Kraj

Co byście zrobiły, gdybyście dostały miliardy złotych na odbudowę Polski?

Pieniędzy z KPO dotyczy zasada „do not harm”, czyli wymóg braku negatywnego wpływu na środowisko. To oznacza miliardy złotych, które możemy wydać na zieloną transformację, czyste technologie, inteligentny transport. Tysiące wiatraków! Setki tysięcy paneli fotowoltaicznych! Wiatraki w każdej gminie! Panele na każdym dachu! A jednak wydaje się, że dla rządu PiS-u wizja zielonej, zmodernizowanej Polski jest nad wyraz przygnębiająca.

Co byście zrobiły, gdybyście dostały z UE 770 miliardów złotych dla Polski na najbliższych siedem lat? W tej kwocie mieści się spory Fundusz Odbudowy. Zastałyście Polskę betonową, a macie szansę zostawić zieloną. Dla rządu PiS-u wizja zielonego, zmodernizowanego kraju chyba jest nad wyraz przygnębiająca. Tak przynajmniej wnoszę z trzygodzinnych konsultacji społecznych Krajowego Planu Odbudowy, które można obejrzeć na YouTubie.

Oczywiście nie wszyscy muszą być królami charyzmy i mistrzami wymowy, ale czemu o tych rekordowych kwotach i ogromnym sukcesie, minister finansów, funduszy i polityki regionalnej Tadeusz Kościński opowiada z pasją księgowego w średniej wielkości zakładzie? A może komuś zależy, żeby te miliardy nikogo za bardzo nie zainteresowały?

Minister opowiadał o miliardach ponoć dzielnie wynegocjowanych przez naszego genialnego premiera, jakby sam nie wierzył, że to naprawdę osiągnięcie, a te miliardy mają gigantyczne znaczenie dla przyszłego rozwoju Polski. Spójrzcie tylko na jego minę. Czy tak wygląda człowiek, który zapowiada gruntowne i wszechstronne reformy? Czy raczej ktoś, kto wie, że połowa kasy z jego budżetu zostanie rozkradziona, a druga połowa się zwyczajnie zmarnuje?

Fundusz Odbudowy: czy są w Sejmie jacyś odpowiedzialni dorośli?

Tak źle zapewne nie będzie. Nawet gdyby pisowcy zwyczajnie wyrzucili te pieniądze w błoto − tak czy inaczej zasilą polski budżet i wzmocnią gospodarkę. No chyba że będą leciały prosto do kąpieli błotnych w spa na Kajmanach. Co prawda nie sądzę, ale smutno się patrzy na osoby, które same nie wierzą w to, co mówią. O tym, jak bardzo poważnie traktowane są konsultacje Krajowego Planu Odbudowy, wymownie świadczy też fakt, że ministrowi klimatu i środowiska Michałowi Kurtyce nie chciało się nawet przyjść na czas.

Ale po co miałby się spieszyć? Żeby zobaczyć, jak urzędniczka pokazuje prezentację, jakby chodziło o budżet szkoły policealnej w Koninie, a nie miliardy złotych? Pani podsekretarz stanu postanowiła zacząć od anegdoty. Otóż okazuje się, że nasz Krajowy Plan Odbudowy nie jest najbardziej obszerny, bo ma zaledwie 232 strony, a nie po dwa tysiące, jak niektóre projekty przedstawione przez inne kraje.

Nie śmiejecie się? Panią z ministerstwa bardzo to rozbawiło. Mnie trochę mniej. Choć doceniam sztukę syntetycznego pisania, to nie wiem, czy jest odpowiednia w odniesieniu do tak wszechstronnego i znaczącego dokumentu. Jak dla mnie KPO, który jest w zasadzie jak Plan Odbudowy Polski, mógłby być nawet dłuższy. Z pewnością mógłby też być ambitniejszy. A już w ogóle fajnie by było, gdyby podczas konsultacji społecznych dało się rozczytać teksty na slajdach prezentacji, którą się pokazuje ludziom.

Na co wydać te miliardy?

Wspomniane 770 miliardów złotych z budżetu UE to nie tylko pieniądze, które mamy dostać i rozdysponować w ramach Krajowego Planu Odbudowy, ale też z innych źródeł, jak polityka spójności, wspólna polityka rolna czy fundusz na rzecz sprawiedliwej transformacji.

Są to wszystko gigantyczne kwoty, które wydać by można nie tylko na łagodzenie skutków pandemii, ale też na transformację techniczną i energetyczną Polski. Założenie jest takie, że 30 proc. kasy z KPO ma iść na klimat, a drugie 30 proc. na cyfryzację. Do tego pieniędzy z KPO dotyczy zasada do not harm, czyli wymóg braku negatywnego wpływu na środowisko. Miliardy złotych, które możemy wydać na zieloną transformację, czyste technologie, inteligentny transport. Tysiące wiatraków! Setki tysięcy paneli fotowoltaicznych! Wiatraki w każdej gminie! Panele na każdym dachu! Pompy ciepła w każdym domu, aby żar waszego domowego ogniska nigdy nie wygasł, ale zawsze był czysty i jasny. Niestety tego nie powiedziano, a przynajmniej nie w taki sposób, żeby można się było podniecić. Trochę szkoda, bo jest się czym podniecać.

Prawie można przegapić, gdy wysłanniczka Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej mówi: „Wzrost poziomu życia społeczeństwa w dłuższym horyzoncie czasowym, co będzie się odbywać przede wszystkim poprzez przyspieszenie rozwoju niskoemisyjnej gospodarki o obiegu zamkniętym, która w sposób odpowiedzialny będzie wykorzystywać zasoby środowiska”. Oczywiście mówi to, jakby czytała kolejny punkt wypracowania, a nie zapowiadała rewolucję w życiu gospodarczym i społecznym kraju. Więc powtórzymy jeszcze raz: WZROST POZIOMU ŻYCIA POPRZEZ BUDOWANIE NISKOEMISYJNEJ GOSPODARKI O OBIEGU ZAMKNIĘTYM.

W Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej najwyraźniej już wiedzą, że taka musi być przyszłość, a może nawet mają plan. Szkoda tylko, że się nim nie chwalą. Podobnie jak tym, że pomimo praktycznego wykończenia energetyki wiatrowej pod rządami PiS-u zachodzi największa transformacja energetyczna w naszej historii. Być może od czasów Stalina, a może nawet Kazimierza Wielkiego. Tylko czemu się tym nie chwalą? Dlaczego ciągle udają, że jednak nadal będziemy jechać na węglu?

Prawdy nam trzeba

Jest to tym bardziej dziwne i głupie, że gdyby prawica miała odwagę powiedzieć prawdę, to Polska mogłaby dostać nawet więcej pieniędzy na transformację, a PiS umocnił swoją władzę na kolejne lata. Zamiast tego wolą jednak oszukiwać górników, że będziemy dalej utrzymywać coraz bardziej nierentowne kopalnie i elektrownie oraz budować kolejne centralne magazyny węgla, którego nikt nie chce.

Tymczasem ludzie złaknieni są prawdy. Mówi o tym nie tylko Biblia, ale również wydany niedawno przez KP raport o regionie bełchatowskim. Gdyby w łódzkim zdecydowano się przyznać, że era węgla dobiega końca, województwo mogłoby dostać setki milionów euro więcej. „Według raportu Fundacji Instrat odejście od węgla może wytworzyć w powiecie bełchatowskim 61 tys. miejsc pracy i przynieść inwestycje nawet za 186 mld zł” − czytamy w raporcie. I to z samych publicznych środków, bo inwestycje prywatne mogłyby tę kwotę kilkakrotnie pomnożyć.

Tylko ktoś musi zacząć i powiedzieć: TAK, robimy to, zakaszmy rękawy! Niestety w łódzkim są tylko marazm, bieda i halucynacje z niedożywienia. Chyba nikt w Bełchatowie nie wierzy, że po tym mieście zostanie coś więcej niż wielka dziura w ziemi. A przynajmniej nasi badacze nie spotkali nikogo takiego: „wśród naszych rozmówców nie trafił się nikt, kto wierzyłby, że ktokolwiek i cokolwiek może ten proces zatrzymać”.

Aż trochę chciałoby się jechać do Bełchatowa, na ten nasz polski Dziki Zachód, i zostać tam szeryfem. Pierwszą osobą w regionie, która ma wizję. A może byśmy tak, najmilsi, wpadli na dzień do Bełchatowa? Niestety z naszego raportu wiem też, że nie lubią tam obcych.

Bal na Titanicu, czyli jak Bełchatów odchodzi od węgla (choć jeszcze o tym nie wie)

W Bełchatowie już chyba wszyscy wiedzą, że złoże w Złoczewie nie zostanie otwarte. Nikt też raczej nie wierzy, że powstanie elektrownia atomowa, której otwarcie planowane jest na rok 2043. Ludzie są rozczarowani i czują się oszukiwani. Całkiem zresztą słusznie, bo rzeczywiście są oszukiwani i nie wiedzą, co ich czeka. „Może nas przestawią na OZE? Nie wiem, dlaczego nas nie przyuczają”, mówi jeden z pracowników kopalni.

Ruchy pozorne, maskujące

Krajowy Plan Odbudowy mógłby być takim zastrzykiem wizji i nowej energii. Zamiast tego wydaje się kolejnym mało znaczącym dokumentem, w którym pada sporo ogólników o zazielenieniu miast i zeroemisyjnym transporcie. Słowo „rower” w 232-stronicowym dokumencie pojawia się dwa razy.

Rządzącym udała się rzecz wyjątkowa. Wkurzyli zarówno aktywistki, jak i przedsiębiorców. Aktywistki Młodzieżowego Strajku Klimatycznego słusznie narzekają, że KPO „nie mówi o odejściu od wydobywania i spalania węgla, nie zakłada rezygnacji z przedłużenia koncesji i planów budowy nowych elektrowni”. Oraz jeszcze słuszniej zwracają uwagę, że „by skutecznie walczyć z nasilającymi się kryzysami, konieczne jest poszerzenie perspektywy i otwarcie jej na wiedzę i doświadczenia osób spoza grona uprzywilejowanych mężczyzn z epoki dziadocenu”. Dziwnie się żyje w kraju, w którym dwudziestolatki są mądrzejszymi polityczkami od premiera, ale takie mamy ciekawe czasy.

Istnieje też ryzyko, że premier Morawiecki nawet nie wie, że plan przynajmniej jednego z jego ministerstw zakłada: BUDOWANIE NISKOEMISYJNEJ GOSPODARKI O OBIEGU ZAMKNIĘTYM.

Niestety najwyraźniej nie bardzo chcą się z tym spieszyć. KPO zakłada na przykład kupienie 1000 autobusów elektrycznych. No i fajnie, tylko że w Polsce zarejestrowanych jest ponad sto kilkanaście tysięcy autobusów, a sama miejska flota liczyła sobie 12 119 samochodów w 2017 roku. Tysiąc nie zrobi tutaj większej różnicy. Palcem na wodzie pisane jest też powstanie naszej gałęzi gospodarki wodorowej. Zapowiadane na setki milionów euro inwestycje w infrastrukturę wodorową, paliwo, które na razie pozostaje w sferze badań i eksperymentów, „budzi niestety obawy, iż zaplanowana infrastruktura będzie w rzeczywistości służyła nie wodorowi, ale do celów przesyłu i wykorzystania gazu ziemnego”.

Co więcej, jak zauważali komentujący te zapowiedzi: „wodór nie jest gotowym zasobem, trzeba go wytworzyć dużym nakładem energii”. I pytali: „Jakie źródło nadwyżek energii planują państwo wykorzystać do jego produkcji?”. Zapewne niemieckie, zważywszy, że polska gospodarka jest bardzo energochłonna, a nadwyżka powinna być z OZE.

Czystsze powietrze, tańsza energia i lepszy klimat to kwestia woli politycznej

Przedsiębiorcy czują się pominięci, bo gros środków ma iść do sektora publicznego, a tylko jedna trzecia na wsparcie firm. Co akurat wydaje mi się głupie, bo przecież sektor publiczny nie będzie sobie sam tych wszystkich autobusów i paneli sprzedawał, więc kasa i tak trafi do przedsiębiorców.

Nie sposób nie przyklasnąć pomysłom budowania nowych linii kolejowych czy przenoszenia transportu drogowego na tory. Gdy się jednak pamięta, że od 1989 roku zlikwidowaliśmy jedną czwartą linii kolejowych, czyli kilka tysięcy kilometrów torów, to zapowiedź odbudowania ich 500 km nie brzmi szczególnie ambitnie. Cieszyć się należy z postawienia na efektywność energetyczną, bo to jest dziedzina, w której możemy szybko zrobić znaczące postępy. Pozostaje pytanie, dlaczego ocieplać chcemy tylko szkoły.

Pytanie to zresztą zostało postawione, ale minister Kurtyka nie miał odpowiedzi. Po dłuższej chwili wahania wydukał: „eee, to jest bardzo kapitałochłonne przedsięwzięcie”. Minister klimatu dodał jeszcze, że termomodernizacja szkół ma mieć walor edukacyjny. Fajnie, bardzo fajnie, ale niewątpliwą wartość edukacyjną mogłyby mieć szersze konsultacje społeczne. W trzy godziny w komentarzach na YouTubie nie da się przedyskutować wszystkich palących kwestii dotyczących rozdysponowania setek miliardów złotych. Poza dość podstawowymi pytaniami, które padły na czacie na YouTubie: „Czy można otrzymać link do prezentacji?”. Albo: „Jak mamy zgłaszać uwagi i do kogo?”.

Pojawiały się też bardziej zasadnicze kwestie: „Jak Krajowy Plan Odbudowy będzie odpowiadał na kryzys klimatyczny i dążył do osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2040 roku? Jak KPO będzie rozwijał OZE, tak by umożliwić odejście od węgla do 2030?”. Mirosław Proppé, prezes WWF Polska, pytał, dlaczego nie mówimy o reformie rolnictwa? Inni uczestnicy spotkania pytali, co zrobimy z tym, że 20 proc. budynków ma nieuregulowany stan prawny? Czy nie należałoby przejrzeć programów studiów i dokształcić urzędników? Jakie OZE dostaną wsparcie? Które elementy KPO spełniają wymóg ochrony bioróżnorodności? Niestety na pytania nie otrzymaliśmy wyczerpującej ani satysfakcjonującej odpowiedzi.

Tymczasem odpowiedzi potrzebujemy coraz pilniej. Wydaje się, że za te miliardy złotych można by ich kilka znaleźć. Być może zresztą niektóre odpowiedzi się znajdą same, bo ciągle żyje tu sporo ciekawskich osób. Szkoda jednak, że nikt za bardzo nie chce z nimi gadać, a zamiast Krajowego Planu Odbudowy dostaniemy prawdopodobnie plan wspierania krewnych i przyjaciół kaczora.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jaś Kapela
Jaś Kapela
Pisarz, poeta, felietonista
Pisarz, poeta, felietonista, aktywista. Autor tomików z wierszami („Reklama”, „Życie na gorąco”, „Modlitwy dla opornych”), powieści („Stosunek seksualny nie istnieje”, „Janusz Hrystus”, „Dobry troll”) i książek non-fiction („Jak odebrałem dzieci Terlikowskiemu”, „Polskie mięso”, „Warszawa wciąga”) oraz współautor, razem z Hanną Marią Zagulską, książki dla młodzieży „Odwaga”. Należy do zespołu redakcji Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Opiekun serii z morświnem. Zwyciężył pierwszą polską edycję slamu i kilka kolejnych. W 2015 brał udział w międzynarodowym projekcie Weather Stations, który stawiał literaturę i narrację w centrum dyskusji o zmianach klimatycznych. W 2020 roku w trakcie Obozu dla klimatu uczestniczył w zatrzymaniu działania kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Drzewce.
Zamknij