Gdy ceny paliw rosną, Unia Europejska stawia na gaz. A gdy czytacie, że ratunek na kryzys klimatyczny przyniesie wodór, pamiętajcie, że 95 proc. tego „zielonego paliwa” pozyskuje się z paliw kopalnych. Lobbyści mogą sobie pogratulować, a Unia?
Europejczycy zmagają się z drastycznym wzrostem cen prądu, tymczasem okazuje się, że UE, zamiast zainwestować w tanie OZE, woli po raz kolejny postawić na drogi gaz ziemny. Jak pokazało najnowsze śledztwo Investigate Europe, kiedy prawodawcy torują drogę dla nowych transgranicznych rurociągów, unijni audytorzy zwracają uwagę na ogromne niedoinwestowanie zielonej energii.
Od początku 2021 roku ceny hurtowe gazu w Europie wzrosły o ponad 300 proc. Gaz ziemny często wykorzystywany jest nie tylko do ogrzewania, ale również jako źródło prądu, stąd konsumenci boleśnie odczuli podwyżki cen. W Hiszpanii rachunki za prąd wzrosły już w tym roku o jedną trzecią. We Włoszech w następnym kwartale przewidywany jest wzrost o 40 proc. – Aktualna sytuacja pokazuje, że musimy jak najszybciej uniezależnić się od zagranicznych, niestabilnych paliw kopalnych – zadeklarowała niedawno Kadri Simson, komisarz unijna ds. energii.
Sześć dowodów na to, że Unia wcale NIE jest taka zielona, jak ją malują
czytaj także
Gaz ziemny stanowi jedną czwartą unijnego miksu energetycznego, ustępując miejsca jedynie ropie. Od 2019 roku większość gazu ziemnego pochodzi z Rosji (41 proc.) i w mniejszym stopniu z Norwegii (16 proc.). Chociaż jest to mniej emisyjna alternatywa dla węgla, zawiera wysoki poziom metanu, przyczyniającego się do globalnego ocieplenia.
Sama Komisja Europejska przyznała, że unijne zużycie gazu nijak się ma do deklaracji osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku i obniżenia emisji o 55 proc. do 2030 roku. We własnej ocenie stwierdziła, że do realizacji celów zeroemisyjności wykorzystanie gazu należy „obniżyć do ułamka obecnego zużycia”.
Prawodawcy unijni popierają gaz
28 września Parlament Europejski poparł transgraniczne rurociągi w ramach tzw. rozporządzenia TEN-E (transeuropejska sieć transportowa). To kontrowersyjne przepisy, które definiują projekty mogące trafiać na piątą europejską listę „projektów będących przedmiotem wspólnego zainteresowania”.
Uwzględnione w tym mechanizmie korporacje mogą uzyskiwać zezwolenia w skróconej procedurze i mają łatwiejszy dostęp do unijnych grantów. Europarlamentarzyści zgadzają się, że wnioski dotyczące projektów gazowych mogą być rozpatrywane w przyspieszonej procedurze, jednak nie będą finansowane ze środków przeznaczonych na przedsięwzięcia będące przedmiotem wspólnego zainteresowania (PWZ) w ramach instrumentu „Łącząc Europę” (CEF).
czytaj także
W przepisach pozostawiono jednak mnóstwo luk, co może sprawić, że projekty gazowe będą otrzymywać fundusze ze środków publicznych. Na przykład rurociągi mieszające gaz z nieokreśloną ilością wodoru będą otrzymywać dotacje do 2027 r. Wodór można produkować ze źródeł odnawialnych, jednak obecnie w 95 proc. jest on pozyskiwany z paliw kopalnych. Beneficjenci PWZ zazwyczaj otrzymują więcej pieniędzy z funduszy publicznych innych niż CEF. Tego typu wsparcie stanowi także zachętę dla banków, które śmielej będą oferować im dodatkowe źródła finansowania.
Obserwatorzy podejrzewają, że następna lista zostanie opublikowana jeszcze zimą tego roku, nadając specjalny status ponad 70 elementom infrastruktury gazowej – dwa lata temu było ich zaledwie 32. A to wszystko pomimo analiz przeprowadzonych przez Artelys, organizację konsultingową zajmującą się analityką danych, w których stwierdzono, że najnowsze projekty były „powierzchowne”. Jest to zmiana, która przekreśla proponowane przez Simson wyłączenie gazu z poprawek do TEN-E.
Potężne lobby gazowe
Zdaniem Marie Toussaint, francuskiej eurodeputowanej, Parlament Europejski ugiął się pod żądaniami branży. – Lobby gazowe jest bardzo potężne – powiedziała w rozmowie z Investigate Europe. – Jego przedstawiciele sporo się nagimnastykowali. Jestem eurodeputowaną z ramienia Zielonych, a oni i tak codziennie przysyłali mi trzy, cztery e-maile.
Niedawne śledztwo przeprowadzone przez Global Witness i Corporate Europe Observatory ujawniło, że sprawozdawca w projekcie TEN-E, konserwatywny polski europoseł Zdzisław Krasnodębski, nie ujawnił swoich spotkań z przedstawicielami branży energetycznej.
– Zakorzeniony w sercu obowiązującego systemu lobbing jest szkodliwy – stwierdza Toussaint. Eurodeputowana uważa, że w obliczu szalejących cen energii nie należy sponsorować paliw kopalnych.
Aby dopiąć swego, gazowi lobbyści zmanipulowali europejskie wytyczne, a raczej zadbali o to, by ich nie było. Wspólna unijna klasyfikacja zrównoważonej środowiskowo działalności gospodarczej, czyli tzw. rozporządzenie taksonomiczne, jest w tej kwestii raczej mglista. Zgodnie z podaną przez jej autorów definicją: „rozporządzenie w sprawie taksonomii ani nie wyklucza, ani nie włącza gazu ziemnego”.
Komisja Europejska robi za mało
Tego typu niejasności wokół standardowych rozwiązań mogą udaremnić wysiłki klimatyczne, na co zwrócił uwagę Europejski Trybunał Obrachunkowy w opublikowanym w ubiegłym miesiącu raporcie. W rozmowie z Investigate Europe główna autorka publikacji Eva Lindstrom tłumaczy, że niejasne zasady chwieją rynkiem, ponieważ inwestorzy nie są w stanie stwierdzić, którym projektom grozi przejście na stronę osieroconych aktywów.
– Musimy więcej wiedzieć o tym, co jest zielone, a co jest brązowe – wyjaśnia Lindstrom. – Sektor prywatny jest nam potrzebny, ale trudno oczekiwać od firm, że będą się przyzwoicie zachowywać, bo one są od zarabiania pieniędzy.
czytaj także
Z raportu wynika przede wszystkim wniosek, że Komisja Europejska robi za mało, by stymulować zrównoważone inwestycje. Dokończenie transformacji będzie wymagało corocznych inwestycji na poziomie 1 biliona euro. Tymczasem według aktualnych planów Unia przewiduje w swoim corocznym budżecie na ten cel zaledwie 200 miliardy euro.
– To ogromna luka w finansowaniu – przyznaje Lindstrom.
Politycy pilnują własnych interesów
Jednocześnie pojawiają się głosy, że Bruksela robi aż za dużo. Polski premier Mateusz Morawiecki oskarżył unijną agendę środowiskową o doprowadzenie do zapaści energetycznej. Frans Timmermans, przewodniczący KE ds. Zielonego Ładu, odparł zarzuty, podkreślając, że przepisy emisyjne są odpowiedzialne za podwyżki zaledwie w „jednej piątej”.
Polowanie na winnych nabiera tempa, co może znacznie skomplikować Timmermansowi jego pracę. Szczególnie trudno będzie mu sprzedać plany objęcia przez rynek emisji dwutlenku węgla branży transportowej i budowlanej. Przypomnijmy, że protesty „żółtych kamizelek” w 2018 roku we Francji, kiedy na ulice wyszły według szacunków 3 miliony ludzi, wywołała podwyżka akcyzy na paliwo.
Ochrona klimatu jako źródło cierpień (polemika z Rafałem Wosiem)
czytaj także
– Istnieje ryzyko, że ceny energii pociągną za sobą konsekwencje dla Zielonego Ładu – przewiduje w rozmowie z Investigate Europe Annika Hedberg z European Policy Centre. – Ludzie z natury mają opory przed każdą zmianą. Niektórzy politycy spróbują wykorzystać to do własnych celów.
Hedberg podkreśla jednak, że gospodarka zdekarbonizowana mogłaby przynieść także bardzo wyraźne korzyści, takie jak tańsza energia.
Na kłopoty – OZE!
Wiele osób uważa, że jednym z kluczowych aspektów tego problemu jest sama obecność gazu w europejskiej sieci przesyłowej. Europejski rynek energetyczny pokrywa zapotrzebowanie na prąd na kolejny dzień. W takim systemie całkowita cena jest ustalana według najdroższego źródła energii wykorzystywanego do zaspokojenia przewidywanego popytu.
Innymi słowy: jeżeli 100 proc. zapotrzebowania zostaje zaspokojone ze źródeł wiatrowych lub solarnych, taryfy mogą być bardzo niskie. Jednak kiedy do miksu trafiają drogie paliwa kopalne, ostateczny koszt jest indeksowany według ich ceny.
– Łatwiej byłoby nam poradzić sobie z tym kryzysem, gdybyśmy byli mniej uzależnieni od gazu i mieli do dyspozycji więcej OZE – zauważa Raphael Hanoteaux z think tanku E3G. – Zarazem Unia powinna obniżać zapotrzebowanie na energię i zelektryfikować ogrzewanie. W krótkim okresie priorytetem musi być jednak zapewnienie „wsparcia społecznego, które złagodzi skutki drastycznych podwyżek cen dla gospodarstw domowych”.
czytaj także
Kilka rządów wdrożyło już rozwiązania kryzysowe, by zmniejszyć wpływ wzrostu cen na konsumentów. Hiszpania ogłosiła, że ściągnie 2,6 miliarda euro z zysków firm energetycznych, Francja obiecała zamrozić ceny mediów, a Włochy chcą zainwestować 3 miliardy euro jako rekompensatę za wzrost cen. Tego typu prowizoryczne rozwiązania mogą przejściowo ochronić obywateli.
Zanim jednak komisja ogłosi w grudniu wyczekiwany pakiet rozwiązań politycznych, w listopadzie ma wydać werdykt odnośnie do tego, czy gaz może być uznawany za zrównoważone źródło energii.
**
Maxence Peigné – francuski dziennikarz mieszkający w Londynie. Pracuje w dziale informacyjnym organizacji Investigate Europe. Wcześniej pracował dla takich mediów jak France Télévisions, Radio France i BBC World Service. W 2019 roku otrzymał nagrodę w dziedzinie dziennikarstwa rozwiązań od „Reporter D’espoir” za reportaż o bezdomności w Finlandii.
Artykuł opublikowany w magazynie openDemocracy na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożyła Dorota Blabolil-Obrębska.