Finansowanie feminizmu w Polsce jest dziś kluczowe dla demokracji

Istnieje obawa, że powtórzy się scenariusz z początku lat dwutysięcznych, gdy to niemal z dnia na dzień polski ruch na rzecz praw kobiet został pozbawiony dostępu do grantów od prywatnych fundacji z zagranicy.
Magdalena Pocheć
Fot. Adolfo Lujan/flickr.com

Zaledwie ok. 1 proc. wszystkich grantów w ramach współpracy rozwojowej i od prywatnych darczyńców trafia do organizacji feministycznych. Jeśli przyjrzymy się dysproporcji pomiędzy dostępem do grantów dla grup LGBT+ i grup skrajnie prawicowych, które swoją misję określają jako walkę z „ideologią gender”, to sytuacja robi się zatrważająca.

 

Ruchy feministyczne to motor progresywnych zmian w Polsce i we wszystkich regionach świata. Feministki jako pierwsze dostrzegają niesprawiedliwości i potrzeby grup, które są systemowo wypychane na margines, i to one podejmują działania naprawcze. Dzięki feministkom nie tylko korzystamy z prawa wyborczego, ale także rozpoznajemy prawa reprodukcyjne, socjalne i pracownicze. Troska, wzajemna pomoc, kultura consentu, solidarność – to wartości, które feministki wdrażają w praktykę. Feminizm to narzędzie krytycznej refleksji o świecie, a także śmiałość w wyobrażaniu sobie systemu zorganizowanego w lepszy sposób: takiego, który w centrum stawia dobrostan wszystkich osób, zwierząt i planety, a nie kapitał.

Referendum aborcyjne razem z wyborami prezydenckimi? Bingo!

U podstaw obecnego kryzysu demokracji i narastających wpływów skrajnej prawicy w całej Europie i poza nią leżą, między innymi, pogłębiające się nierówności ekonomiczne – a te wynikają z neoliberalnych paradygmatów oraz niekontrolowanej dominacji korporacji. Giorgia Meloni we Włoszech, Wolnościowa Partia Austrii, Alternatywa dla Niemiec, która po raz pierwszy zdobyła mandaty w Parlamencie Europejskim, Marine Le Pen we Francji czy wreszcie zwycięstwo skrajnej prawicy w Królestwie Niderlandów – to wszystko przykłady ekstremalnego zwrotu w prawo.

Sytuacja jest jeszcze bardziej alarmująca w Gruzji i Bułgarii, gdzie w ostatnich miesiącach wprowadzono regulacje uderzające w progresywne ruchy społeczne. Mama Cash, najstarszy na świecie fundusz kobiecy, który od ponad 40 lat wspiera feministyczne działania na całym globie, po raz pierwszy w swojej herstorii może mieć problem z rządowym finansowaniem.

Siostrzeńska samoorganizacja w praktyce

Feministki często szybciej i lepiej niż państwo odpowiadają na potrzeby osób z grup dyskryminowanych oraz na problemy w swoim otoczeniu. Oddolne feministyczne organizowanie się przeważnie wyprzedza rozwiązania systemowe. Dotyczy to, na przykład, aborcji, ubóstwa menstruacyjnego czy pomocy humanitarnej na granicy polsko-białoruskiej. To bieżące i tylko jedne z licznych przykładów w Polsce. Obecnie dostęp do aborcji, w warunkach najostrzejszego zakazu w Europe, jest prawdopodobnie lepszy niż kiedykolwiek wcześniej. Niezależna sieć aktywistek w całym kraju pomaga w aborcjach wszystkim tym, które tego potrzebują. Ze wsparcia inicjatywy Aborcja Bez Granic korzysta około 44 tys. osób rocznie. Każdego dnia sieć odbiera setki telefonów i wiadomości od osób, które chcą przerwać ciążę.

Dzięki inicjatywie Różowa Skrzyneczka o problemie ubóstwa menstruacyjnego usłyszała cała Polska. Skrzyneczka zaczynała jako nieformalna grupa trzech osób i grant na start otrzymała od Funduszu Feministycznego. W pierwszym roku działania inicjatorki doprowadziły do utworzenia w toaletach w miejscach użyteczności publicznej 700 różowych skrzyneczek z darmowymi produktami menstruacyjnymi, jak tampony i podpaski. Dzisiaj jest ich kilkanaście tysięcy, również w szkołach publicznych. Marzeniem grupy jest to, by środki higieny menstruacyjnej były tak powszechnie dostępne jak papier toaletowy. Organizacja przekonała Ministerstwo Edukacji Narodowej do przeprowadzenia pilotażowego projektu różowych skrzyneczek w wybranych placówkach oświatowych.

Komitet ONZ przeanalizował prawo aborcyjne. Wniosek: Polska od 30 lat narusza prawa człowieka

Istniejący od 2018 roku Fundusz Feministyczny wsparł 335 inicjatyw i przekazał ponad 5 milionów złotych w postaci grantów. Dzięki temu powstała, między innymi, grupa wsparcia dla byłych sióstr zakonnych, które doświadczyły przemocy w instytucjach religijnych. Dziewczyny mieszkające na wsi doprowadziły do zakupu roweru, by ich koleżanka mogła znaleźć pracę poza wsią i uniezależnić się finansowo. Kobiety ze wsi Sułkowice zorganizowały spotkania edukacyjne z ginekolożką, osoby transpłciowe prowadzą kampanię społecznościową na temat bezpiecznego podawania hormonów, a grupa Queer Without Borders zapewnia wsparcie interwencyjne dla nieheteronormatywnych osób uchodźczych.

W wielu sprawach system reaguje najpóźniej i najmniej sprawnie (albo w ogóle), a zmiana społeczna dzieje się dzięki determinacji, odwadze i empatii osób aktywistycznych.

Chroniczna walka o przetrwanie 

Jednocześnie ruchy feministyczne pozostają chronicznie niedofinansowane, a dostęp do elastycznych, przyjaznych grantów, skrojonych na potrzeby grup i organizacji feministycznych, jest bardzo ograniczony. W Polsce mamy głównie do czynienia z grantami na projekty, których obsługa bywa wymagająca, a nie z elastycznymi funduszami, które pozwoliłyby robić swoje na własnych zasadach. Polska zapewne nie wyróżnia się specjalnie na tle statystyk światowych, a te są wstrząsające. Zaledwie ok. 1 proc. wszystkich grantów w ramach współpracy rozwojowej i od prywatnych darczyńców trafia do organizacji feministycznych. Jeśli przyjrzymy się dysproporcji pomiędzy dostępem do grantów dla grup LGBT+ i grup skrajnie prawicowych, które swoją misję określają jako walkę z „ideologią gender”, to sytuacja robi się jeszcze bardziej zatrważająca – w latach 2013–2017 w skali świata otrzymały one trzykrotnie więcej pieniędzy (3,7 mld dolarów) niż grupy wspierające osoby nieheteronormatywne.

Jeśli chodzi o grupy i organizacje feministyczne w Polsce, to brakuje nam rzetelnych danych dotyczących ich kondycji finansowej. Z badań organizacji Klon Jawor, które obejmują cały sektor pozarządowy, wiemy natomiast, że przeciętne przychody zarejestrowanych stowarzyszeń i fundacji w Polsce wynosiły w 2020 roku 28 tys. złotych. Tylko 29 proc. wszystkich organizacji społeczeństwa obywatelskiego dysponowało przychodami powyżej 100 tys. zł. Przychody powyżej 1 mln złotych posiadało jedynie 6 proc. organizacji. Stowarzyszenia i fundacje polegają przede wszystkim na dotacjach celowych (ze źródeł rządowych, samorządowych i zagranicznych środków publicznych). Stanowią one 55 proc. przychodów. Wiemy też, że tego typu fundusze są najbardziej restrykcyjne, trudne w obsłudze i wiążą się z największym obciążeniem administracyjnym. W badaniach kondycji sektora, które Klon Jawor prowadzi już od przeszło 20 lat, organizacje konsekwentnie wskazują stabilność finansową jako jedno z największych wyzwań w swoim działaniu.

„Nie będziemy bezczynnie czekać”. Trwa zbiórka na przychodnię aborcyjną

Z wewnętrznych danych Funduszu Feministycznego wynika, że średni budżet wnioskodawczyń Grantów Mocy (elastyczne granty instytucjonalne) w 2023 roku wynosił 85 642 zł (stan na październik 2023 roku). Budżety wahały się od 0 zł do ponad 2 mln. Średni budżet zarejestrowanych organizacji wynosił 137 352 zł, a grup nieformalnych 33 931 zł. Dane te opierają się na informacjach uzyskanych od 81 wnioskodawczyń, które ubiegały się o Granty Mocy w wysokości 60 tys. zł.

Fundusz Feministyczny powstał, by odpowiedzieć na problem braku dedykowanych środków na feministyczną zmianę. Pomimo znaczących osiągnięć w tym zakresie budżet funduszu pozwala na zaspokojenie tylko części potrzeb. Spośród 123 wnioskodawczyń ostatniej edycji Grantów Mocy tylko kilka otrzyma dotację. Wysokość grantu także pozostaje niedostateczna. FF marzy o tym, by lekką ręką przyznawać wieloletnie dotacje instytucjonalne, tak by brak kasy nie stanowił żadnej bariery w działaniu na rzecz lepszego, bardziej równościowego jutra.

Obecnie ruchy progresywne w Polsce są w krytycznym momencie, jeśli chodzi o przyszłość finansowania. Demontaż demokracji oraz propagowanie nienawiści w stosunku do mniejszości przez poprzedni rząd sprawiły, że doświadczyłyśmy solidarności i wsparcia z zagranicy. Następnie Polskę zalała fala pomocy humanitarnej w związku z pełnoskalową inwazją Rosji w Ukrainie. Zagraniczni darczyńcy tracą jednak zainteresowanie Polską. Widzimy stopniowe wycofywanie się instytucji grantodawczych z Polski po wyborach 15 października, gdyż nie postrzega się nas już jako kraju w kryzysie. Tymczasem przed nami ogrom pracy na wielu frontach: praw osób nieheteronormatywnych i transpłciowych, praw reprodukcyjnych i seksualnych czy przestrzegania międzynarodowych standardów ubiegania się o status uchodźcy.

Doskonale wiemy, że bez nieustającej presji ze strony społeczeństwa obywatelskiego sytuacja kobiet i mniejszości w tym kraju nie ma szansy na znaczącą poprawę. Premier Donald Tusk uczciwie przyznał, że prawo antyaborcyjne nie zostanie zliberalizowane. Parlament odrzucił także projekt ustawy dekryminalizującej pomoc w aborcji. Nie zważając na światowe standardy w zakresie praw człowieka, premier myśli o pozbawieniu uchodźców dostępu do ochrony międzynarodowej. Feministyczna walka o prawa dla wszystkich musi trwać i wymaga konkretnego wsparcia finansowego.

Istnieje obawa, że powtórzy się scenariusz z początku lat dwutysięcznych, gdy to niemal z dnia na dzień polski ruch na rzecz praw kobiet został pozbawiony dostępu do grantów od prywatnych fundacji z zagranicy, w tym ze Stanów Zjednoczonych, np. Fundacji Forda czy Fundacji Hewlett. Darczyńcy uznali, że skoro Polska wchodzi do Unii Europejskiej, to świetnie sobie poradzi w zakresie sprawiedliwości genderowej. Dziś wiemy, że tak się nie stało. – Miałyśmy nadzieję, że po wejściu do Unii będzie łatwiej – wspomina Krystyna Kacpura, prezeska Federy. – Tymczasem szybko się okazało, że projekty muszą być pisane pod dyktando UE i jeszcze musimy do nich dokładać własne fundusze. Unia była bardzo zachowawcza w kwestii praw reprodukcyjnych. Nie chciała żadnych napięć z krajem członkowskim o tak dużym rynku jak Polska. To nie leżało w jej interesie. Zostałyśmy na lodzie, a zagraniczni darczyńcy się wycofali.

W rezultacie nagłych zmian ruch feministyczny przeżył poważne osłabienie. Wiele organizacji, by przetrwać, sięgało po realizację projektów, które nie zawsze odpowiadały ich priorytetom. Do czasu powstania Funduszu Feministycznego grupy nieformalne właściwe znikąd nie mogły liczyć na wsparcie.

Nowa definicja gwałtu zacznie obowiązywać za pół roku. Co tak naprawdę się zmienia?

Obecna sytuacja polityczna w Polsce nie stwarza perspektyw na znaczącą poprawę w obszarze sprawiedliwości społecznej. Ponieważ jednak zwycięstwo opozycji demokratycznej daje złudne poczucie bezpieczeństwa, może się powtórzyć znany nam już scenariusz. Potencjalne wycofanie wsparcia finansowego na feminizm może zaprzepaścić dążenia do zmian i energię zmobilizowaną w ostatnich latach. Rządom PiS towarzyszyło feministyczne ożywienie, był to czas formacyjny dla progresywnych ruchów społecznych. Bez dalszego paliwa w postaci stabilnych źródeł finansowania potencjał organizacji społeczeństwa obywatelskiego do zdecydowanego i żywiołowego działania, a co za tym idzie, wpływania na decydentki i decydentów, może znacząco spaść.

Słuchaj podcastu „Wychowanie płci żeńskiej”:

Spreaker
Apple Podcasts

Prawa człowieka stanowią integralną część demokratycznego państwa prawa. Jedynym gwarantem ich przestrzegania są natomiast postępowe ruchy społeczne: feministyczne, queerowe, prouchodźcze. Rządząca koalicja nie wywiązuje się z obietnicy przywrócenia pełnowymiarowej demokracji w Polsce, traktuje to zadanie wybiórczo i nie rozumie swojej roli w trosce o tożsamości, które są systemowo stygmatyzowane i marginalizowane. Bez feministycznego aktywizmu, który wprowadza do dyskursu głos najbardziej uciśnionych, nie ma mowy o realnej demokracji.

**

Magdalena Pocheć feministka, działaczka społeczna, psycholożka międzykulturowa. Pomysłodawczyni i współzałożycielka Funduszu Feministycznego. Zaangażowana w progresywną filantropię, współpracowała między innymi z FundAction, Solidarity Fund i Fenomenal Funds. Jej misją jest wspieranie progresywnych ruchów społecznych na rzecz zmiany.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij