Kraj

Nie wspominajmy o pedałach

Polska opozycja nie umie lub nie chce zająć jednoznacznego stanowiska w sprawie osób LGBTQIA+ i ich praw, których w tym kraju nie mają. Nawet parlamentarna Lewica nie daje gwarancji, że za jej hipotetycznych rządów prawna równość wszystkich obywateli będzie wprowadzona.

Kampania prezydencka w 2020 roku była najbardziej normalizującym homofobię wydarzeniem w najnowszej historii Polski. Urzędujący wówczas prezydent, ministrowie rządu i premier, telewizja publiczna, wspólnie z Kościołem i niektórymi samorządami napędzali spektakl nienawiści wymierzony w osoby queerowe.

Ostatecznie prezydent ubiegający się o reelekcję odniósł sukces, wygrywając w wyborach z niewielką różnicą głosów w stosunku do swojego kontrkandydata.

Nikt z aktorów homofobicznej kampanii nie przeprosił i w gruncie rzeczy nie poniósł żadnych konsekwencji. Ministrowie jawnie odczłowieczający ludzi należących do grup mniejszościowych pozostali na stanowiskach, „dziennikarze” podsycający obrzydliwy przekaz nadal są zatrudnieni w telewizji publicznej. Mityczne cancel culture znowu nie zadziałało.

Kilka dni temu prezydent Andrzej Duda oficjalnie ogłosił termin wyborów do Sejmu i Senatu, ustanawiając go na 15 października 2023 roku. Nowa kampania wyborcza ruszyła. Prawdopodobnie, jak to często po 1989 roku bywa, nie obędzie się bez skopiowania do Polski pewnych tematów kampanijnych ze Stanów Zjednoczonych, gdzie trwają przygotowania do prawyborów przed wyborami prezydenckimi w 2024 roku.

Homofobię już mieliśmy, wkrótce zapewne przyjdzie czas na transfobię. Ron DeSantis, gubernator Florydy i kandydat w prawyborach Partii Republikańskiej, jest zagorzałym przeciwnikiem „ideologii LGBTQIA+”, w szczególności osób trans. Pierwsze akty nadchodzącego sequelu pod tytułem „Szczucie na mniejszości w wykonaniu prawicy” już mieliśmy, Jarosław Kaczyński na spotkaniu z wyborcami opowiadał o „modzie” i „bzdurze” w odniesieniu do osób transpłciowych. Wszystko, jak zawsze, w obronie dzieci i polskiej rodziny.

Równość? Zbyt kontrowersyjne

Zapoznając się z programami polskich partii politycznych, poza wyjątkiem w postaci Lewicy Razem, praktycznie nie uświadczymy postulatów związanych z prawami osób queerowych.

Największa partia opozycyjna, której liderem jest Donald Tusk, potrafi mówić o równości, kiedy jest to dla niej akurat wygodne. Ich zdaniem wyjątkowo progresywny postulat, który „udźwignie” polskie społeczeństwo, to związki partnerskie, a jeżeli osoby nieheteronormatywne zaczekają odpowiednio długo, to może za x lat uda nam się wprowadzić małżeństwa osób tej samej płci. O adopcji dzieci na razie lepiej nie wspominajmy, bo to jeszcze zbyt daleka droga, na którą może kiedyś wstąpimy, o ile nie zmiecie nas do tego czasu katastrofa klimatyczna. Nawet postulat o związkach partnerskich nie jest zaakcentowany w programie wyborczym partii, wspomina się o nim tylko od czasu do czasu na wiecach wyborczych.

Polskie Stronnictwo Ludowe w swoim programie nie zawarło choćby słowa o równości, władze partii starają się obecnie dystansować od tematu. Szymon Hołownia, który jest koalicjantem ludowców, zapytany o to, jak głosowałby w sprawie małżeństw osób tej samej płci, odpowiedział: „Głosowałbym przeciw”. Jego argumentacja jest taka jak innych polskich polityków i zgodna z dominującym wśród polskich liberałów i centrystów dyskursem, który brzmi: „To zbyt kontrowersyjne”.

Ostatnia misja ministra Giertycha

Konfederacja razem z Prawem i Sprawiedliwością wprost odpowiadają, że w ich idealnym państwie osoby niehetero mogą egzystować, ale nie tak, żeby było je widać. Mimo wszystko ich otwarcie homofobiczny charakter jest całkiem dobrze maskowany. Sławomir Mentzen, który jeszcze niedawno nie miał problemu z głoszoną przez swoje ugrupowanie homofobią, obecnie zdaje się nie tyle nawet łagodzić przekaz, ile go ukrywać. Trzeba przyznać, że mało kto po stronie polskiej skrajnej prawicy jest tak wyćwiczony w obracaniu kota ogonem jak Mentzen. Pytany o równość odpowiada, że on to jest od ekonomii i jego partia nie chcę się zajmować „wojnami kulturowymi”, które prowadzi ta okropna lewica. Szkoda tylko, że lider Konfederacji tak późno przestał zabierać głos w sprawach światopoglądowych.

Lewica, która jako jedyna wprost wspomina w swoim programie o osobach queerowych, robi to w dość zachowawczy sposób. Nie postuluje wprost np. adopcji czy małżeństw, a raczej, podobnie jak w przypadku Koalicji Obywatelskiej, skłania się ku rozpoczęciu drogi do równości za sprawą związków partnerskich.

Nie będziemy transpłciowi po cichu ani na smutno

Queer parzy

Prawa osób nieheteronormatywnych w polskiej polityce pojawiają się i znikają, są gorącym kartoflem, który politycy między sobą podrzucają. Prawica, która jeszcze niedawno wprost szczuła na osoby niehetero, obecnie trochę bardziej gryzie się w język – może dlatego, że poparcie dla związków jednopłciowych jest najwyższe w historii, a wzrost akceptacji dla ich postulatów nie ominął nawet wyborców Konfederacji.

W 2015 uchodźcy, w 2019 geje, dziś – osoby trans

Być może paliwo, którym było szczucie na gejów i lesbijki, chwilowo się wyczerpało, jednak etap szeroko zakrojonego transfobicznego dyskursu mamy dopiero przed sobą.

Polska opozycja nie umie lub nie chce zająć jednoznacznego stanowiska w sprawie osób LGBTQIA+ i ich praw, których w tym kraju nie mają. Nawet parlamentarna Lewica nie daje gwarancji, że za jej rządów prawna równość wszystkich obywateli i obywatelek zostałaby wprowadzona.

Najbardziej optymistyczny scenariusz, na jaki mogą liczyć osoby nieheteronormatywne, jest taki, że na jesieni zwycięży Koalicja Obywatelska, która nie wejdzie w koalicję ze skrajnie prawicową Konfederacją i wprowadzi związki partnerskie. Koniec wariantu optymistycznego. Jeżeli ktoś liczy na więcej, to się przeliczy.

**

Mateusz Kosel – student socjologii na Uniwersytecie Gdańskim. Interesuje się prawami i potrzebami grup mniejszościowych. Od urodzenia jest osobą niedowidzącą.

**

Projekt realizowany z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij