Kraj

Czy mięso to zła karma?

Jak wyglądają polskie spory z perspektywy Zen? Odpowiada mistrz.

Marcin Gerwin: Chciałbym cię zapytać o kilka kwestii, które wywołują w Polsce wiele dyskusji. Jestem ciekaw, jak wygląda to z twojej perspektywy, nauczyciela Zen. Zacznijmy od in vitro. Co sądzisz o tej metodzie? Czy ma to jakieś znaczenie, że zapłodnienie następuje poza ciałem kobiety?

Andrzej Stec: Nie ma to znaczenia. Jeżeli bierzesz komórki męża i żony, to nie ma znaczenia, gdzie się to łączy.

Co jednak z zarodkami? Jednym z głównych zastrzeżeń, które dotyczą metody in vitro jest to, że przy jej stosowaniu może zginąć wiele zarodków.

Ale czy nie ma poronień u kobiet, które zostały zapłodnione w naturalny sposób? Przecież również się zdarzają. Sam znam kilka kobiet, którym się to przytrafiło. Zawsze jest ryzyko, że zarodek się pojawi, ale nie przetrwa. Pytanie także, co jest lepsze? Czy to, że jakieś życie w ogóle pojawi się dzięki metodzie in vitro, bo w inny sposób nie miałoby szansy, czy to, że nie będzie go wcale? Z punktu widzenia Zen ważne jest nie tylko, co robisz, lecz dlaczego.

W niektórych stanach w USA, jak również w Anglii, w Walii i we Francji, zostały zalegalizowane małżeństwa osób tej samej płci. W Polsce jest to temat wciąż bardzo kontrowersyjny. Czy natomiast dla ciebie jest to dopuszczalne? 

Tak, to jest dopuszczalne. Znam pary osób homoseksualnych, różnych płci, zarówno męskie, jak i damskie, i niektóre z nich są wzorowe, jeżeli chodzi o wierność, oddanie czy miłość pomiędzy dwojgiem ludzi. Fizjologicznie oczywiście mamy inne funkcje, nie tak zostało to zaplanowane przez naturę. Z punktu widzenia karmy tłumaczymy to w ten sposób, że możesz odrodzić się w ciele przeciwnej płci i osoby tej płci będą dla ciebie atrakcyjne, jeżeli miałeś w umyśle silny nawyk związany z tą płcią. Oczywiście, jeżeli nie wierzysz w reinkarnację, to nie ma o czym mówić. Natomiast z buddyjskiego punktu widzenia to po prostu karma.

Czy we wszystkich tradycjach buddyzmu związki osób homoseksualnych są traktowane w ten sposób?

Tak. Związek homoseksualny nie jest uważany w buddyzmie za złamanie wskazań, nie jest to, w rozumieniu chrześcijańskim, grzech. Niemniej jednak osoby homoseksualne nie mogą zostać mnichami lub mniszkami. Pytanie o orientację seksualną zadawane jest wprost, zanim ktoś zostanie mnichem.

Dlaczego?

Wskazaniem dla mnichów jest powstrzymanie się od relacji seksualnych. Nie ma znaczenia, czy będą to relacje heteroseksualne, czy homoseksualne. Chodzi o to, że gdyby na przykład homoseksualny mężczyzna został mnichem i mieszkałby potem z samymi mężczyznami, chodził razem z nimi do łaźni, to utrzymanie przez niego wskazań mogłoby się okazać zbyt dużym wyzywaniem. Od strony praktycznej. Jeżeli natomiast chodzi o osoby świeckie, to tutaj nie ma takiego problemu i w naszej szkole Zen udzielano ślubów parom homoseksualnym.

Wskazanie w buddyzmie jest takie, że pożycie seksualne nie może nikogo ranić – nie może ono na przykład rozbijać innych związków czy wiązać się przemocą. Powinno się natomiast opierać na miłości i zaangażowaniu, zamiast skupiać się wyłącznie na stronie fizycznej, na zaspokajaniu pożądania.

Jak wygląda w buddyzmie pozycja kobiet? Czy kobieta może zostać mistrzem Zen?

Oczywiście, kobiety są mistrzyniami Zen. To jednak, czy potem nauczają, zależy w znacznej mierze od lokalnej kultury. W Korei dominującą religią był przez długi czas konfucjanizm, co przełożyło się na niższą pozycję kobiet w społeczeństwie. Wcześniej dominujący był buddyzm i był to czas, gdy królestwem rządziły kobiety. Są różnice lokalne, w zależności od państwa – w Korei kobiety mogły od samego początku zostawać mniszkami, natomiast w Tajlandii nie. Lecz i to się zmienia. Niemniej jednak, na Zachodzie kobiety uczą Zen tak samo, jak mężczyźni.

Wiele osób uważa, że jeżeli przydarza się im coś dobrego lub niedobrego w życiu, to stało się tak dlatego, że „Bóg tak chciał”. Czy z twojej perspektywy również tak jest?

No, nie, kompletnie tak nie jest. Przyczyna i skutek nie są kontrolowane przez żadną istotę wyższą. Jest ważne, by rozumieć, jak działa karma. Wszystkie nasze działania przynoszą określony skutek. Nie ma działania, które by nie przynosiło skutku. Dotyczy to zarówno myślenia, mowy, jak i fizycznego działania. Większość ludzi nie wierzy, że tak to działa, choć jest to niezwykle precyzyjne –z nasion zielonej fasoli wyrasta tylko zielona fasola, a z nasion czerwonej fasoli tylko czerwona. Aby jednak przyczyna przyniosła skutek, niezbędne są odpowiednie warunki. Jeżeli posiejesz fasolę, a nie będzie wody i słońca, wówczas nic z niej nie wyrośnie. Fasola nie wyrośnie także na betonowym parkingu. Będzie to możliwe dopiero, gdy nasiona będą w ziemi i zostaną podlane. Aby pojawił się skutek, potrzebne są więc do tego odpowiednie warunki. To z kolei oznacza, że pomiędzy skutkiem działania a jego przyczyną musi niekiedy upłynąć czas.

Gdyby rezultat pojawiał się bezpośrednio po działaniu, automatycznie, każdy połączyłby te dwie sprawy i wszyscy robiliby tylko dobre rzeczy. Zgodnie bowiem z prawem karmy, dobre działanie przynosi ci szczęście, a złe działanie przynosi ci cierpienie. Jest jednak jeszcze jeden rodzaj działania, a mianowicie właściwe działanie, niezależne od dobra czy zła. Zależy ono wyłącznie od twojej intencji – jeżeli robisz coś dla siebie, jest to niewłaściwe. Jeżeli robisz coś tylko dla innych, wówczas jest to właściwe. Kluczowe jest tu pytanie, dlaczego coś robisz?

Czy kupując mięso w sklepie również tworzy się negatywną karmę? Szynka w plastikowym opakowaniu, leżąca na półce w sklepie, wygląda zupełnie niewinnie. Jest po prostu jednym z wielu produktów. Czy kupienie jej jest tym samym, co zabijanie zwierząt lub trzymanie ich w złych warunkach? Można przecież w ogóle nie zdawać sobie sprawy, że zwierzę było hodowane na farmie przemysłowej. 

Karma może być mocna lub słaba. Mają na to wpływ cztery rzeczy. Pierwszą jest świadomość tego, że jakieś działanie spowoduje cierpienie. Bo można przecież być nieświadomym tego, że zrani się kogoś swoim działaniem. Drugą jest to, że jeżeli zdajesz sobie sprawę, że zwierzęta cierpią w rzeźni, że są czującymi istotami, a pomimo tego nadal chcesz je zabić, masz chęć takiego działania, to również wpływa to na siłę karmy. Trzecią rzeczą jest zrobienie czegoś, czyli na przykład samodzielne zabicie zwierzęcia, a czwartą, że sprawia to komuś przyjemność. Jeżeli wszystkie te cztery rzeczy są obecne w czyimś działaniu, wówczas karma jest bardzo ciężka.

Jeżeli któryś z tych warunków jest nieobecny lub gdy obecny jest tylko jeden, wówczas karma jest lżejsza. Jest różnica pomiędzy pójściem do restauracji, w której znajduje się akwarium, w którym pływają ryby i gdzie można wybrać sobie rybę, którą chcesz zjeść. Lub gdy wybierasz sobie kaczkę, która chodzi po wybiegu. I nawet jeżeli zabije ją w twoim imieniu ktoś inny, to twoja karma jest znacznie cięższa, niż gdy nieświadomie kupujesz szynkę w sklepie. Twój udział w cierpieniu, które niesie to ze sobą, jest mniejszy, niemniej jednak nadal się do niego przyczynia.

Czym innym jest więc jedzenie mięsa w ramach rekonwalescencji, gdyż lekarz ci to zalecił, a czym innym będzie jedzenie go dla przyjemności. Do tego trzeba wziąć pod uwagę, że z hodowlą zwierząt wiążą się znaczne emisje gazów cieplarnianych oraz skażenie środowiska. To wszystko jest częścią tworzonej karmy, która kiedyś wróci.

Czy można karmę zmienić lub ją usunąć?

Tak, można. Z buddyjskiego punktu widzenia nie ma czegoś takiego, jak ustalony odgórnie plan, który napisała istota wyższa. Nie wierzymy, że rzeczy dzieją się przez przypadek lub że coś jest z góry ustalonym przeznaczeniem. Co zrobisz, to dostaniesz – prosta sprawa. Karma działa w taki sposób, że wszystkie twoje działania są zapisywane w twojej podświadomości. Sposobem na zmianę karmy jest praktyka duchowa.

Jeżeli zrobiłeś dużo tak zwanych złych rzeczy, czyli posadziłeś czarną fasolę, to gdy posadzisz trochę zielonej fasoli, będziesz miał lepsze życie. Któregoś dnia jednak ta czarna fasola też ci wyrośnie. Widać to na przykładzie ludzi, w których życiu wszystko się układa, a nagle mają jakiś wypadek. Mówią wówczas: „Dlaczego mi się to dzieje?”. Ogólnie w ich życiu wszystko wygląda wspaniale, gdzieś jednak mają tego minusa. Dobrym działaniem się tego nie usunie, ale całokształt masz lepszy.

Natomiast poprzez praktykę duchową, z różnych tradycji, nie tylko buddyjską, te nasiona można usunąć – można wykasować zapisy z twojej podświadomości całkowicie lub przynajmniej zmniejszyć skutki poprzednich działań. Jeżeli nie masz pierwotnej przyczyny, to nawet gdy pojawią się odpowiednie okoliczności, nie będzie żadnego rezultatu. Większość ludzi po prostu działa zgodnie z tym, co mają zapisane w podświadomości. Jeżeli jednak zaczynasz praktykować medytację, wówczas możesz zrozumieć jak działa twój umysł, możesz zrozumieć swoją karmę i zmienić ją.

Andrzej Stec – Mistrz Dharmy w Szkole Zen Kwan Um. Przez 13 lat praktykował Zen w Korei Południowej. Inka, pozwolenie na nauczanie, otrzymał w 1998 r. Obecnie jest drugim nauczycielem prowadzącym w klasztorze Zen w Hong Kongu. Z wykształcenia jest architektem, ukończył Politechnikę Gdańską.

 

**Dziennik Opinii nr 29/2016 (1179).

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Marcin Gerwin
Marcin Gerwin
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i partycypacji
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i demokracji deliberacyjnej. Z wykształcenia politolog, autor przewodnika po panelach obywatelskich oraz książki „Żywność przyjazna dla klimatu”. Współzałożyciel Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij