Jeszcze niedawno wszystkie znaczące polityczne siły wyobrażały sobie rozwój miasta jako lejącą się rzekę betonu, stali i pieniędzy. Dziś to się zmienia.
Progresywni wyborcy i wyborczynie, którzy w niedzielę będą wybierać prezydenta lub prezydentkę stolicy, mają niemały problem. Nie dlatego, że nie ma na kogo głosować – wręcz przeciwnie, kandydatów z dobrymi rozwiązaniami programowymi jest w tej kampanii aż za dużo. Widać wyraźnie, że główny nurt mówienia o mieście przesunął się od 2006 roku, gdy odchodząca pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz po raz pierwszy obejmowała władzę w stołecznym ratuszu.
Wtedy wszystkie znaczące polityczne siły wyobrażały sobie rozwój miasta jako lejącą się rzekę betonu, stali i pieniędzy. Miasto miało być atrakcyjne dla deweloperów i biznesu, projektowane pod klasę średnią pracowicie spłacającą kredyty hipoteczne. Kwestie jakości życia w mieście, terenów zielonych, zrównoważonego transportu, sytuacji osób uboższych poruszali jedynie pozostający na marginesie stołecznej polityki aktywiści.
Ten „margines” zmienił jednak centrum. Dziś do wyborów z ciekawymi, progresywnymi programami idą co najmniej czterej kandydaci – Justyna Glusman, Piotr Ikonowicz, Jan Śpiewak, Andrzej Rozenek. Dobre postulaty można znaleźć także u Rafała Trzaskowskiego a nawet Patryka Jakiego.
czytaj także
Pięć kluczowych kwestii
Główny nurt debaty o Warszawie w tym roku skupia się na sześciu ważnych z punktu widzenia lewicowej wyborczyni kwestiach. Po pierwsze, na mieszkaniach i lokatorach. Wszyscy kluczowi kandydaci zauważyli, że dewolopersko-kredytowy model rozwoju miasta zwyczajnie się wyczerpał, zostawiając za sobą urbanistyczne pustynie w takich miejscach jak Białołęka, zadłużoną klasę średnią, ograniczoną mobilność. Stąd powracające we wszystkich programach obietnice budowy przez miasto tanich mieszkań o przyzwoitej jakości na wynajem, działających nie tylko jako ratunek dla najbardziej potrzebujących, ale także jako oferta dla średnio zarabiających.
Po drugie, główny nurt tegorocznej kampanii dostrzegł też, że model rozwoju miasta oparty na laniu betonu to nie jest propozycja na drugą dekadę XXI wieku. Kandydaci szukają więc nowych kół zamachowych dla rozwoju w takich dziedzinach jak usługi opiekuńcze, nowe technologie, start-upy itd.
Po trzecie, w centrum kampanii znalazły się kwestie zdrowia, zwłaszcza w kontekście smogu i zieleni miejskiej. Po czwarte, kandydaci zauważyli, że miasto to nie tylko osoby zaradne i radzące sobie w życiu, ale także grupy na różne sposoby defaworyzowane, którym miasto może i powinno aktywnie pomóc.
Wreszcie, wszyscy wymienieni tu kandydaci mówią o tym, jak wielką wartością jest warszawska kultura z jej otwartością i różnorodnością. Nikt nie chce zakazywać parady równości, wszyscy przedstawiają programy wsparcia dla oddolnych inicjatyw kulturalnych i działania istniejących instytucji kultury.
Pomiędzy poszczególnymi propozycjami są jednak mniej, lub bardziej istotne różnice, jakie dla wyborców mogą okazać się decydujące w niedzielę.
Jak budować?
Weźmy mieszkaniówkę, chyba najważniejszy temat tej kampanii. Różnice w propozycjach kandydatów wynikają tu często z tego, do jakich elektoratów się zwracają. Ikonowicz mówi wyłącznie do najbardziej wykluczonych i najuboższych. W kampanii skupia się na ich problemach: braku podłączenia do miejskiej sieci ciepłowniczej i braku toalet w mieszkaniach komunalnych, o mechanizmach wpychających lokatorów w spiralę niespłacalnego zadłużenia. Trudno nie zgodzić się z jego diagnozami i postulatami, ale jednocześnie nie sposób poprzeć polityki mieszkaniowej miasta, która ogranicza się wyłącznie do nich. Gdy Ikonowicz próbuje formułować wizje szersze niż interwencje pomagające najbardziej wykluczonym, brzmi mało wiarygodnie. Niełatwo uwierzyć, że – jak przekonywał w wywiadzie dla „Krytyki Politycznej” – wystarczy zacząć racjonalnie zarządzać gruntami, wyeliminować korupcję na styku miasta i sektora prywatnego i „twardo rozmawiać z deweloperami”, by budować 5 tysięcy mieszkań rocznie do wynajęcia za 500-700 złotych miesięcznie.
„Złączę miasto Wisłą podzielone”, czyli Ikonowicz idzie na prezydenta
czytaj także
O 50 tysiącach mieszkań w ciągu 10 lat mówi też komitet Jana Śpiewaka. Wygra Warszawa lepiej niż Ikonowicz przemyślało źródła finansowania: środki mają zapewnić tanie kredyty z Europejskiego Banku Inwestycyjnego i dopłaty z Banku Gospodarstwa Krajowego. Szkoda, że komitet nie przedstawił konkretnej symulacji, jakby miała wyglądać taka budowa w pierwszym roku: gdzie, na jakich gruntach, jakim kosztem, przy pomocy jakich środków. Bez tego propozycja naraża się na zarzuty o niską wiarygodność – co podnoszą Andrzej Rozenek i Justyna Glusman.
czytaj także
Rozenek twierdzi, że realna jest budowa co najwyżej 20 tysięcy nowych mieszkań komunalnych. Podobną liczbę mieszkań chce do 2030 roku zbudować Trzaskowski. Propozycja kandydata KO może wydawać się skromna i niedostateczna wobec skali mieszkaniowych problemów Warszawy. Jest jednak konkretna: program Trzaskowskiego wskazuje dwie inwestycje, jakie mają powstać po objęciu przez niego władzy w ratuszu – tysiąc mieszkań na terenie dawnej zajezdni autobusowej na Stalowej (Praga Północ) oraz budowa pilotażowej dzielnicy społecznej na Woli.
Justyna Glusman słusznie zwraca też uwagę na to, że budowa zasobu komunalnego nie może pochłaniać wszystkich środków miejskiej polityki mieszkaniowej – trzeba podłączyć istniejące budynki do miejskiej sieci ogrzewania, wyremontować mieszkania dotknięte grzybem, pozbawione ogrzewania itd. A budżet miasta nie jest nieskończony, zaś limity zadłużania określa ustawa o finansach publicznych. Warto też pamiętać, że presja na ceny mieszkań w Warszawie jest pochodną niezrównoważonego rozwoju w skali kraju – tego, że Warszawa nadmiernie „wysysa” aktywność społeczną, gospodarczą i kulturalną z całej Polski. Miasto sobie z tym nie poradzi, potrzebna jest dostrzegający problem polityka rządu.
czytaj także
Kandydatów dzieli też stosunek do zasobu komunalnego. Rozenek i Jaki chcą sprzedawać lokatorom mieszkania z bonifikatą – ma to pomóc zdobyć lokatorom własność, a miastu umożliwić pozbycie się starego zasobu i zdobycie środków na budowę nowego – w programie Rozenka miałby on być zeroenergetyczny, bardziej przyjazny środowisku i tańszy w eksploatacji. Za sprzedażą opowiada się też Śpiewak, ale już nie jego komitet Wygra Warszawa. Przeciw jest Glusman. Osobiście bardziej przekonujące wydają mi się argumenty przeciwników sprzedaży – Warszawa potrzebuje większego zasobu komunalnego, nie da się tego osiągnąć prywatyzując obecny.
