PiS trzyma się tradycyjnie konserwatywnych wyobrażeń o rodzinie i polityce na jej rzecz.
Minął rok urzędowania nowej władzy. Najwyższe noty zbiera minister Elżbieta Rafalska i program 500+. Trudno się temu dziwić, zwłaszcza, że oddziaływanie programu na życie codzienne sporej części rodzin jest duże i zasadniczo pozytywne. Jednak, tak jak młodzieży szkolnej po roku nie ocenia się na podstawie jednego ważnego i pomyślnie zdanego sprawdzianu, tylko całorocznej pracy i wiedzy oraz umiejętności w tym czasie nabytych, tak samo wobec rządu powinniśmy zastosować ocenę uwzględniającą nie tylko jeden sztandarowy program. Przez ten rok były na polu polityki społecznej i rzeczy dobre i wpadki oraz zaniechania. Zwłaszcza słabościom warto się przyjrzeć, nie tyle po to, by rządzących karcić dla zasady, ale by skłonić ich do naprawy błędów i nadrobienia zaległości.
Pierwsza porażka polityki społecznej: przedszkolaki i uczniowie
Skoro zaczęliśmy od porównań edukacyjnych, warto przypomnieć, że współczesne rozumienie polityki społecznej obejmuje także obszary, które wykraczają poza to, co podlega Ministerstwu Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Taką przestrzenią jest system oświaty. To tu znajdują się narzędzia do wyrównywania szans, wspomagania rozwoju dzieci i młodzieży o różnych deficytach, kompensowania niektórych braków w otoczeniu społecznym dziecka. Patrząc na sektor edukacyjny z tej perspektywy rok rządów Prawa i Sprawiedliwości to czas zapaści. Już pierwszy krok, podjęty pospiesznie i bez społecznych konsultacji, czyli cofnięcie reformy „sześciolatków”, okazał się krokiem w zdecydowanie złym kierunku. Sześciolatki zostały w przedszkolach, „zablokowały” miejsca maluchom i tym samym obserwowany w ostatnich latach wzrost liczby najmłodszych dzieci objętych edukacją przedszkolną wyhamował. Edukacja przedszkolna – która w końcu po latach nabrała silnie publicznego charakteru za sprawą objęcia publiczną dotacją i wprowadzenia zasady „ przedszkole za złotówkę – powinna być traktowana jako kluczowy filar polityki rodzinnej. Przedszkole nie tylko wyrównuje szanse edukacyjne dzieci, ale też pomaga kobietom wrócić do pracy po urodzeniu dziecka i zmniejsza ryzyko ubóstwa wśród rodzin z dziećmi.
Dlatego właśnie powszechnie dostępna opieka przedszkolna jest nie mniej (a może i bardziej) potrzebna niż programy socjalne typu 500+.
Chaos wróży podjęta już decyzja rządu o likwidacji gimnazjów. Unosząca się w powietrzu groźba masowych zwolnień nauczycieli oraz reorganizacji administracyjnej, kadrowej i programowej tworzy zły klimat dla systematycznej pracy z uczniem. Na domiar złego koszt planowanej kontrrewolucji oświatowej wyssie ewentualne rezerwy pieniężne, które można byłoby przeznaczyć na np. na wsparcie szkolnych świetlic, dodatkowe zajęcia, doinwestowanie placówek w sprzęt. Tak radykalnych zmian, jakie wprowadza PiS, nie można wytłumaczyć żadnymi czynnikami zewnętrznymi – ekonomicznymi czy demograficznymi, tu mamy do czynienia po prostu z aktem politycznej woli, którego społeczne skutki poniosą słabsi.
Porażka druga: seniorzy i niepełnosprawni
Jednym z wołających o pomstę do nieba społecznych zaniedbań także obecnej władzy jest ciągnąca się od zeszłej kadencji i wciąż nie rozwiązana tzw. sprawa wykluczonych opiekunów niepełnosprawnych osób dorosłych (najczęściej starszych). System świadczeń wspomagających tą grupę wiele osób po prostu wyklucza. Poszkodowani są najubożsi, którzy jeśli już zakwalifikują się do grona tych, którzy otrzymają wsparcie, dostaną ok. 520 złotych i to pod warunkiem spełnienia jednocześnie szeregu rygorystycznych kryteriów – niski dochód, całkowita rezygnacja z jakiejkolwiek aktywności zawodowej, brak prawa do emerytury lub renty po stronie opiekuna, obowiązek alimentacyjny wobec podopiecznego. Gołym okiem widoczna jest także znaczna i nieuzasadniona dysproporcja między zakresem wsparcia opiekunów osób niepełnosprawnych od dzieciństwa oraz wyżej wspomnianej grupy, co ponad dwa lata w swym orzeczeniu podważył Trybunał Konstytucyjny nakazując zmianę przepisów. Ale wiemy, co o wyrokach TK myśli PiS. Projektu zmiany przepisów nie ma. Na 2017 rok nie zostały przewidziane na ten cel środki i póki co osoby opiekujące się niepełnosprawnymi nie otrzymały żadnych gwarancji czy i kiedy mogą liczyć na poprawę swojej sytuacji. Dialog rządu z tym środowiskiem właściwie się nie toczy.
Na plus można zapisać nowemu rządowi przyjęcie regulacji (wejdą w życie w roku 2017) dotyczących doraźnego zabezpieczenia części opiekunów po śmierci podopiecznego. Opiekunowie będą mieli prawo do zasiłku dla bezrobotnych lub w niektórych przypadkach świadczenia przedemerytalnego, ale nowe przepisy zostały tak sformułowane, że niestety nie skorzystają z nich wszyscy byli opiekunowie w potrzebie.
Trudno jednoznacznie zapisać na poczet sukcesów tzw. ustawę „za życiem”. Po pierwsze, zawdzięczamy ją reakcji na niewygodne dla władzy zamieszanie około-aborcyjne i masowe protesty przeciwko skierowaniu do dalszych prac restrykcyjnego projektu Ordo Iuris. Gdyby nie cała ta awantura, prawdopodobnie szybko przygotowanego projektu zakładającego wsparcie dla rodzin dzieci niepełnosprawnych od urodzenia, byśmy nie doczekali. Po drugie, i ważniejsze, sama treść ustawy może budzić wątpliwości, czy rzeczywiście mamy tu do czynienia z rozsądnym wyjściem naprzeciw potrzebom i problemom rodzin z osobami ciężko niepełnosprawnymi. Jednorazowe świadczenie w wysokości 4 tys. nie jest żadnym trwałym zabezpieczeniem finansowym ani wsparciem tej grupy, a ponadto obejmuje tylko tą jej część, której opieka rozpocznie się wraz z urodzeniem dziecka ( a przecież niepełnosprawność często pojawia się później – w kolejnych latach dzieciństwa, w okresie dorosłości czy w wieku sędziwym).
Rząd niewiele też robi w kwestii opieki długoterminowej i polityki senioralnej. Wsparcie seniorów sprowadza się do programu darmowych leków 75+. Sam w sobie jest on działaniem w dobrym kierunku, ale to nadal za mało: lista leków jest ograniczona, grupa korzystających ze wsparcia ze względu na cezurę wieku 75+ nie jest duża, a i nakłady finansowe w pierwszym roku działania programu niewielkie. Mimo zastrzeżeń nie określiłbym tego programu mianem fiaska, podobnie jak ogółu działań ministra zdrowia – przygotowano propozycje dekomercjalizacji służy zdrowia, powszechnego prawo do podstawowej opieki zdrowotnej itp. Jeśli coś budzi zastrzeżenia, to na niewystarczające wsparcie dla rozwoju opieki geriatrycznej, choć jak pokazał raport NIK, mamy tu do czynienia z poważnymi deficytami i wielopoziomowymi zaniedbaniami.
Porażka trzecia: usługi i instytucje opiekuńcze
Wydawać by się mogło, że na wsparcie PiS mogą na pewno liczyć rodziny z dziećmi. Tyle że wsparcie takie, to nie może być tylko bezpośredni transfer pieniędzy w ramach 500+, ale także wsparcie instytucjonalno-opiekuńcze, działania na rzecz godzenia ról rodzinnych z zawodowymi oraz powrotu na rynek pracy po urodzeniu dziecka. Rząd wprawdzie nie cofnął rozwiązań wypracowanych i przyjętych przez poprzedników, ale też ich nie rozwinął, podczas gdy wiele z nich tego by wymagało. Przykładem jest choćby opieka nad dzieckiem do lat trzech. Rozwój dostępu do zewnętrznych form opieki nad dzieckiem, jakie przewiduje ustawa z 2011 roku, nie jest satysfakcjonujący. Wciąż korzysta z nich ułamek dzieci, występuje znaczne zróżnicowanie w dostępie, a sam program „Maluch” mający wspierać powstawanie (już nie prowadzenie) kolejnych placówek w gminach, dla wielu z nich stanowi niewystarczające wsparcie.
Oczywiście można powiedzieć, że nie wszystko na raz, najpierw musieliśmy przyjąć program 500+, teraz zajmiemy się rozwojem żłobków, przedszkoli, itp. Tyle że tak się nie dzieje.
PiS dość sztywno trzyma się tradycyjnie konserwatywnych wyobrażeń o rodzinie i polityce na jej rzecz. W wizji tej prymat mają świadczenia pieniężne wynagradzające/kompensujące opiekę sprawowaną przez najbliższych (de facto przez kobiety: najczęściej przez matki, ewentualnie wspomagane lub zastępowane przez babcie). Tymczasem korzystniejszy byłby model oparty na rzeczywistym wyborze kobiet między tym, czy chcą choćby czasowo wycofać się z pracy ze względu na opiekę czy też chcą pracę zawodową kontynuować. Do tego ostatniego kluczowa jest infrastruktura opiekuńcza.
Nie zapominajmy, że program 500+ czy ostatnio podjęta decyzja powrocie do wcześniejszego wieku emerytalnego (niezależnie od tego, jak oceniamy ich społeczną słuszność) stanowią łącznie znacznie obciążenie budżetowe, a to oddala perspektywę doinwestowania żłobków, przedszkoli czy innej formy instytucjonalnej opieki nad dziećmi. W dodatku część samorządów, uznając, że matki otrzymują już wsparcie w postaci rządowego programu 500+, może być mniej zainteresowane potencjalnymi inwestycjami w infrastrukturę opiekuńczą.
Porażka czwarta: otoczenie polityki społecznej
Podsumowując rok rządów PiS trzeba śmiało powiedzieć, że najbardziej niepokojące dla rozwoju polityki społecznej wydają się zjawiska zachodzące w otoczeniu tejże dziedziny. Często są one analizowane odrębnie, a wtedy łatwo tracimy je z pola widzenia. O czym mowa? O grze na osłabienie – zarówno metodami prawnymi, finansowymi jak i poprzez dyskurs publiczny – instytucji rzeczniczych i kontrolnych, jak choćby Trybunał czy Rzecznik Praw Obywatelskich, która oznacza zmniejszenie możliwości ochronny grup słabszych. Po drugie, źle wróży nie zadeklarowane wprost, ale niestety bardzo wyraźne dawanie zielonego światła dla zachowań i postaw przemocowych, uderzających w rozmaite mniejszości. Samo w sobie zasługuje to na potępienie, a w kontekście polityki społecznej pośrednio sprzyja kanalizowaniu energii społecznej niezgody nie na źle działające instytucje i stosunki społeczne w celu ich uzdrowienia, lecz na pogłębianie wrogości i nieufności we wspólnocie. Po trzecie, niekorzystne wydaje się zrujnowanie przez miniony rok stosunków z instytucjami Unii Europejskiej i międzynarodowym otoczeniem, co może w obliczu przyszłych decyzji wspólnotowych o podziale funduszy (w tym tych nakierowanych na społeczną spójność) ustawić nas w bardzo złej pozycji negocjacyjnej.
Niestety w większości wskazanych obszarów niepowodzeń – zwłaszcza: pierwszym i czwartym – nie widać szans na poprawę. Wręcz przeciwnie, możemy spodziewać się pogłębienia problemów a także pełnego doświadczenia skutków zapoczątkowanej w pierwszym roku polityki. Być może coś poprawi się w kwestiach opiekuńczych i polityki senioralnej – bo to wydaje się kwestia bliska części potencjalnego elektoratu PiS – , ale na razie nie widać oznak zmian.
***
Rafał Bakalarczyk – absolwent Instytutu Polityki Społecznej UW. Studiował też w Dalarna Hogskolan w Szwecji. Członek Fundacji Norden Centrum i Fundacji Zaczyn. Zawodowo i naukowo zajmuje się polityką na rzecz osób ubogich, wykluczonych, niepełnosprawnych, seniorów i wymagających opieki.
**Dziennik Opinii nr 328/2016 (1528)