Kraj

Lewica dziękuje Grzegorzowi Schetynie

Dzięki wypowiedziom Schetyny o uchodźcach Platforma zaraz znajdzie się na prawo od PiS-u.

Coś jednak, mimo wszystko, Grzegorzowi Schetynie zawdzięczamy. Pewnego majowego popołudnia umykał przed reporterem TVP Info i na odchodne, z uśmiechem, rzucił mu słówko o tym, że „Platforma jest za tym, aby uchodźcy do Polski nie przyjeżdżali”, a jak już przyjadą, to będzie „przeciwko”. W ten oto sposób przewodniczący największej partii opozycyjnej i prawie na pewno kandydat na kolejnego premiera wstrzymał słońce, ruszył Ziemię w kwestii, jak się dotychczas mogło wydawać, gruntownie przegadanej i ustalonej.

Schetyna do Sierakowskiego: Celem PO jest odsunięcie PiS od władzy

Schetyna ponownie otworzył dyskusję, która zdaniem wielu zdecydowała o porażce jego partii w wyborach 2015 roku i która do dziś tworzy jeden z najbardziej wyrazistych podziałów w polskim społeczeństwie. Dziękujemy, panie przewodniczący. Dzięki panu możemy przynajmniej podjąć znów syzyfową próbę i porozmawiać o sprawie poważnie.

O co (im) chodzi?

Kto i jakie w tej rozmowie zajmował stanowisko, do niedawna mniej więcej wiedzieliśmy. Rządzące Prawo i Sprawiedliwość uparcie powtarzało, że jest przeciwne „narzucaniu” przez Unię Europejską przyjmowania uchodźców. W przekazie prezesa Kaczyńskiego zmieniają się tylko zagrożenia, które niosą ze sobą uchodźcy. Przed wyborami w roku 2015 były to „choroby, pierwotniaki i kościoły zmienione w toalety”. Dziś „wielka rewolucja obyczajowa”, „komunistyczne szaleństwo”.

– Lewica dzisiaj próbuje forsować, także z powodów właśnie kulturowych, pewne przeświadczenia. Takiego nowego szaleństwa podobnego do komunizmu. Wielką rewolucję obyczajową. Nie ma żadnych powodów, żeby się temu poddawać – przekonywał Kaczyński w TVP Info i dodawał, że „jest także zamysł szerszy”. A „można go było znaleźć w opublikowanym jakiś czas temu wywiadzie George’a Sorosa”. Chodzi o to, żeby zmienić charakter kulturowy Europy. PiS twierdzi, że „pomaga na miejscu”. Faktycznie, dzisiejszy rząd wydaje więcej na pomoc uchodźcom w obozach w krajach trzecich niż poprzedni. Jednocześnie w pomocy na głowę mieszkańca, umościł się wygodnie w europejskim ogonie.

Kukiz i jego „ruch” twierdzą z kolei, że chcą referendum w sprawie ewentualnego przyjmowania uchodźców. Nawołujące do zbierania podpisów i rozpisania referendum banery posłowie od Kukiza rozstawili w Sejmie od razu po swoim wprowadzeniu się na Wiejską. Tak naprawdę jednak nikt nie wierzy, że wprowadzeni do Sejmu przez Kukiza wszechpolacy mają jakieś wątpliwości, które ewentualne referendum mogłoby rozstrzygnąć – na najróżniejsze sposoby dają przecież do zrozumienia, że uchodźców i imigrantów nie chcą. Różnią się między sobą – i PiS-em – o tyle, że dla środowisk nacjonalistycznych „zdradą” jest już fakt, że w Polsce legalnie pracują i uczą się setki tysięcy obywatelek i obywateli Ukrainy. W interesującym zwrocie akcji – sam Paweł Kukiz jest już otwarcie pokłócony z narodową frakcją w swoim ugrupowaniu – muzyk przekonywał ostatnio, że choć „muzułmańskich bandytów” sobie nie życzy, to nie widzi problemu, aby polski Kościół i samorządy wzięły na siebie przyjęcie kilku tysięcy chrześcijan. Najlepiej zaś po prostu kobiet i dzieci, dla których, przekonuje Kukiz, miejsce w Polsce się przecież znajdzie.

Ta wcale nie radykalna deklaracja wywołała największą niechęć, co ciekawe, wiernych fanów rządu. Przez kilka dni śledziłem dyskusje na grupach internetowych zwolenników Beaty Szydło i Andrzeja Dudy – Kukiz, po tym jak opowiedział się za przyjęciem kilku tysięcy rodzin, w ciągu dosłownie paru godzin wyrósł na największego szkodnika, zdrajcę, „lewaka”, szaleńca, wroga Polski i sojusznika „Gazety Wyborczej”. Dzięki jednej wypowiedzi Kukiza ujawniła się dość wyraźna obawa przed podwójną porażką: że PiS albo zostanie w ten czy inny sposób w sprawie uchodźców ominięty (z prawa lub lewa) przez konkurencję, lub – co gorsza! – w końcu przyjdzie mu zmienić zdanie, i to pod presją!

Mniej jasne jest stanowisko SLD. Z jednej strony przewodniczący Sojuszu Włodzimierz Czarzasty przekonuje w mediach, że Polska „powinna otworzyć się na uchodźców”, z drugiej jednak brakuje wyrazistych głosów ze środowiska SLD. Zgrupowani we frakcji Socjalistów i Demokratów europosłowie i posłanki SLD przyjęli rezolucje za urzeczywistnieniem mechanizmu relokacji, która jednak zawiera zastrzeżenie, że najlepiej byłoby zorganizować wszystko po dobroci i przy uwzględnieniu różnic pomiędzy poszczególnymi państwami.

„W naszej opinii decyzja odnośnie formy pomocy dla uchodźców należy przede wszystkim do państw członkowskich […] Oczekujemy również od Komisji, że jeśli w przyszłości ponownie zaistnieje potrzeba pomocy uchodźcom, to nie będzie się ona odbywała w ramach obecnego mechanizmu alokacji” – głosi uchwała. Były premier i przewodniczący SLD Leszek Miller jest zaś stałym gościem Telewizji Republika oraz przejętych przez PiS mediów publicznych, w których „mówi Kaczyńskim” i przekonuje, że „tak zwani uchodźcy” to wina Merkel, która „nie konsultując tego z nikim, na własną rękę, obeszła procedury azylowe i otworzyła granice Unii Europejskiej dla niekontrolowanego napływu uchodźców” oraz „zachowała się jak właścicielka Unii Europejskiej”.

Patrick Kingsley: Migracji nie da się powstrzymać

PSL i Nowoczesna raczej kluczą, dając do zrozumienia, że co do zasady nie chcą wchodzić w spór z UE, ale o żadnych imigrantów i uchodźców wojen toczyć nie będą – ani z pozostałymi partiami opozycji, ani z rządem. Władysław Kosiniak-Kamysz w rozmowie w Tok Fm proponował, żeby Polska przyjmowała sieroty z obozów dla uchodźców, dzieci i ewentualnie kobiety, a „młodzi mężczyźni niech walczą”. Partia Ryszarda Petru zadeklarowała się jasno jako przedostatnia z liberalnego bloku: Nowoczesna po swoim kongresie uczyniła przyjęcie uchodźców jednym z punktów programowych, wybierając – co jasno zauważyli komentatorzy – „kompletny pakiet liberalizmu” i odcięcie się od Platformy Schetyny.

Czytelne jest stanowisko pozaparlamentarnych ugrupowań lewicowych: Razem, Inicjatywy Polskiej i Partii Zieloni. Wszystkie są za realizacją prawnych i moralnych zobowiązań wynikających zarówno z prawa międzynarodowego – to jest Konwencji genewskiej – i unijnego mechanizmu relokacji.

Wymijanie z prawej, wymijanie z lewej

Co się zatem zmieniło w tym pejzażu dzięki wypowiedzi Schetyny? Nagle okazało się coś, co wydawało się wcześniej niemożliwe – Platforma zaraz znajdzie się na prawo od PiS-u. Jak donoszą media, po kolejnych listach przedstawicieli Kościoła Prawo i Sprawiedliwość może (choć nic nie jest przesądzone) w końcu zgodzić się na otwarcie tzw. korytarzy humanitarnych, które pozwolą na wydawanie polskich wiz i udzielanie w kraju pomocy ofiarom konfliktów zbrojnych (m.in. w Syrii). Podobno wątpliwości i opór w tej sprawie premier Beaty Szydło oraz ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego zostały złamane. Jeżeli faktycznie tak się stanie i korytarze powstaną, PiS będzie mógł przekonywać, że zrobił dla uchodźców więcej niż poprzedni rząd – i będzie w tym trochę prawdy. „Rzeczpospolita” pisze, że rząd jest blisko tej decyzji – choć rozgrywa przy tym zupełnie inną grę, próbując wpływać na episkopat i jego decyzje w sprawie pomocy, niejako ustawiając rząd w roli „zwierzchnika” Kościoła. W największym skrócie: chodzi o to, czy ewentualnymi korytarzami zajmować się będzie kościelny Caritas czy dotychczas bardzo sprawnie współpracująca z rządem (i także za rządowe pieniądze) Fundacja Pomoc Kościołowi w Potrzebie.

4 pytania na temat migracji, na które warto znać odpowiedź

Co by się nie stało: w PiS-ie dojrzewa świadomość, nawet jeśli opornie, że sprawę uchodźców można jeszcze „rozegrać”, udowadniając że potrafimy pomagać bez UE, a nawet skuteczniej. To w efekcie jeszcze bardziej zdyskredytuje szeroko krytykowany system relokacji (który byłby skuteczny przy pełnej kooperacji rządów i dużym zaangażowaniu w jego funkcjonowanie), domykając koło – sabotujemy mechanizmy UE, przez co one nie działają, po czym sami wychodzimy z inicjatywą. Jeśli PiS rozegra tę sprawę konsekwentnie – osłabi argumenty zarówno opozycji, jak i krytykę Brukseli. Wówczas będzie można dalej powtarzać, że PiS przecież nie pomaga na serio, a jedynie pozoruje działanie, w ogóle zaś zainteresowany wyłącznie odsuwaniem od siebie krytyki – ale uderzanie w rząd z „humanitarnych” pozycji straci na mocy, nawet jeśli będzie tak samo prawdziwe jak wcześniej.

Czy opozycja na to przewartościowanie i otwierające się możliwości jest w ogóle gotowa, trudno powiedzieć. Wcześniej można było po prostu mówić, że rząd Beaty Szydło jest niewrażliwy na los ofiar wojny i gra do tej samej bramki co Le Pen. To może, najzwyczajniej w świecie, stracić na aktualności. Oczywiście, że PiS w sprawie uchodźców – szczególnie przy tej ohydnej retoryce, po jaką sięga Mariusz Błaszczak oraz nawet sama pani premier – nie stanie się żadną lewicą. Ale może, powoli i bez spektakularnych kroków zacznie przesuwać się na pozycje, powiedzmy, brytyjskiej partii konserwatywnej czy francuskiej głównonurtowej prawicy. A to zaś i tak już niemało zmienia. Wbrew zaś fantazjom o tym, że już, zaraz, lada chwila z UE nas wyrzucą – może okazać się, że w końcu jakiś targ zostanie dobity, a polityczna bomba będzie, na jakiś czas, rozbrojona.

A opozycja?

Pytań nie brakuje. Co liberalne partie opozycji myślą o ewentualnych sankcjach, które mogą dotknąć Polskę? Czy powinniśmy wykazać się w kolejnych miesiącach silniejszą własną inicjatywą – której częścią są korytarze humanitarne – czy jedynie czekać na decyzje Komisji oraz Rady Europejskiej, które traktować będziemy jako arbitralne i podejmowane przy naszym co najwyżej biernym udziale? Czy partie lewicy odnoszą się przychylnie do propozycji Kościoła oraz działalności Caritasu, czy zgłaszają zdanie odrębne? A jeśli tak, to jak ono dokładnie brzmi?

Paradoksalnie, na przykład partia Razem, może skuteczniej „krytykować” rząd, pokazując, że w sprawie korytarzy humanitarnych obserwujemy krok w dobrą stronę. Może nawet zmusi to Krzysztofa Ziemca czy Ewę Bugałę do wyrecytowania kilku dobrych słów o lewicy i uchodźcach na antenie telewizyjnych „Wiadomości”? To by było widowisko! Przy tym wszystkim jednak, nie tracąc z horyzontu wartości, trzeba mieć na uwadze, że Jarosław Kaczyński i tę sprawę będzie chciał politycznie rozegrać przeciwko swoim przeciwnikom. Paradoks goni paradoks, bo z korytarzami humanitarnymi (podobnie jak z 500+) polityczne działania, które lewica może i powinna popierać są też sposobem na jej dalszą marginalizację przez PiS. Nic tu nie jest łatwe z punktu widzenia prowadzenia progresywnej polityki – i tym bardziej warto zdawać sobie sprawę i wypowiedzieć to na głos.

Metalowe pałki, psy i wybijanie zębów dzieciom

To dyskusja dla całej nieprawicy ważna i to z kilku powodów. Po pierwsze z punktu widzenia politycznej pragmatyki – na kluczeniu PO można coś uszczknąć dla siebie. Po drugie zaś można spróbować wyjść poza swoją bańkę i ponownie podjąć dyskusję z tymi, którzy sprzeciwiają się przyjęciu uchodźców lub wyrażają obawy związane z migracją. Jeśli wierzyć badaniom opinii publicznej, jest takich ludzi coraz więcej. Nie wszyscy, którzy mają do programu relokacji zastrzeżenia lub z jakiegoś powodu widzą więcej zagrożeń niż pożytku, są z automatu rasistami i bigotami – część polskiego społeczeństwa udało się mediom skutecznie przestraszyć, część ma mniej lub bardziej uzasadnione intuicje, że model polityki imigracyjnej Francuzów czy Brytyjczyków nie jest doskonały. Jeszcze inni, owszem, są impregnowani na wszelkie argumenty, jednak błędem byłoby założyć, że do tej ostatniej grupy zalicza się 70% Polaków i Polek. To pole, na którym lewica może z krajowym i europejskim mainstreamem się twórczo (i na korzyść) różnić. Wszak to przecież lewica była w przeszłości siłą, która skutecznie diagnozowała problemy z imperialną polityką Ameryki na Bliskim Wschodzie, krytykowała wojnę z Irakiem oraz destabilizację regionu, punktowała niezdolność Europy do szybkiej reakcji na katastrofę humanitarną. Także lewica podkreślała, że liberalne podejście do imigracji (w stylu: „niech sobie każdy imigrant założy własny kebab i jakoś to będzie”) doprowadziło do wykluczenia społeczności imigranckich, zamiast ich skutecznej i wzbogacającej społeczeństwo integracji.

Nie mam pewności, że wystarczy odgrzanie dawnych argumentów, jestem jednak przekonany, że lepszej szansy na przejęcie inicjatywy w tej sprawie może długo nie być.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Dymek
Jakub Dymek
publicysta, komentator polityczny
Kulturoznawca, dziennikarz, publicysta. Absolwent MISH na Uniwersytecie Wrocławskim, studiował Gender Studies w IBL PAN i nauki polityczne na Uniwersytecie Północnej Karoliny w USA. Publikował m.in w magazynie "Dissent", "Rzeczpospolitej", "Dzienniku Gazecie Prawnej", "Tygodniku Powszechnym", Dwutygodniku, gazecie.pl. Za publikacje o tajnych więzieniach CIA w Polsce nominowany do nagrody dziennikarskiej Grand Press. 27 listopada 2017 r. Krytyka Polityczna zawiesiła z nim współpracę.
Zamknij