Smart Warsaw
W kwestii nowych impulsów dla rozwoju najbardziej spektakularną propozycją jest projekt budowy 19. Dzielnicy Patryka Jakiego. Smart city ma ożywić i zazielenić Wisłę, połączyć oba brzegi, stworzyć City LAB, czyniący z Warszawy kolebkę nowych technologii. Propozycje te są tyleż ambitne, co mało przekonujące. Projekt wygląda jak pomalowana na zielono i okraszona modnym słownictwem wizja rozwoju z poprzedniej dekady. Warszawa ma u Jakiego konkurować o inwestycje głównie bardzo niskimi podatkami i atrakcyjnymi warunkami zabudowy dla deweloperów. W propozycji kandydata popieranego przez PiS w żaden sposób nie widać jak 19. dzielnica miałaby się przełożyć na dobrobyt mieszkańców stolicy, na czym konkretnie miałby polegać jej rozwojowy impuls, jaki jest jej ekonomiczny sens i szanse powodzenia, środowiskowy i budżetowy koszt.
czytaj także
Mniej spektakularne propozycje ma Trzaskowski. Zamiast nowej dzielnicy ogólniki o „dzielnicy start-upów” oraz plan budowy jednego warszawskiego LABu w okolicach Dworca Wschodniego. Projekt ten – podobnie jak zapowiedzi inwestycji mieszkaniowych – nie imponuje transformacyjną wizją, ale wydaje się dobrze przemyślany i dopasowany skalą do realnych możliwości miasta.
Trzaskowski: Żona słoik, ojciec słoik – jak mógłbym mieć coś przeciw słoikom?
czytaj także
Niewiele o tym, co miałoby być kołem zamachowym miasta mówią kandydaci lewicy: Ikonowicz, Glusman i Śpiewak. Wygra Warszawa nie ma w swoim programie żadnej zakładki na temat wspierania przedsiębiorczości, rzemiosła i nowych inwestycji w mieście. O ile w przypadku prezentującego się jako kandydat wyłącznie wykluczonych Ikonowicza ma to sens, to komitet walczący także o głosy klasy średniej powinien mieć tu jakąś ofertę.
Rozenek z kolei stawia na rozwój oparty o usługi dla seniorów i przemysły ułatwiające życie osobom w wieku podeszłym. Mnie nie bardzo udało się jednak przekonać, czemu Warszawa powinna postawić właśnie na tego konia i dlaczego to właśnie polska stolica ma predyspozycje, by stać się regionalnym liderem w tym zakresie.
Gra w zielone
Zieleń wydaje się być głównym kolorem tej kampanii. Wszyscy mówią o nowych terenach zielonych, konieczności bardziej zrównoważonego rozwoju i walki ze smogiem. Wyjątkiem wśród interesujących nas tu kandydatów jest Piotr Ikonowicz. Kwestie jakości miejskiego środowiska w zasadzie go nie interesują, kandydat RSS atakował też budowę dróg dla rowerów, argumentując, że to rozrywka bogatej klasy średniej, gdyż człowiek pracy styrany po dniówce na rowerze jeździć nie ma siły i wybiera samochód.
W obronę kierowców rzekomo upokarzanych takimi rozwiązaniami jak słupki do parkowania, zaangażował się także Patryk Jaki. Obrona kierowców średnio pasowała do innych deklaracji kandydata, mówiącego o konieczności walki ze smogiem i wzmacnianiu transportu publicznego. Jaki chce go oprzeć na metrze. Obiecuje radykalne przyspieszenie prac i oddanie dwóch kolejnych linii. Obietnice te – nawet przy wsparciu rządu PiS – wydają się zwyczajnie nieprzekonujące.
Wszyscy pozostali kandydaci mają bardziej realistyczny program rozbudowy transportu publicznego. Najbardziej przekonujący, jeśli chodzi o konkretne rozwiązania, zaprezentowała moim zdaniem Justyna Glusman. Kandydatka ruchów miejskich ma najlepiej przemyślane to, czego w kwestii transportu potrzebuje Warszawa oraz jak miasto powinno systematycznie diagnozować i rozwiązywać problemy z transportem. Śpiewak i Wygra Warszawa przekonują mnie z kolei „wizją zero” – zestawem pozornie drobnych interwencji w organizację ruchu (progi zwalniające, zmniejszanie przepustowości itd.), która realnie wzmocni na drodze pozycję pieszego, radykalnie redukując liczbę śmiertelnych wypadków.
Nieprzekonująca jest za to zgłoszona przez ten sam komitet wizja warszawskiego Parku Centralnego na Placu Defilad. Przede wszystkim dlatego, że oznacza ona wyrzucenie do kosza pracy, pieniędzy i konsultacji społecznych, jakie już zostały włożone w dalsze zagospodarowanie tego terenu. Warszawa i Plac Defilad potrzebują zmian, ale nie przez ogłoszenie „roku zerowego” i całkowitego resetu pracy poprzedniej ekipy.
czytaj także
Bardziej przekonujące są – zgłaszane przez Glusman i Rozenka – plany zielonych arterii. Zielone korytarze komunikacyjne przecinające całe dzielnice niewielkim kosztem dozieleniłyby miasto i stworzyły atrakcyjne ciągi dla komunikacji pieszej, czy rowerowej.
Warszawa, która nie wyklucza
Wszyscy analizowani tu kandydaci mówią o otwartej, włączającej, niewykluczającej Warszawie. Nie wszyscy są w tym jednak wiarygodni. Choć Patryk Jaki zapewnia, że nie będzie cenzurować instytucji kultury, trudno uwierzyć, że wejście prawicy do ratusza nie stworzy co najmniej ryzyka tego, że sensownie działające miejskie instytucje kultury padną ofiarą scenariusza, jaki wydarzył się w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie czy Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Trudno także brać za dobrą monetę deklaracje o otwartości PO, której przedstawiciel niedawno zakazał Marszu Równości w Lublinie.
Najbardziej spójny i kompletny program miasta, które realnie pracuje na rzecz upodmiotowienia słabszych grup, przedstawił Jan Śpiewak i Wygra Warszawa. Propozycje powołania miejskich przedstawicieli do spraw osób LGBT (co zgłasza też Rozenek) i ds. pomocy lokatorom, programy antydyskryminacyjne, praktyki równościowe i społeczne w podległych miastu placówkach, polityka świadomie walcząca z gentryfikacją, wsparcie dla nauczycieli i edukacji seksualnej w szkołach, zobowiązanie do niezamykania szkół – to wszystko składa się na rewolucyjny w polskich warunkach program dla miasta.
Rozenek: Seniorzy mogą stać się kołem zamachowym rozwoju Warszawy
czytaj także
Inni kandydaci także mają dobre propozycje dla słabszych. Rozenek przedstawił bardzo ciekawy projekt mieszkań dla seniorów, pozwalający osobom w wieku podeszłym uciec z lokali, na jakich utrzymanie ich nie stać. Ikonowicz ma warte dyskusji propozycje dodatków drożyźnianych. Również w programie Trzaskowskiego jest wiele sensownych, społecznych rozwiązań. Osobną kwestią jest to, czy znana z często bardzo antyspołecznej polityki w stolicy ekipa PO będzie wiarygodna dla społecznie zorientowanych wyborców.
Ból głowy od przybytku
Kogo w tej sytuacji wybrać? Od przybytku dobrych propozycji boli głowa i rośnie frustracja. W idealnym scenariuszu Glusman, Ikonowicz, Śpiewak i Rozenek stworzyliby jedną ekipę, która świetnie uzupełniałaby się w zarządzaniu miastem. Rozenek odpowiadałby za sprawy senioralne, Ikonowicz za osoby najbardziej wykluczone. Wielka kompetencja, wiedza o mieście, szacunek do faktów i konkretów, jakie prezentuje Glusman, przydałyby się każdej administracji. Podobnie jak polityczna odwaga i rozmach Jana Śpiewaka.
Politycy chętnie przejmują hasła ruchów miejskich, ale ich nie realizują
czytaj także
Niestety te komitety walczą przeciw sobie. Wielu potencjalnych wyborców zniechęci się i zagłosuje na Trzaskowskiego. Zwłaszcza, że uczciwie mówiąc, ma on w niektórych kwestiach naprawdę dobry program – w sprawach kultury żaden lewicowy komitet nie wykonał lepszej pracy.
Z drugiej strony głos na Trzaskowskiego w pierwszej turze jest trochę polityczną kapitulacją przed dzielącym Polskę duopolem i logiką, zgodnie którą dla PiS jedyną alternatywą jest PO. Czy naprawdę chcemy ją zwekslować ze strachu przed Patrykiem Jakim?
Wszystkich mieszkańców i mieszkanki Warszawy czeka pojutrze niełatwa decyzja.