Nauka

Katastrofa klimatyczna bez winka i pysznej kawusi

Pamiętacie szok, gdy cena pietruszki kosmicznie poszybowała w górę? Do takiej drożyzny będziemy musieli przywyknąć na stałe, jeśli rządy nie podejmą walki ze zmianami klimatu. Trzeba też liczyć się z tym, że wkrótce dużo więcej zapłacimy nawet za podstawowe składniki diety, jak pszenica czy ziemniaki. A z niektórymi produktami, np. herbatą, winem, czekoladą czy kawą, pożegnamy się całkowicie, bo zabraknie ich w sklepach lub nie będzie nas na nie stać.

Między innymi takie wnioski płyną z opublikowanego niedawno raportu Koalicji Klimatycznej Wpływ zmiany klimatu na bezpieczeństwo żywnościowe Polski. Jego autorzy, prof. Zbigniew Karaczun oraz dr hab. Jerzy Kozyra, wyjaśniają, w jaki sposób skutki globalnego ocieplenia mogą zdecydować o tym, jak zmieni się przemysł spożywczy oraz czy i co będziemy jeść.

Naukowcy nie mają dla nas dobrych wiadomości i apelują o to, by polityczni decydenci potraktowali wreszcie cele neutralności klimatycznej poważnie i priorytetowo. „Jeśli nie uda się osiągnąć celów porozumienia paryskiego i zatrzymać wzrostu średniej temperatury na poziomie niższym niż 2°C, a najlepiej do 1,5°C, to należy oczekiwać, że nasze bezpieczeństwo żywnościowe – na poziomie globalnym, regionalnym i lokalnym – będzie poważnie zagrożone” – piszą w swojej publikacji.

Czas dostrzec związek między przemysłowym rolnictwem a katastrofą klimatyczną

Znikające uprawy

Niestabilność warunków klimatycznych już od dłuższego czasu mocno uderza w rolnictwo, a może być coraz gorzej. Mowa o takich czynnikach uzależniających od siebie płodność ziemi, jak długość okresu wegetacyjnego, wielkość i rozkład opadów atmosferycznych, występowanie ekstremalnych zdarzeń pogodowych – m.in. huraganów, nawalnych deszczów, gradu oraz innych zjawisk niekorzystnych, np. przymrozków czy zbyt wysokich/niskich temperatur.

Ucierpią przede wszystkim rolnicy z najgęściej zaludnionych obszarów świata, ale także hodowcy zwierząt i większość producentów, odpowiedzialnych zarówno za dostawy tropikalnych owoców i warzyw, jak i podstawowych składników jadłospisu, czyli zbóż, roślin okopowych i pastewnych. Prof. Karaczun i dr hab. Kozyra tłumaczą, że wprawdzie problem z dostępnością pierwszej z wymienionych wyżej grup produktów wpłynie jedynie na jakościowy aspekt bezpieczeństwa żywnościowego, ale już braki pszenicy czy ziemniaków mogą decydować o ludzkim zdrowiu i życiu.

Z prognoz, na które powołują się polscy naukowcy, wynika m.in., że „średnie plony zbóż w samej tylko Afryce zmniejszą się do 2050 roku o około 10 proc., przy czym największy spadek wystąpi w przypadku pszenicy (ponad 17 proc.) i sorgo (niemal 15 proc.)”. W Polsce sytuacja przedstawia się nieco mniej drastycznie, ale wciąż niestabilnie.

Autorzy raportu piszą, że zmiany klimatyczne decydują przede wszystkim o rosnącej zmienności plonów, która w latach 1990–2007 w przypadku pszenicy ozimej i upraw ziemniaka zwiększyła się w porównaniu z latami 1955–1977 aż o kolejno 56 proc. i 112 proc.

Negatywne konsekwencje globalnego ocieplenia nie ominą też zbóż jarych. „Względne zmiany ryzyka znaczących strat plonów dla roślin jarych w wieloleciu 2021–2050 wzrastają czterokrotnie w porównaniu z okresem 1971–2000, a w latach 2071–2100 – sześciokrotnie. Jest to o tyle istotne, że w Polsce około 73,8 proc. użytków rolnych stanowią powierzchnie pod zasiewami, a największą grupę upraw pod względem w powierzchni stanowią zboża, zajmując 72,1 proc. ogólnej powierzchni zasiewów (7,8 mln ha)” – czytamy w raporcie.

„Udział zbóż ozimych w ogólnej strukturze stanowi 60 proc., natomiast zbóż jarych 40 proc. Nawet więc stosunkowo niewielki procentowo spadek ich plonów może mieć w kontekście całego kraju bardzo poważne, negatywne konsekwencje. Czynnikiem mającym największy wpływ na plonowanie zbóż jest w Polsce wielkość i rozkład opadów” – dodają eksperci.

Neutralna klimatycznie Europa to szansa dla socjaldemokracji

Z analizy dowiadujemy się, że oprócz zbóż ozimych, których plony mogą zmaleć o 10 proc., spadek czeka m.in. uprawy buraków cukrowych (o 15 proc.) i ziemniaków (o 70 proc.). Cały sektor rolniczy będzie się mierzyć z permanentnym deficytem wody.

„Obszary użytków rolnych, które wymagać będą intensywnego nawadniania, mogą powiększyć się do 1,5–2,0 mln ha. W przypadku braku możliwości prowadzenia nawodnień konieczne będzie odstąpienie od produkcji rolnej – zarówno upraw, jak i hodowli zwierząt – ze względu na znaczący wzrost niestabilności wyników ekonomicznych tej produkcji” – czytamy w publikacji.

Eksperci dodają, że problemy powodowane ociepleniem klimatu zmuszą rolników m.in. do przerzucenia się na uprawę innych, bardziej ciepłolubnych roślin lub porzucenia dotychczasowych zajęć i przebranżowienia się. Dla innych może się to skończyć brakiem źródła dochodu. Trzeba przy tym dodać, że strat nie unikną również pozostałe elementy łańcucha produkcji żywności: przetwórstwo rolno-spożywcze, transport, przechowywanie i dystrybucja, a także rzesze ludzi, którzy pracują w tej branży.

PiS nie jest tu gorszy od PO: politycy wciąż wierzą, że zmiana klimatu nie dotyczy Polski

Od suszy do wojny

Przede wszystkim jednak w szybkim tempie wzrośnie liczba osób narażonych na poważny brak bezpieczeństwa żywnościowego. Z danych ONZ-owskiej jednostki odpowiedzialnej za kwestie wyżywienia i rolnictwa (Food and Agriculture Organization of the United Nations) wynika, że w ubiegłym roku 750 mln ludzi znalazło się w takiej sytuacji, i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Wręcz przeciwnie – statystyki rosną, co pozwala prognostom twierdzić, że za 10 lat głodować będzie prawie 10 proc. światowej populacji.

O tym, że długotrwałe okresy bez deszczu prowadzą do ogromnych strat w rolnictwie, następnie do gwałtownego wzrostu cen żywności, a potem kryzysów społecznych, zdążyliśmy się już przekonać nie raz. Słynna pietruszka, za której kilogram w ubiegłym roku trzeba było zapłacić nawet 20 zł, wprawdzie nie stała się winowajczynią żadnej ogólnokrajowej tragedii w Polsce, ale już w Syrii straty rolnicze wywołały lawinę dramatycznych wydarzeń.

Początku owej reakcji łańcuchowej należy upatrywać w największej w historii tego państwa suszy, która doszczętnie zniszczyła tamtejsze rolnictwo, a potem zmusiła Syryjczyków i Syryjki do migracji. Najpierw w poszukiwaniu jakichkolwiek źródeł dochodu przenoszono się do miast, ale gdy i tam szanse na godne życie okazały się złudzeniem – znacząca część społeczeństwa przekuła swoją frustrację w protesty i konflikty, co z udziałem reżimowej władzy i sporów ideologiczno-religijnych błyskawicznie skończyło się zbrojnym koszmarem i ucieczką do Europy.

Biorąc pod uwagę, że zmiany klimatyczne najmocniej uderzają w rolników Afryki i Ameryki Południowej, należy się spodziewać, że kolejne wędrówki ludów pochodzących z tych kontynentów i walczących o przetrwanie to tylko kwestia czasu. Tymczasem powierzchnia obszarów, na których da się uprawiać rośliny i normalnie funkcjonować, cały czas się kurczy.

Autorzy polskiego raportu piszą z kolei, że konsekwencje globalnego wzrostu temperatury i towarzyszących jej zjawisk w zależności od szerokości geograficznej nie rozłożą się równomiernie i sprawiedliwie. Niemniej jednak w ten czy inny sposób odczują je wszyscy.

„Zmniejszenie produkcji wystąpi szczególnie w krajach ubogich, a lepsze jej warunki będą w bogatych krajach Północy. Doprowadzi to do dalszego pogłębienia różnic rozwojowych pomiędzy bogatą Północą i biednym Południem, co prowokować będzie konflikty i zwiększy potrzeby pomocy humanitarnej” – przestrzegają autorzy raportu, dodając jednocześnie, że rezultatem tej zmiany będzie pogłębienie nierówności wewnątrz krajów, również tych bogatych.

Już nikt nie czeka, aż powiemy „tak” i wskażemy konkretny rok dojścia do neutralności klimatycznej

Kawa to luksus

„Zmiany klimatu dotkną w szczególności systemy rolno-pastwiskowe w Afryce i Ameryce Południowej, zapewniające bezpieczeństwo żywnościowe znaczącej liczby ludności. Negatywne skutki dotyczyć będą również upraw będących podstawą globalnego obrotu rolno-spożywczego: kawowca, herbaty, kakaowca oraz winogron. Znaczące zmniejszenie ich plonu może ograniczyć dostępność produkowanych z nich produktów – kawy, herbaty, czekolady czy wina – na rynku globalnym, a więc także w Polsce” – wskazują prof. Zbigniew Karaczun i dr hab. Jerzy Kozyra.

Na podstawie zaprezentowanych przez naukowców danych dowiadujemy się m.in., że w drugiej połowie XXI wiele regionów Afryki będzie zmuszona całkowicie zrezygnować z produkcji herbaty. „W Mali zaniknie ona zupełnie, w Ugandzie powierzchnia terenów odpowiednich do uprawy zmniejszy się o 50–75 proc., a w Kenii o co najmniej 22,5 proc. do 2070 roku”.

Kawosze natomiast muszą na pewno liczyć się z tym, że ich ulubiony napój stanie się towarem wręcz luksusowym. Ze sklepowych półek i kawiarni zniknie w pierwszej kolejności arabica. Problemem okaże się także dostępność wina. Deficyt opadów i inne zjawiska związane ze zmianami klimatu sprawią, że powierzchnia terenów, na których będą w stanie wyrosnąć winogrona przeznaczone do produkcji wina, znacząco się zmniejszy: „w regionie śródziemnomorskim w Europie o 54–100 proc., w Kalifornii o 50–83 proc., a w Chile o 23–81 proc. Autorzy raporty przypominają, że „ze względu na specyficzne wymagania w odniesieniu do gleby oraz mikroklimatu lokalnego przeniesienie w inne miejsce upraw winogron wykorzystywanych w produkcji wina może być niemożliwe”.

Plagi biblijne: klimat, wirus, szarańcza

Co dalej?

Publikacja raportu nie kończy się na czarnych scenariuszach. Eksperci przypominają, że rolnictwo jest paradoksalnie przyczyną i ofiarą skutków zmian klimatycznych. Sektor ten zasłużył sobie na straty poprzez działania o charakterze zarówno „bezpośrednim – w postaci antropogenicznej emisji gazów cieplarnianych, jak i pośrednim – przez przekształcanie gruntów nierolniczych, takich jak lasy, sawanny czy obszary podmokłe, w grunty rolne, a także w wyniku wytwarzania środków produkcji rolnej – nawozów, pestycydów, maszyn rolniczych itd.”. Świadczą o tym również liczby. Obecnie obszary rolnicze zajmują już blisko 40 proc. powierzchni Ziemi, ten sektor gospodarki zużywa prawie 70 proc. wody z ujęć podziemnych i powierzchniowych oraz jest emitentem 23 proc. gazów cieplarnianych w skali globu.

„W obecnym modelu rolnictwa nie ma już miejsca na dalszą intensyfikację. Dlatego przyszedł czas na wdrażanie metod racjonalizacji wykorzystania środków produkcji w celu ograniczenia nie tylko emisji gazów cieplarnianych do atmosfery przy utrzymanej produktywności, ale również redukcji nakładów – materiałowych i energetycznych – związanych z produkcją żywności” – wskazują prof. Karaczun i dr hab. Kozyra.

Kryzys klimatyczny zmusza nas do hamowania wzrostu. Czy na pewno?

Do zdecydowanej reakcji naukowcy wzywają przede wszystkim polski rząd, który na kwestię globalnego ocieplenia pozostaje głuchy. W pierwszej kolejności od naszych decydentów eksperci oczekują więc przyjęcia celu neutralności klimatycznej i ochrony klimatu jako strategicznych priorytetów polityki rolnej. Prócz tego władze powinny zająć się m.in. ochroną zasobów wodnych poprzez stworzenie narodowego programu naturalnej retencji wody opadowej i jej zatrzymywania czy przygotowania strategii adaptacji do zmian klimatycznych, rozwoju biogospodarki i rolnictwa ekologicznego oraz edukacji w tym zakresie. Trudno jednak spodziewać się, by rządowi, którego czołowi przedstawiciele negują wpływ człowieka na wzrost globalnej temperatury, a nawet fakt jego istnienia, spędzało to sen z powiek.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij