Świat

Nawet najbogatsze państwa Zachodu są zastraszane przez korporacje

Kraje UE wprowadzają podatek od nadmiarowych zysków koncernów paliwowych. Ale gdy Ekwador zrobił to samo u siebie, brytyjsko-francuska spółka pozwała kraj o 412 milionów dolarów odszkodowania – i wygrała proces przed sądem arbitrażowym. Czy są jakieś granice europejskiej hipokryzji?

WASZYNGTON – W ubiegłym roku państwa europejskie zaczęły jedno po drugim wypisywać się z kontrowersyjnego Traktatu Karty Energetycznej (Energy Charter Treaty, ECT). Z udziału w ECT zrezygnowały już albo ogłosiły zamiar wycofania się Francja, Hiszpania, Holandia, Niemcy, Luksemburg, Słowenia, Dania i Polska, dołączając w ten sposób do Włoch, które odstąpiły od umowy już w 2016 roku.

Traktat pozwala zagranicznym inwestorom składać pozwy przeciwko poszczególnym krajom za straty wynikające ze zmian w prawie. Tym samym uniemożliwia państwom osiągnięcie założonych celów paryskiego porozumienia klimatycznego i de facto neutralizuje plan opodatkowania nadmiarowych zysków spółek naftowych.

Traktat Karty Energetycznej – brzmi jak flaki z olejem? No to się zdziwicie

czytaj także

Skoro nawet najbardziej rozwinięte państwa Zachodu są zastraszane przez wielkie korporacje i nie radzą sobie z wdrażaniem pilnie potrzebnych reform, to co mają powiedzieć państwa globalnego Południa, których pozycja jest dużo słabsza? Wiele z nich dało się skusić często złudnym obietnicom przyciągnięcia większych inwestycji zagranicznych i podpisało niemało dwustronnych i wielostronnych traktatów inwestycyjnych. Podobnie jak ECT zawierają one tak zwany mechanizm ISDS (investor-state dispute settlement), czyli zapis o arbitrażu inwestycyjnym, umożliwiający zagranicznym inwestorom rozstrzyganie sporów z danym państwem przed prywatnym trybunałem międzynarodowym.

Niezadowolenie rządów europejskich z Traktatu Karty Energetycznej mogło stać się przyczynkiem do ważnej debaty o wpływie mechanizmów ISDS na przyszłość naszej planety. Tymczasem wiele krajów członkowskich nadal wywiera presję na państwa rozwijające się, by zwierały kolejne traktaty inwestycyjne – właśnie takie, z jakich Europa próbuje się wycofać.

Traktat Karty Energetycznej powstał tuż po zakończeniu zimnej wojny i miał zachęcać zachodnich inwestorów do lokowania kapitału w sektorze energetycznym, a zwłaszcza w branży paliw kopalnych państw byłego bloku wschodniego. Aby potencjalni inwestorzy nie obawiali się wywłaszczenia, łamania warunków umów i dyskryminacji ze strony instytucji państwowych, traktat stworzył możliwość rozstrzygania sporów na drodze międzynarodowego arbitrażu, czyli na gruncie teoretycznie neutralnym, a nie w sądach krajowych. Za pomocą tego systemu korporacje mogą pozywać rządy o odszkodowania za straty inwestycyjne – w tym za utratę przyszłych zysków – które mogą iść w miliardy dolarów. Według stanu z czerwca 2022 roku na podstawie ECT przeprowadzono co najmniej 150 postępowań arbitrażowych.

Państwa walczą z kryzysem, a korporacje z państwami

czytaj także

Państwa walczą z kryzysem, a korporacje z państwami

Laura Basu, Laurie Macfarlane i Aaron White

Jednak ECT to tylko czubek góry lodowej. Obecnie pozostaje w mocy około 2500 traktatów inwestycyjnych (głównie dwustronnych), które pozwalają międzynarodowym inwestorom korzystać z arbitrażu przy rozstrzyganiu sporów prawnych z państwami. Korporacje mogą pozywać państwa za każdy wyrok sądowy, każdą zmianę w prawie i każdą modyfikację przepisów, które wpływają na zmniejszenie ich zysków – także na poziomie samorządowym. Przez to traktaty inwestycyjne utrudniają rządom wprowadzanie bardziej rygorystycznych i skuteczniejszych przepisów z zakresu ochrony środowiska, prawa pracy albo standardów bezpieczeństwa. Nawet samo zagrożenie pozwem ze strony inwestorów potrafi studzić zapał ustawodawców.

Zdania państw europejskich, które chcą wypisać się z traktatu, nie zmieniła nawet obietnica zreformowania ECT. Komisja Europejska ogłosiła, że nie widać innej możliwości niż wspólne podpisanie umowy rozwodowej (jest to zresztą rozwiązanie, do jakiego wzywał Parlament Europejski). Mówi się też o tym, że kraje UE mogą porozumieć się ze sobą, by nie stosować klauzuli wygaśnięcia, która chroni istniejące inwestycje przez kolejne 20 lat od wycofania się państwa z traktatu (Europarlament już zagłosował za unieważnieniem klauzuli). W Europie panuje przeświadczenie, że na odejście od paliw kopalnych nie można czekać przez dwie kolejne dekady.

Ta bezprecedensowa akcja oporu przeciwko ECT mogłaby być doskonałą okazją dla państw globalnego Południa, by gruntownie zmodyfikować całą górę traktatów inwestycyjnych, które podcinają im skrzydła. Jest jednak zupełnie inaczej. Podczas gdy kraje Unii wypisują się z ECT, do traktatu dołącza coraz więcej państw afrykańskich takich jak Gambia, Mali, Burkina Faso, Nigeria, Rwanda, Senegal i Eswatini (do 2018 roku kraj nazywał się Suazi – przyp. tłum.).

Jeśli kraje europejskie odmawiają podporządkowania decyzji politycznych interesom korporacji, to niestety ich kategoryczne „nie” kończy się na granicach Unii. Francja, która wycofała się z ECT, wciąż utrzymuje 19 bilateralnych traktatów inwestycyjnych z krajami Ameryki Łacińskiej i Karaibów oraz 20 z państwami Afryki. W przypadku Hiszpanii liczba takich umów wynosi odpowiednio 18 i 11, a Holandia ma ich 15 i 22. Wszystkie te trzy państwa nie ustają w wywieraniu presji na kraje rozwijające się, by podpisały nowe traktaty inwestycyjne (badacze najczęściej szacują, że większość inwestorów korzystających z arbitrażu pochodzi z krajów rozwiniętych, chociaż nie zawsze można łatwo ustalić ich narodowość).

Wymownym przykładem tej dynamiki jest Ekwador, który dysponuje potężnymi złożami ropy naftowej. W maju 2017 roku kraj wycofał się ze wszystkich traktatów inwestycyjnych po kilkuletniej analizie legalności oraz skuteczności tych umów przez specjalną komisję audytu. W raporcie komisja wytknęła błędy w procesie ratyfikacji wielu traktatów oraz niedostateczne wyniki w przyciąganiu inwestycji zagranicznych. Niektóre umowy wciąż pozostają w mocy z powodu klauzul wygaśnięcia, ale nie zapewniają już ochrony nowych inwestycji. (Ekwador nie posunął się do deklaracji nieważności tych klauzul, jak to uczynił europarlament).

Gorączka „białego złota”. Światowe mocarstwa walczą o złoża litu

Jednak pod presją ponadnarodowych korporacji kolejne ekwadorskie rządy zaczęły znów wykazywać zainteresowanie przywróceniem mechanizmów ISDS, a Europa je odwzajemniła. W sierpniu ubiegłego roku podczas oficjalnej wizyty w Ekwadorze premier Hiszpanii Pedro Sánchez, snując refleksje nad rosnącymi interesami hiszpańskich firm w tym państwie, postulował: „ważne, byśmy sfinalizowali bilateralny traktat inwestycyjny przed końcem roku”. Trzeba tu zauważyć, że największa hiszpańska spółka naftowa, Repsol, prowadzi kilka projektów w Ekwadorze i w przeszłości zaskarżyła kraj do trybunału arbitrażowego w związku z podatkiem od nadmiarowych zysków. Holandia także wywierała na władze Ekwadoru presję na podpisanie traktatu inwestycyjnego – rzekomo w celu ochrony ekwadorskiego sektora energetycznego.

Uderzającą ilustracją zgubnej tendencji traktatów inwestycyjnych do przedkładania interesów korporacji nad wysiłki państw narodowych, które starają się zadbać o zrównoważony rozwój oraz dobrobyt dla wszystkich, jest wynik ostatniego arbitrażu przeprowadzonego na mocy bilateralnego traktatu inwestycyjnego między Francją a Ekwadorem. Brytyjsko-francuska spółka naftowa Perenco powołała się na klauzulę o arbitrażu zawartą we wspomnianej umowie (mimo że jej główne składniki majątkowe są zarejestrowane na Bahamach), by zażądać rekompensaty za podatek od nadmiarowych zysków. Trybunał przyznał Perenco 412 milionów dolarów za „pośrednie wywłaszczenie”, a Ekwador zgodził się wypłacić tę sumę. Wybierając sobie dowolny traktat, ponadnarodowe korporacje mogą minimalizować zobowiązania podatkowe i jednocześnie maksymalizować ochronę swoich inwestycji.

Pięć perfidnych spisków, które naprawdę istnieją

Traktaty inwestycyjne pozostają jedną z wielkich przeszkód w walce z kryzysem klimatycznym oraz w staraniach o ochronę godności każdego człowieka. Lawina państw europejskich, które wychodzą z ECT, stanowi znakomitą okazję do zlikwidowania mechanizmów ISDS w wielu innych traktatach tego rodzaju. Ale najpierw Europa musi przyznać się do swojej hipokryzji.

**
Andrés Arauz jest byłym szefem banku centralnego Ekwadoru oraz badaczem w waszyngtońskim think tanku Center for Economic and Policy Research.

Guillaume Long to były minister spraw zagranicznych Ekwadoru oraz analityk tego samego ośrodka.

Copyright: Project Syndicate, 2023. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożył Maciej Domagała.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij