Świat

Droga przez Guantanamo nie wiodła do demokracji

„Ja mogę tu umrzeć, ale w kraju zostało 300 mężczyzn z mojej rodziny, którzy będą z wami walczyć” – mówił Afgańczyk przetrzymywany bez powodu w Guantanamo. Jeśli Amerykanie próbowali pozyskać „serca i umysły” afgańskiej ludności, to w więzieniach Guantanamo i Bagram wszystko zaprzepaścili.

Kilka tygodni temu ostatnie oddziały USA opuściły Afganistan, a talibowie zajęli Kabul. Prawie 20 lat amerykańskiej okupacji dobiegło sromotnego końca – jako porażka. Od tego czasu zastanawiam się, w jakim stopniu ta porażka ma związek z istnieniem więzienia w amerykańskiej bazie wojskowej w zatoce Guantánamo. Jakie ma znaczenie to, że w Guantanamo przetrzymywano w sumie 220 Afgańczyków, a setki innych w amerykańskim więzieniu w bazie lotniczej Bagram?

Kiedy myślimy o Guantanamo, narzuca się ustalona narracja o „zatrzymanych wysokiej wartości” przeniesionych tam z tajnych więzień CIA w 2006 roku. Niektórzy pamiętają też o setkach więzionych tam Arabów – głównie Saudyjczyków i Jemeńczyków – którzy przebywali w Afganistanie w chwili ataków na World Trade Center 11 września 2001 roku. Tę grupę uznano za terrorystów, mimo że większość udała się do Afganistanu tylko po to, by pomóc talibom odnieść zwycięstwo w długoletniej, muzułmańskiej wojnie domowej przeciwko Sojuszowi Północnemu.

George’a W. Busha najwspanialsze dzieło sztuki wojennej

Jednak wbrew temu, co się powszechnie uważa, to właśnie Afgańczycy stanowili największą grupę narodową wśród przetrzymywanych w Guantanamo. A od samego początku ich traktowanie w amerykańskich więzieniach na terenie Afganistanu i późniejsze przeniesienie do ośrodka w bazie wojskowej USA na Kubie, gdzie amerykańskie prawo nie sięga, rzucało przed oczy wstydliwy fakt, jak ogromną porażką zakończyła się próba pozyskania „serc i umysłów” ludzi, których Stany Zjednoczone rzekomo oswobodziły.

Afgańczycy w Guantanamo

W pierwszych ośmiu miesiącach amerykańskiej okupacji – zanim jeszcze w lipcu 2002 roku Hamid Karzaj został wyznaczony na prezydenta rządu tymczasowego Afganistanu przez Loję Dżirgę (zgromadzenie narodowe starszyzny plemiennej) – pojmano i posłano do Guantanamo prawie 100 afgańskich więźniów. Znalazła się wśród nich garść ważnych talibów, ale większość była albo talibskimi żołnierzami niskiej rangi (czasem zwerbowanymi wbrew woli), albo cywilami, oportunistycznie sprzedanymi Amerykanom przez ich rzekomych sojuszników.

O tym, jak politycznie nieistotna była większość osadzonych wówczas mężczyzn, świadczyło to, że właśnie z nich składała się w dużej mierze grupa 93 Afgańczyków, których odesłano do Afganistanu między wrześniem 2002 a wrześniem 2004 roku. Wielu z ich historii nie znano, dopóki w kwietniu 2011 roku WikiLeaks nie opublikowało tajnych akt wojska amerykańskiego obejmujących większość spośród 779 więźniów przetrzymywanych w Guantanamo.

Klęska w Afganistanie to znak, że kończą się rządy Zachodu nad rynkami świata. Ale nowy model nie będzie lepszy

Pracowałem nad ujawnieniem tych dokumentów jako partner medialny. Następnie poświęciłem wiele miesięcy na ich analizę, czytając też o losach tych Afgańczyków. Napisałem na ten temat kilkanaście artykułów, zebranych w dwóch seriach WikiLeaks: The Unknown Prisoners of Guantánamo (historie więźniów nieznane aż do ujawnienia akt) oraz WikiLeaks and the Guantánamo Prisoners Released from 2002 to 2004 (więźniowie Guantanamo zwolnieni w latach 2002–2004).

Od momentu upadku talibów i wyboru Hamida Karzaja przez Loję Dżirgę na przywódcę afgańskiego rządu tymczasowego USA powinny były zakończyć swoje operacje wojskowe. Jednak – jak wyjaśnił mi pisarz Anand Gopal, gdy zbierał materiały do swojej książki No Good Men Along the Living: America, the Taliban, and the War through Afghan Eyes – Amerykanie „zrobili wszystko, by zwycięstwo przekuć w klęskę”, błądząc po kraju w poszukiwaniu wrogów. Nie mieli przy tym ani wiedzy na temat tego, z kim się sprzymierzyć, ani umiejętności oceny, czy są oszukiwani przez watażków chcących realizować własne plany. Między czerwcem 2002 a listopadem 2003 roku do Guantanamo posłano przynajmniej 110 kolejnych Afgańczyków. Stanowili oni większość nowych więźniów w tamtym czasie.

Katastrofalna niekompetencja wywiadu

Jak wyjaśniałem w książce The Guantánamo Files, poziom ignorancji Amerykanów w Afganistanie był tak wielki, że przynajmniej 17 osób do czasu uwięzienia w Guantanamo pracowało w rzeczywistości dla afgańskiego rządu tymczasowego – albo nawet dla samych Amerykanów. Do więzienia trafili w wyniku kłamstw swoich rywali. Tymczasem amerykański wywiad działał tak źle, że nikt się nie zorientował albo wręcz nikogo to nie obchodziło.

Wstrząsającym przykładem tego zjawiska był los Abdula Razzaka Hekmatiego, który przyczynił się do uwolnienia z rąk talibów kilku ich ważnych przeciwników, w tym Ismaela Chana, późniejszego ministra w rządzie Karzaja. W obawie przed zemstą Hekmati zbiegł do Iranu, gdzie pozostał przez kilka lat. Gdy po amerykańskiej inwazji wrócił do Afganistanu, ktoś naopowiadał o nim kłamstw. To wystarczyło, by Hekmati wylądował w Guantanamo. Nie spełniono żadnej z jego próśb o kontakt z rządem Karzaja czy Ismaelem Chanem, którzy potwierdziliby jego tożsamość. Po jego śmierci na nowotwór w grudniu 2007 roku napisałem z Carlottą Gall artykuł o jego haniebnym traktowaniu na pierwszą stronę „New York Timesa”. Nikt nie przeprosił.

W tamtym czasie do Guantanamo wysłano również ośmiu więźniów pojmanych na ogrodzonej posesji watażki nazwiskiem Samud Chan, w tym trzech chłopców w wieku od około 10 do 13 lat. Trudno powiedzieć, czy Samud Chan działał przeciwko siłom USA, czy tylko zwalczał rywalizującego z nim przywódcę. Wiadomo natomiast, że chłopcy pełnili w jego domu funkcje służących, zapewne zmuszeni do tego siłą, a jeden z nich poddany został niewolnictwu seksualnemu.

Po przeciwnej stronie skali wiekowej plasował się 78-letni Hadżi Nazrat Chan. Pojmano go, kiedy poszedł zapytać, dlaczego został aresztowany jego syn Izatullah Nazrat Jar, miejscowy przywódca plemienny nadzorujący konfiskatę broni. Zatrzymania Izatullaha Nazrata Jara dokonały wojska amerykańskie na polecenie Amerykanów i administracji Karzaja.

W Guantanamo Hadżi Nazrat Chan powiedział swoim porywaczom: „po upadku Związku Radzieckiego oczekiwaliśmy od Amerykanów, że pomogą nam stworzyć i rozwinąć nowy rząd. Niestety, tak się nie stało. Władzę przejęli talibowie: popełniali okrucieństwa, morderstwa, stosowali tyle przemocy, ile mogli. Słowo »talib« oznacza oświeconego ucznia albo poszukiwacza, ale oni takimi ludźmi nie są. W okresie panowania talibów otwarto wstęp dla całego świata. Terrorysta czy jeszcze kto inny mógł przyjechać do Afganistanu deptać nasz honor i godność. Bin Ladena nienawidzimy bardziej niż wy. Wy się nie orientujecie, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Kiedy przyszliście do Afganistanu, każdy czekał na Amerykanów, żeby pomogli nam stworzyć państwo. Oczekiwaliśmy was i byliśmy szczęśliwi, że nadeszliście. Nie było wielu ludzi, którzy by was nienawidzili. Ale w zaczęliście łapać ludzi takich jak ja. Spójrzcie na mnie. Naszą radość zamieniliście w gorycz. Wciąż nie jestem na was zły. Ale w przyszłości spróbujcie odróżnić wroga od przyjaciela”.

Innym elokwentnym krytykiem Amerykanów w Guantanamo był Hadżi Szachzada, członek starszeństwa jednej z wsi w prowincji Kandahar, pojmany z dwoma mężczyznami, którzy odwiedzili go w domu. Jeden z mężczyzn schwytanych razem z nim, Abdullah Chan, sprzedawał Szachzadzie psa. Obaj interesowali się walkami psów (zakazanymi przez talibów). Żołnierze, którzy wtargnęli do jego domu (a następnie przesłuchujący go śledczy), pomylili Chana z Chairullahem Chairkhwą, wysoko postawionym talibem. Problem polegał nie tylko na tym, że Chan nie był tym, kogo Amerykanie szukali, lecz także na tym, że Chairkhwa od lutego 2002 roku przebywał już w Guantanamo.

Khouri: Blair i Bush powinni stanąć przed Trybunałem Karnym

Szachzada nie sympatyzował z talibami. Jak relacjonuję w The Guantánamo Files, już po uwięzieniu ostrzegał władze USA, że chwytanie niewinnych ludzi takich jak on obróci Afgańczyków przeciwko Amerykanom. „Przywieźliście tu tylko mnie – mówił – ale w kraju zostało sześciu moich synów. W mojej okolicy mam dziesięciu wujów, którzy będą przeciwko wam. Nie chodzi o mnie. Ja tu mogę umrzeć, ale w moim kraju jest 300 mężczyzn z mojej rodziny. Jeśli chcecie budować Afganistan, to nie w ten sposób. […] Powiem każdemu, kto mnie zapyta, że to jest prześladowanie”.

W listopadzie 2003 roku transfer Afgańczyków do Guantanamo ustał. Później, w latach 2004–2008, przywieziono do więzienia tylko kilkadziesiąt rzekomo istotnych osób z tajnych więzień CIA, prawie wszystkich spoza Afganistanu.

Bagram: zgony i arbitralne zatrzymania

Więzienie w Bagram, od zawsze miejsce brutalnej przemocy, pod koniec 2003 roku stało się wręcz katownią. W wyniku długotrwałego stosowania pozycji stresowych zginęli niewinny taksówkarz Dilawar oraz Mullah Habibullah, domniemany brat talibskiego przywódcy.

Nie tylko oni ponieśli śmierć z rąk Amerykanów. W tajnej placówce CIA pod Kabulem – przez więźniów zwanej „ciemnym więzieniem”, a przez wojsko Salt Pit [kopalnią soli] – domniemany bojownik Gul Rahman zmarł z wyziębienia w listopadzie 2003 roku. Jak pisałem w artykule When Torture Kills: Ten Murders In US Prisons In Afghanistan, w 2003 roku Amerykanie zamordowali przynajmniej jeszcze trzech więźniów na terenie trzech różnych baz wojskowych.

Kto chce się dowiedzieć, jak dalece tego typu czyny szkodziły sprawie amerykańskiej w Afganistanie, niech posłucha słów doktora Rafiullaha Bidara, regionalnego dyrektora Niezależnej Afgańskiej Komisji Praw Człowieka. Komisję założono przy pomocy funduszy z amerykańskiego Kongresu. Miała „badać nadużycia popełniane przez lokalnych watażków i nadzorować ochronę praw kobiet i dzieci”.

W 2003 roku Bidar powiedział dziennikarzom Andrianowi Levy’emu i Cathy Scott-Clark, że jego praca tak naprawdę polega na rejestrowaniu skarg na wojsko amerykańskie. „Amerykanie zatrzymali wiele tysięcy ludzi” – mówił. „Uwolnieni twierdzą, że przetrzymywano ich razem z zagranicznymi więźniami, których przywieziono do tego kraju na okres rozpatrzenia ich sprawy. Nikomu nie stawia się zarzutów. Niczyja tożsamość nie jest sprawdzana. Nie wpuszczają międzynarodowych obserwatorów. Aresztowani mówią, że ich krzywdzono – a w wykorzystywane techniki aż trudno uwierzyć”.

Anonimowo wypowiedział się wtedy jeden z afgańskich ministrów: „Waszyngton pokazuje Afganistan światu jako rodzącą się demokrację. Ale wojsko amerykańskie celowo ją u nas dusi, wykorzystując nasz kraj do prowadzenia systemu więzień, którym zdaje się zarządzać uznaniowo, na oślep i bez możliwości rozliczenia”.

Pokłosie Bagram i Guantanamo

Loty do Guantanamo w końcu ustały. Tysiące osób, które w przeciwnym razie wysłano by na Kubę, przetrzymywano więc w Bagram, wciąż „uznaniowo, na oślep i bez możliwości rozliczenia”. Kiedy w styczniu 2010 roku upubliczniono listę uwięzionych w Bagram, w dwóch kolejnych artykułach – Dark Revelations in the Bagram Prisoner List [Ponure odkrycia na liście więźniów Bagram] i Bagram: Graveyard of the Geneva Conventions [Bagram: cmentarz konwencji genewskich] – wykazałem, że panowało tam równe bezprawie co w Guantanamo.

Gdy amerykański sędzia przyznał zagranicznym więźniom przewiezionym do Bagram prawo „habeas corpus” (zakaz więzienia bez wyroku sądu), administracja Baracka Obamy odwołała się od wyroku i wygrała postępowanie apelacyjne. Prezydent Obama wprowadził natomiast program pobieżnych wizytacji, takich jak w Guantanamo. Tak jak w Guantanamo (i oczywiście w Iraku) wykazały one, że bezprawnymi innowacjami „wojny z terrorem” przesycona jest cała polityka amerykańskiego więziennictwa wojskowego.

Kontrolę nad więzieniem wkrótce przekazano rządowi afgańskiemu. Rząd USA mógł w ten sposób umyć ręce od wszystkiego, co się tam działo – choć nie w oczach tych, których tam bezprawnie przetrzymywano.

Popęda: Wielki powrót Guantanamo

Do tego czasu uwolniono już większość Afgańczyków więzionych w Guantanamo. Tysiące obywateli tego kraju – zarówno talibów i ich zwolenników, jak i przeciwników, zamkniętych przez niekompetencję USA – straciły jednak lata życia w Guantanamo bądź Bagram. Często traktowano ich tam brutalnie, a zawsze tak, jak gdyby prawo międzynarodowe i konwencje genewskie się do nich nie odnosiły.

Więzieniu tych mężczyzn i chłopców – i ich traktowaniu – daleko było do polityki, która pozyskałaby „serca i umysły” Afgańczyków. W połączeniu z ogromnymi stratami w ludziach z powodu działań wojennych oraz szalejącą korupcją, ułatwioną przez obecność USA, łatwiej wyjaśnić ostateczną porażkę Amerykanów w Afganistanie. Dla wielu ludzi przyszłość za rządów talibów maluje się w czarnych barwach. Jednak nikt nie powinien się łudzić, że Afgańczycy zatęsknią za Amerykanami.

**
Andy Worthington jest dziennikarzem śledczym, aktywistą, autorem książek, fotografem, reżyserem i autorem piosenek (śpiewa w londyńskim zespole The Four Fathers). Współtworzył kampanię Close Guantánamo. Napisał książkę The Guantánamo Files: The Stories of the 774 Detainees in America’s Illegal Prison [Akta Guantanamo: Historie 774 osób przetrzymywanych w nielegalnym więzieniu USA]. Wraz z Polly Nash wyreżyserował film dokumentalny Outside the Law: Stories from Guantánamo [Poza prawem. Opowieści z Guantanamo].

Artykuł opublikowany na blogu autora. Dziękujemy autorowi za zgodę na przedruk. Z angielskiego przełożyła Aleksandra Paszkowska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij