17 czerwca zmarł Mohammad Mursi – pierwszy demokratycznie wybrany prezydent Egiptu. Do władzy wyniosła go Arabska Wiosna, ale rządził tylko rok. Większość Egipcjan, nawet jego zwolenników, uważa, że jego organizacja – Bracia Muzułmanie – dostała swoją szansę i zawiodła.
17 czerwca 2019 roku na sali sądowej zmarł Mohammad Mursi, były prezydent Egiptu i członek Braci Muzułmanów. Po jego śmierci organizacja pospieszyła z określeniem go mianem męczennika – ale to określenie nie do końca do niego pasuje. Męczennik umiera dla większej sprawy; ofiara – z powodu większej siły. Przypomnijmy sobie Mursiego z 2013 roku, jak upokorzony, zamknięty w szklanej klatce na sali sądowej, wykrzykuje Ana rai’s al-dżumhirijja! („Jestem prezydentem Republiki!”) – nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia z tym drugim przypadkiem. Jego nagłe odejście jest natomiast ostrzeżeniem dla każdego przyszłego prezydenta Egiptu oraz przyczynkiem do zapytania o rolę, jaką dziś odgrywają Bracia Muzułmanie, i ich przyszłość w egipskiej polityce.
***
Kim właściwie są Bracia Muzułmanie? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba się cofnąć w czasie do 1928 roku w Ismailii, gdzie Hasan al-Banna, egipski działacz religijny, powołał do życia organizację, której celem było przygotowanie gruntu pod stworzenie nowego, prawdziwie muzułmańskiego społeczeństwa. Bracia nie nawoływali jednak do rewolucji. Spokojnie, bez pośpiechu wzywali do tworzenia lepszych muzułmańskich rodzin, lepszego muzułmańskiego społeczeństwa, by wreszcie w rezultacie – kiedyś, w przyszłości – powstało państwo funkcjonujące na podstawie Koranu i szariatu. – Bractwo ma reformatorską, a nie rewolucyjną naturę. Nie chce władzy tylko po to, by ją mieć. Chce jej jako środka, który pozwoliłby zaprowadzić szariat – mówił al-Banna.
Pogłoski o pokonaniu Państwa Islamskiego są mocno przesadzone
czytaj także
W latach 40. Bracia stanowili masowy i wpływowy ruch. Członkami organizacji według różnych szacunków było od pięciuset tysięcy do miliona Egipcjan – a pamiętać trzeba, że Egipt liczył sobie wówczas zaledwie 18 milionów ludności. Popularność Braci wynikała z faktu, że jako jedna z nielicznych w tamtym czasie organizacji dbali o interesy zwykłych ludzi – zakładali szkoły i szpitale, fabryki, organizacje charytatywne. Ich działalność można pod tym względem porównać do tego, co robi libański Hezbollah – z tą różnicą, że aspiracją al-Banny nigdy nie było stworzenie partii politycznej sensu stricto.
Popularność Braci wynikała z faktu, że jako jedna z nielicznych organizacji dbali o interesy zwykłych ludzi.
Problemy zaczęły się, kiedy w ramach organizacji powstało aktywne skrzydło paramilitarne. Choć nigdy nie należało to do oficjalnej agendy stowarzyszenia, a kierownictwo nie pochwalało stosowania przemocy, od lat 40. XX wieku członkowie Braci angażowali się w wiele aktów przemocy i terroru, w tym zabójstwo pierwszego premiera Egiptu Mahmuda Nakrasziego. Poskutkowało to delegalizacją organizacji w 1948 roku i zleceniem zabójstwa al-Banny rok później.
***
Śmierć lidera nie położyła jednak kresu istnieniu organizacji. Kiedy al-Banna umierał w Kairze, w szpitalu w Waszyngtonie oczekiwał na operację usunięcia migdałków Sajjid Kutb. Ten filozof i dziennikarz, którzy przebywał w USA na stypendium egipskiego rządu, znał lidera Braci i jego dokonania. Byli rówieśnikami, obaj uczęszczali też – choć w różnym czasie – do kolegium nauczycielskiego Dar al-Ulum (Ziemia wiedzy) w Kairze. Choć wizja politycznego islamu, jaką reprezentowała organizacja al-Banny, była Kutbowi bliska, całe życie trzymał się od Braci z daleka. Zaszły jednak dwie zmiany – śmierć intelektualnego rywala otworzyła mu drzwi do wstąpienia w szeregi stowarzyszenia, a doświadczenie życia w Ameryce, wbrew temu, czego można by się spodziewać, wpłynęło na znaczną radykalizację jego poglądów.
Z dzienników Kutba i jego listów do przyjaciół wynika, że liberalne amerykańskie społeczeństwo raziło go pod wieloma względami. Solą w oku była mu swoboda seksualna i skupienie na wartościach materialnych. Nie odpowiadały mu nawet amerykańskie gusta i smaki oraz zbyt duży luz. „Jestem w restauracji – pisał do przyjaciela w Kairze – i na wprost mnie siedzi młody Amerykanin. Na koszuli zamiast krawata ma obrazek z pomarańczową hieną, a na jego plecach, które powinna okrywać kamizelka, widnieje grafitowy rysunek przedstawiający słonia. Oto tutejszy gust i dobór kolorów. A muzyka?! Zostawmy to na później”.
Sprzeciwiając się brytyjskiej dominacji nad Egiptem, Bracia rozpoczęli współpracę z Ruchem Wolnych Oficerów. Ta wojskowa junta, której przewodził charyzmatyczny młody pułkownik Gamal Abdel Naser, w 1952 roku dokonała przewrotu i obaliła króla Faruka. Po raz pierwszy od ponad dwóch tysięcy lat Egiptem zaczęli rządzić Egipcjanie. Wkrótce jednak się okazało, że wizje Braci i Wolnych Oficerów są w wielu punktach zbyt rozbieżne. Egipt Nasera miał być państwem nowoczesnym, egalitarnym i świeckim, co nie pokrywało się z wyobrażeniami Braci o islamskiej teokracji. Jak pisze Lawrence Wright w fenomenalnym reportażu Wyniosłe wieże. Al-Kaida i atak na Amerykę, spór zaczął się w istocie sprowadzać do pytania, czy społeczeństwo egipskie powinno mieć charakter militarny czy też religijny.
Kutb wrócił do Egiptu w 1951 roku jako autor wydanego podczas jego pobytu w USA dzieła Sprawiedliwość społeczna w islamie, które ugruntowało jego pozycję muzułmańskiego myśliciela. Wstąpił w szeregi Braci Muzułmanów, zostając jednym z ich najbardziej radykalnych ideologów. Początkowo często spotykał się z Naserem, który oferował mu wysokie posady państwowe. Kutb jednak zdecydowanie odrzucał świecki nacjonalizm, jaki reprezentował Naser, i coraz mocniej angażował się w działania Braci, zmierzających ku otwartemu starciu z Naserem.
Konflikt stopniowo eskalował, aż 26 października 1954 roku podczas wiecu Nasera w Aleksandrii jeden z członków Braci oddał w jego kierunku strzały. Żadna z kul nie dosięgła prezydenta, nieudany zamach zapewnił mu za to popularność, jaką nie cieszył się nigdy wcześniej. Naser odsunął Braci Muzułmanów od udziału w rządzeniu państwem, a setki członków organizacji – na czele z Sajjidem Kutbem – wtrącił do więzień. Sześciu spiskowców od razu powieszono, tysiące zesłano do obozów. Mimo to grupa nadal funkcjonowała w świadomości egipskiego społeczeństwa jako populistyczna alternatywa dla reżimu wojskowych, który nie miał nic wspólnego z zapowiadanym państwem opiekuńczym, a w dodatku raz po raz ponosił porażki militarne w potyczkach z Izraelem.
Egipt Nasera miał być państwem nowoczesnym, egalitarnym i świeckim, co nie pokrywało się z wyobrażeniami Braci o islamskiej teokracji.
W 1966 roku Kutba i 42 osoby działające pod jego przywództwem postawiono przed sądem. Po trzymiesięcznym procesie ideologa skazano na karę śmierci. Podstawą do skazania była cienka książeczka, którą udało mu się napisać w więzieniu i z pomocą współpracowników wyeksportować na zewnątrz. Kierunkowskazy, zbiór antyzachodnich haseł, komentarzy do islamu, historii świata arabskiego i aktualnej sytuacji w Egipcie, cieszyły się swego czasu wielką popularnością wśród książąt dżihadu na całym świecie. Zaczytywali się w nich m.in. Osama bin Laden i palestyńscy bojownicy. Kutb przyjął wyrok ze spokojem. „Bogu niech będą dzięki – miał oświadczyć. – Przez piętnaście lat prowadziłem dżihad, aż w końcu zasłużyłem na męczeńską śmierć”.
Po śmierci Nasera w 1970 roku obowiązki prezydenta objął, zgodnie z konstytucją, dotychczasowy wiceprezydent Anwar as-Sadat. Ten wykonał ukłon w stronę Braci, doprowadzając do przyjęcia nowej konstytucji z wyraźnymi islamskimi akcentami – szariat został w niej wskazany jako jedno ze źródeł prawa. Kazał także usunąć wartę honorową sprzed mauzoleum Nasera, co stanowiło dla Braci słodką chwilę triumfu. Gest prezydenta okazał się jednak niewystarczający. W 1979 roku, po podpisaniu porozumienia z Izraelem w Camp David, radykalni islamiści oskarżyli prezydenta o zdradę. Nie pomogły wymierzone w nich zmasowane represje – trzy miesiące po podpisaniu traktatu Sadat zginął w zamachu z ręki członka Egipskiego Dżihadu. Władzę w kraju znów objął wiceprezydent – marszałek sił powietrznych Hosni Mubarak.
czytaj także
Rządy Mubaraka, po Naserze i Sadacie, to trzeci akt tego samego dramatu. Jedną z pierwszych decyzji nowego prezydenta było wprowadzenie stanu wyjątkowego, który trwał nieprzerwanie przez cały okres jego rządów. Początkowo prezydent stosował ostre represje, zbiorowe aresztowania i tortury, których ofiarami byli członkowie organizacji islamskich, w tym Braci Muzułmanów i ich różnorakich odłamów.
Złagodził jednak linię, gdy się okazało, że działania te nie przynoszą spodziewanych rezultatów. W 1984 roku Mubarak ponownie zalegalizował działalność Braci, ale tylko jako organizacji religijnej i dobroczynnej. Skutecznie posługiwał się nią jednak jako straszakiem w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi i Izraelem. Egipt, przywołujący widmo irańskiej rewolucji z 1979 roku oraz będący gwarantem „zimnego pokoju” w regionie dzięki układowi z Izraelem, przez cały okres rządów Mubaraka był odbiorcą gigantycznej pomocy wojskowej od Stanów Zjednoczonych. Miliardy dolarów z Białego Domu były jednym z silnych fundamentów egipskiej dyktatury.
Drugim, wewnętrznym fundamentem była niepisana umowa między państwem a społeczeństwem. W zamian za niezłe warunki życia, jakie zapewniał Egipcjanom reżim, przymykali oko na jego autorytarne zapędy. W miarę jednak jak państwo przestawało wypełniać swoją część zobowiązania, zmagając się ze złożonymi problemami gospodarczymi i znacząco ograniczając subsydia, zanikać zaczęła jego legitymacja. Rząd coraz częściej musiał się uciekać do przemocy. Rosnące niezadowolenie społeczne starali się umiejętnie kanalizować Bracia, którzy w 2005 roku uzyskali rekordową liczbę miejsc w egipskim parlamencie.
***
Jak za Herbertem Marcusem zauważył Ryszard Kapuściński, rewolucja „to bunt ludzi, którym zaszczepiono potrzeby, jakich nie mogą zaspokoić”. 1 lutego 2011 roku nad kairskim placem Tahrir – nomen omen placem Wyzwolenia – rozbrzmiało sakramentalne zbiorowe Irhal – odejdź. Tłum skandował ‘aisz, hurrijja, karama insanijja – chleb, wolność, godność ludzka – co oddaje esencję żądań i oczekiwań młodych Egipcjan.
W zamian za niezłe warunki życia, jakie zapewniał Egipcjanom reżim, przymykali oni oko na jego autorytarne zapędy.
Kilka dni po rozpoczęciu antyrządowych protestów doszło do najliczniejszych demonstracji, nazywanych Marszem miliona. Co najmniej tylu przeciwników prezydenta Mubaraka protestowało w Kairze, często spędzając na placu całą noc. Wiadomość o ustąpieniu prezydenta nadeszła 10 dni później, a w maju 2012 roku wybory prezydenckie wygrał, z nieznaczną przewagą nad Ahmadem Szafikiem, Mohammad Mursi.
Co ciekawe, Bracia nie uczestniczyli w protestach praktycznie do samego początku lutego. Nie potrafili także komunikować się z młodymi ludźmi za pomocą mediów społecznościowych, które odegrały w tamtych wydarzeniach istotną rolę. Widząc jednak szansę na obalenie Mubaraka, przyłączyli się do protestujących i poparli ich podstawowe żądania. Jeden z liderów Braci, Jusuf al-Karadawi, wystąpił 18 lutego na placu Tahrir, krytykując reżim Mubaraka i wzywając do rewolucyjnych zmian społecznych. Tym samym, mimo opóźnionej reakcji, Braciom udało się przekonać społeczeństwo, że funkcjonują jak każda inna partia polityczna, i zdobyć ich zaufanie.
czytaj także
Mursi, choć był pierwszym w dziejach Egiptu demokratycznie wybranym prezydentem, nie był nigdy oczywistym kandydatem na to stanowisko. Nieszczególnie charyzmatyczny, nienależący nawet do ścisłego kierownictwa Braci Muzułmanów, był człowiekiem, którego określilibyśmy raczej mianem aparatczyka niż strategicznego myśliciela. Główne zarzuty, jakie padały pod adresem jego prezydentury, to fakt, że zamiast próbować mądrze przeprowadzić Egipt przez trudny czas przemian, robił, co mógł, by wzmocnić Braci Muzułmanów – bezkrytycznie przyjmując podsuwane przez organizację projekty, obsadzając zastępy ważnych stanowisk swoimi ludźmi. Konsekwentnie zwiększał też własne prerogatywy – jego przeciwnicy mawiali, że dąży do tego, by mieć władzę równą faraonom. Niekompetentny, wybrany z drugiego szeregu, nie radził sobie z rządzeniem ogromnym państwem w fatalnej sytuacji gospodarczej. Egipcjanie byli coraz bardziej niezadowoleni, a armia jak zwykle szybko wsłuchała się w głos ludu.
Tłum skandował „chleb, wolność, godność ludzka” – co oddaje esencję żądań i oczekiwań młodych Egipcjan.
Mursi rządził niewiele ponad rok. 3 lipca 2013 roku został obalony w wyniku wojskowego zamachu stanu. Władzę przejął generał Fatah as-Sisi, który natychmiast zabrał się za represje wymierzone w przeciwników politycznych. Dwa lata później Mursi został skazany na karę śmierci (choć wyrok ten później unieważnił sąd kasacyjny). W chwili śmierci były prezydent przebywał w więzieniu od sześciu lat, gdzie odbywał karę za podżeganie do zabójstwa demonstrantów. Był także oskarżony o szpiegostwo.
***
Śmierć byłego prezydenta prawdopodobnie nie wpłynie znacząco na pozycję Braci Muzułmanów w egipskim społeczeństwie. Wydaje się, że krótki okres sprawowania władzy był ich politycznym samobójstwem – większość Egipcjan, nawet tych, którzy głosowali na Mursiego, doszła do wniosku, że organizacja miała swoją szansę i zawiodła. Bracia wygrali wolne wybory, ale nie poradzili sobie z rządzeniem państwem. Fakt, że organizacja ma prawie stuletnią tradycję trwania pomimo różnych turbulencji, pozwala przypuszczać, że i teraz przetrwa w jakiejś formie. Jeśli jednak zostanie na powrót zalegalizowana w Egipcie, to raczej jako ruch o charakterze religijnym czy społecznym, a nie partia polityczna.
czytaj także
Polityka Sisiego według większości obserwatorów jest bardziej zamordystyczna niż dyktatura Mubaraka; przypomina raczej okres naserystyczny. 64-letni as-Sisi jest regularnie oskarżany o gwałty na prawach człowieka: stosowanie tortur, pozaprawne egzekucje, bicie kolejnych rekordów w wymierzaniu kary śmierci, tajemnicze zniknięcia opozycjonistów oraz całkowite podporządkowanie mediów. Amnesty International alarmuje, że poprawki do konstytucji – gwarantujące Sisiemu fotel prezydenta aż do 2030 roku – pogłębią „tragiczny kryzys praw człowieka w Egipcie”. Z militarnego punktu widzenia Egipt nie podzielił jednak losu Libii ani Syrii, pozostając funkcjonującym organizmem państwowym – i to samo w sobie stanowi pewien sukces. Inne aspiracje Egipcjan muszą zaczekać.
**
Wszystkie cytaty z pism Sajjida Kutba pochodzą z książki Lawrence’a Wrighta Wyniosłe wieże. Al-Kaida i atak na Amerykę w przekładzie Agnieszki Wilgi.