Kraj

Trzeba rozmawiać o radykalniejszych rozwiązaniach. Lewica jest za obowiązkiem szczepień

Gdyby rząd wykazał minimum odpowiedzialności, odwagi cywilnej i wyobraźni, już latem ograniczyłby niezaszczepionym dostęp do większości usług publicznych. Wtedy ludzie ruszyliby do szczepień i może faktycznie obowiązek dziś nie byłby konieczny.

Lewica w niedzielę rano zapowiedziała złożenie w Sejmie projektu ustawy wprowadzającej obowiązek szczepień osób dorosłych przeciw COVID-19. Niezaszczepieni mieliby podlegać karze grzywny. Obligatoryjnie szczepieni mieliby być pracownicy oświaty, ochrony zdrowia oraz domów opieki społecznej. Pracodawcy mają otrzymać możliwość wglądu w informację na temat szczepień pacjentów, a pracownicy prawo do odmowy świadczenia pracy, w sytuacji, gdy nie jest im zapewnione bezpieczeństwo sanitarne. W przypadku lockdownu zakłady pracy z wyszczepioną załogą mogłyby normalnie funkcjonować.

Polityka pandemiczna PiS grozi śmiercią lub kalectwem

W polskich warunkach, gdzie cała klasa polityczna chodzi na palcach wokół roszczeń elektoratu antyszczepionkowego, by czymś go przypadkiem nie urazić i nie sprowokować jego drażliwości, propozycje Lewicy mogą się wydawać radykalne i daleko idące. Nie są jednak radykalne: są rozsądnym punktem wyjścia do dyskusji. Widzimy, jak dramatycznie – zwłaszcza jeśli chodzi o liczbę zgonów – przebiega czwarta fala pandemii w Polsce. W tej sytuacji konieczne jest wzięcie przez władzę elementarnej odpowiedzialności za życie i dobrostan obywateli. Jeśli potrzeba, także przy użyciu bardziej radykalnych rozwiązań.

Władza nie przyjmie oferty

Czy obecny rząd skorzysta z propozycji Lewicy? Mówiąc najkrócej: nic na to nie wskazuje.

W tym tygodniu Sejm ma się zająć ustawą o Funduszu Kompensacyjnym Szczepień Ochronnych. Jak donosi „Gazeta Wyborcza”, z ustawy usunięto wszystkie zapisy zwiększające kary za okłamywanie sanepidu lub ukrywanie przed nim kluczowych z punktu widzenia walki z zagrożeniami epidemicznymi informacji.

Innymi słowy, wszystko to, co krytykowali członkowie Parlamentarnego Zespołu ds. Sanitaryzmu.

Obok złożonego wyłącznie z posłów Konfederacji Zespołu ds. Opieki Okołoporodowej to najbardziej kuriozalny z poselskich zespołów. Zasiada w nim siedmioro posłów i posłanek klubu parlamentarnego PiS, m.in. Anna Maria Siarkowska (przewodnicząca), Małgorzata Jankowska, Zbigniew Girzyński, Janusz Kowalski. Przeciwstawiają się na przykład paszportom covidowym jako „segregacji sanitarnej”, firmują raporty podważające skuteczność szczepień.

Nie gniewajcie się, niezaszczepieni

Niestety, jak się okazuje, ta siódemka ma najwyraźniej coś w rodzaju „złotej akcji”, dającej prawo weta w kwestiach polityki zdrowotnej rządu w czasie pandemii. Oczywiście, rząd bez żadnego problemu mógłby znaleźć w Sejmie większość dla sensownych rozwiązań pomagających w walce z pandemią wspólnie z opozycją, ze względów politycznych nie zamierza jej jednak szukać. Jak we wspomnianym tekście w „Wyborczej” wypowiada się anonimowo polityk PiS: „tu chodzi o wizerunek partii. My teraz mamy pokazywać wszystkim, że głosujemy jak jeden mąż”. Tłumacząc z PiS-owskiego na polski: „utrzymanie wizerunku zjednoczonej, dysponującej sejmową większością partii jest dla nas ważniejsze niż to, by ludzie, których śmierci można by względnie łatwo uniknąć, nie umierali w czwartej fali”.

Skoro PiS nie potrafi wspólnie z opozycją przegłosować przepisów ułatwiających sanepidowi zbieranie koniecznych informacji albo umożliwiających pracodawcom uzyskanie informacji o szczepieniu pracowników, to tym bardziej nie zagłosuje, by wprowadzić obowiązek szczepień.

Rząd co prawda zapowiada wprowadzanie dodatkowych obostrzeń sanitarnych, w tym utrudnień dla osób niezaszczepionych – do poparcia obowiązku szczepień droga jednak daleka. Marszałek Terlecki, na ogół mówiący w imieniu sejmowej większości, deklaruje wprost: projektu Lewicy nie poprzemy.

Czy Lewica dla swojego projektu zdoła zebrać większość bez PiS? To też skrajnie nieprawdopodobne. Wiadomo, że przeciw będzie otwarcie kokietująca antyszczepionkowców Konfederacja. Platforma na razie unika zajmowania jednoznacznego stanowiska, jej posłowie mówią, że decyzje powinny zależeć od rekomendacji Rady Medycznej. Widać, że największa opozycyjna partia też nie chce szczególnie sklejać się z obostrzeniami sanitarnymi. Otwarte na propozycje Lewicy jest tylko PSL. To zdecydowanie za mało, by projekt miał szanse na większość.

Tak, obowiązek szczepień może być konieczny

Nawet u wielu osób krytykujących bierność rządu hasło „obowiązku szczepień” wywołuje odruch sprzeciwu. Faktycznie, przeciw pomysłowi obowiązkowych szczepień można wysunąć kilka zarzutów.

Po pierwsze, można się zastanawiać nad jego kosztami społecznymi: zapewne gwałtownymi protestami przeciwników szczepień oraz próbami obchodzenia obowiązku choćby poprzez wydawanie „lewych certyfikatów”.

Po drugie, można mieć wątpliwości, czy obowiązek to faktycznie środek adekwatny, czy nie można prowadzić efektywnej polityki walki z pandemią bez sięgania po tak daleko idące rozwiązania.

Czwarta fala pandemii. „Pora na łagodny przymus już dawno minęła”

Wreszcie, po trzecie, można wysunąć zarzut, że rozpoczęcie obowiązkowych szczepień teraz, w środku czwartej fali – a być może za jej szczytem – to działanie zwyczajnie spóźnione. Gdyby państwo faktycznie miało sięgać po tak drastyczne środki, to trzeba było to robić przed czwartą falą, tak by społeczeństwo weszło w nią maksymalnie uodpornione.

W każdym z tych zarzutów tkwi ziarno prawdy, przed każdym projekt Lewicy można jednak obronić. Tak, opór społeczny będzie potężny. Czasami władza musi jednak wytrzymać sprzeciw. Rząd dysponujący demokratycznym mandatem nie może być zakładnikiem najlepiej nawet zorganizowanych grup mniejszościowych.

Co do drugiego zarzutu: projekt Lewicy wprowadza nie tyle przymus szczepień – poza kilkoma szczególnie narażonymi grupami – ile obowiązek wakcynacji. Niezaszczepieni zapłacą po prostu grzywnę. Nie jest to jakaś szczególnie dotkliwa sankcja. Jak widzimy ze statystyk szczepień w Polsce, argumenty odwołujące się do nauki, wiedzy medycznej, elementarnej solidarności społecznej, współodpowiedzialności za los osób szczególnie zagrożonych ciężkim przebiegiem covidu po prostu nie działają. Trzeba więc sięgnąć po takie, które to społeczeństwo zrozumie. Jak donoszą media, ostatnio chętni do szczepień ruszyli nawet na Podhalu, do tej pory bastionie sprzeciwu wobec „covidowego sanitaryzmu”. Powód? Wielu górali pracuje w Niemczech i Austrii, gdzie do podjęcia pracy konieczny jest od niedawna certyfikat covidowy. Gdyby rząd wykazał minimum odpowiedzialności, odwagi cywilnej i wyobraźni, już latem ograniczyłby niezaszczepionym dostęp do większości usług publicznych. Wtedy ludzie ruszyliby do szczepień i może faktycznie obowiązek dziś nie byłby konieczny.

Jesteśmy jednak w momencie, gdy trzeba zacząć poważnie rozmawiać o bardziej radykalnych rozwiązaniach. Ta rozmowa toczy się już w Austrii, toczy się Grecji – gdzie na razie obowiązek nakłada się na seniorów jako grupę szczególnego ryzyka. Owszem, lepiej byłoby zakończyć tę dyskusję przed jesienią i czwartą falą, ale też lepiej rozpocząć ją późno niż później lub wcale. Zwłaszcza że mamy nowy wariant wirusa, o którym ciągle bardzo niewiele wiemy, nie możemy też wykluczyć piątej fali na przełomie zimy i wiosny. Naprawdę więc lepiej, by społeczeństwo miało jak największą odporność.

Przesunąć okno

Nawet jeśli propozycja Lewicy padnie, to dobrze, że się o niej mówi. Przesuwa ona bowiem okno Overtona naszej debaty o polityce epidemicznej w sensowną stronę. Oddala jej centrum z rejonów zdominowanych przez posłankę Siarkowską, celebrytki od straszenia 5G i „plandemią”, prawicowe tygodniki opinii straszące z okładki Billem Gatesem i jego szczepionkowymi planami, pieniackich publicystów sprawdzających do każdego przecinka, czy dane obostrzenie sanitarne nie narusza przypadkiem jakiegoś przepisu ustawy sprzed 50 lat i czy z tego powodu nie dałoby się go obejść.

Polską trzęsie kilku foliarzy i jeden wiceminister machlojkarz. Gratki, Jarosławie!

Jak na tym przesuwaniu okna politycznie wyjdzie Lewica? Na razie, jak sądzę, ani jej to nie zaszkodzi, ani nie pomoże. Nie zaszkodzi, bo elektorat Lewicy jest najbardziej pozytywnie nastawiony do szczepień i gotowy poprzeć obostrzenia w walce z pandemią. Nie pomoże, bo skazana na klęskę ustawa raczej nie przekona wahających się wyborców PO, by przenieść poparcie z trochę kunktatorskiej partii na oferującą odważniejsze rozwiązania Lewicę.

W dłuższej perspektywie propozycja obowiązkowych szczepień i wiele innych sensownych rozwiązań z projektu mogą pomóc zbudować Lewicy wizerunek partii, która w trakcie pandemii była w stanie zachować się odpowiedzialnie, bez oglądania się na sondażowe słupki. Zwłaszcza jeśli dojdziemy do sytuacji, gdy nawet ten rząd, bez względu na opinię posłanki Siarkowskiej, będzie musiał sięgnąć po twardsze rozwiązania w walce z pandemią.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij