Kinga Dunin

Jak wytłumaczyć słowa Naumanna o „rzyganiu Tczewem”, czyli o realizmie, który jest lepszy niż cynizm

„Pojeby z Tczewa”? Przyjmijmy wyjaśnienie Neumanna, że mówił o lokalnym PO, a to w sumie ich wewnętrzna sprawa, jak o sobie opowiadają. Są jednak fragmenty nagrań, których nie da się przekonująco wytłumaczyć. Kinga Dunin przegląda się możliwym interpretacjom afery taśmowej Naumanna.

Długo można wymieniać afery, które towarzyszą rządom PiS. Listę 100 afer opublikowało właśnie PO. Są na niej rzeczy z różnych porządków – takie, którymi powinna się skutecznie zajmować prokuratura i takie mieszące się w granicach prawa, ale naruszająca normy przyzwoitości, pokazujące nepotyzm i polityczne błędy, natomiast nie ma tych najbardziej zasadniczych, związanych z zagrożeniami demokracji. Można by do niej jeszcze coś dopisać i rytualnie już chyba westchnąć: teflonowy, aferoodporny PiS…

 

Rządzący, poza nielicznymi wypadkami – Misiewicz, nagrody Szydło, Kuchciński – idą w zaparte, sprawę bagatelizują, przewlekają, kłamią. A propagandowa tuba PiS – TVP i sprzyjające im media – najczęściej na zarzuty odpowiadają, jak w bardzo starym dowcipie. Stany Zjednoczone zarzucają Związkowi Radzieckiemu naruszanie praw człowieka, no co riposta brzmi: „a u was biją Murzynów”. Czyli w wersji na dziś: „a przez osiem lat rządów PO…”. Sposób, w jaki pisowska telewizja rozdmuchuje aferę z taśmami Neumanna, ze świętoszkowatym Pereirą jako frontmanem zatroskanym o standardy moralne, to Himalaje hipokryzji z propagandowym ujadaniem w tle. A to, że taśmy te pojawiły się na tydzień przed wyborami, nie pozostawia żadnych złudzeń co do intencji.

W tej sytuacji łatwo jest powiedzieć: widzicie drzazgę w oku bliźniego, a belki w swoim nie. To tylko paskudna gra przedwyborcza, a co było dwa lata temu, już się nie liczy. Można też próbować wyciągać z tego wnioski optymistyczne – atakują, bo się boją! A także pocieszać się raportem Sadury i Sierakowskiego, Polityczny cynizm Polaków. Tyle było tych afer, a na elektoracie to nie robi wrażenia, bo przy urnie wyborczej kieruje się on innymi zasadami. PiS-owi afery nie zaszkodziły, to KO też nie zaszkodzą.

Polityczny cynizm Polaków. Raport z badań socjologicznych

Jednak życie społeczne nie podlega tak bezwarunkowym prawom, jak świat materialny. Z tego, że ludzie lekceważą afery PiS, nie musi wynikać, że tak samo potraktują PO. Szczególnie, że budowana wokół wypowiedzi Neumanna narracja ma potwierdzać wszystkie obiegowe opinie o PO: aferałowie, pogardzają prowincją i zwykłymi ludźmi, dbają tylko o swoich. Forma wypowiedzi też, delikatnie mówiąc, nie budzi sympatii. Nie będzie to miało może wielkiego wpływu na wybory, ale jakiś drobny efekt może mieć. Strategia mediów sprzyjających opozycji, polegająca na tym, aby wyciszyć sprawę, jest zrozumiała i politycznie uzasadniona. Może jednak odbiorców pozostawić w poczuciu informacyjnego niedosytu, a dziś jednak nie jesteśmy uwiązani do jednego medium i wszystkie pikantne szczegóły wyborczy PO znajdą w mediach prawicowych. Nie jestem więc przekonana, czy przemilczanie sprawy to najlepsza strategia.

Dunin o „politycznym cynizmie”: Pisowiec to tożsamość, platformers to przezwisko

Może i wyborcy są cyniczni, ale tym razem widzimy cynizm, albo przynajmniej zbyt daleko posunięty pragmatyzm, w wykonaniu polityka, na dodatek ubrany w mało eleganckie słownictwo. Jeśli szukamy odpowiedzi, skąd się wziął „cynizm” Polaków, to może po prostu nauczyli się go od polityków? I nie mają złudzeń – za fasadą publicznych eleganckich wystąpień, deklaracji i pięknych słówek kryje się walka o władzę, rozmaite rozgrywki i twarde gry, brzydki język i opinie wygłaszane bez eufemistycznej pierzynki, albo takie, których publicznie nikt nie ośmieliłby się wygłosić. Póki nasi są skuteczni, łatwo znajdujemy dla nich usprawiedliwienie. W końcu jesteśmy realistami.

Jednak określa to nasz stosunek raczej wobec swoich, a nie wobec przeciwników, którzy budzą w nas czyste moralne oburzenie. Czy środowiska lewicy zachowają się w tej sytuacja jak realiści czy jak moraliści?

To zależy, jak mocne jest przekonanie, że tylko razem z PO istnieje szansa na zmierzenie się z PiS, a elektorat lewicy jest bardzo anty-pisowski. Z drugiej jednak strony, lewica w dużej mierze walczymy z PO o ten sam elektorat, więc może co PO straci, to lewica zyska? I warto się moralnie oburzyć.

Wypróbujmy więc pierwszą opcję, tę realistyczną, pragmatyczną i pozbawioną wszelkich zbędnych złudzeń.

Wulgarny język? W warunkach nieformalnych niejednemu się zdarza. Polityk powinien uważać, ale nagrywanie w takich sytuacjach rozmówców jest dość obrzydliwe.

„Pojeby z Tczewa”? Przyjmuję wyjaśnienie Neumanna, że mówił o lokalnym PO. To już ich wewnętrzna sprawa.

„KOD jest niczym”? Cóż, każdemu wolno oceniać przydatność partnera politycznego. Jeśli jednak chce się pozyskać niektórych członków tego środowiska i zapewnić sobie jego poparcie, a PO każde poparcie się przyda, lepiej nawet za plecami zachować pozory. Czyli te słowa tylko polityczna głupota.

Trzeba być lojalnym wobec kolegów z partii? To się da zrozumieć – ale tylko w pewnych granicach.

Klientelizm, apolityczność, antyinstytucjonalność

Kłopoty z usprawiedliwieniami zaczynają się dla mnie, kiedy dochodzi do lekceważenia oskarżeń o przekręty gospodarcze. Tu jednak politycy każdego szczebla powinni być poza podejrzeniami. Chociaż opinia – w niewłaściwy sposób, jasne! – wyrażona, że ludzie na to nie zwracają uwagi albo uznają za pisowski atak, a sądy będą się tym zajmować latami, nie jest pozbawiona niestety podstaw.

Tu jednak włącza mi się moralistka. Nawet jeśli polityka to niepiękna gra, to przekręty wykraczają poza granice tego, co wolno zaakceptować pod hasłem: takie jest życie, taka jest polityka. Nawet jeśli sprawa zarzutów wobec prezydenta Tczewa okazałyby się nieprawdziwa, to lekceważenie chociażby podejrzeń trudno usprawiedliwić.

Niezły program na tonącej platformie

Tej części nagrania jednak ani Neumann, ani Schetyna, ani Kidawa-Błońska nie potrafią przekonująco wytłumaczyć. I ja też nie. Tu pojawia się też jeden z najbardziej bulwersujących aspektów – oskarżenie wówczas jeszcze żyjącego prezydenta Adamowicza, na którego są „twarde rzeczy, które mogłyby go wyprowadzić w kajdankach”. Żyjącego i konkurującego z kandydatem PO, które poparło Adamowicza dopiero w drugiej turze. Nie można wykluczyć, że w tym momencie była to po prostu insynuacja mająca na celu obniżyć jego notowania. Tego typu puszczona gdzieś mimochodem uwaga szybko się roznosi. Ale to też byłoby dość paskudne.

Nie należę do elektoratu PO, jednak sprzyjam obozowi demokratycznemu, chciałaby więc, aby te kwestie zostały wyjaśnione, bo uznanie ich za nieistotne, to już nie jest realizm ani pragmatyzm, to jest właśnie cynizm.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij