Świat, Weekend

„War-life balance”. Jak żyć normalnie, gdy wokół trwa wojna

Wojna to nie tylko ataki z pierwszych stron gazet, to także – a może przede wszystkim – próba normalnego życia w nienormalnych warunkach. Anna Mikulska rozmawia z Mathew Schraederem, szefem biura Polskiej Akcji Humanitarnej w Ukrainie.

W ubiegłym roku sylwestra spędziłam w Krakowie, razem ze znajomymi z Charkowa. O godzinie 23 naszego czasu w Ukrainie był już nowy rok. W telewizji oglądaliśmy przemówienie prezydenta Zełenskiego. – Z każdym rokiem jest coraz bardziej zmęczony. Jego twarz się zmienia – komentowali.

Zwrócili też uwagę na przekaz. Że na początku wojny był bardziej pozytywny, a noworocznemu przemówieniu towarzyszyły przebitki uśmiechniętych dzieci, symbolu nadziei na lepsze jutro. – Dziś Zełenski mówi więcej o arsenale i obronności – streszczali, tłumacząc mi jego słowa.

To nie znaczy, że nadziei nie ma. Raczej, że ludzie potrzebują dziś czegoś więcej – zapewnienia, że Ukraina ma się czym bronić, które przyniesie spokój i doda siły.

Zniszczone mieszkanie w Charkowie. Fot. PAH

Sposób na przetrwanie

Niebawem miną trzy lata od wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Według najnowszych danych Biura Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA) pomocy potrzebuje niemal 13 milionów osób, z czego większość stanowią kobiety.

Dostęp do podstawowych usług, takich jak bieżąca woda czy prąd, jest utrudniony nie tylko na wschodzie, ale w całym kraju. Ukraińcy i Ukrainki mierzą się z rzeczywistością, w której wiele szkół i szpitali zostało zniszczonych bądź poważnie uszkodzonych. Ludzie wciąż są zmuszeni uciekać ze swoich domów w obliczu nasilających się walk wzdłuż linii frontu.

Cierpią nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Nawet co trzecia osoba w Ukrainie może się zmagać z problemami zdrowia psychicznego: depresją, zaburzeniami lękowymi czy zespołem stresu pourazowego. Wojna odbija się psychicznie na wszystkich pokoleniach – od emerytów po małe dzieci. I będzie ciążyła na narodzie jeszcze bardzo długo.

Dwa lata wojny w Ukrainie zdewastowały psychicznie całe pokolenia

– Ukraińcy i Ukrainki są najbardziej odpornymi ludźmi, jakich znam – mówi Mathew Schraeder, szef biura Polskiej Akcji Humanitarnej w Ukrainie. – Zdrowie psychiczne jest kluczowe w warunkach, w których nad głową latają rakiety, a syreny stają się codziennością. Gdzie brakuje podstawowych środków do życia, a bliscy są ranni lub nie żyją. Na tym tle, wyobraź sobie, widzę ludzi, którzy każdego ranka wstają i zamiatają chodnik, idą do pracy, sprzątają gruz. To jest ich sposób na przetrwanie, a przynajmniej tak to rozumiem.

Schraeder wspomina o koszulkach, które stały się w Ukrainie popularne. Jest na nich napis „War-life balance”, który odnosi się do popularnego hasła „Work-life balance”, oznaczającego zachowanie równowagi między pracą i życiem poza nią.

– W tym zdaniu zawiera się wszystko. To jest dokładnie to, co tutaj obserwuję. Każdy miewa gorsze momenty, ale nie spotkałem jeszcze nikogo, kto by się poddał. I myślę, że nikt z zewnątrz nie zdawał sobie sprawy z tej siły tkwiącej w społeczeństwie i jej nie docenił.

Gdy nie można wejść do własnego mieszkania

Mathew Schraeder pracuje w Ukrainie niemal od początku pełnoskalowej wojny. Nie rozmawiamy jednak o ofiarach bombardowań czy śmiertelnych atakach na obiekty cywilne. Skupiamy się na życiu codziennym, na prozaicznych czynnościach naznaczonych konfliktem. Mówimy o kawie, której nie można wypić rano, bo zabrakło wody; o przeziębieniu, które łapie, gdy zimą co kilka godzin wyłącza się w domu ogrzewanie, a organizm raz po raz próbuje dostosować się do nowej temperatury. Mówimy o smartfonie, którego nie można naładować, o jedzeniu, które się psuje, bo lodówka nie działa. O pobudce o pierwszej w nocy, bo akurat w kranie znów leci woda i można umyć naczynia albo coś ugotować.

Pomoc dla mieszkańców Ukrainy organizowana przez Polską Akcję Humanitarną. Fot. PAH

– Oczywiście istnieje różnica między życiem na wschodzie i na zachodzie Ukrainy. Chodzi o bezpieczeństwo, ale też o miejsca pracy czy zaopatrzenie. Staram się jednak unikać stosowania tego podziału, bo w gruncie rzeczy wszyscy mierzą się z tym samym: próbują po prostu przeżyć wojnę – stwierdza.

Schraeder unika dzielenia społeczeństwa na grupy wrażliwe i „resztę”. – Oczywiście, kobiety, dzieci czy osoby starsze albo z niepełnosprawnością mierzą się z jeszcze większymi trudnościami. Jak na przykład osoba na wózku ma dostać się do mieszkania na piętrze, jeśli z powodu przerw w dostawie prądu nie działa winda? Nie chciałbym jednak, żebyśmy, skupiając się tylko na nich, zapomnieli o tych „mniej wrażliwych”. Zwłaszcza z perspektywy humanitarnej nikogo nie możemy pozbawiać wsparcia.

Niepewna przyszłość

Rozmowa o przyszłości jest trudna. W warunkach wojennych wszystko wydaje się możliwe. Szef biura PAH jest pracownikiem humanitarnym od niemal dwudziestu lat i mówi, że doświadczenie nauczyło go niczego nie przewidywać.

– Szanse na to, że będę miał rację, zawsze wynoszą 50 procent. W ciągu ostatniego roku wydarzyło się w Ukrainie wiele rzeczy, które były absolutnym zaskoczeniem. Jak nalot na centrum Odessy w listopadzie czy atak ukraińskich wojsk na obwód kurski w sierpniu. Jakie są skutki tych wydarzeń? Dowiemy się dopiero po czasie, bo ich długofalowe efekty są w tym momencie nie do pojęcia.

Nikt też nie mógł przewidzieć tego, co wydarzyło się 7 października 2023 roku w Izraelu. W chwili, gdy piszę ten tekst, Hamas i władze Izraela ogłosiły zawieszenie broni. Jeśli pokój się utrzyma, organizacje humanitarne czeka masa pracy nad odbudową zrujnowanej Strefy Gazy i wspieraniem wycieńczonych Palestyńczyków i Palestynek.

Zniszczenia wojenne pod Kijowem. Fot. PAH

Niestety, jeden kryzys humanitarny odciąga uwagę świata od drugiego, co przekłada się na wpłaty od darczyńców i możliwości realizowania projektów w danym miejscu.

– Mocno odczuliśmy spadek wsparcia finansowego działań w Ukrainie, gdy tylko ta wojna zeszła z pierwszych stron gazet. A pieniędzy na pomoc i tak nigdy nie starcza na tyle, by wesprzeć wszystkich, którzy tego potrzebują. Na świecie dzieje się po prostu zbyt wiele.

Tylko w 2023 roku koszt pomocy humanitarnej udzielonej w Ukrainie przez PAH wyniósł 60,5 mln zł. Pomoc dotarła do 635 tys. osób.

Czego najbardziej potrzebujesz?

Sięgam po dane liczbowe. Według OCHA co druga osoba w Ukrainie stale doświadcza skutków wojny. Co dziesiąta musiała opuścić swój dom, a 80 tys. zmuszonych jest mieszkać w ośrodkach zbiorowego zakwaterowania.

Pytam Schraedera, czego dziś najbardziej potrzebują Ukraińcy i Ukrainki. Odpowiada pytaniem na pytanie: co dla mnie samej byłoby najpotrzebniejsze? Pierwszy do głowy przychodzi mi właśnie bezpieczny dach nad głową, a dalej: żywność i woda, opieka zdrowotna.

Mieszkanka podkijowskiej miejscowości. Fot. PAH

– Sama więc wiesz najlepiej. Chociaż nie wszystko jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, jeśli sami tego nie przeżyliśmy. Myślę tu choćby o traumie wojennej, ale też o rzeczach całkowicie zwyczajnych, jak spokojnie przespana noc. Gdy zastanowimy się dłużej, dostrzeżemy, że oprócz tych podstawowych potrzeb każdy ma jeszcze swoje indywidualne. Mnie może brakować czegoś zupełnie innego niż tobie. W naszej pracy my też musimy dostrzegać te różnice.

Patrząc na szerszy obraz, w Ukrainie konieczna jest też odbudowa zniszczonej gospodarki, zorganizowanie miejsc pracy i wreszcie – utrzymanie pozorów normalności. To coś, czego potrzebuje całe społeczeństwo. I co, przekonuje Schraeder, udaje się ludziom osiągnąć w zaskakująco wysokim stopniu.

Odbudować Ukrainę

Polska Akcja Humanitarna realizuje w Ukrainie różne programy pomocowe. Od dostarczania podstawowych produktów osobom wewnętrznie przemieszczonym, przez odbudowę domów i pomoc psychologiczną, po wsparcie finansowe.

– Bardzo ważne jest dla nas, by nie odbierać ludziom podmiotowości. Dlatego sami mogą zdecydować, na co przekażą otrzymane pieniądze. Wierzymy, że wiedzą najlepiej, czego potrzebują oni sami i ich społeczność – tłumaczy Schraeder i podaje przykład: osoba, która otrzymała zastrzyk gotówki, dostrzega, że w okolicy brakuje benzyny. Zaczyna więc kupować większą ilość i sprzedawać w kanistrach. W ten sposób powstaje mały biznes. Ktoś inny inwestuje w swoje gospodarstwo rolne. Z czasem i jeden, i drugi może sobie pozwolić na zatrudnienie pracowników. Zaczyna pojawiać się popyt na dostawców innych produktów, mechaników. Ostatecznie zyskuje na tym cała społeczność.

Zełenski: Jeśli Ukraina się nie obroni, to Putin przejdzie dalej. Musicie wyprzedzać Putina [rozmowa]

– To jeden ze sposobów na odbudowę kraju, który nie pozbawia obywateli sprawczości. Nie stawia ich w roli biernych ofiar, które nie robią nic, tylko wyczekują kolejnego alarmu przeciwlotniczego. Zresztą to byłoby do nich niepodobne.

*

Polska Akcja Humanitarna działa w Ukrainie od 2014 roku, niosąc pomoc natychmiastową i długofalowe wsparcie dla mieszkańców kraju. Prowadzi pięć biur i udziela pomocy kilkuset tysiącom do miliona osób rocznie. Tu można włączyć się w jej działania.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Anna Mikulska
Anna Mikulska
Reporterka
Reporterka, z wykształcenia antropolożka kultury. Pisze o migracjach, prawach człowieka, globalnej polityce i odpowiedzialnej turystyce. Jako reporterka pracowała m.in. na Białorusi, w Hiszpanii, na Lampedusie i w irackim Kurdystanie. Współpracuje z krakowską „Gazetą Wyborczą”, publikowała m.in. na łamach „OKO.Press”, „Onetu”, „Pisma" i „Kontynentów".
Zamknij