Kraj

Bal u Mazurka, czyli czy można mieć kolegów w innej partii

Czy można mieć kolegów w innej partii? Taki temat felietonu zaproponowała mi redakcja. Czyli czy mogę mieć koleżankę, która jest polityczką u Hołowni??? (Pozdrawiam Hanię Gill-Piątek). Ale przecież nie o to chodzi. Pytanie w istocie brzmi, gdzie jest granica etyczna, która nakazuje nam zerwanie (niepodejmowanie) z kimś prywatnych kontaktów.

Robert Mazurek, popularny dziennikarz, znany z tego, że umie zapędzić rozmówców w kozi róg, miał urodziny. Poinformowały nas o tym niektóre media. Nie jest Lechem Wałęsą, więc skąd to zainteresowanie? Ze sfery prywatnej do publicznej fakt ten przeniósł się (został przeniesiony przez „Fakt”), gdy wypłynęły zdjęcia, na których mogliśmy zobaczyć niektórych gości, a byli to politycy wrogich sobie opcji politycznych.

Jeśli ktoś przegapił, podaję listę, nie wiem, czy pełną: Łukasz Szumowski, Janusz Cieszyński, Piotr Gliński, Michał Dworczyk, Jadwiga Emilewicz (jedyna wymieniona polityczka), Marek Suski, Tadeusz Cymański, Władysław Kosiniak-Kamysz, Borys Budka, Tomasz Siemoniak, Paweł Zalewski i Paweł Poncyliusz, Marek Jakubiak i były prezydent Warszawy Paweł Piskorski, a z lewicy Marek Dyduch i Robert Kwiatkowski.

Mazurek w swojej reakcji na Twitterze wyraził żal, że nie mógł przy okazji pochwalić się innymi gośćmi: malarzami, znanymi muzykami, tuzinami aktorów, dziennikarzami. Proszę o drugą edycję! – napisał.

Dołączam do tej prośby. Chciałabym zobaczyć pełną listę gości zaproszonych i tych, którzy z zaproszenia skorzystali. O dziennikarzach powiedział sam Mazurek: „Byli też dziennikarze ze wszystkich największych telewizji (TVP, TVN, Polsat), rozgłośni (RMF, Zet, Polskie Radio etc.), portali (Onet, wp.pl, Interia) i gazet (»Wyborcza«, »Rzeczpospolita«, »Dziennik«, »Super Express«)”. Ale poza tym? Wśród osób ze świata kultury zapewne znaleźliby się tacy, którzy publicznie krytykowali ministra Glińskiego. Z tego, co wiem, jedyną osobą, która postanowiła się wytłumaczyć, jest Robert Górski, twórca programu Ucho prezesa, sfotografowany z Markiem Suskim. Chociaż w jego wypadku można przyjąć, że po prostu prowadził research.

Można by przypuszczać, że Mazurek w ramach socjologicznego eksperymentu zaprosił absolutnie wszystkich, których ma w notesie, a po latach pracy dziennikarskiej notes na pewno jest gruby. Jednak tak nie było, istniały na pewno jakieś kryteria: ważność gościa, bliskość relacji? I jeżeli przemknęła wam przez głowę myśl: „no cóż, sami swoi”, to chyba słusznie. Po prostu Mazurek pochwalił się swoim kapitałem społecznym, zakresem swoich kontaktów, na tyle przynajmniej bliskich, że zaprosił, a zaproszenie zostało przyjęte. (Kapitał to coś, co przynosi zyski – w sensie konkretnych ułatwień i prestiżu).

Jak zostać człowiekiem sukcesu: poradnik w pięciu krokach

Pomyślmy o rodzinie, w której wujek jest za PiS-em, siostrzeniec za Konfederacją, siostrzenica nosi przypinkę z błyskawicą, a państwo domu głosują na PO. Czasem spotykają się przy jednym stole i wcale nie musi dochodzić do awantur. Bo poza tym coś ich łączy. Podobnie coś łączy zebranych u Mazurka: są reprezentantami tej samej klasy, tworzą konfiguracje przenikających się grup i środowisk, są wielkomiejską elitą? Dokładna analiza tego „czegoś” byłaby interesującym zadaniem dla socjologa, ale przecież intuicyjnie wyczuwamy, kto się mieści w tej grupie.

Jeśli spojrzymy na społeczeństwo jako na sieć relacji, które łączą jednostki, to przecież wiemy, że nie jest to sieć jednorodna, ale ma w sobie rozmaite zagęszczenia. Oraz że nie jest to jedna siatka, bo nad tą bardziej prywatną istnieje też bardziej sformalizowana, czasem wręcz określona regułami prawa, które mają np. chronić przed korupcją czy dyskryminacją przy rekrutacji do pracy. Jeśli bankowiec umawia się z biskupem na kremówkę, a potem kupuje od Kościoła działkę za jedną dziesiątą wartości, można na to znaleźć paragraf. Kiedy prezes rządzącej partii umawia się na obiad z szefową TK, to jest to może sprzeczne z konstytucyjną zasadą podziału władzy, ale pod żaden paragraf nie podpada.

Zasoby kapitału społecznego to ważny wymiar nierówności społecznych, przynależności klasowej. Jednocześnie raczej nie da się go opodatkować i dokonać społecznej redystrybucji. W większości wypadków trudno też zakazać korzystania z niego. Nie chcemy, aby mieszające się ze sobą elity gospodarcze, polityczne i medialne okazały się, może czasem skłóconą, ale jedną rodziną. Jednak ta zmienna socjologiczna (kontaktów, środowiskowej bliskości) bywa ważniejsza niż podziały ideowe i polityczne.

Prawica i liberałowie umieją w walkę klas. Dlaczego lewica nie umie?

Brzmi to bardzo populistycznie, prawda? Nie mając sankcji formalnych, pozostaje nam odwołać się do norm ogólnych, obyczajów i tak niejasnej kategorii jak „przyzwoitość”. Trudno wyobrazić sobie mobilizację opinii publicznej pod hasłem: „nierówności w zasobach kapitału społecznego mogą mieć niekorzystne skutki społeczne”. Trzeba to przełożyć na prostsze hasła.

Wokół jakich wątków ogniskowały się zatem reakcje na tę „aferę”?
Powinni być w pracy, czyli w sejmie.
Nie wolno kłamać.
Obiektywny dziennikarz nie powinien utrzymywać bliskich kontaktów z politykami.

W istocie dotyczą one pewnych kontraktów społecznych. Wykonywania obowiązków w opłaconym zakresie. Nieważne, że posłowie w zasadzie nie mają obowiązku zawsze uczestniczyć w sesjach parlamentu i ławy często świecą pustkami. Chodzi o pewną ogólną zasadę.

Kłamstwo z kolei jest grzechem przeciwko spoiwu społecznemu, jakim jest zaufanie. Jest to rodzaj umowy społecznej. Trzeci wątek dotyczy standardów zawodowych. Wobec każdej ważniejszej grupy istnieją takie wymogi nie tylko formalnie, ale też po stronie oczekiwań społecznych. Szacunek w zamian za realizację określonego wzoru roli zawodowej. Są to dość nudne wymogi nowoczesnego kapitalistycznego społeczeństwa, które jednak można „zmoralizować”.

Istnieje też oczekiwanie spójności między rolami publicznymi i prywatnymi, które w istocie wywodzi się z normy: nie kłam. Donald Tusk odwołał się do niej, wzywając swoich kolegów na dywanik. Ale nie tylko. Chodziło też o wizerunek. Mamy być silną partią walczącą z PiS-em, który jest jednoznacznym złem. Jeśli ludzie zobaczą, że pijecie z wrogiem, to co sobie o nas pomyślą? Nie powiedział, że z wrogiem się nie pije, tylko że trzeba liczyć się ze społeczną reakcją. A jest to reakcja o charakterze moralnym. (Nasza polska narracja o zdrajcach i kolaborantach też może mieć tu znaczenie). Chodzi o coś mocniej związanego z emocjami.

Czy można mieć kolegów w innej partii? Taki temat felietonu zaproponowała mi redakcja. Czyli czy mogę mieć koleżankę, która jest polityczką u Hołowni??? (Pozdrawiam Hanię Gill-Piątek). Ale przecież nie w tym rzecz. Pytanie w istocie brzmi, gdzie jest granica etyczna, która nakazuje nam zerwanie (niepodejmowanie) z kimś prywatnych kontaktów. Czy można chodzić na wódkę z panem, który bił żonę i teraz nie płaci alimentów? Czy zerwać kontakty z dziadkiem, który okazał się agentem SB? Czy weganin może pójść na obiad (także mięsny) z nieweganinem? (Pozdrawiam Jasia Kapelę). Czy można kolegować się z księdzem, który wciąż jest częścią tej szkodliwej i niemoralnej instytucji?

Jeśli uznajemy PiS oraz wszystkich, którzy tworzą i wspierają ich politykę, za oczywiste zło, podobnie Konfederację, a przecież wcale większość społeczeństwa tak nie myśli – no to mamy problem. Niewielki, bo najczęściej żyjemy w bańkach, które nas przed tym chronią. A przyjaźnie ponad dużymi podziałami światopoglądowymi zwykle nie wytrzymują próby czasu.

Jak zostać zdrajcą [rozmowa z Agnieszką Haską]

Skoro jednak mam na to pytanie odpowiedzieć, to odpowiedź brzmi: to zależy. Jak dalece uważamy, że złą politykę robią źli ludzie? Tak źli, że dyskwalifikuje ich to moralnie? Czy jest to stopniowalne? Zazwyczaj tak – są lepsi i gorsi pisowcy, źli i dobrzy księża. Jeśli chodzi o polityków, wiąże się to też z naszą mapą podziałów politycznych, która uwzględnia nie tylko różnice, ale też dystanse. A w dzisiejszej sytuacji – z głębokością podziałów oraz stopniem moralizacji polityki. Można, jak teściowa Tuska, powiedzieć o ukaranych posłach PO: to dobre chłopaki, ale zbłądzili. Ile jesteśmy w stanie wybaczyć tym odleglejszym?

Nie znam odpowiedzi na te pytania. Natomiast dostrzegam pozytywną rolę działania mechanizmu kontroli społecznej, czyli napiętnowanie i polityków opozycji (bo przecież nie PiS-u), i dziennikarza. Prawdopodobnie nie stało się nic, z czym nie mielibyśmy do czynienia na co dzień. Ale właśnie tak to działa – trzeba pokazać konkretny przykład, konkretnych ludzi i sytuację. Nagłośnić i ocenić. To służy ożywieniu i przypomnieniu pewnych norm społecznych. Nie kłam, wykonuj swoje obowiązki, dochowuj standardów. Oraz – nie koleguj się z wrogiem, możesz, chyba, kolegować się z konkurentem. Tylko kto, dla kogo i na mocy jakich reguł jest wrogiem?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij