Świat

Opozycja przegrała na własne życzenie

Większość społeczeństwa nie widzi w jej hasłach nic interesującego.

Paweł Pieniążek: W niedzielę 14 października w Rosji odbyły się wybory samorządowe w siedemdziesięciu siedmiu regionach Rosji. W większości z nich wygrała Jedna Rosja. Jej przedstawiciele stwierdzili, że jest to wyraz zaufania do kursu obranego przez prezydenta Władimira Putina. Faktycznie tak było, czy jednak o zwycięstwie zadecydowały wyborcze fałszerstwa?


Iwan Preobrażeński: Na pewno nie chodziło wyłącznie o fałszerstwa. Po prostu umiejętnie zorganizowano wybory tak, by doprowadzić do wygranej Jednej Rosji. W niektórych regionach zapewne doszło do fałszerstw, ale to już była raczej inicjatywa lokalnych elit politycznych bojących się utraty władzy. Tak było na przykład z wyborami gubernatora w Briańsku.

Przede wszystkim chodziło o to, żeby frekwencja w wyborach była jak najniższa. Gdy jest ona niska, wtedy wybierają się na nie zazwyczaj ci, którzy są zainteresowani tym, aby odbyły się w „odpowiedni” sposób.

Jednak opozycja i przychylnie nastawione do niej media mówiły o licznych fałszerstwach. W telewizji Dożd’ uznano, że były to jedne z najbardziej skandalicznych wyborów.


Niestety, rosyjska opozycja i jej przedstawiciele mówią tak po każdych wyborach. Teraz było tak naprawdę kilka regionów, w których, jak na przykład w Briańsku, rzeczywiście mogło dojść do naruszenia prawa. Możliwe, że było tak również w Chimkach, chociaż mimo wszystko uważam, że liderka ruchu obrony lasu chimkińskiego Jewgienija Czirikowa naprawdę lekko przegrała z pełniącym obowiązki mera Olegiem Szachowem. Ale też bądźmy szczerzy – jeśli cała rosyjska opozycja, która popierała Czirikową, nie jest w stanie zapewnić zwycięstwa swojej kandydatce w jednym z niedużych podmoskiewskich miast, to świadczy to nawet nie tyle o poziomie poparcia, ile o braku zdolności do wygrywania wyborów. Ona po prostu nie jest jeszcze do tego gotowa.

Sądzi Pan, że nawet jeśli w Chimkach byłyby dotrzymane wszystkie procedury i wybory odbyły się całkowicie uczciwe, to Czirkowa by przegrała?


Uważam, że ich wyniki w rzeczywistości były porównywalne, z delikatnym wskazaniem na kandydata władzy. Problem jednak nie leży w tym, jak odbyły się same wybory, a w tym, że od początku obie strony miały nierówne warunki prowadzenia kampanii wyborczej. Co więcej, bardzo duży wpływ ma na to prawo, które przewiduje tylko jedną turę wyborów. W takich sytuacjach powinny być dwie tury, gdzie do drugiej dostają się kandydaci z najwyższą ilością głosów. Wtedy szanse Czirikowej byłyby znacznie wyższe, bo żaden z kandydatów nie zdobył powyżej pięćdziesięciu procent.

Czirikowa zaangażowała do swojej kampanii kogo się tylko dało, w jej spotkaniach wyborczych często brał udział jeden z najpopularniejszych opozycjonistów Aleksiej Nawalny. Co mogła zrobić więcej?


Nikt nie badał popularności Nawalnego w Chimkach. Nie sądzę jednak, żeby był rozpoznawalny dla więcej niż 15–20 procent mieszkańców. Popierali ją również ludzie bardziej znani w społeczeństwie – aktorzy, reżyserzy, elita kulturalna – ale nie w tym rzecz. W Chimkach od mera oczekuje się, że będzie się zajmował sprawami samorządu. W Rosji funkcjonuje stereotyp, że polityczną władzę można sprawować wyłącznie na poziomie państwa (Dumy Państwowej, Rady Federacji, rządu i prezydenta), a wszyscy niżej powinni zajmować się rozwiązywaniem konkretnych problemów bytowych. Dotyczy to nawet deputowanych regionalnych parlamentów, którzy tak naprawdę powinni zajmować się ustawodawstwem. Ciężko komuś wyjaśnić, że oni nie odpowiadają za gospodarką komunalną. Dlatego właśnie zadaniem Czirikowej było udowodnienie swoich wysokich kwalifikacji w rozwiązywaniu kwestii bytowo-socjalnych, czyli właśnie gospodarki komunalnej, budowy dróg, budynków, systemu pomocy społecznej – Chimki to pod tym względem teren bardzo trudny, bo choć de facto wchodzi w skład Moskwy, to administracyjnie należy już do obwodu moskiewskiego. W efekcie mieszkańcy Chimek odczuwają bardzo duży brak wsparcia socjalnego ze strony władz obwodu. Nie dostają tych świadczeń, które dostają moskwianie, a większość usług, z których korzystają, znajduje się w Moskwie – przepłacają za transport, usługi komunalne i towary. Oczywiście, to ich wkurza. Czirikowa powinna budować kampanię na tym, że stworzy w Chimkach takie warunki, które pozwolą żyć mieszkańcom na tym samym poziomie, co ludziom z okolicznych dzielnic wchodzących administracyjnie w skład Moskwy. Powinna także przedstawić plan działań, w którym pokaże, jak zaspokoić te potrzeby.

Jednak Chimki były jednym z pierwszych miejsc, gdzie aktywizowało się społeczeństwo obywatelskie. Obrona chimkińskiego lasu w 2007 roku była bardzo ważnym wydarzeniem. Jedną z czołowych postaci tego ruchu była właśnie Czirikowa. Dlaczego odwołanie się do tego ma być błędem?


Niestety, w obronie chimkińskiego lasu raczej nie uczestniczyli mieszkańcy Chimek, a protestowano tu już od 2005 roku, gdy wybuchły protestu z powodu „monetyzacji ulg”, czyli gdy emerytom część ulg zamieniono na dodatki do emerytur. To było pierwsze miejsce, w którym emeryci wyszli na ulice – zablokowali szosę Leningradzką. Obserwowałem to wszystko z tej banalnej przyczyny, że mieszkałem akurat w domu, z którego okien było widać wszystko, jak na dłoni. Chimkińska Rada Weteranów, zaangażowana w tamte protesty, była wtedy bardzo poważną i wpływową organizacją. To był rzeczywiście spontaniczny protest, a przede wszystkim brali w nim udział tylko mieszkańcy Chimek. Władze rozprawiły się z nimi bardzo ostro. Następnie rozwiązano Radę Weteranów i stosunkowo długo w Chimkach panował system silnej kontroli nad organizacjami społecznymi, żeby więcej nie dopuścić do podobnych zdarzeń. Do momentu, gdy pojawiły się problemy z chimkińskim lasem, władzom udało się odnieść duże zwycięstwo nad społeczeństwem obywatelskim i wszystkie organizacje znajdowały się mniej lub bardziej pod kontrolą władzy samorządowej albo federalnej. Dlatego w samych Chimkach nie było żadnego społeczeństwa obywatelskiego, które mogłoby wesprzeć protesty w obronie chimkińskiego lasu.

Co do samej kampanii Czirikowej, to przypomnę, że ona początkowo nie chciała uczestniczyć w tych wyborach. Wiedziała, że ma za mało czasu na dobre przygotowanie kampanii. Teraz mówi, że wybory były sfałszowane, czego oczywiście nie można wykluczyć, ale – jak mówiłem – nie wiem, czy nawet gdyby były uczciwe, zmieniłoby to ostateczny rezultat.

To dlaczego zdecydowała się kandydować?

Popchnęli ją do tego między innymi koledzy z opozycji. Przede wszystkim właśnie Nawalny. W efekcie udało się władzy zastawić na opozycję pozaparlamentarną sprytną pułapkę. Można było wybrać dziesiątki innych miast, gdzie władza nie miała takiej kontroli nad sytuacją i gdzie rzeczywiście istniała szansa na zwycięstwo opozycji (oczywiście, gdyby pojechali tam jej liderzy i naprawdę zajęli się prowadzeniem kampanii wyborczej, chodząc od drzwi do drzwi). Ale Czyrikowa, ponieważ uczestniczyła w obronie chimkińskiego lasu, już raz kandydowała w Chimkach na mera i – jak mówiła – przegrała tylko z powodu fałszerstw, wydawała się naturalną kandydatką do walki o władzę właśnie w Chimkach. Chcąc nie chcąc, została popchnięta przez opinię publiczną do bardzo trudnej kampanii. Cała opozycja pozaparlamentarna – z wyjątkiem Rosyjskiej Republikańskiej Partii-Parnas, której działacze próbowali brać walczyć w innych regionach – uparła się na jedne maleńkie Chimki, gdzie naprawdę mieli pod górkę. W rezultacie w Chimkach przegrano, a w innych regionach nie podjęto prawdziwej walki.

Gdy na wiosnę 2012 roku w Moskwie odbyły się wybory samorządowe, opozycyjni kandydaci zdobyli ponad jedną trzecią głosów, a w niektórych dzielnicach nawet ponad połowę. Dlaczego opozycja nie może wygrać wyborów nigdzie poza stolicą?


Większość społeczeństwa nie widzi w hasłach opozycji nic, co mogłoby ich zainteresować, a przede wszystkim nie widzi, że opozycja chce bronić ich interesów. A to są w dużym stopniu problemy różne kwestie socjalne – czy związane z edukacją, czy służbą zdrowia. Jeśli opozycja nie daje wyborcom konkretów, to oni jej nie wybierają. Sytuacja w Moskwie jest niestety niereprezentatywna dla reszty Rosji.

W pięciu regionach wybrano gubernatorów. Premier Dmitrij Miedwiediew powiedział, że nowe zasady wyboru gubernatorów świetnie się sprawdziły. Tylko, czy te zasady dawały szanse na wygraną kandydatom innym niż ci z Jednej Rosji?


Oczywiście, pod warunkiem, że kandydat posiadał odpowiednie zasoby finansowe i polityczne. Są to warunki do spełnienia także dla kandydatów opozycji. W pierwszym etapie w obwodach riazańskim i briańskim walka wyborcza była dosyć zacięta. W Briańsku opozycyjny kandydat od Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej, dzięki decyzji sądu, usunął nawet z wyborów kandydata partii władzy. W tym momencie wmieszały się jednak w kampanię wyborczą władze federalne, zmuszono partie opozycyjne (Liberalno-Demokratyczną Partię Rosji i Jabłoko) do wycofania swoich kandydatów z wyborów. Do tego naciskano na Sąd Najwyższy, żeby unieważnił wybory z powodu odsunięcia kandydata Jednej Rosji. Dopiero to pozwoliło pozbawić zwycięstwa kandydata opozycji. Można zatem powiedzieć, że ta ordynacja wyborczej daje możliwość zwycięstwa opozycyjnemu kandydatowi, jeśli tylko władza będzie gotowa do egzekwowania choćbt tej mało demokratycznej ustawy. Władza natomiast pokazała, że nie chce zrobić nawet tego. Patrzy na ustawę jak na narzędzie, z którego może korzystać według własnego uznania. 

Iwan Preobrażeński – politolog, publicysta. Pracował między innymi w Centrum Technologii Politycznych, czasopiśmie „Profil” i dzienniku „Wiedomosti”. Był szefem działu świat portalu Strana.ru i szefem działu polityka agencji informacyjnej Rosbałt.

Iwan Preobrażeński przyjechał do Polski na zaproszenie Fundacji im. Stefana Batorego.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paweł Pieniążek
Paweł Pieniążek
Dziennikarz, reporter
Relacjonował ukraińską rewolucję, wojnę na Donbasie, kryzys uchodźczy i walkę irackich Kurdów z tzw. Państwem Islamskim. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książek „Pozdrowienia z Noworosji” (2015), „Wojna, która nas zmieniła” (2017) i „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii” (2019). Dwukrotnie nominowany do nagrody MediaTory, a także do Nagrody im. Beaty Pawlak i Nagrody „Ambasador Nowej Europy”. Stypendysta Poynter Fellowship in Journalism na Yale University.
Zamknij