Za sprawą pomnika przy MHŻP wyjątek uzyska status reguły, choćby nawet inne były intencje.
Zabieramy głos, wywołane do odpowiedzi polemiką, która toczy się na łamach „Wyborczej”. Jesteśmy autorkami listu wyrażającego sprzeciw wobec planu wzniesienia pomnika Sprawiedliwych wśród Narodów Świata przy gmachu Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie.
Pod listem, ogłoszonym w marcu tego roku w Dzienniku Opinii Krytyki Politycznej, podpisało się 200 osób z kraju i zagranicy, wśród nich ocalali z Zagłady i Sprawiedliwi. Nie na tym jednak pragniemy się skoncentrować. Ocalali z Zagłady i Sprawiedliwi figurują też wśród zwolenników planowanej lokalizacji pomnika. Chodzi o to, że nasz list nie jest odosobniony, a tym bardziej – pierwszy.
Protesty trwają od kwietnia 2013 r. i wszystkie dotyczą lokalizacji, nie zaś intencji uczczenia Sprawiedliwych. Pierwszym głosem w tej sprawie był list badaczek i badaczy z Centrum Badań nad Zagładą Żydów przy IFiS PAN. „Wyborcza” opublikowała wówczas tekst szefowej Centrum Barbary Engelking (Cierpienie wymaga ciszy i przestrzeni, 4 kwietnia 2013). Głos zabrały potem: Stowarzyszenie „Drugie Pokolenie” – Potomkowie Ocalałych z Holokaustu, Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny, Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie, Żydowska Ogólnopolska Organizacja Młodzieżowa czy Fundacja Monumentum Iudaicum Lodzense. Protestowali także ks. Wojciech Lemański z Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów i Paula Sawicka, przewodnicząca Stowarzyszeniu przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii „Otwarta Rzeczpospolita”. Pojawiły się również protesty indywidualne.
Wszystko nadaremnie. W polskich realiach bowiem moc ignorowania odmiennego stanowiska i stawiania na swoim ma ten, kto wyraża perspektywę dominującej większości. I o lojalność wobec oczekiwań większości tu chodzi, nie zaś – jak twierdzi Konstanty Gebert (Dla dzielnych ludzi, nie dla drani, „GW” z 26 kwietnia 2014) – o lojalność wobec Sprawiedliwych, bo tej nikomu z protestujących odmówić nie sposób. Perspektywa większościowa zaś to taka, którą w opowieści o historii Żydów polskich interesuje tylko wizerunek Polski i Polaków. Z tego punktu widzenia również Muzeum Historii Żydów Polskich powinno mieć „obowiązki polskie”.
***
Na czym polega problem z lokalizacją pomnika Sprawiedliwych przy gmachu MHŻP? Jest to teren dawnego getta, na którym w 1943 r. rozegrało się wzniecone przez Żydów pierwsze w Europie powstanie przeciw III Rzeszy. Nadal znajdują się tu szczątki tych, którym – jak przytłaczającej większości Żydów – nikt nie udzielił pomocy. Ludzie ci – ponieważ byli Żydami – nie mogli stąd również uciec.
Getto otaczał mur, to prawda. Jednak, jak mówił „Wyborczej” przed laty Jan Karski, „wejść do getta było bardzo łatwo, teraz się o tym nie wie. (…) Nie było tak trudno wyjść i wrócić. Trudno było Żydom z innych powodów” (Widziałem, „GW” z 2-3 października 1999). Skuteczniejsze od muru było bowiem to, co historyk Israel Gutman nazwał „murem wokół muru”. Tworzyły go postawy i zachowania nieżydowskiej większości. To one zdecydowały o tym, że – jak wyraził się Karski – „cała Warszawa była gettem. Cała Polska była gettem”.
I nie o bierność czy obojętność tu chodzi. Gdyby Polacy istotnie byli obojętni i bierni, uratowałaby się większość – a nie śladowa mniejszość – Żydów szukających ratunku po tzw. aryjskiej stronie. Tego faktu nie można zmienić. Można jednak próbować odwrócić od niego uwagę, co też dzieje się, nawet jeżeli nie taka jest intencja Komitetu Budowy Pomnika Sprawiedliwych przy MHŻP.
Pomnik wdzięczności dla ratujących ma stanąć wśród prochów tych, którym nikt nie pomógł i nie zamierzał pomóc. Prowadzony tu spór o symbole wypiera konkrety. Zasłania namacalność losu Żydów, którzy w tym i innych miejscach umierali w krańcowej samotności. Tuż obok na przykład, pod kopcem usypanym z gruzów, leżą kobiety i mężczyźni znani w części z imienia i nazwiska, niektórzy także z fotografii. Łącznie ponad sto osób. Prócz osób cywilnych są wśród nich żołnierki i żołnierze Żydowskiej Organizacji Bojowej wraz z komendantem Mordechajem Anielewiczem.
Ostatniego dnia kwietnia 1943 r. Komenda ŻOB-u – wówczas jeszcze z żyjącymi Anielewiczem i jego grupą – wysłała kurierów do AK z prośbą o plany kanałów i pomoc w znalezieniu kryjówek po aryjskiej stronie. Odpowiedź nigdy nie nadeszła. Taki jest kontekst zbiorowego samobójstwa, do którego doszło w bunkrze przy Miłej 18 otoczonym przez Niemców tydzień później.
[…]
***
Nie byłoby inicjatywy wystawienia pomnika Sprawiedliwych w kwartale ulic Anielewicza – Zamenhofa – Lewartowskiego – Karmelicka, gdyby nie pojawienie się w tym miejscu gmachu MHŻP. Muzeum, choć jeszcze puste, wzbudza poczucie zagrożenia i lęk, że prezentowana w nim wizja historii Żydów polskich będzie odbiegać od tradycyjnych polskich wyobrażeń, w których pojawiają się gościnni polscy królowie, żydowskie przywileje i pomoc Żydom w czasie Zagłady pod karą śmierci, udokumentowana tysiącami drzewek w Yad Vashem – a jednocześnie okraszona przysłowiową żydowską niewdzięcznością.
Do powszechnej świadomości nie dociera, że nawet 10 tys. Sprawiedliwych (udokumentowanych w Yad Vashem jest 6,5 tys.) to tylko ćwierć procentu całego społeczeństwa. Kara śmierci groziła za handel mięsem, posiadanie radia czy udział w konspiracji, bo na niej opierał się terror okupacyjny, ale w tych wypadkach nie odstraszała aż tak bardzo.
Pomoc Żydom była zawsze odosobniona i podejmowana wbrew ogólnemu nastawieniu, a nie w zgodzie z nim. I dlatego była tak skrajnie niebezpieczna.
Za sprawą pomnika Sprawiedliwych przy MHŻP wyjątek – wyrwany z kontekstu – uzyska status reguły, choćby nawet inna była deklarowana intencja całej operacji. Czy miałaby to być swoista polisa ubezpieczeniowa polskiej polityki historycznej, która polską rację stanu utożsamia z uporczywą hagiografią Polski i Polaków?
[…]
W atmosferze paniki moralnej trwa pacyfikacja historii i wymowy miejsca. Kwartał ulic Anielewicza – Zamenhofa – Lewartowskiego – Karmelicka coraz bardziej zmienia charakter. Już dziś mamy tu plac polskiej niewinności z parkiem rzeźby, na który składają się m.in. ławeczka Karskiego, dwa kamienie-obeliski ku czci Żegoty (podziemnej Rady Pomocy Żydom), Drzewo Wspólnej Pamięci i pomnik kanclerza Niemiec Brandta. „Kordon sanitarny polskiej pamięci”, jak nazwał rzecz historyk Jan Grabowski, zatacza coraz szersze kręgi.
Inne miejsca na terenie dawnego getta nie wyglądają lepiej. Przykładem drugi pomnik Sprawiedliwych, który powstaje przy pl. Grzybowskim pod patronatem Miasta Stołecznego Warszawy oraz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Obie instytucje zdecydowały się uprawomocnić wizję, w myśl której ratowanie Żydów było w Polsce potężnym ruchem społecznym, a liczba Sprawiedliwych może dochodzić do miliona – jak utrzymują pomysłodawcy pomnika. Będzie to pomnik polskiej szlachetności niedocenionej przez Żydów. O polską krzywdę tu chodzi.
***
Inflacji inicjatyw upamiętniających Sprawiedliwych, która trwa nieprzerwanie od 2005 r., towarzyszą niezmiennie wysokie wskaźniki nastrojów antysemickich. Innymi słowy: tracimy czas i energię zamiast zacząć budować społeczeństwo bez przemocy i wykluczenia, w którym wszyscy wcześniej napiętnowani – nie wyłączając Żydów i Sprawiedliwych – mogliby wreszcie poczuć się bezpiecznie.
Na razie słabo to idzie. I nie chodzi tu o nadużycia ze strony jakichś bliżej nieokreślonych „drani”, o których pisze Gebert. To edukacja przeważnie, a polityka historyczna w całości – nie wspominając o hierarchii Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce – reprodukują najbardziej destrukcyjne wzorce spod znaku etnonacjonalizmu. Także w sposobie, w jaki traktują historię Żydów polskich oraz historie Sprawiedliwych, nie różniąc się przy tym od kolejnych ekip władzy przed rokiem 1989. Tego wszelako – słyszymy – wymaga polska racja stanu. Żeby Polska była Polską?
Cały tekst czytaj w „Gazecie Wyborczej” z dnia 30 maja 2014.
Czytaj także:
Nie budujmy pomnika Sprawiedliwych obok Muzeum Historii Żydów Polskich – list otwarty do Komitetu Budowy Pomnika Sprawiedliwych przy Muzeum Historii Żydów Polskich zainicjowany przez Bożenę Keff, Helenę Datner i Elżbietę Janicką
Jan Grabowski, Upamiętnianie Polaków Niosących Pomoc
Jerzy Halbersztadt, Piotr Paziński: Co dalej z Muzeum Historii Żydów Polskich?
Michał Bilewicz, Helena Datner: Co dalej z Muzeum Historii Żydów Polskich? (2)
Jerzy Halbersztadt, Ławeczka czy kanapa Karskiego?