Kraj

Wielu próbowało rozbić układ. Żaden nie postawił na te sprawdzone sposoby

Fot. Rhys A./flickr.com

Wkurzeni na kolesiostwo i nepotyzm, nazywani „elektoratem antysystemowym” głosują na kandydatów, którzy nie mają wprawdzie jasno określonego programu, ale deklarują, że sami nie są w żadne układy uwikłani. Wiarygodne odcięcie się od panujących grup interesu w sprzyjających okolicznościach wystarczy, aby zdobyć 15–20 proc. głosów. Lepper, Petru, Palikot, Kukiz, Biedroń, a niedawno Hołownia – wszyscy oni walczyli z układem. Żaden nie zaproponował działań, które realnie osłabiają układy i otwierają kanały awansu społecznego.

Polska układami stoi. To one często przesądzają o czyjejś karierze lub jej niepowodzeniu, one blokują awans zawodowy lub pozwalają zdobyć najwyższe stanowiska osobom bez doświadczenia i wiedzy, a eliminują i spychają na margines osoby o najwyższych kompetencjach. Bardzo często o prestiżu, wysokiej pozycji, godnych zarobkach, społecznym uznaniu decydują nie talenty, osiągnięcia i wiedza danej jednostki, lecz namaszczenie przez członków rodziny, wpływowych znajomych, kompanów przy wódce, księdza, sołtysa, lokalnego biznesmena albo nominata partyjnego. Takie same są przyczyny marginalizacji, a niekiedy zaszczucia danej osoby: oto ktoś podpadł właścicielowi połowy wsi, naraził się biskupowi, powiedział głośno o oszustwach wpływowego samorządowca. W niektórych organizacjach mechanizmy eliminowania osób niewygodnych dla układu są bardziej subtelne i wielopoziomowe: ktoś uruchamia sieć pomówień, aby pozbawić daną osobę nie tylko wpływów, ale nawet możliwości rozwoju czy zdobycia pracy.

Ofiarami takich układów na różnych szczeblach życia społecznego są setki tysięcy ludzi. Mają w związku z tym poczucie bezradności, niesprawiedliwości, absurdu. Gdy zadrą z kimś wysoko postawionym, nie pomoże im lokalna policja, a do spraw sądowych brakuje im wiedzy, pieniędzy, czasu, nieraz po prostu uporu. Często wpadają we frustrację, niekiedy wyjeżdżają z miasta czy z kraju lub pod przymusem zmieniają plany życiowe. Niesprawiedliwość spowodowana siłą układów, nieformalnych powiązań, kolesiostwa i nepotyzmu jest doświadczeniem milionów Polaków i Polek. To właśnie ich często nazywamy „elektoratem antysystemowym” i to oni głosują na kandydatów, którzy nie mają wprawdzie jasno określonego programu, ale deklarują, że są bezpartyjni i nieuwikłani w żadne układy. Wiarygodne odcięcie się od panujących sieci powiązań, grup interesu i właśnie „układów” w sprzyjających okolicznościach wystarczy, aby zdobyć 15–20 proc. głosów.

Takimi antysystemowymi kandydatami w ostatnich latach byli już Andrzej Lepper, Ryszard Petru, Janusz Palikot, Paweł Kukiz, Robert Biedroń, a niedawno Szymon Hołownia. Programowo znacznie różnili się od siebie, ale każdy, walcząc o poparcie społeczne, odcinał się od istniejących struktur władzy, partyjniactwa, nepotyzmu, układów. Każdy z nich zapewniał, że dokona nowego otwarcia, odsłoni zgniłe, nieformalne powiązania władzy politycznej i gospodarczej, a niekiedy też kościelnej czy sądowniczej. Wszyscy obiecywali, że staną po stronie normalnego człowieka przeciwko potężnemu, skorumpowanemu układowi i przywilejom nielicznych beneficjentów systemu.

Niestety, ta słuszna intuicja zazwyczaj, tak w Polsce, jak i za granicą, przyjmuje rozwiązania polityczne przeciwne do oczekiwanych. Politycy deklaratywnie walczący z układami zazwyczaj szybko sami zaczynają nadużywać pozycji lub budować własne sieci wpływów. Wszak Prawo i Sprawiedliwość deklaruje prawdziwą wojnę z układem od wielu lat, a przecież partia Jarosława Kaczyńskiego sama stworzyła gigantyczną sieć powiązań i przywilejów opartych na nepotyzmie, bezczelnym partyjniactwie i wykorzystywaniu wymiaru sprawiedliwości do ataku na opozycję. Walka z układami posłużyła PiS-owi głównie do stworzenia… własnego układu, znacznie silniejszego i bardziej rozbudowanego niż wszystkie wcześniejsze.

Co prawda, również ci pozostali zdeklarowani antysystemowcy o różnym stopniu autentyczności szybko porzucali swoje pierwotne deklaracje, wiązali się z dużymi partiami i rezygnowali z działań na rzecz zmian systemowych. Lepper wszedł do rządu z PiS-em, Kukiz związał się z PSL-em, Biedroń stał się przystawką SLD, ruch Petru, zamiast zastąpić Platformę, skończył jako jej przystawka, a Palikota nie ma już w polityce. Żaden z nich nie wprowadził konkretnych rozwiązań, które pozwoliłyby na zwiększenie transparentności życia publicznego. Wszyscy stali się tradycyjnymi politykami, którzy świetnie odnaleźli się w sieci politycznych przywilejów i powiązań.

Typowy Prezes, polityk czasów postkomuny

Co należałoby zatem uczynić, aby realnie osłabić układy i otworzyć kanały awansu społecznego?

Jawność płac

Ważnym elementem wiarygodnej walki z szeroko rozumianymi układami powinna być jawność płac. Jej wprowadzenie ucięłoby spekulacje na temat dochodów kadry kierowniczej, polityków, przedsiębiorców czy dziennikarzy. Odsłoniłoby też skalę nepotyzmu na kluczowych stanowiskach państwowych i przyczyniłoby się do przecięcia powiązań między polityką i biznesem. Dzięki temu wzrósłby też nacisk na przeprowadzanie konkursów przy naborze na ważne i dobrze płatne stanowiska.

Jawność płac pozwoliłaby też zlikwidować lub radykalnie ograniczyć zróżnicowanie płac dla pracowników na tych samych stanowiskach. W Polsce nawet w sektorze publicznym w różnych częściach kraju pracownicy pełniący te same funkcje i z tym samym zakresem obowiązków często są zupełnie inaczej wynagradzani.

Transparentność płac przyczyniłaby się też do ograniczenia sytuacji, kiedy firma przynosi straty, zwalnia pracowników lub obniża im pensje, a w tym samym czasie kadra zarządzająca przyznaje sobie dodatkowe premie. Dzięki jawności płac Polacy zobaczyliby ogrom nieprawidłowości, a wiedza o skali nierówności społecznych mogłaby wywołać ich bunt.

Warto pamiętać, że postulat jawności płac budzi emocje wśród niewielkiej części Polaków i Polek. Większość pracowników jest zatrudniona w branżach, gdzie mniej więcej wiadomo, jakie są zarobki. Transport publiczny, gastronomia, szkolnictwo, ochrona, urzędy miejskie, call center – pracownicy tych sektorów gospodarki otrzymują dość niskie płace, których wysokość jest ogólnie znana.

Oczywiście obok jawności wynagrodzeń powinna też obowiązywać zasada jawności płac w ofertach pracy. PiS obiecywał wprowadzenie tego rozwiązania, ale z tej obietnicy się nie wywiązał. Przejrzystość ogłoszeń o pracę, w tym proponowanych rodzajów zatrudnienia, ułatwiłaby też potem sprawdzanie Państwowej Inspekcji Pracy, w jakim stopniu przestrzegane jest prawo pracy. Określenie warunków zatrudnienia w publicznie dostępnej ofercie mogłoby być też podstawą do późniejszego rozstrzygania sporów między pracodawcami i pracownikami.

Jawność płac: piękna, dobra i uzdrowicielska

Jawność majątków urzędników państwowych i kadry kierowniczej w spółkach skarbu państwa

Z całą pewnością należy też restrykcyjnie przestrzegać zasad dotyczących jawności majątków, a liczba osób poddanych obowiązkowi ich publicznego przedstawiania powinna zostać rozszerzona. Chodziłoby tak o posłów, senatorów i ministrów, jak i członków zarządów oraz rad nadzorczych spółek skarbu państwa i członków kadry kierowniczej w instytucjach państwowych. Tego typu rozwiązania, połączone z jawnością płac, byłyby istotnym elementem tarczy przeciwko korupcji i kolesiostwu. Wysoko postawieni urzędnicy i kadry zarządzające w strategicznych firmach to zarazem osoby najbardziej narażone na korupcję i ich finanse powinny być w pełni transparentne.

Jawność finansów organizacji zaufania publicznego

Innym ważnym elementem walki z układami powinna być jawność finansów wszystkich organizacji zaufania publicznego, takich jak Kościoły, fundacje czy związki zawodowe, oraz likwidacja przywilejów udzielonych organizacjom wybranym. Przykładowo Kościół katolicki ma mnóstwo przywilejów podatkowych, ma swój system emerytalny, ma mnóstwo środków z budżetu państwa, ma olbrzymie zniżki przy przejmowaniu nieruchomości, wreszcie polskie państwo podpisało konkordat, który daje bardzo konkretne przywileje klerowi (w tym np. gwarantuje finansowanie uczelni katolickich). Wszystkie tego typu przywileje powinny być zniesione.

Niezależnie od osobistego podejścia do wiary zdecydowana większość polskiego społeczeństwa jest przeciwna przywilejom kleru i nie akceptuje braku transparentności w jego finansach. Przyjęcie uniwersalnych rozwiązań w tym obszarze nie tylko poprawiłoby jakość funkcjonowania państwa, ale też mogłoby zwiększyć zaufanie do samego Kościoła. Innymi słowy Kościół katolicki powinien być traktowany w ten sam sposób co inne Kościoły, a najlepiej tak jak wszystkie inne organizacje pozarządowe, związki zawodowe, fundacje czy stowarzyszenia. Wszystkie te organizacje powinny mieć obowiązek upubliczniania sprawozdań finansowych. Brak jawności finansów największych central związków zawodowych narusza przecież zaufanie do nich i upodabnia je do Kościoła katolickiego – pod względem funkcjonowania, ale też wizerunku.

Jawność procedur konkursowych

Elementem walki z układami powinna być też pełna transparentność procedur konkursowych w instytucjach państwowych i samorządowych oraz w spółkach skarbu państwa. Wszystkie konkursy powinny być ogłaszane publicznie, a częścią wymaganych kryteriów powinna być wiedza związana z danym stanowiskiem, doświadczenie i bezpartyjność. Ocena kandydatów powinna być dokonywana na podstawie jasnych kryteriów i publicznie dostępna.

Innym ważnym elementem walki z układami powinno być ustawowe zablokowanie możliwości wykorzystywania pozycji w administracji do kariery w biznesie przez okres kilku lat. Przykładowo minister, który wdraża nowe fundusze emerytalne, powinien mieć kilkuletni zakaz pracy w tym segmencie rynku.

Równie transparentne zasady powinny dotyczyć konkursów finansowanych ze środków publicznych. Wszelkie konkursy na granty, dofinansowania czy wynajem nieruchomości powinny mieć jasno określone kryteria i w miarę możliwości powinna być wprowadzona zasada double blind, czyli nazwiska osób i nazw organizacji ocenianych w danym konkursie nie powinny być znane komisji oceniającej, a nazwiska oceniających nie powinny być ujawniane startującym w konkursie lub przetargu osobom lub instytucjom. Dzięki temu kolesiostwo i nepotyzm zostałyby znacznie ograniczone, a przy okazji zmniejszyłaby się skala sytuacji, gdy podmioty, które raz wygrały konkurs, z automatu wygrywają kolejne jego edycje.

Układy zbiorowe

Kluczowym elementem transparentności na rynku pracy, a zarazem relacji opartych na dialogu i poszanowaniu stron, w większości krajów zachodnich są branżowe układy zbiorowe. Są to porozumienia zawierane między stroną pracowników i pracodawców, które regulują między innymi wysokość płac, dodatków, nadgodzin, czasu wolnego od pracy i które dotyczą wszystkich pracowników danej branży, ewentualnie zakładu pracy. Wprowadzają one przejrzyste kryteria zasad zatrudnienia i zarazem awansu, ograniczając uznaniowość i arbitralność wielu aspektów stosunku pracy. Takie rozwiązania często dotyczą wszystkich pracowników branży, a niekiedy poszczególnych zakładów pracy. W Polsce niestety zasięg układów zbiorowych należy do najniższych w Unii Europejskiej, a nawet gdy są one zawierane, często pojawiają się w nich wyjątki, które pozwalają korumpować część przedstawicieli związków zawodowych. Dlatego tak istotne jest, aby układy zbiorowe obejmowały na tych samych zasadach wszystkich pracowników branży czy zakładu pracy objętych ich obowiązywaniem.

Koniec układów?

Sceptycy twierdzą, że społeczeństwo musi dojrzewać do zmian stopniowo, a nowe rozwiązania prawne muszą być osadzone w codziennej praktyce. W tym przypadku jednak znaczna część społeczeństwa zgadza się, że należy rozbić sieci układów i przywilejów. Konkretne rozwiązania legislacyjne mogłyby natomiast ukierunkować kształt przemian społecznych. Wola walki z układami byłaby w ten sposób wykorzystana nie do umacniania teorii spiskowych, lecz do większej transparentności i uczciwości w życiu społecznym. Oczywiście również po wdrożeniu powyższych rozwiązań wszystkie patologie nie znikną, a sieci znajomości nie rozsypią się. Niemniej jednak byłby wysłany jasny sygnał, że jest wola zmian, a ludzie zyskaliby impuls do przełamywania układów tak w instytucjach, jak i w codziennym życiu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Szumlewicz
Piotr Szumlewicz
Lider związku zawodowego Związkowa Alternatywa
Lider związku zawodowego Związkowa Alternatywa, prowadzący program „Czas na związki” w Resecie Obywatelskim, felietonista Gazety Wyborczej, redaktor portalu lewica.pl, komentator spraw związkowych i pracowniczych w Krytyce Politycznej.
Zamknij