Świat

W tle wojny trwa walka o religijne wpływy w Ukrainie

Reakcje hierarchów na rosyjską agresję wpasowują się w pełny obraz ich wcześniejszych działań. Franciszek i Cyryl w momencie kryzysu mają do zaoferowania albo pustą retorykę, albo wymierzoną w zachodnie wartości propagandę.

Według danych Pew Research Center z 2010 roku 83,8 proc. mieszkańców 34-milionowej Ukrainy deklaruje się jako chrześcijanie. Wśród nich dominują wyznawcy prawosławia (76,7 proc.), ci z kolei dzielą się na należących do Patriarchatu Moskiewskiego zwolenników Rosji oraz wyznawców Niezależnego Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego, którego patriarchą jest metropolita Epifaniusz. Poza tym w Ukrainie bezwyznaniowi stanowią 14,7 proc., a katolicy, dzielący się na łacinników i grekokatolików – 5,6 proc. Nie można też pominąć protestantów, którzy stanowią 1,3 proc. – to głównie zielonoświątkowcy i baptyści. Wyznaniową mozaikę uzupełniają muzułmanie, których jest 1,2 proc., niewielka liczba wyznawców innych religii (ok. 0,4 proc.) oraz Żydzi, stanowiący 0,1 proc. (pojawiające się ostatnio szacunki, mówiące o 200 tysiącach wyznawców judaizmu, wydają się przesadzone).

7 wielkich osiągnięć ludzkości, którym sprzeciwiał się Kościół

By zrozumieć, skąd tak wielkie zróżnicowanie religijne u naszego wschodniego sąsiada, warto zapoznać się z trzema podstawowymi książkami dostępnymi w języku polskim, a obejmującymi nie tylko dzieje Ukrainy, ale i najnowsze dyskusje nad jej tożsamością. Chodzi o Historię Ukrainy do 1795 roku Natalii Jakowenko z 2011 roku, Historię Ukrainy 1772–1999. Narodziny nowoczesnego narodu Jarosława Hrycaka i Pożegnanie z imperium. Ukraińskie dyskusje o tożsamości Oli Hniatiuk. Nas jednak interesuje głównie rola Cerkwi rosyjskiej w toczącej się wojnie, którą należy widzieć w szerszym kontekście historycznym.

Retoryczna sprawność, tradycyjne pustosłowie

Po wybuchu wojny nie bez powodu najgłośniej mówiono o reakcji Cyryla, patriarchy Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Mniej głośne są natomiast wystąpienia metropolity Epifaniusza czy hierarchów obu obrządków Kościoła katolickiego, choć są one równie ważne, a dla przyszłości Ukrainy – zapewne ważniejsze. Wydaje się, że to właśnie Niezależny Ukraiński Kościół Prawosławny będzie głównym zwycięzcą w toczącej się wojnie, przede wszystkim dlatego, że opowiedział się jednoznacznie za niezależnością od Rosji. Poza tym jego historia powstania łączy się nierozerwalnie z najnowszymi dziejami Ukrainy i to on postrzegany jest jako wyraziciel aspiracji autonomicznych narodu ukraińskiego.

Niewykluczone, że swoje ugra również Kościół rzymskokatolicki, który wspiera prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Jednak na razie nie pomaga mu w tym papież Franciszek, który od początku wojny wykazuje daleko idącą wstrzemięźliwość i poza rytualnymi wezwaniami do zaprzestania wojny nie poparł wyraźnie żadnej ze stron konfliktu.

Można to tłumaczyć jego osobistą znajomością z patriarchą Cyrylem. Obaj hierarchowie spotkali się w lutym 2016 roku na Kubie, gdzie wyrazili gotowość do dalszej współpracy. Obserwatorzy ocenili spotkanie wysoko, twierdząc, że „to ogromny krok w odbudowaniu pełni relacji między Kościołem katolickim i prawosławnym, relacji braterstwa w miłości. Na tym przede wszystkim polega dialog między chrześcijanami. Jesteśmy powołani do wzajemnej miłości. Raduje to, że papież i patriarcha moskiewski dali wszystkim przykład takiego dialogu”. Tak donosiła rosyjska agencja RIA-Nowosti, przytaczając słowa księdza Igora Kowalewskiego, sekretarza generalnego Konferencji Biskupów Katolickich Rosji.

Od wybuchu wojny Franciszek długo próbował nawiązać kontakt z Cyrylem. Do ich internetowej rozmowy doszło w 21. dniu agresji. Obie strony „wyraziły zatroskanie istniejącą sytuacją”, można jednak odnieść wrażenie, że był to dialog głuchych. Franciszek jest sprawny retorycznie, potrafi być ujmujący, jednak jego wstrzemięźliwość w nazywaniu po imieniu oprawców i ofiar sprawia, że ta retoryka jest pusta.

Obirek: Franciszek mówi Baumanem

Widać to wyraźnie, gdy wczytamy się w opublikowany po spotkaniu komunikat Cerkwi moskiewskiej. Możemy dowiedzieć się z niego, że podczas rozmowy „szczegółowo omówiono sytuację na ziemi ukraińskiej”, zwrócono też uwagę na „humanitarne aspekty obecnego kryzysu oraz na działania Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego i Kościoła rzymskokatolickiego w celu przezwyciężenia jego skutków”. Można więc odnieść wrażenie, że Kościół rzymskokatolicki w pełni podziela „zatroskanie” Cerkwi moskiewskiej, czyli jest za zaprzestaniem działań militarnych, w domyśle – na warunkach Putina. Oczywiście można w tym widzieć gest dobrej woli, ale tak naprawdę jest to przykład wspomnianej retorycznej pustki.

Rosja i Ukraina poświęcone Maryi

Niezależnie od oceny tego spotkania zadziwia kolejny krok Franciszka, który w piątek 25 marca, w dniu katolickiego Święta Zwiastowania Pańskiego, ma poświęcić Rosję i Ukrainę Niepokalanemu Sercu Maryi. Tego samego dnia takiego samego aktu dokona w Fatimie kardynał Konrad Krajewski. Trudno o mniej fortunny gest wobec Cerkwi moskiewskiej, zazdrośnie strzegącej swojej wyłączności do „ziem świętej Rusi”, obejmujących dzisiejszą Rosję, Ukrainę i Białoruś. Jak wiadomo, religie odwołują się do mitów i symboliczne gesty mają kluczowe znaczenie w realizacji ich zamysłów duszpasterskich. Obejmowanie takim właśnie gestem obszarów postrzeganych jako wyłączność Cerkwi rosyjskiej może być odczytane jako swoista prowokacja.

Nasze pałace i nasza kasa. Czy Kościół pomaga uchodźcom z Ukrainy z własnej kieszeni?

Niektórzy komentatorzy podkreślają, że prośbę o zawierzenie Ukrainy i Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi w ostatnich dniach przedstawili papieżowi biskupi rzymskokatoliccy Ukrainy. Jednak bardziej prawdopodobne jest nawiązanie do podobnej uroczystości z 25 marca 1984 roku, kiedy w Watykanie aktu zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi dokonał Jan Paweł II, który w ciszy prosił Maryję o ocalenie świata od wojny. Nie jest więc wykluczone, że to właśnie kardynał Krajewski, który w Watykanie jest jedynym kontynuatorem polskiej tradycji, wystąpił z takim pomysłem. Jedno jest pewne: tego rodzaju praktyki na pewno nie zbliżą obu Kościołów, można się spodziewać raczej czegoś przeciwnego. Zwłaszcza jeśli przypomnimy, jak wiele kontrowersji w Rosji budziło stworzenie katolickiej sieci diecezji na terenie uważanym tradycyjnie za dominium Cerkwi prawosławnej.

Oligarcha straszy paradami

Jeśli chodzi o Cerkiew moskiewską, nie milkną komentarze po słowach Cyryla wygłoszonych 6 marca. Układają się one w pewną całość, również w kontekście błyskotliwej kariery patriarchy, którą znawcy łączą z sięgającą lat 70. współpracą z KGB. Po upadku komunizmu Cyryl dał się poznać jako sprawny, znany ze zdolności negocjacyjnych menedżer, który potrafił zarobić miliony dolarów na bezcłowym handlu papierosami, a nawet ropą. Zyski szły głównie na remonty i budowę cerkwi, wtajemniczeni twierdzą jednak, że Cyryl nie zapominał także o sobie. Przypomina się o zegarku za 30 tysięcy dolarów, o jachtach, wakacjach spędzanych w Szwajcarii. W dość powszechnej opinii Cyryl stał się jednym z rosyjskich oligarchów.

Co ma do powiedzenia na temat zbrodniczej inwazji Putina zaprzyjaźniony z dyktatorem patriarcha? Najpierw wyjaśnił, co i dlaczego stało się w Ukrainie w 2014 roku: „w Donbasie nie chcą przyjąć tak zwanych wartości, proponowanych dzisiaj przez tych, którzy roszczą sobie prawo do władzy nad światem”. A więc to nie Putin napadł na Ukrainę i zniewolił jej regiony, ale tajemnicze siły, które nie pozwalają, by zapanował tam pax putina. Te same siły sprzeciwiają się „specjalnej operacji”, mającej przywrócić pokój i porządek, zakłócane przez faszystowską i nacjonalistyczną klikę, którą kieruje Wołodymyr Zełenski. Co więcej, wspomniana tajemnicza „władza światowa” przygotowała już test na lojalność. W przekonaniu Cyryla ten test „jest bardzo prosty, a zarazem przerażający: to parada gejowska. To właśnie wysuwane od wielu ludzi żądanie zgody na przeprowadzenie takiej parady jest testem na lojalność wobec tego najpotężniejszego świata”.

Ale zapał kaznodziejski moskiewskiego patriarchy nie kończy się na wspomnieniu „parady gejowskiej”. Cyryl kreśli apokaliptyczną wizję przyszłości: „skoro ludzkość uzna, że grzech nie jest złamaniem prawa bożego, jeśli pogodzi się z tym, że grzech jest jedną z odmian postępowania człowieka, to będzie to koniec cywilizacji ludzkiej. Wiemy, jak ludzie sprzeciwiają się tym żądaniom i jak ten opór tłumi się siłą. Chodzi więc o to, aby siłą narzucić grzech, co potępia prawo boże, a zatem narzucić siłą odrzucenie Boga i jego prawdy”. Czyż nie wybrzmiewa w tych słowach troska wielu polskich kaznodziejów i medialnych charyzmatyków, straszących polskie dzieci i ich rodziców wizją seksualizacji i deprawacji?

W kontekście bulwersującego kazania Cyryla warto przypomnieć niektóre tezy z szeroko komentowanego w mediach zachodnich eseju Putina z lipca ubiegłego roku. W tekście opublikowanym na stronie internetowej Kremla Putin stwierdza, że „prawdziwa suwerenność Ukrainy jest możliwa w partnerstwie z Rosją”, powtarza wyrażaną wielokrotnie opinię, że Rosja i Ukraina to „jeden naród”. Zdaniem byłego oficera KGB, który od 20 lat terroryzuje Rosję, obecna władza Ukrainy tworzy w społeczeństwie atmosferę strachu, pobłaża neonazistom i prowadzi „militaryzację kraju”. Tekst czytany dzisiaj objawia ponure przesłanie satrapy, który zaatakował autonomiczny kraj w przekonaniu, że jego podporządkowanie Rosji jest najlepszą obroną przed obcymi wpływami. Przemowa Cyryla, wygłoszona w niedzielę 6 marca, stanowi jego ważne dopełnienie.

prof. zw. dr hab. Stanisław Obirek – wykłada w Uniwersytecie Warszawskim w Ośrodku Studiów Amerykańskich. Bada miejsce religii we współczesnej kulturze, interesuje się dialogiem międzyreligijnym, konsekwencjami Holokaustu i możliwościami przezwyciężenia konfliktów religijnych, cywilizacyjnych i kulturowych. Ostatnio razem z Arturem Nowakiem opublikował książkę Gomora (Agora 2021).

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij