Przywódcy europejskich państw wykazują zdumiewający brak poczucia palącej konieczności działania.

Wywiad, esej, reportaż, książka, film, serial. W każdą sobotę odpalamy weekendowe wydanie Krytyki Politycznej.
Przywódcy europejskich państw wykazują zdumiewający brak poczucia palącej konieczności działania.
Nie sposób w całości wymienić wątków fabularnych, w których ujawniają się polityczne aspekty „Fallouta”. Fabuła gry jest polityczna od początku i na wskroś, choć z kolejnymi częściami traci swój potencjał wywrotowy.
Kościół szybko traci wpływ na ludzi. Nawet PiS słuchał biskupów tylko wtedy, gdy mówili to samo, co mówił PiS. Gdy próbowali iść pod prąd, władza ich olewała.
W połowie października Omar wysłał do swojej szefowej wiadomość: „Wszyscy jesteśmy celem, nie tylko Hamas”. Odpisała: „Spróbujemy cię stamtąd wyciągnąć”.
Spacery po cmentarzu nie wymagają uzasadnienia. Człowiek, który udaje się tam, by stracić trochę czasu, cieszy się – przynajmniej w oczach przechodniów – jakimś rodzajem immunitetu.
Do czego prowadzi przekazywanie traumy historycznej i czy kultura traumatyczna może mieć także pozytywne skutki?
Nie dokucza nam niemoc, a przeciwnie: wszechmoc. Tyle że nigdy nie umiemy przewidzieć konsekwencji naszych działań.
Z Megan Nolan, irlandzką pisarką, autorką „Aktów desperacji” (2022) i „Zwykłych ludzkich ułomności” (2024), rozmawia Aleksandra Kumala.
Sieroty z Davenport, które przybyły do Glenwood jesienią 1936 roku, wkroczyły do lśniącego świata, który zastąpił ponure, mało stymulujące oddziały Davenport i przepracowane, nieuważne opiekunki towarzyskimi pensjonariuszkami, pielęgniarkami i personelem zachwyconym ich obecnością. Był to istotny krok w pokonaniu eugenicznych przekonań epoki.
Ostrzegając odbiorców przed groźnymi treściami, niekoniecznie dajemy im wybór. Za to często wywołujemy niepokój.
„Żeby stać się wielkim fałszerzem, nie trzeba być wielkim malarzem, tylko raczej twórcą przekonujących opowieści” – pisze Tony Tetro, specjalista w tworzeniu podróbek i autor książki „Być jak Caravaggio”.
Książka, za którą Eve Adams trafiła do więzienia, była krótka, miała zaledwie siedemdziesiąt dwie strony. Wydana w lutym 1925 roku z pomocą przyjaciela, którego nazwiska Adams nie chciała ujawnić, została „wydrukowana do prywatnego użytku” i „ograniczona do 150 egzemplarzy”.