło ponad milion osób.

Czy Europejczycy przesiądą się z samolotów na nocne pociągi?

To jednak nie wystarczy, bo – jak podkreślają Marta Jaroszewicz i Iryna Suszko – polityka graniczna powinna być przedmiotem negocjacji polsko-ukraińskich na najwyższym poziomie. Nie wystarczy bowiem modernizacja istniejących dróg, trzeba też zbudować nowe, w tym te między punktami kontrolnymi. Ponadto Ukraińcy powinni zautomatyzować system kontroli granicznej zgodnie ze standardami UE, a Polacy – powrócić do praktyki standaryzacji obsługi klienta i szkoleń antydyskryminacyjnych. Obciążenie granicy będzie przecież tylko wzrastać.

Poetyka pogranicza

Mężczyzna dobrze po sześćdziesiątce pokazuje ukraińskim funkcjonariuszom w Szeginiach polski paszport. W ręku trzyma czarną reklamówkę. – Moja rodzina mieszkała tu przed wojną i wciąż mam tu krewnych – tłumaczy powód wizyty. Z „gościny” emeryt wraca za trzy minuty, tylko bez czarnej torby.

„A miał coś na sumieniu? Był z Białorusi”

– Żywność lub chemia z Lidla. I tak kilka razy dziennie – mówią celnicy i nawet nie przeszukują bagaży. – Dla niego każdy taki kurs to 5–10 złotych, a pieniądz piechotą nie chodzi.

Po paru minutach zjawiają się kobiety po pięćdziesiątce, mają ukraińskie paszporty i też mówią, że idą do krewnych. Również z małymi czarnymi torbami. – Alkohol lub papierosy – kwitują celnicy. – Ale niech już Polacy je sprawdzą.

Ostatnie 30 lat dały Polsce turbokapitalizm, Ukrainie – oligarchię, a granicy – społeczności, które utrzymują się z przemytu. Subkultura przemytników od dawna jest przedmiotem dowcipów ze strony odwiedzających nawzajem swoje kraje – turystycznie czy służbowo – Polaków i Ukraińców.

Folklor epoki „późnego Schengen i wczesnego bezwizu” zebrali i przełożyli na muzykę członkowie lwowskiego zespołu Kurwa matj. Chłopcy, którzy udają mieszkańców przygranicznych Mościsk, w rytmie zachodnich przebojów dzielą się radami, jak podejść polskiego celnika, użalają się nad zakupem nissana leaf [samochód elektryczny bez zbiornika paliwa; w takim zbiorniku można przewieźć dużą liczbę papierosów – przyp. O.B.] lub bronią prawa Ukraińców do jazdy używanym samochodem kupionym w Polsce bez odprawy celnej na Ukrainie:

„Jestem legenda, przemytnik kryminalny,

Mam polską furę pod procent nominalny!

W Mościskach straszą każdego bachora,

Że obcy wujkowie do Ukrainy zabiorą.

Dlatego nasze dzieci nie mają tupetu,

Nie chcą ani do Polski, ani do Ukrainy – granica to inna planeta”

[tłumaczenie O.B.]

Ukraiński mainstream muzyczny? Mamy czego zazdrościć

Na poziomie lokalnym aktywiści starają się przywrócić granicy ludzką twarz. Stowarzyszenie Linia 102 od kilku lat działa w Przemyślu i Niżankowicach. Jego członkowie walczą o przywrócenie linii kolejowej nr 102, przejazd którą w czasach PRL był dla Polaków rzadką okazją, by rzucić okiem na ZSRR – pociąg jechał z Przemyśla do ukraińskiego Chyrowa, a stamtąd przez Zakarpacie do Bieszczad.

W 2016 roku członkowie stowarzyszenia oczyścili kilka kilometrów zarośniętych torów po obu stronach granicy i przejechali się nią – Polacy na wschód, Ukraińcy na zachód. Jako środek transportu wykorzystano drezynę wyremontowaną w garażu jednego z polskich członków Linii 102.

Ukraińcy i Polacy spotykają się na starym kolejowym przejściu kilka razy w roku. W ten sposób granicę – za zgodą władz polskich i ukraińskich – przekroczyło już kilkaset osób. Aktywiści marzą, by za kilka lat to małe, lecz dla nich tak ważne przejście powróciło na mapy Polski, Ukrainy i Europy. A sąsiad z pogranicza mógł częściej spotykać sąsiada w nieco mniej nerwowych okolicznościach, niż ma to miejsce na przejściach granicznych.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Olena Babakova
Olena Babakova
Dziennikarka
Olena Babakova – absolwentka Wydziału Historii Kijowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Tarasa Szewczenki, doktorka nauk humanistycznych w zakresie historii Uniwersytetu w Białymstoku. W latach 2011–2016 dziennikarka Polskiego Radia dla Zagranicy, od 2017 roku koordynatorka projektów w Fundacji WOT. Współpracuje z polskimi i ukraińskimi mediami, m.in. „Europejską Prawdą”, „Nowoje Wriemia”, „Aspen Review”, Kennan Focus on Ukraine. Pisze o relacjach polsko-ukraińskich i ukraińskiej migracji do Polski i UE.
Zamknij