Kraj

Coachella Polska Przyszłości: Różne poglądy? Zwykła sprawa

Poznaliśmy się na tegorocznej edycji Campus Polska Przyszłości i postanowiliśmy napisać o tym, co podczas festiwalu zrobiło na nas największe wrażenie.

Po raz trzeci w Olsztynie odbył się festiwal Campus Polska Przyszłości. Sześć dni debat, spotkań, ale też jogi i koncertów. Setki uczestników. Dziesiątki wydarzeń. Program nabity po brzegi.

Rafał Trzaskowski – twórca Campusu – nazywa go festiwalem społecznym. Festiwalowy format daje swobodę i wprowadza luz. Zmniejsza też dystans między uczestnikami i panelistami. I nie chodzi tylko o to, że można wziąć autograf czy zrobić zdjęcie z kimś, kogo cenimy.

My postanowiliśmy napisać razem o tym, co podczas Campusu zrobiło na nas największe wrażenie. Poznaliśmy się na tegorocznej imprezie.

Agnieszka:

Krytyka Polityczna jest partnerką wydarzenia. Prowadzimy spotkania, w strefie NGO mamy swoje stoisko, na którym sprzedajemy (i rozdajemy) książki Wydawnictwa Krytyki Politycznej, koszulki, rozmawiamy – takie typowe działanie organizacji społecznej.

Byłam na Campusie rok temu, byłam teraz. Prowadziłam spotkania i obsługiwałam stoisko. Byłam w zasadzie głównie sprzedawczynią. Rok temu na stoisko Krytyki Politycznej przychodziły osoby, które mówiły: „fajnie, że jesteście, bo Lewica (przez wielkie „L”, ta parlamentarna) nie przyjechała”. Opowiadały, że działają w partiach lewicowych, że są sympatykami. Całe godziny spędzaliśmy na rozmowach.

W tym roku przyjechali Robert Biedroń i Włodzimierz Czarzasty, więc Lewica była. Nie było za to publicystów określanych jako „symetryści” (nad bzdurnością tego określenia nie będę się chwilowo rozwodzić). Podszedł do mnie jeden z uczestników i zapytał, czy nie miałam problemu z tym, żeby przyjechać na Campus. Chodziło o to, że z programu Campusu zniknął panel symetrystów, o czym pisały Paulina Januszewska i Patrycja Wieczorkiewicz.

My – dobrzy. Oni – źli. A symetryści najgorsi

Nie, nie miałam. Jak długo mam okazję swobodnie rozmawiać – tak jak w tamtej chwili z kolegą – tak długo ją wykorzystuję. Inny chłopak zapytał, czy w Krytyce Politycznej rozmawialiśmy o tym, bo widział w social mediach zapowiedź, że będziemy na Campusie, a potem wszedł na stronę KrytykaPolityczna.pl i tam przeczytał dwa teksty krytykujące decyzję organizatorów. Oczywiście, że rozmawialiśmy. A to, że mamy różne poglądy, to dla mnie jak najbardziej zwykła sprawa. Nie chcę nic robić za lewicę czy opozycję, która nie chce gadać.

Aleksander:

Na Campusie byłem pierwszy raz. Pojechałem jako przedstawiciel jednego z NGO-sów i jako prywatny uczestnik. Po sprawie z symetrystami miałem trochę wątpliwości – bałem się, czy nie zostanę tłem dla partyjnego festiwalu wzajemnej adoracji, ale doszedłem do wniosku, że jeżeli zależy mi, żeby Campus czymś takim się nie stał, to na pewno mam większą szansę zawalczyć o to, jadąc do Olsztyna niż zostając w domu. No i okazało się, że rozmawiać jeszcze potrafimy, nawet jeśli tylko we własnym gronie i nawet jeśli nie zawsze dają do tego odgórnie przestrzeń. Dobry prognostyk, może pewnego dnia nauczymy się rozmawiać też z drugą stroną.

Bójmy się faszyzmu. Ale nie bójmy się o nim mówić

czytaj także

Agnieszka:

Byłam przekonana, że skandal z odwołaniem debaty symetrystów to będzie ważny temat na Campusie. Myliłam się. Najbardziej uświadomiło mi to spotkanie z Anną Bikont. Moderowałam rozmowę z dziennikarką i reporterką od lat zajmującą się m.in. Holokaustem. Bikont spokojnie i metodycznie opowiadała o tym, jak wyglądała historia, udział Polaków w tej historii, czemu rozmowa o Holokauście wciąż wywołuje obłęd na tej ziemi. A wywołuje, bo w tę właśnie ziemię wsiąkła krew pomordowanych Żydów. Prawdziwa, nie jakaś metaforyczna.

Aleksander:

Uczestniczyłem w spotkaniu z Anną Bikont. Było arcyciekawe i bardzo rozwijające z kilku względów.

Przede wszystkim Bikont bardzo dobitnie wykazała skalę i powszechność antysemityzmu w Polsce przez większość naszej historii. Niby zdajemy sobie z tego sprawę, ale to zawsze mocno uderza, kiedy ktoś tak unaoczni sprawę tak, jak zrobiła to reporterka.

W przeciwieństwie do wielu innych wydarzeń podczas rozmowy z Bikont nie było w ogóle prób odnoszenia na siłę tematu do bieżącej polityki. To w sumie wiąże się dla mnie z jednym z głównych przekazów płynących ze spotkania, czyli że antysemityzm w Polsce był i jest problemem społecznym, a nie wyłącznie politycznym. My się oczywiście zawsze skupiamy w dyskursie na ten temat na poszczególnych wydarzeniach, takich jak getta ławkowe albo Marzec ’68, co pomaga wytworzyć wrażenie, że antysemityzm się objawia w jakichś konkretnych działaniach władzy, zwalniając nas z dostrzeżenia tej głęboko zakorzenionej niechęci do Żydów, którą jako społeczeństwo po prostu zbiorowo objawiamy. Bardzo mi się podobało, jak otwarcie mówiła o tym autorka.

Agnieszka:

Po spotkaniu podszedł do mnie jeden z gości Campusu i powiedział, że w wielu panelach brał udział, ale czegoś takiego jeszcze nie widział. Czegoś takiego, czyli czego? Zaczęło się niewinnie – oto rozmowa z autorką, w niedużym namiocie, który stał obok bardzo dużego. W tym bardzo dużym było spotkanie z Marianem Turskim, na które przyszły tłumy. Na spotkaniu z Anna Bikont było nas kilkadziesiąt osób.

Minipogrom posła Brauna

czytaj także

Minipogrom posła Brauna

Irena Grudzińska-Gross

Usiedliśmy blisko siebie, kameralne spotkanie. Pierwsze pytania i komentarze nie wywołały emocji. Bikont opowiadała o pracy nad pamięcią, konfrontacji z trudnymi faktami. Adam Wajrak zgłosił się i wspomniał, jak ważna jest jej praca i praca innych osób, jak Barbara Engelking czy Jan Gross, jak to zmienia nas i debatę. Żałuję, Adam, że nie mogłeś zostać do końca, bo w drugiej połowie spotkania pojawiły się głosy z publiczności pytające, czemu Polaków się tak źle w tej opowieści widzi, że przecież – rekonstruuję pytania i komentarze – w Polsce tak świetnie Żydom i Polakom żyło się obok siebie, aż przyszedł ten obcy, wojnę zrobił i sprawił, że w sumie to ofiarami byli i Żydzi, i Polacy.

Aleksander:

Interakcja z publicznością i to, jak słowa Bikont natychmiast wywołały defensywną reakcję paru osób, zwróciły też moją uwagę. Odniosłem wrażenie, jakby niektórzy poczuli się osobiście dotknięci tym, co mówiła Anna Bikont. Swoją drogą Campus jest miejscem, gdzie bym się tego aż tak nie spodziewał.

Reakcja niektórych uczestników była świetną ilustracją tego, co autorka mówiła o wyparciu i o tym przekazywanym międzypokoleniowo resentymencie. W dalszym ciągu nie możemy zaakceptować tego, że Zagłada, która miała miejsce u nas, wywarła wpływ także na nas i to wszystko jest dla nas zbiorowym brzemieniem do przepracowania, nawet jeżeli nie z naszej winy.

Rondo Dmowskiego, czyli skąd przybywa poseł Braun i skąd przybywają polscy faszyści?

Nie muszę pewnie pisać, że erudycja autorki sama w sobie wywiera ogromne wrażenie i dzięki niej, a także dzięki formule małego namiotu spotkanie było jeszcze ciekawsze.

Zastanawia mnie jedynie, dlaczego organizatorzy wrzucili to spotkanie równolegle z Turskim, ale może właśnie celowo, żeby nie wywołać za dużej kontrowersji…

Agnieszka:

Anna Bikont ze spokojem odpowiadała. Choć temperatura spotkania podniosła się. Nie, Polacy i Żydzi nie żyli we wspaniałej symbiozie w międzywojniu – to już dodam od siebie. Polacy uczestniczyli w Holokauście. Donosili na Żydów, co skazywało ich na śmierć.

Rozmowa była bardzo kulturalna, wszyscy czekali cierpliwie z uniesioną ręką, aż oddam im głos. Nie nawrzucaliśmy sobie, nie zwyzywaliśmy się, ale skonfrontowały się różne, bardzo odmienne opowieści o Holokauście.

Po spotkaniu podeszło do mnie kilka osób wstrząśniętych tym, co właśnie usłyszały. Kiedy wróciłam na stoisko Krytyki Politycznej w strefie NGO, Modzel, który ze mną na tym stoisku trzy dni pracował, widział, że jestem totalnie roztrzęsiona.

To była jedna z najmocniejszych dyskusji, w jakich brałam udział. Mocna, bo zaskakująca. Bo to Campus Polska Przyszłości, w duchu postępowy i nowoczesny, a wyszłam z tej rozmowy, jakby mnie ktoś młotem w łeb pierdolnął i przypomniał, że narodowe narracje są zawsze w formie.

Ilu jest symetrystów? Kilkanaścioro. Marcin Meller wspomniał podczas dyskusji symetrystów, że policzył, ilu ich jest, i wyszło, że na palcach trzech rąk można ich porachować. Tłumu tu nie ma, jest za to jakieś wzmożenie. Ciekawe, ilu jest młodych ludzi, którzy są przekonani, że Polacy są takimi samymi ofiarami Holokaustu jak Żydzi, że Polacy głównie pomagali Żydom? Obawiam się, że więcej niż symetrystów. I może dlatego to o tym spotkaniu podczas Campusu myślałam najczęściej.

**

Aleksander Piekarski – student Paryskiego Instytutu Nauk Politycznych. Pasjonuje się teorią polityczną oraz historią idei.

Agnieszka Wiśniewska – redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij