Świat

Zełenski zdelegalizował lewicę? Polemika z ukraińskiego schronu

Dobrze by było, gdyby w Ukrainie działały jakieś partie lewicowe. Ale nie działają. Lewicę udają miliarderzy balansujący między trumpizmem a putinizmem.

Jako ukraińska specjalistka od krytycznej analizy mediów piszę ten tekst w odpowiedzi na artykuł, który ukazał się na brytyjskiej stronie SKWAWKBOX, prowadzonej przez Steve’a Walkera, a zorientowanej politycznie „na lewo od Partii Pracy”. Chodzi o artykuł zatytułowany Zelenskiy bans 11 left parties and merges all TV channels into one – but neo-nazi groups still welcomed [Zełenski delegalizuje 11 partii lewicowych i scala wszystkie kanały TV – ale grupy neonazistowskie są nadal mile widziane].

W Kanadzie wykładam polityczną ekonomii informacji, ale obecnie, w czasie wojny, przebywam w Ukrainie. W innej sytuacji zignorowałabym zupełnie brytyjski artykuł, którego autor wykazuje się rażącą niewiedzą na temat ukraińskich realiów politycznych, zwłaszcza tutejszej lewicy. Tyle że podobne głosy pojawiają się też z innych stron.

Walker pisze: „Ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski nadał dzisiaj wiadomość wideo, w której zakazuje działania jedenastu lewicowych partii opozycyjnych, twierdząc, że są prorosyjskie. Posunięcie to skrytykowano jako oportunistyczną próbę usunięcia opozycji politycznej. W zachodnich mediach Zełenski ma jednak pozwolenie na wszystko. Opozycyjna Platforma – Za Życie, Partia Szarija, Nasi, Blok Opozycyjny, Lewicowa Opozycja, Sojuz Liwych Sył, Derżawa, Postępowa Partia Socjalistyczna Ukrainy, Socjalistyczna Partia Ukrainy, Socjaliści oraz Blok Wołodymyra Saldy są dziś zakazane i grożą im surowe represje”.

Ukraina: samorządność źródłem siły

Po pierwsze, dobrze by było, gdyby w Ukrainie działały jakieś partie lewicowe. Ale nie działają. Ukraińska lewica nie ma żadnej reprezentacji w Radzie Najwyższej. Funkcjonujemy jako różne grupy aktywistów i aktywistek, badaczy i badaczek, artystów i artystek i tak dalej. Dzień po dniu, godzina po godzinie, pracujemy na rzecz tego, co można poprawić w naszym niedoskonałym kraju.

Po drugie, Blok Opozycyjny, w którym w 2019 roku doszło do rozłamu i podziału na frakcje, stanowił pierwotnie pozostałość po Partii Regionów – tej, do której należał obalony w 2014 roku prezydent Janukowycz; partii najbogatszych Ukraińców, miliarderów z listy „Forbesa”. Politycznie mieszczą się oni pomiędzy trumpizmem a putinizmem. Drogę do Rady Najwyższej utorowali im polityczni technolodzy Kremla. (To oni puścili w obieg słowo „naziści” w 2004 roku, podczas kampanii prezydenckiej między Janukowyczem a Juszczenką, jako odnoszące się do wyborców z Kijowa i na zachód od Kijowa. Tak chcieli podzielić kraj i przejąć głosy ze wschodu). Konsultował dla nich też Amerykanin Paul Manafort, któremu Rinat Achmetow w latach 2010–2014 zapłacił za to ponad 60 milionów dolarów.

Chcemy pomóc Ukrainie? Umórzmy jej dług zagraniczny. Teraz

czytaj także

Chcemy pomóc Ukrainie? Umórzmy jej dług zagraniczny. Teraz

Magdalena Milenkovska, Dorota Kolarska

Achmetow, ważna postać Bloku Opozycyjnego i lider jednej z frakcji po rozłamie, jest biznesmenem wywodzącym się z mafijnych lat 90. Więcej o nim powie krótka wycieczka na Wikipedię. O Wiktorze Medwedczuku, innym reprezentatywnym przykładzie polityka wymienionych partii „lewicowych”, media pisały ostatnio, że unika sankcji, bo jego wart 200 milionów dolarów jacht zarejestrowany jest na zamorską spółkę. O innym miliarderze, Wadymie Nowynskim, poczytajcie sami. Wszyscy oni rzeczywiście mają poglądy prorosyjskie, a może nawet rozważają pomysł przywrócenia Związku Radzieckiego w jakiejś postaci. Nie ma to jednak nic wspólnego z nostalgią czy ideologią. Wyznają oni tylko kleptokrację.

Jeśli myślą o unii z Rosją, to wyłącznie w celu ożywienia żerującego na paliwach kopalnych i, tak, kapitalistycznego imperium. To są ukraińscy Trumpowie. I podobnie jak w przypadku Trumpa w USA, wielu niezamożnych Ukraińców i Ukrainek z regionów wschodnich – bombardowanych propagandą przez media rosyjskie oraz kanały telewizyjne należące do Bloku Opozycyjnego (do niedawna bowiem wymienieni bogacze posiadali dużą część infrastruktury medialnej Ukrainy) – głosuje na tych kapitalistów, którzy zresztą kontrolują własnościowo cały przemysł tych regionów.

Wymieniona przez Walkera Partia Szarija to przykład z zupełnie innej kategorii. Ugrupowanie ma orientację libertariańską, a przy tym jest oszustwem. Nie zarejestrowano go nawet na samego Anatolija Szarija, ale na człowieka o tym samym nazwisku. Ukraińscy dziennikarze wyśledzili, że Szarij zapłacił temu mężczyźnie 500 dolarów za możliwość użycia jego danych. Chciał w ten sposób uniknąć ewentualnych problemów prawnych, gdyby takie wystąpiły – i oczywiście wystąpiły. Szarij to popularny homofobiczny bloger, który zgromadził rzeszę obserwatorów, rozpowszechniając teorie spiskowe i siejąc nienawiść. Jest on zjawiskiem czysto social mediowym, działa jak każda inna firma z mediów społecznościowych. Ideologii nie ma (moim zdaniem nawet libertariańskiej), zajmuje się tworzeniem sensacji. Szarij luksusowo żyje w Europie, jego „partyjny start-up” ma sponsorów, opinia publiczna spekuluje, czyją on jest marionetką. Pewnie zaśmiałby się, usłyszawszy, że ktoś nazwał jego partię lewicową. Ale też nie zaprzeczyłby, bo nieważne, co o nim mówią, byleby mówili.

Reszta partii na tej liście to podobnie dziwaczne twory o podobnie dziwacznych historiach. Przywódca jednego z takich „socjalistycznych” ugrupowań, Serhij Kaplin, jako swój polityczny ideał podawał Margaret Thatcher. Właściwie nic więcej nie trzeba wiedzieć o tak zwanym ukraińskim „socjalizmie” w Radzie Najwyższej. To są siły, które z jednej strony nieustannie kompromitują „socjalizm”, przedstawiając go jak jakieś dziwactwo, fantasmagorię albo zupełne oszustwo (zupełnie tak, jak lubią o nim mówić stronnictwa prawicowe i liberalne), a z drugiej strony uniemożliwiają partiom prawdziwie lewicowym wejście na ukraińską scenę polityczną.

Sama chciałabym wiedzieć, jak do tego doszło, że Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy postanowiła zawiesić działalność Opozycyjnej Platformy. Kilka tygodni temu media donosiły, że pewnych polityków złapano na negocjowaniu umów z najeźdźcą według scenariusza opanowania Kijowa przez Rosjan. Zobaczymy, co się okaże. Ale z pewnością nie jest to przepychanka prawicy z lewicą. Mam nadzieję, że moje powyższe wyjaśnienia rozwiewają wątpliwości.

Žižek: Od Rasputina do Dwaputina, czyli witajcie w gorącym pokoju

Tak samo, jak we Francji, Włoszech, Niemczech i tak dalej, w Ukrainie istnieją ugrupowania prawicowe, wspierane głównie przez prawicę europejską. Niestety ta wojna, jak to wojny, z pewnością wzmocni i upowszechni nacjonalizm. Proszę jednak, żeby to pozostał nasz problem. Proszę, nie mieszajcie się. Zajmijcie się swoją skrajną prawicą, zamiast siać dezinformację. To nie pomaga nam walczyć z faszyzmem Putina. Do tej wojny doszło dlatego, że przez dwadzieścia lat Europejczycy legitymizowali totalitarny reżim Putina, ściskali sobie z nim dłonie i podpisywali biznesowe kontrakty.

Źle Wam poszła walka z rosyjskim nacjonalizmem, towarzysze – jeśli mogę się tak do Was zwracać. Przeoczyliście jego niedawną przemianę w faszyzm. Dziś kosztuje to nas setki istnień dziennie. Pozdrawiam z zimnego, mokrego schronu, w którym niestety spędzam wieczór. Mogłabym się zająć czymś ważniejszym i zdrowszym, ale jest jak jest.

**

Switłana Matwijenko jest adiunktką w Szkole Komunikacji Uniwersytetu im. Simona Frasera w Kanadzie oraz współautorką książki Cyberwar and Revolution: Digital Subterfuge in Global Capitalism [Cyberwojna i rewolucja: cyfrowe mieszanie w globalnym kapitalizmie].

Artykuł ukazał się na stronie Institute of Network Cultures. Z angielskiego przełożyła Aleksandra Paszkowska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij