Kraj

Czasy darcia ryja na pracowników się skończyły

Tekst Katarzyny Włodkowskiej to portret przedsiębiorczego faceta, który założył magazyn, organizuje eventy, jest prezesem, naczelnym, krzyczy na ludzi, poniża pracowników i jest, ogólnie rzecz biorąc, chamem.

Byłam w jury Grand Press, które przyznało nagrodę Agnieszce Szpili za tekst Gdzie są te dzieci? W dupie! W czasie obrad rozmawialiśmy o wielu tekstach w kategorii publicystycznej, bo nominowane materiały były po prostu świetne. Ja zachwalałam teksty Emilii Dłużewskiej i Macieja Jakubowiaka. O dwóch nominowanych w tej kategorii artykułach z Krytyki Politycznej nie powiedziałam słowa.

Gdzie są te dzieci? W dupie!

czytaj także

W czasie obrad głosujemy na najlepszy naszym zdaniem tekst. Głosowanie jest tajne, więc na koniec nie wiemy, kto dostanie nagrodę. Po obradach przyszłam do redakcji, koleżeństwo w żartach podpytywało o wyniki, ale wiedzieli, że nic bym nikomu nie powiedziała. I na serio nie wiedziałam, że to właśnie Szpila dostanie tę nagrodę.

Dowiedziałam się – paradoksalnie – od Andrzeja Skworza. Zadzwonił parę godzin po porannych obradach, parę godzin przed wieczorną galą, i natychmiast usłyszałam: „Nie wierzę, że to zrobiłaś”. Pojęcia nie miałam, o co mu chodzi. Gdy zapytałam, powtórzył to samo. Ale co? Odpowiedział, że wiem, bo „mam” dwie dziennikarki nominowane. Zapytał też, czy im ufam.

Rozmowa była absurdalna, bo długo nie wiedziałam, o czym Andrzej mówi. Dopiero po jakimś czasie mnie tknęło, że jest chyba przekonany, że wygadałam, jaki jest werdykt jury, i że dlatego Agnieszka Szpila do niego zadzwoniła zapytać, czy mogłaby zabrać głos podczas gali i powiedzieć o osobach z niepełnosprawnościami i ich opiekunach.

Nie wygadałam, o Grand Pressach nie gadałam ze Szpilą ani w ogóle z nikim. Ale dzięki temu telefonowi zorientowałam się, że organizatorzy obawiają się, że Szpila coś na gali powie, zrobi, odpierdoli. Jak zwał, tak zwał, ale że będzie skandal.

Mieli rację.

Po gali Agnieszka Szpila wyjaśniła na łamach Krytyki Politycznej, czemu odmówiła przyjęcia nagrody. Polecam wam tę rozmowę.

Szpila: Dlaczego nie przyjęłam Grand Pressa

czytaj także

Wracam dziś do tamtej sprawy po lekturze tekstu Katarzyny Włodkowskiej W redakcji Andrzeja Skworza. „Odliczam. Aż się rozryczysz i wyjdziesz”. Autorka zaczyna od przytoczenia historii z nieodebranym Grand Pressem Szpili.

„– Co roku, w grudniu, gdy dochodzi do gali Grand Press, modlę się, żeby ktoś w końcu wszedł na scenę i powiedział, jak Andrzej traktuje ludzi – powie mi na początku stycznia jedna z byłych pracownic magazynu »Press«. – Weszła ona. Inni też już chcą mówić”.

Dalej czytamy: „Odmowa przyjęcia nagrody Grand Press przez Agnieszkę Szpilę to pierwszy kryzys wizerunkowy szefa magazynu. Tematem zajmują się media, dziennikarze piszą w mediach społecznościowych o swoich przykrych doświadczeniach. Nie wszyscy Szpili wierzą. – Weronika z Andrzejem obawiali się, że ludzie zaczną mówić – relacjonuje osoba z wewnątrz. – Dzwonili, gdzie się da, obserwowali reakcje na ich wersję wydarzeń. I byli zaskoczeni, że tak szybko z tego wybrnęli”.

Okazuje się, że jednak nie wybrnęli. Próbowali „sprostowaniem”, jakie opublikowali na łamach Pressa i wysłali m.in. do naszej redakcji.

Sprostowaniem to nie było, a odpowiedzią. Zdziwiło mnie więc, że Weronika Mirowska dopytywała mnie w SMS-ach, czy i kiedy opublikujemy sprostowanie. Ludzie prowadzący magazyn o mediach chyba powinni wiedzieć, jakie warunki musi ono spełnić według prawa prasowego. Ale opublikowaliśmy to niesprostowanie i dopilnowaliśmy, żeby słowo sprostowanie w nim nie padło. Dla zasady i z troski o media.

Szef „Press” o telefonicznej rozmowie z Agnieszką Szpilą: Jedno zdanie prawdy

Tekst w „Gazecie Wyborczej” powstał po rozmowach z ludźmi mediów, którzy znają redaktora naczelnego „Press”, po rozmowach z jego pracownicami i pracownikami. To portret przedsiębiorczego faceta, który założył magazyn, organizuje eventy, jest prezesem, naczelnym, krzyczy na ludzi, poniża pracowników i jest, ogólnie rzecz biorąc, chamem.

Dzień czy dwa po gali Grand Press mieliśmy w Krytyce Politycznej „śledzika”. Co chwilę ktoś mnie pytał: „Agnes, o co chodzi ze Szpilą?”. Pamiętam, że odpowiadałam, rekonstruując wydarzenia: że Szpila dostała nominacje, że zadzwoniła do Skworza poprosić o dodatkowy czas na wystąpienie. Dwie osoby – niezależnie od siebie – po wspomnieniu telefonicznej rozmowy Szpili ze Skworzem powiedziały: „Dobra, już rozumiem”. Natychmiast pokumały, że Szpila zderzyła się z facetem, który delikatnie mówiąc, nie jest miły. Wiedzieli o tym, bo pracują w branży od lat.

Cieszę się, że powstał tekst Katarzyny Włodkowskiej. I że osoby poniżane, wyśmiewane przez szefa odważyły się zabrać głos.

Zmartwię was, ale niestety zgadzam się z Jackiem Żakowskim, który we wspomnianym tekście mówi: „To pewnie nie przysporzy mi popularności, ale obserwując polskie media, nie mam wrażenia, by Andrzej Skworz był gorszy od wielu szefów. Są anioły, ale zarządzanie przez stres długo było w tej branży normą”.

Zdaje się, że kolejny naczelny, stosujący „retro metody” – jak to określił w rozmowie ze mną Tomasz Lis – usłyszał: sorry, ale tak nie można. Czasy darcia ryja na pracowników się skończyły. I weźcie to sobie wreszcie do serca.

Lis: Przyznaję, moje metody były retro. A może bardzo retro

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij