Kraj, Psychologia

Zaufanie zamiast karania – dla lepszej medycyny, dla dobra pacjentów

Ochrona zdrowia nie jest gotowa na drugą falę pandemii. Błędy systemowe i brak środków jak ją gnębiły, tak gnębią nadal. Do tego Tarcza 4.0 zaostrzyła kary za błędy lekarskie. Zaufania między lekarzami a rządem nie ma i jest to zła wiadomość dla nas wszystkich. Pisze Przemysław Waszak.

Ewolucja, jakiej podlegał stosunek polskiej opinii publicznej do medyków w związku z pandemią COVID-19, to temat do interesujących badań socjologicznych i psychologicznych. Postawy ewoluowały od budujących gestów solidarności z początku pandemii, poprzez falę stygmatyzacji i oskarżeń m.in. o roznoszenie koronawirusa, do pozornej obojętności wraz ze spadkiem liczby zachorowań.

Nic zatem dziwnego, że na maszerującą 8 sierpnia ulicami Warszawy manifestację pracowników ochrony zdrowia media nie zwróciły specjalnej uwagi. Szkoda, bo sytuacja w systemie medycznym nie jest lepsza, niż była przed wybuchem pandemii, a nadchodząca druga fala COVID-19 jest coraz bardziej realnym zagrożeniem.

Jak pisze Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy (OZZL): „do dnia dzisiejszego nakłady na ochronę zdrowia nie osiągnęły oczekiwanego i koniecznego dla dobrego funkcjonowania systemu, poziomu. Bezsensowne, systemowe kolejki, niedobory nowoczesnych i skutecznych leków, praca ponad siły dla coraz szczuplejszego personelu to tylko niektóre aspekty naszego codziennego dnia pracy. Te wszystkie błędy i systemowe zaniechania uwydatniła obecna epidemia”.

Exodus pielęgniarek gorszy od exodusu menadżerów

Jakby tego mało, niespodziewanie w ustawie tzw. Tarczy 4.0 zaostrzono kary dla medyków, którzy nieumyślnie popełnią błąd skutkujący śmiercią pacjenta. Temat oczywiście jest ważny i powinien zostać sensownie ujęty w prawie. Potrzebna jest też merytoryczna dyskusja o błędach medycznych, jednak obecny zapis wcale nie jest działaniem w tym kierunku, a sposób jego wprowadzenia podważa coś o wiele bardziej istotnego – zaufanie. O to m.in. w swoim liście sprzeciwu do władz apelują towarzystwa lekarskie:

„Doświadczenia w Polsce i w wielu krajach wskazują, że zaostrzanie odpowiedzialności personelu medycznego prowadzi do zmniejszenia dostępności procedur związanych z dużym ryzykiem, do zwiększenia kosztów ochrony zdrowia i do dalszego obniżania zaufania we wzajemnych relacjach pacjentów z personelem”.

Nikt nie chce popełniać błędów

Kultura zaufania jest podstawą otwartej i merytorycznej dyskusji. Jeśli zaufania brakuje, to o błędach medycznych po prostu się nie mówi. Założenie, że dzięki zaostrzeniu kar lekarze nie będą popełniać błędów, wynika z jakiegoś uproszczonego, magicznego myślenia. Efekt będzie odwrotny, bo błędów będzie wręcz więcej, wszędzie tam, gdzie każde napomknięcie o nich przyprawia o ciarki strachu przed prokuratorem.

Opieka to najlepsza (po)pandemiczna inwestycja

czytaj także

Skoro o błędach zwyczajnie się nie mówi, to nie wypracowuje się również wniosków i rekomendacji, by ich unikać w przyszłości. Zaostrzając kary, ucięto ważną i merytorycznie potrzebną dyskusję. Sprawiono, że lekarze, pielęgniarki i ratownicy nie mogą zwyczajnie uczyć się na swoich, ale także cudzych błędach. Niektóre opracowania naukowe wprost wskazują na brak powiązania wyższych kar dla medyków ze wzrostem bezpieczeństwa pacjentów i jakości opieki zdrowotnej. Zaostrzanie odpowiedzialności karnej to więc działania, które tylko z pozoru służą poprawie opieki.

Gdy byłem na stażu w brytyjskim szpitalu, kwartalne omówienia zdarzeń niepożądanych były stałym elementem ewaluacji efektów pracy. Uczestniczył w nich cały zespół. Krytycznie opracowane zdarzenia niepożądane i błędy medyczne to źródło unikatowej wiedzy, niedostępnej w inny sposób. Systemy bardziej liberalnie podchodzące do kwestii omylności człowieka sprzyjają mniejszej liczbie błędów, bo tylko poddając zdarzenia niepożądane analizie, możemy unikać ich w przyszłości.

Dwa sposoby widzenia

Podobnie jak w psychoterapii, chcąc zaprzestać powtarzania zaburzonych schematów, trzeba poddać je dogłębnej autorefleksyjnej pracy i mieć do tego życzliwe wsparcie. Nic nigdy nie zmotywowało mnie do intensywniejszego zgłębiania wiedzy medycznej tak bardzo jak moje osobiste porażki w leczeniu pacjentów. Chciałem opisać choćby jedno z takich doświadczeń, ale po zastanowieniu wolę się jednak niepotrzebnie nie narażać. Tak, schemat strachu zadziałał również na mnie.

Jednak psychiatria może zaoferować w tej dyskusji coś ważnego ze swojego sposobu myślenia. W naszej dziedzinie na ludzi i ich relacje patrzymy jako na skomplikowaną sieć wzajemnych oddziaływań, unikając moralizacji i dogmatycznego myślenia. Uznając zawiłości natury ludzkiej, rozumiemy, że każdy ma swoje słabości, ale i każdy ma mocne strony. Widzimy, jak ludzie nieraz bardzo cierpią i błądzą, poszukując swojej drogi do szczęścia, do którego zawsze mają prawo. Towarzyszymy im w tym na dobre i na złe. Staramy się wskazywać drogę, nakierować na właściwe tory.

Kluczem do prawnego i politycznego myślenia o kwestii karania za błędy medyczne jest sposób, w jaki postrzegamy otaczającą rzeczywistość. Czy postrzegamy świat jako przyjazne miejsce, a większość ludzi uznajemy za raczej godnych zaufania i zazwyczaj motywowanych dobrymi intencjami? Czy może nasz wewnętrzny świat zaludniony jest prześladowczymi, karzącymi obiektami, a przez to nasza wizja świata jest ponura, przesączona nieufnością do innych ludzi?

Korolczuk: Opieka, oświata i zdrowie to pilniejsze potrzeby niż hub lotniczy na polu kapusty

Z tych dwóch odmiennych spojrzeń wynika zupełnie inna koncepcja podejścia do ludzkich słabości. W pierwszej wersji rozumiemy, że czym innym są intencje, a czym innym wypadki przy pracy, które czasami zdarzają się jako naturalna konsekwencja dużej liczby podjętych działań, czyli – potocznie mówiąc – błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi. W tej drugiej koncepcji świata łatwo ulec pokusie automatycznego przypisania złej woli do każdego błędu lub chociaż traktowania ich jako coś niesłychanie oburzającego i nikczemnego, w dodatku zasługującego na archaiczne rozliczenie, na zemstę – oko za oko, ząb za ząb.

W dyskusji o błędach medycznych zbyt kuszące jest pochopne skupienie się na poszukiwaniu winnych. Umyka wtedy także dramat pacjenta i jego bliskich. A to właśnie jak najszybsza wypłata rekompensaty i podjęcie działań naprawczych powinny być priorytetem. Dlatego z nadzieją patrzę na projekt Rzecznika Praw Pacjenta, który zakłada powstanie specjalnego funduszu odszkodowawczego do tego celu, a badanie błędów medycznych traktuje podobnie jak badanie wypadków lotniczych – najważniejsze jest zapewnienie bezpieczeństwa na przyszłość, a nie za wszelką cenę szukanie winnej jednostki. Taki system no fault, w różnych wariacjach, przyjął się w systemach ochrony zdrowia na świecie.

Co można zrobić już teraz?

Wreszcie – czy medycyna jest w stanie odpowiedzieć na oczekiwania nowego prawa w wydaniu polskiego kodeksu karnego? Nawet posługując się najbardziej aktualnymi wytycznymi, opartymi na najlepszych badaniach, nie jesteśmy w stanie wyleczyć każdego zawsze w 100 proc. Po prostu nie istnieje taka wiedza (i prawdopodobnie nigdy nie będzie istnieć).

Chciałbym, żeby decydenci konstruowali prawo na podstawie naszych doświadczeń, konsultując propozycje prawne z medykami, zakładając ich dobrą wolę.

Głos pracownic pomocy społecznej pod pałacem prezydenckim

Skoro wiemy już, że zarówno ludzka natura, jak i procedury medyczne nie są doskonałe, to spróbujemy przyjrzeć się, co możemy jeszcze zrobić w celu zmniejszenia liczby błędów medycznych. W obszarze interny aż 65 proc. błędów medycznych ma związek z czynnikami należącymi do wadliwie działającego systemu: np. nieefektywnych wytycznych szpitalnych lub złej komunikacji w zespole. Warto zwrócić uwagę, że redukowanie tych czynników jest bardzo efektywne i raczej bezkosztowe.

Musimy także wrócić do postulatów OZZL, czyli skończyć z systemem, który działa tylko dzięki wykorzystywaniu ponadstanowej pracy personelu. Najpoważniejsze błędy medyczne są silne powiązane z obciążeniem psychicznym oraz przepracowaniem lekarzy i pielęgniarek. Ale pokazano już, jak można je zmniejszyć, nawet o 36 proc. redukując te czynniki. Na przykład wprowadzając krótsze zmiany w harmonogramie pracy zamiast wielogodzinnych dyżurów.

Wszystkie potrzebne zmiany będzie można wprowadzić, ale tylko pod warunkiem zaistnienia konstruktywnego dialogu między specjalistami ochrony zdrowia a rządzącymi, zarówno na szczeblach lokalnych, jak i ogólnokrajowych. Nie da się tego zrobić poprzez odgórne wprowadzanie surowych i w dodatku nieskutecznych przepisów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Przemysław Waszak
Przemysław Waszak
Lekarz psychiatrii
Doktor nauk medycznych, lekarz w trakcie specjalizacji z psychiatrii. Na co dzień związany z Wojewódzkim Szpitalem Psychiatrycznym im. T. Bilikiewicza w Gdańsku. Pracuje jako adiunkt na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. Interesuje się epidemiologią psychiatryczną, psychiatrią dziecięco-młodzieżową oraz zdrowiem psychicznym w Internecie. Założyciel projektu Nauka Po Ludzku, promującego wiedzę o badaniach naukowych w medycynie.
Zamknij