Miasto

„Złączę miasto Wisłą podzielone”, czyli Ikonowicz idzie na prezydenta

Piotr-Ikonowicz

– SLD i Rozenek od dawna nic nie mają wspólnego z lewicą, a skoro Jan Śpiewak uważa, że mieszkanie za 1400 złotych czynszu jest tanie, to też nie ma. Dlatego apeluję do mieszkańców i mieszkanek stolicy, by w pierwszej turze dali sygnał, że nie zgadzają się na obecną politykę i zagłosowali na mnie. Dziś w radzie Warszawy co czwarty radny jest milionerem. Czy co czwarty warszawiak też? – pyta Piotr Ikonowicz w rozmowie z Jakubem Majmurkiem.

Jakub Majmurek: Załóżmy, że jesienią wygrywasz wybory i wprowadzasz się do stołecznego ratusza. Jakie są twoje pierwsze decyzje?

Piotr Ikonowicz, działacz społeczny i kandydat na prezydenta Warszawy: Miasto nie będzie już nikogo eksmitowało z domu. Konstytucja RP stanowi, że „władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności”, a w Warszawie najwięcej eksmisji dokonuje dziś właśnie miasto. Władze nie tylko nie przeciwdziałają bezdomności, ale wręcz ją powodują – łamią więc ustawę zasadniczą. Jak na ludzi, którzy potem biegają po mieście i wkładają na pomniki koszulki z napisem „konstytucja”, to trochę wstyd.

Trzaskowski: Żona słoik, ojciec słoik – jak mógłbym mieć coś przeciw słoikom?

Co miasto ma robić, gdy ktoś długotrwale i uporczywie zalega z czynszem?

Wysłać komornika, by sprawdził, co można zająć. Jeśli jednak nie ma czego zajmować, to trzeba wysłać do człowieka pomoc socjalną, a nie policję.

W Warszawie wielu lokatorów komunalnych zalega z czynszem.

A może dłużnik ma demencję? Może choruje, jest w więzieniu albo wyjechał zagranicę zapracować na swój dług? W stolicy trzeba być bardzo biednym, żeby otrzymać mieszkanie komunalne i bardzo bogatym, by je utrzymać. Koszty generują głównie media – 20 tysięcy mieszkań jest ogrzewanych prądem. To nie jest tanie.

Jeśli wygram wybory, stworzę system wsparcia ekonomicznego dla ludzi o niskich dochodach: emerytów, którzy nie wypracowali minimalnej emerytury, osób trwale niezdolnych do pracy itd. Warszawa jest drogim do życia miastem – dlatego proponujemy „dodatek drożyźniany” w skromnej kwocie 300 złotych miesięcznie.

Ile osób miałoby być nim objętym?

W tej chwili niedużo, około 8 tysięcy. Ta liczba może jednak lawinowo wzrosnąć, gdy na emeryturę zaczną przechodzić osoby, które ze względu na płacę na śmieciówkach nie wypracowały minimalnej emerytury.

Żeby na to zarobić, trzeba ograniczyć korupcję w mieście. W bloku na Świętokrzyskiej wybuchła niedawno kuchenka gazowa. Rozebrano cały blok. Miasto straciło ponad sto czterdzieści mieszkań komunalnych, a na miejscu już się buduje wieżowiec. Mam uwierzyć, że tam nie doszło do korupcji?

Jak chcesz walczyć z korupcją?

Będę likwidować okazje. Weźmy oddawanie przez miasto swoich funkcji różnym prywatnym „operatorom”. Przykład pierwszy z brzegu – pasaże handlowe koło Dworca Centralnego. Miasto wydzierżawiło je za grosze prywatnemu operatorowi, a ten pobierał od kupców ponad 100 złotych z metra kwadratowego. Kto jest tyle w stanie zapłacić? Sklepiki i lokale padały, a kolejni dzierżawcy nakładali coraz wyższe marże. Gdyby miasto samo dzierżawiło te przestrzenie, zarobiłoby więcej.

Inny przykład – miasto zleca różnym firmom prace takie jak zbieranie liści. Ludzie zatrudniani są w nich za grosze, często przez miesiące w ogóle nie płaci się im pensji. Spółka, która wygrywa przetarg zwija się potem albo bankrutuje, a pod tym samym adresem powstaje kolejna, dorabiająca się na kolejnym przetargu.

Co z tym można zrobić?

Postulujemy, by przy ratuszu utworzyć wydziały zatrudnienia, które zajmą się takimi rzeczami jak sprzątanie miasta czy drobne remonty. Naprawdę lepiej dla wszystkich będzie, jeśli miasto zatrudni własnych mieszkańców i wypłaci im godziwe pensję. Dziś za metr kwadratowy remontu w stolicy miasto płaci firmom po tysiąc złotych – nigdzie nie widziałem remontu, gdzie to by tyle realnie kosztowało. Te pieniądze idą głównie do kieszeni nieuczciwych przedsiębiorców.

Co ma być w twoim projekcie głównym kołem zamachowym rozwoju Warszawy?

Mieszkaniówka oraz migracja. 2 milionowa stolica 40 milionowego państwa to jakiś żart. Ja chcę większej Warszawy, to miasto może liczyć nawet cztery miliony osób.

Już przy obecnej liczbie mieszkańców mamy problem nierównowagi między popytem na mieszkania a ich podażą.

Mieszkaniówka to priorytet. W Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej ciągle przychodzą do mnie młodzi ludzie, którzy planują rodzinę albo już mają pierwsze dziecko. Proszą, by wpisać ich na listę oczekujących na lokal komunalny, mają dość mieszkania kątem u rodziców. Ale nikt ich tam nie wpisze, bo miasto i politycy mówią im: „weźcie kredyt, zmieńcie pracę i kupcie sobie mieszkanie”.

Problem w tym, że ich pierwsza pensja nie zapewnia zdolności kredytowej, oni są często na śmieciówce, nie stać ich na wynajem na rynku. Jeśli Warszawa nie zacznie kierować oferty do takich osób, to one założą te rodziny w Berlinie, Hamburgu, Londynie.

Wszyscy kandydaci mówią o konieczności zwiększenia zasobu tanich mieszkań na wynajem.

My mówimy o 5 tysiącach mieszkań rocznie.

Jan Śpiewak mówi o 50 tysiącach mieszkań w 10 lat.

Ale to mieszkania za 1400 złotych! To nie są tanie mieszkania na wynajem!

Nie?

Nie można ceny taniego mieszkania kalkulować w oparciu o płacę średnią.

Czy da się zbudować w Warszawie 50 tysięcy mieszkań?

Ile w takim razie twoim zdaniem powinien wynosić całkowity koszt taniego mieszkania?

Tyle, by dwoje ludzi za pierwszą pensję – często oscylującą w granicach płacy minimalnej – mogło wynająć własne mieszkanie i założyć rodzinę. Czyli na dziś mieszkanie powinno kosztować w granicach 500-700 złotych.

Jak chcesz zbudować 5 tysięcy takich mieszkań w Warszawie rocznie?

O kosztach decydują przede wszystkim ceny gruntu. Jeśli miasto wniesie grunt, a w mieszkaniach nie będzie złotych klamek, to naprawdę koszty nie muszą być horrendalne.

W Wawrze zbudowano kilka budynków komunalnych w stanie zamkniętym, nie deweloperskim, za 1900 złotych za metr. Ale rządzi lobby deweloperskie. Na Zachodzie deweloperzy zadowalają się kilkoma procentami marży, ale nasi nie budują bez marży na poziomie 50%. Będę z nimi twardo rozmawiał.

Swój program adresujesz do najbardziej wykluczonych osób. Jaką ofertę masz dla klasy średniej?

Zdziwiłbyś się, ale do mnie, do Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, przychodzi wiele osób wyglądających jak z reklamy Coca-Coli. Uważali się za klasę średnią, dopóki nie zorientowali się, że cały ich majątek tak naprawdę nie należy do nich, tylko do banku. Na pierwsze spotkanie przyjeżdżali drogim samochodem, na drugie już tramwajem, bo auto zajął komornik. Pomagamy też takim ludziom. Prowadzimy mediacje z bankami. Staramy się nie dopuścić do licytacji mieszkania. Odstraszamy sępów – na ogół osoby z mafii – usiłujących kupić mieszania z licytacji. Pomagamy przeprowadzać upadłości konsumenckie.

Drath: Pokażemy, że jest trzecia, lewicowa siła w Warszawie

Jak to miałoby się przekładać na politykę miasta?

Ludziom w kłopotach miasto powinno pomóc stanąć na nogi. Proponowaliśmy kiedyś fundusz, który chroniłby osoby w kłopotach finansowych przed wyłączeniem prądu za niezapłacone rachunki – zwłaszcza w mieszkaniach ogrzewanych na prąd. Miasto powinno płacić za ogrzewanie elektryczne, a użytkownik ogrzewanego na prąd mieszkania płaciłby wtedy tylko normalny rachunek za elektryczność.

Wrócę jednak do pytanie o ofertę dla tych, którzy nie mają tak dramatycznych problemów.

Przecież większości nie stać na kredyt hipoteczny albo wynajem na wolnym rynku! To nie jest żadna mniejszość!

Nie wiem ilu warszawiaków i warszawianek odnajdzie swoje doświadczenia w wizji miasta jaką przedstawiasz.

My mamy ofertę dla tych, którzy chcą kupować w Warszawie tanio. Dziś w stolicy w wielu dzielnicach nie ma sklepów, gdzie można tanio kupić bułki, mleko, masło. By zrobić tanie zakupy, ludzie muszą jeździć do położonych na obrzeżach centrów handlowych. Jeśli nie mają samochodu, to tracą na to pół dnia.

Chcemy, by w każdej dzielnicy były hale targowe, gdzie kupcy mogą wynająć stanowiska za symboliczną opłatą, a ludzie tanio kupić żywność. Takie hale to wielki zasób miasta – trzeba je tylko uporządkować, może trochę odrestaurować. Władze PO robiły coś przeciwnego – zniszczono Kupieckie Domy Towarowe na Placu Defilad, rzekomo po to, by tam postawić Muzeum Sztuki Nowoczesnej. MSN do dziś tam nie ma, za to kupcy z KDT nie robią już konkurencji Domom Towarowym Centrum. Choć mało kogo stać, żeby tam kupować.

Słoik kontra chłopiec z elity

Badania pokazują, że większość mieszkańców jest zadowolona z życia Warszawie.

Moja córka chodzi do szkoły w Śródmieściu. Kiedy odwożę ją na wycieczkę klasową, widzę rodziców przywożących swoje dzieci drogimi samochodami. W szkole córki dopłaca się do tańca hinduskiego, taekwondo, rosyjskiego i hiszpańskiego. Chciałbym, żeby tak wyglądała cała Warszawa!

Ale w moim mieszkaniu mieszkała też eksmitowana rodzina, która wysyłała dziecko do szkoły na Jagiellońskiej na Pradze. Wiesz, że 20 tysięcy mieszkań w Warszawie nie ma toalet? Czy wiesz, że są na Pradze dzieci, które nigdy nie przekroczyły linii Wisły? Nie widziały Zamku Królewskiego? Wiesz, że według badań Hanny Gronkiewicz-Waltz mieszkaniec Pragi Północ ma szansę pożyć 16 lat krócej niż mieszkaniec Wilanowa? Ja chcę spiąć podzieloną Wisłą stolicę. Człowiek, który z Pragi jedzie na lewy brzeg, nie może się tam czuć jak nielegalny emigrant.

Śpiewak: W drugiej turze zagłosuję na siebie

Posługujesz się podobnym językiem od lat. Do tej pory średnio udawało się dotrzeć z nim do wyborców – twoje wyniki w wyborach parlamentarnych z tego stulecia to na ogół kilka tysięcy głosów. Teraz będzie inaczej?

Moim problemem nie jest brak poparcia, ale zamilczanie mojej kandydatury przez media. Ostatnio byłem na Olimpijce i spotkałem kilkadziesiąt swoich zwolenników. I wiesz co? Żaden nie wiedział, że startuję na prezydenta Warszawy. Ja nie pasuję ani mediom należącym do kolegów pana Trzaskowskiego, ani tym do kolegów pana Jakiego.

Apeluję do mieszkańców i mieszkanek stolicy, by w pierwszej turze dali sygnał, że nie zgadzają się na obecną politykę i zagłosowali na mnie. Dziś w radzie Warszawy co czwarty radny jest milionerem. Czy co czwarty warszawiak też?

Nie słuchaliście Ikonowicza w 1995, to posłuchacie Jakiego w 2017

Nie warto się było dogadać z pozostałymi kandydatami lewicy – Śpiewakiem i Rozenkiem?

Nie dało się, bo to nie są w ogóle lewicowi kandydaci. Nawet koło lewicy nie stali.

Jan Śpiewak nie jest lewicowy?

Jeśli uważa, że mieszkanie za 1400 złotych jest tanie, to funkcjonuje w bańce klasy średniej. Nie sprawdza cen, gdy kupuje bułki. Ja zawsze sprawdzam, a to są różne światy.

SLD i Rozenek od dawna nic nie mają wspólnego z lewicą. SLD nie tylko nie ma lewicowych postulatów, ale nawet wyborców. Dla 80% wyborców Sojuszu partią drugiego wyboru jest PO. Zresztą SLD był częścią układu warszawskiego, który z PO rozkradał Warszawę przy reprywatyzacji. O czym my rozmawiamy? Ja się mogę z nimi przywitać, ale nie dogadać.

Czytaj dalej: Warszawa wybiera prezydenta

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij