Unia Europejska

Orbán, Putin i perspektywy dla demokracji na Węgrzech

Od jakiegoś czasu popularność autorytarnego premiera Węgier spadała. Inwazja na Ukrainę może być dla niego wyborczą liną ratunkową.

Rosyjska inwazja na Ukrainę, niosąca ryzyko wywołania większego konfliktu, zepchnęła na boczny tor wszystkie inne wydarzenia w Europie, jako że miliony cywilów – w kraju graniczącym z Unią Europejską – są pozbawione dostępu do podstawowych środków do życia i narażone na masowe bombardowania przez rosyjskie wojsko.

A jednak nie jest to odosobnione zjawisko. Ben Rhodes, były zastępca doradcy prezydenta Stanów Zjednoczonych ds. bezpieczeństwa narodowego, przekonywał, że zarówno prezydent Rosji Władimir Putin, jak i polityczne siły, które reprezentuje, wpisują się w szerszą „odwetową reakcję na globalizację, konsumeryzm oraz kulturową jednorodność”, która „sprawiła, że rządzące silne jednostki zaczęły poszukiwać aktualniejszej polityki tożsamościowej”. Putin i jego poplecznicy naprawdę wierzą, że rosyjskie wojska prowadzą w Ukrainie wojnę „defensywną” przeciwko nieustannemu naporowi zachodnich idei, wpływów i instytucji.

„Strongman” z długim stażem

Rządząca na Węgrzech „silna jednostka” z długim stażem, Viktor Orbán, dominuje w polityce tego kraju już od 2010 roku. Według Mary Kaldor Orbán i Putin – podobnie jak Narendra Modi w Indiach i Jair Bolsonaro w Brazylii – doskonale połączyli ze sobą kumoterski kapitalizm, nacjonalizm etniczny i autorytarne rządy.

Orbán, który po powrocie do władzy (poprzednio sprawował urząd premiera w latach 1998–2002) prędko zadzierzgnął serdeczne relacje z Putinem, hojną ręką obdarowywał swoich pociotków, znajomków i grupę współpracujących z nim oligarchów. Dużo czasu i wysiłku poświęcił także podsycaniu nacjonalizmu etnicznego, uczulając rodaków na domniemane zagrożenie, jakie stanowić mieli dla Węgier i „chrześcijańskiej kultury” tego kraju muzułmańscy migranci oraz przedstawiciele międzynarodowej finansjery (czyli Żydzi) i „zboczonych” mniejszości seksualnych. Strategia ta, jak się okazało, skutecznie zwiększyła poparcie dla partii Fidesz, zwłaszcza poza dużymi miastami, wśród osób mniej wykształconych oraz przedstawicieli węgierskich mniejszości etnicznych mieszkających w krajach sąsiadujących z Węgrami (wielu z nich ma węgierskie paszporty i głosuje w węgierskich wyborach).

Zdecydowanie autorytarny charakter politycznego projektu Orbána daje się zauważyć w postępującej na Węgrzech erozji demokratycznych i konstytucyjnych zabezpieczeń, wypraniu ze znaczenia podstawowych praw i swobód oraz pozbywaniu się niezależnych i niekiedy sprawiających problemy instytucji, w tym Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego oraz skłaniającej się ku lewej stronie gazety „Népszabadság. Podczas gdy Uniwersytet Środkowoeuropejski został zmuszony do przeniesienia większości swoich kursów z Budapesztu do Wiednia, „Népszabadság” musiała zakończyć działalność w wielce podejrzanych okolicznościach, wskazujących na ingerencję Fideszu, politycznej partii Orbána, bądź kogoś działającego w jej imieniu.

Zdaniem Bálinta Magyara, socjologa i byłego ministra, Orbánowi, podobnie jak Putinowi, udało się ukształtować „postkomunistyczne państwo mafijne”, w którym władza i kupczenie urzędami skupione są ostatecznie w ręku jednej osoby, tak jak w mafijnym klanie.

Możliwości i zagrożenia

Wobec zaplanowanych na niedzielę wyborów parlamentarnych konflikt w sąsiedniej Ukrainie niesie zarówno możliwości, jak i zagrożenia dla Orbána i Fideszu – których popularność zaczęła spadać, zwłaszcza w większych miejscowościach i dużych miastach. Pod koniec ubiegłego roku sześć opozycyjnych partii, które zawiązały między sobą bezprecedensowy wyborczy pakt, nieznacznie wyprzedzało w sondażach Fidesz i jej koalicjanta, Chrześcijańsko-Demokratyczną Partię Ludową. W połowie lutego, zaledwie na tydzień przed rosyjską inwazją, BBC twierdziło, że Orbán stoi wobec „najtrudniejszego z dotychczasowych wyścigów”.

Poza przygotowaniem wspólnej listy wyborczej zjednoczone ugrupowania opozycyjne sprytnie poparły Pétera Márki-Zay jako swojego kandydata na premiera. On sam określa się mianem konserwatysty, jest katolikiem od urodzenia, ojcem siedmiorga dzieci i cieszącym się dużym poparciem burmistrzem średniej wielkości prowincjonalnego miasta Hódmezővásárhely – czyli stanowi wcielenie tradycyjnych, konserwatywnych wartości, o których Orbán jedynie mówi.

W miarę jak walki w Ukrainie stawały się coraz bardziej zacięte, Orbán starał się uniknąć całkowitego zerwania swoich długofalowych relacji z Putinem, jednocześnie swoim wyborcom przedstawiając się jako jedyny polityk, który jest w stanie zapobiec uwikłaniu Węgier w katastrofalną wojnę. W całym kraju pojawiły się plakaty ukazujące Orbána w roli męża stanu w zamyśleniu wpatrującego się w przyszłość. Podpis pod zdjęciem brzmiał: „ZACHOWAJMY POKÓJ I BEZPIECZEŃSTWO NA WĘGRZECH!”.

W przeciwieństwie do polskiego rządu Orbán odmówił pozwolenia na bezpośrednie przekazanie broni Ukrainie z terytorium Węgier. Podczas gdy w połowie marca premierzy Polski, Czech i Słowenii udali się w niebezpieczną podróż do Kijowa w celu okazania swojej solidarności z oblężonym rządem Ukrainy, Orbán został w domu. A kiedy inne rządy podejmowały wysiłki, aby doprowadzić do skuteczniejszych sankcji gospodarczych wobec Rosji, on sam stwierdził, że nie pozwoli na to, aby węgierskie rodziny „zapłaciły” za przeciwstawianie się rosyjskiej agresji – co oczywiście leży także w interesie Putina i Rosji.

Opłacalne zagranie

Orbán obstawił, że pomimo iż większość Węgrów jest przeciwna morderczej napaści Rosji na Ukrainę i ludność cywilną tego kraju, Węgrzy będą także chcieli uniknąć bezpośredniego zaangażowania w tę prowadzącą do ruiny wojnę, nie będą także skłonni ponosić kosztów surowszych sankcji nałożonych na Moskwę. Wydaje się, że to zagranie mu się opłaci.

Mimo że 65 proc. Węgrów uważa Rosję za agresora w obecnym konflikcie – odsetek, który wśród wyborców partii Fidesz spada do zaledwie 44 proc. – zauważalnie wzrosło poparcie dla Fideszu i koalicyjnej Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej. Według ostatnich sondaży ugrupowania te teraz nieznacznie, acz stanowczo prowadzą.

Lista hańby, czyli kto nadal kumpluje się z Putinem i i bije zbrodniarzom pokłony

Jeśli Orbánowi uda się wygrać czwarte z kolei wybory, to przesądzą o tym strach, jaki wywołała rosyjska inwazja na Ukrainę, jego umiejętności polityczne i niedociągnięcia opozycji. Będzie to jednak także pokłosie coraz większego odejścia Węgier od przyjętych norm liberalnego konstytucjonalizmu. Pod rządami Orbána Węgry przestały być prawdziwą konstytucyjną demokracją, w której alternatywne głosy polityczne są słyszalne, a rządy prawa obowiązują niezależnie od okoliczności.

„Przejęcie” przez Orbána publicznych środków przekazu oznacza, że rozpowszechniane przez nie materiały dotyczące partii opozycyjnych i ich programu są, najdelikatniej mówiąc, niewiarygodne, zaś politycy z tych ugrupowań rzadko zapraszani są na antenę. Kiedy 16 marca kontrkandydat Orbána Márki-Zay pojawił się w państwowej telewizji, aby przedstawić zarysy wspólnej platformy utworzonej przez partie opozycyjne – na co przyznano mu pięć minut czasu antenowego – wspomniał również o tym, że był to pierwszy raz, kiedy noga jego postała w tym telewizyjnym studio od czasu, gdy po wstępnych wyborach w październiku ubiegłego roku ogłosił, że będzie ubiegał się o fotel premiera.

Niemal bez wyjątku komercyjne stacje radiowe i telewizyjne, wraz z większością mediów pisanych, w równym stopniu co stacje publiczne podporządkowały się rządowi. Nie uciekając się, jak w Rosji, do zabójstw kluczowych dziennikarzy ani, jak w Turcji, do ich masowych aresztowań, reżim Orbána „do perfekcji opanował zastraszająco skuteczny zestaw stosowanych na zmianę narzędzi służących osłabieniu pluralizmu w mediach i ich niezależności”.

Viktor Orbán zrobił z Europy zakładnika

czytaj także

Niecne środki

Przygotowując się do wyborów, Orbán i Fidesz stosowali coraz bardziej niecne środki, aby zwiększyć swoje szanse. 25 lutego, Rządowy Ośrodek Informacyjny wysłał do Węgrów wiadomość elektroniczną, w której wyłuszczał rządowe „stanowisko wobec sytuacji na Ukrainie”. W wiadomości tej niezgodnie z prawdą podano, że opozycja nawołuje do wysłania węgierskich oddziałów do obrony Ukrainy.

Pomimo że nie było podstaw dla takiego stwierdzenia, które w oczywisty sposób miało na celu wpłynięcie na decyzje wyborców, 23 marca Trybunał Konstytucyjny orzekł, że wysłana wiadomość nie naruszała węgierskiej ordynacji wyborczej, jako że „głównie i w całości” miała na celu „poinformować obywateli” w obliczu „wyjątkowej sytuacji wojennej”, nie zaś wpłynąć na wynik wyborów. Wątpliwe uzasadnienie trybunału – który niegdyś stanowił przedmurze chroniące przed nadużyciami władzy przez zbyt łaknące jej rządy – pokazuje, do jakiego stopnia Fidesz zdołał naruszyć nie tylko pluralizm mediów, ale i sędziowską niezależność i rządy prawa.

COVID-19 na Węgrzech: Orbán był dyktatorem, zanim to było modne

Nawet plakaty przedstawiające Orbána jako męża stanu, które pojawiły się w całym kraju – i to zaledwie kilka tygodni przed wyborami – wskazują na zdeformowanie węgierskiej demokracji. Sfinansowane przez rząd, nie zawierają żadnych treści o charakterze informacji publicznej. Ich jedynym celem było zwiększenie szans wyborczych rządzących ugrupowań. Wszędobylskie plakaty to zaledwie kolejny przykład tego, jak nonszalancko reżim podchodzi do tak staroświeckich zasad jak przejrzystość finansowania kampanii wyborczej – i jak ochoczo eksploatuje zasoby państwa w celu utrzymania się u władzy.

**

Stephen Pogány – emerytowany profesor prawa na University of Warwick. Jego najnowsza książka nosi tytuł Modern Times: The Biography of a Hungarian-Jewish Family (2021).

Tekst ukazał się na stronie Social Europe. Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów. 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij