Świat

Nastolatka z ciężkimi zarzutami po proteście. „Grupa jest ze mną”

Brała udział w protestach klimatycznych podczas Europejskiej Konferencji Gazowej. Usłyszała zarzuty. „Cokolwiek może mi się stać, nie będzie niebezpieczniejsze niż katastrofa klimatyczna. Można nawet powiedzieć, że robię to z egoistycznych pobudek, bo chciałabym trochę pożyć” – mówi aktywistka Malwina Chmara.

Kilka dni temu Malwina Chmara poznała zarzuty, które wystosowała wobec niej austriacka policja. 18-latka jest oskarżona m.in. o udział w grupowym ataku na funkcjonariuszy i opór wobec władzy państwowej. Brała udział w protestach klimatycznych podczas Europejskiej Konferencji Gazowej, na której przedstawiciele największych zachodnich firm paliwowych dyskutowali o przyszłości energetyki.

W manifestacjach wzięło udział kilkaset osób, w tym ok. 40 z Polski, ale też z regionów Afryki i Ameryk, które zmagają się ze środowiskowymi i społecznymi konsekwencjami wydobycia gazu ziemnego. Podczas antyszczytu zorganizowanego przez samorząd studencki Uniwersytetu Wiedeńskiego argumentowano, że narracja o gazie jako „paliwie pomostowym” to jedynie greenwashing (zwodniczy PR podszywający się pod ekologiczne narracje), zabezpieczający zyski paliwowych korporacji, emisje metanu będą równie obciążające dla klimatu co spalanie węgla, a wydobycie kopaliny ma tragiczne konsekwencje dla społeczności spoza bogatej Północy.

Biznesmeni z Orlenu dorabiają się na kryzysie energetycznym

Część uczestniczek i uczestników wzięła udział w tzw. akcjach bezpośrednich, wymierzonych w infrastrukturę i przedsiębiorstwa. Bezprzemocowe blokady zajęły na wiele godzin wjazdy do rafinerii OMV (największej austriackiej spółki paliwowej, sponsora szczytu – jej większościowym udziałowcem jest austriacki skarb państwa). Nie powiodła się jednak blokada samej konferencji w centrum Wiednia. Kilka minut po ujawnieniu się protestujących, stanął im na drodze kordon. Gdy pochód próbował ich wyminąć, użyto miotaczy pieprzu, domagając się przez głośniki rozejścia się tłumu. Gdy to nie pomogło – otoczono ich barierkami i zaczęto siłą znosić z ulicy.

Wśród protestujących była Malwina. To jej pierwszy wyjazd na akcję klimatyczną za granicą. Rozmawiamy, gdy mogła odpocząć po wyjściu z centrum zatrzymań i otrzymała wstępne wsparcie prawne.

Maciek Piasecki: Jakie to uczucie, gdy policjanci w ciężkim ekwipunku podnoszą cię z mokrego asfaltu i niosą do radiowozu?

Malwina Chmara, aktywistka klimatyczna: Od sześciu godzin siedzieliśmy w policyjnym kotle, więc pierwsza myśl, to że na komisariacie będzie cieplej. Wcześniej dostałam gazem pieprzowym, ale byłam na dalszej linii, więc najpierw tego nie poczułam. Samo wynoszenie było poprawnie przeprowadzone…

Mówisz technicznie. A z boku wyglądało to na bardzo stresujące doświadczenie.

Miałam już podobne doświadczenia przy akcjach, m.in. w polskich kopalniach. Dostałam też wiedzę, czego mogę się spodziewać po austriackiej policji – choć to wciąż inna sytuacja, niż kiedy jesteś w swoim kraju, znasz prawo i praktyki. Zaskoczyło mnie, gdy jednego chłopaka policjant trzymał za szyję. Ale za każdym razem, gdy kogoś wynoszono, cała reszta krzyczała „nie jesteś sama, nie jesteś sam!”.

Pamiętasz, gdy wynoszono cię tak po raz pierwszy?

Wtedy wiedziałam dużo mniej niż teraz. Byłam przed spotkaniami, na których mówiło się o uprawnieniach policji i dbaniu o swoje bezpieczeństwo na protestach, np. pozycji, jak trzymać głowę, by o nic nie zahaczyć, ale też jak nie uderzyć przypadkiem policjanta. Był stres. Czułam jednak, że grupa jest ze mną. A wcześniej oglądałam nagrania z poprzednich akcji, widziałam, co przeszli inni. Jestem aktywistką od 14. roku życia.

Jak rozumiesz „bycie aktywistką”?

To bardzo wieloznaczne słowa. Można być aktywistką, publikując teksty o tym, co nie działa w społeczeństwie, albo informując o demonstracjach. Można wychodzić na ulice w sposób legalny, rozmawiać z politykami. A można blokować ruch uliczny czy polityczne spotkania. To wszystko są różnorodne formy aktywizmu. Uważam, że tej różnorodności potrzebujemy. Sama staram się merytorycznie informować, ale też wywierać presję przez bezprzemocowe akcje bezpośrednie.

Nazywają was zadymiarzami szukającymi atencji.

System zawsze przeciwstawia się zmianie, dlatego zgłoszone protesty i petycje nie działają. A my nie mamy czasu, by czekać na zmiany kolejne 30 lat. W przeszłości sądy wielokrotnie orzekały o słuszności protestów, które wcześniej policja tłumiła i których uczestnicy byli kryminalizowani. Nie da się dyskutować i przekazywać merytorycznych argumentów, jeżeli ludzie nie chcą nas wysłuchać. Stąd musimy eskalować, by nagłaśniać.

Niektórzy mają do tego sceptyczny stosunek, ale dla nas to też nie jest fajne, że gdy protesty są legalne, to jesteśmy ignorowani. Dla mnie megaistotne jest to, że protestując, nikogo nie uderzyłam, nie popchnęłam, także policjanta. Historia pokazuje, że osoby oskarżane o szkodzenie swoimi działaniami sprawie dzisiaj uważamy za bohaterskie.

Gaz to nie alternatywa, ale wyrok

Nie boisz się konsekwencji?

Cokolwiek może mi się stać, nie będzie niebezpieczniejsze niż katastrofa klimatyczna. Można nawet powiedzieć, że robię to z egoistycznych pobudek, bo chciałabym trochę pożyć. Przekonujemy ludzi, aby wybrali życie – swoje i innych gatunków oraz ludzi. Osoby najuboższe, z mniej bogatych rejonów świata mają najmniejszy wpływ na to, że żyjemy w epoce katastrofy klimatycznej, a najbardziej odczuwają tego skutki i najwięcej cierpią. Czuję moralny obowiązek. To nie jest tak, że marzę o takich doświadczeniach jak tutaj, ale działania są teraz po prostu konieczne.

A osoby, które idą z tobą – pytasz je o motywacje?

Niektórzy to robią dla swojego młodszego rodzeństwa, które będzie przeżywało te wszystkie kryzysy. Chcą po prostu zapewnić świat do życia kolejnym pokoleniom. Sama mam młodsze kuzynostwo – myślę sobie, że nie chcę, aby oni musieli walczyć o wodę, wiedzieć, jak na granicach strzela się do uchodźców, którzy będą tu przybywać… choć w sumie już w tym momencie trwa zabijanie na polskiej granicy.

Jakiego świata w takim razie chcesz?

Takiego, gdzie ludzie nie muszą żyć w hardkorowych warunkach, aby przetrwać. Bez krzywdy zwierząt na ogromną skalę. Bez wyzysku, bez nierówności społecznych, bez tego, że najbiedniejsi cierpią, ponieważ najbogatsi chcą mieć więcej pieniędzy.

Widziałem komentarz po waszej akcji w Wiedniu, według autora „jesteście przeciwko postępowi”. Może właśnie hamujecie drogę do lepszego świata?

Jeżeli postęp oznacza większy wyzysk i zniszczenie planety, to jesteśmy przeciwko. Ale postęp może się wydarzyć inaczej, przez działanie wspólnie, a nie hierarchicznie. Teraz ci na szczycie decydują, jak to ma wyglądać. Postęp jest blokowany przez wynikające z kultury kapitalistycznej zasady i ograniczenia.

Starsi przypomną, że pokolenia Polaków walczyły, byśmy mogli dorastać w kapitalistycznym kraju.

Nie do końca. Ludzie chcieli obalić autorytarną władzę PRL, która nie była socjalna, też opierała się na wyzysku. Nie dziwię się, że po przyjęciu kapitalistycznego systemu cieszono się z obalenia poprzedniego. Nie negujemy tej walki. Jednak obecny system jest dla ludzi szkodliwy, można to zrobić inaczej.

Wspominałaś o wsparciu, które daje sobie wzajemnie grupa. Co ono zmienia?

Mamy tzw. kulturę regeneracji, bo nie chcemy aktywistów, którzy się zaraz wypalą. Staramy się dbać o siebie nawzajem. Jeden z celów aktywizmu, który jest najprostszy do osiągnięcia, według mnie najbardziej realny, to stworzenie alternatywnych przestrzeni, wspólnoty odseparowanej od toksycznego systemu. I to się udaje. Trzeba dbać o siebie nawzajem, patrzeć i szerzyć pomoc, bo nie mamy tej pomocy w społeczeństwie i w systemie. Musimy polegać na sobie.

Przez cały czas trwania tej akcji czułam, że po prostu jestem zaopiekowana. Kultura regeneracji to podstawa dążenia do jakichkolwiek zmian społecznych.

Greta Thunberg: Elity z Davos nie cofną się przed niczym

Gdy wyszłaś z centrum zatrzymań, to były tam osoby, które na ciebie czekały.

Dostałam ciepłą smaczną herbatę, jestem bardzo wdzięczna. I jedzonko, dużo jedzonka: były batony, pizza i makaron. Za każdym razem, jak ktoś jest zatrzymywany, inny powinien stać na solidarnościówce, czyli demonstracji solidarnościowej, by taką osobą się zaopiekować.

Zdarzyło ci się samej być takim wsparciem, czekać na kogoś innego?

Jak tylko wróciłam do mieszkania i się przespałam, to już wieczorem poszłam czekać na innych. Wiemy, że na tym polega wspólnota: musimy robić to razem i dzielić się obowiązkami. Kiedy np. trzeba przygotować obiad dla grupy, to ludzie się zgłaszają do gotowania, do sprzątania, do ustawienia rzeczy. Nie potrzebujemy nikogo, kto to nam rozkaże.

Myślisz, że większość ludzi podziela takie wartości, tylko nie ma wiedzy o technikach organizacji? A może jednak drapieżnie chcą dbać o własne interesy?

System edukacji uczy nas, że jest hierarchia. Nie uczymy się samoorganizacji, więc nie możemy mieć żalu do społeczeństwa, że nie umie się samoorganizować. Jeżeli całe swoje dzieciństwo miało się wpajane, że ktoś będzie stał i kazał coś robić, to ewentualnie możesz chcieć być tą osobą, która rozkazuje. Dlatego uważam, że jeżeli mamy zmienić coś państwowo, to musimy zacząć od systemu.

Zatrzymanie Malwiny Chmary. Fot. Maciek Piasecki

Mimo takiej edukacji nauczyłaś się działać inaczej. Jak to się stało?

Zaczynałam od oglądania kanału Everyday Hero na YouTubie. Tam dowiedziałam się bardzo dużo na temat klimatu i zwierząt. Potem zaczęłam wchodzić w różne grupy aktywistyczne, m.in. Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, i już obcując z nimi, uczyć się, że możemy funkcjonować inaczej.

Jak myślisz, na długo wystarczy ci energii na podobne zaangażowanie?

Mając regenerację i dbając o nią – mam nadzieję, że do momentu, aż nie zmienimy tego świata.

Ale jeśli za 10 lat się okaże, że świata nie zmieniliście?

To trzeba będzie powalczyć dalej, szukając innych metod.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij