Potężne protesty w Serbii pokazują, że lokalne społeczności coraz częściej domagają się odpowiedzi na pytanie o to, komu służyć ma zielona transformacja.
Lit okazał się w Serbii źródłem niemałych kontrowersji. Obywatelki, aktywiści ekologiczni i partie ekopolityczne znalazły się po jednej stronie barykady. Po drugiej wylądowało duże przedsiębiorstwo, wspierane przez rządzące Serbią partie polityczne, a także wiele ugrupowań działających wewnątrz Unii Europejskiej.
Polaryzacja między zwolennikami a przeciwnikami wydobycia litu sprawiła, że oparta na argumentach debata publiczna nie była możliwa. Pytanie o to, czy w ogóle potrzebujemy wydobywać ten surowiec – a jeśli tak, to jakie byłyby akceptowalne warunki jego wydobycia – pada wyjątkowo rzadko.
czytaj także
Znaczenie litu
Lit to najlżejszy metal w układzie okresowym pierwiastków. Używany jest w większości baterii ze względu na to, że „wykonuje najwięcej roboty przy najmniejszej masie”. Chociaż baterie można wytwarzać również na bazie innych, znacznie bardziej rozpowszechnionych metali, takich jak sód, magnez czy aluminium (lit stanowi jedynie 0,002 proc. skorupy ziemskiej), to w związku z ich większą masą ich wykorzystanie jest znacznie mniej praktyczne.
Popyt na lit – jeśli nie dojdzie do istotnego przełomu technologicznego – ma według amerykańskiego sojuszu Li-Bridge wzrosnąć do roku 2030 aż pięciokrotnie. Większość zapotrzebowania generować będzie sektor motoryzacji, w którym planowane jest znaczące przyspieszenie zwrotu ku pojazdom elektrycznym.
Należy przy tym zauważyć, że cena węglanu litu – głównego składnika dla baterii magazynujących energię elektryczną – od początku 2023 roku spada w związku ze spowolnieniem sprzedaży pojazdów elektrycznych w Chinach. Przewidywanie przyszłych cen nie jest tu zatem prostą sprawą.
Globalna produkcja litu zdominowana jest przez Australię, Chile i Chiny. Największe europejskie rezerwy znajdują się w Niemczech i Czechach, zaraz potem zaś – w Serbii, której zasoby szacuje się na 1,2 miliona ton. Jak na razie lit nie jest na kontynencie wydobywany na masową skalę.
W związku z tym faktem Unia Europejska jest niemal całkowicie zależna od importu tego metalu – podobnie jak i innych, kluczowych dla zielonej transformacji surowców. Wiosną 2023 roku Komisja Europejska opublikowała propozycję Europejskiego aktu w sprawie surowców krytycznych. Za jego pośrednictwem UE planuje zmniejszyć swoje uzależnienie od importu należącego do tego grona surowców – w szczególności od Chin, które są dziś ich największym światowym eksporterem.
Gorączka „białego złota”. Światowe mocarstwa walczą o złoża litu
czytaj także
Unia stawia sobie za cel zaspokajanie przez europejskie kopalnie oraz centra recyklingu odpowiednio 10 i 15 proc. zapotrzebowania na surowce krytyczne, generowanego przez zielone sektory gospodarki, do roku 2030. Robocza wersja opisywanego prawa wprowadza możliwość uznania niektórych surowców za „krytyczne”, co z kolei wiązałoby się z wieloma „udogodnieniami” administracyjnymi skracającymi okres oczekiwania na decyzje w ich zakresie. Oznaczać to może wyższe koszty ekologiczne – czas poświęcony na ocenę wpływu danego projektu na środowisko uległby znaczącemu skróceniu.
czytaj także
Nie do końca jest jasne, w jaki sposób przepis ten będzie oddziaływał na Serbię. Kraj ten w ramach negocjacji w sprawie wstąpienia do Unii Europejskiej jest zobowiązany do harmonizacji prawa krajowego z unijnym. Możemy spodziewać się wzmożonego nacisku na otwarcie lokalnych rezerw litu na możliwość ich wydobycia.
Na ołtarzu zielonej transformacji?
Na początku roku 2004 na zachodzie Serbii odkryty został nowy minerał, oparty na sodzie, licie oraz borze. Został on nazwany jadaryt, od okolicznej rzeki Jadar. Nowy minerał wzbudził z początku niemałe zainteresowanie medialne z powodu jego podobieństwa do fikcyjnego kryptonitu, którego szczegółowy skład ujawniony został w filmie Superman: Powrót w roku 2006. Kryptonit to słaby punkt Supermana. Choć potrafi na krótko nadawać nadludzkie moce zwykłym osobom, to na dłuższą metę okazuje się on śmiercionośną substancją.
Podobnie jak w historii Supermana, walka z planowanym wydobyciem litu za zachodzie Serbii wypełniona jest szemranymi charakterami oraz nagłymi zwrotami akcji oraz przykładami solidarności. Historia wcale się zresztą jeszcze nie skończyła. Mamy do czynienia z ciszą przed burzą, która bez wątpienia jeszcze nadejdzie.
Gornje Nedeljice to mała wieś w okolicy miasta Loznica. Poziom rozwoju ekonomicznego tego rejonu lokuje się w przedziale 60–80 proc. krajowej średniej, a lokalna gospodarka opiera się przede wszystkim na rolnictwie – głównie uprawie zbóż, ale również na produkcji owoców oraz hodowli zwierząt. Wioska i jej bezpośrednie otoczenie stanowią teren, na którym międzynarodowa korporacja wydobywcza, Rio Tinto, planowała rozpocząć podziemne wydobycie litu.
czytaj także
Pomimo początkowej popularności o jadarycie z czasem zaczęło być coraz ciszej. O sprawie nie zapomniało jednak Rio Tinto, które wykorzystało ostatnie lata na badania. Przez jakiś czas działania firmy nie budziły większego zainteresowania ze strony lokalnej społeczności czy organizacji ekologicznych. W roku 2020 obie te grupy zdały sobie jednak sprawę z intencji korporacji i jej chęci otwarcia kopalni w okolicy.
Kopalnia ta wydobywałaby surowiec na potrzeby kluczowych substancji chemicznych używanych w przemyśle, takich jak kwas borowy, węglan litu czy siarczan sodowy. Równocześnie, zdaniem lokalnych aktywistów oraz naukowców, przyczyniłaby się do dewastacji lokalnego środowiska, zamieniając na ogół rolniczą okolicę w przestrzeń, która poświęcona zostanie na ołtarzu zmian gospodarczych.
Aby z rudy jadarytu uzyskać lit i bor, niezbędne będzie użycie dużych ilości kwasu siarkowego. Jako że planowane było położenie kopalni i miejsca składowania odpadów w pobliżu często wylewających źródeł wodnych, uzasadnione są obawy o zanieczyszczenie okolicznych wód i gleb.
Kopalnia zagrażała przeszło 15 tysiącom gospodarstw domowych. W szczególności tych, znajdujących się w pobliżu proponowanej lokalizacji, które – w wypadku niezgody na sprzedaż swojego gruntu – musiałyby liczyć się z przejęciem go przez państwo w imieniu potencjalnego inwestora.
To, że teren wokół doliny rzeki Jadar planowany jest do złożenia w ofierze europejskiej zielonej transformacji, zostało również zauważone przez brytyjską antykapitalistyczną grupę badawczą Corporate Watch. Skrytykowała ona Unię Europejską oraz Rio Tinto za gotowość do poświęcenia serbskiego środowiska dla zaspokojenia potrzeb europejskiego przemysłu motoryzacyjnego.
Walka o czyste środowisko
Po tym, jak próby skarżenia planowanej inwestycji drogą formalną nie przyniosły rezultatów, lokalnym aktywistom pozostało protestowanie. Gornje Nedeljice były w tym wypadku pierwsze, a w roku 2021 protesty rozprzestrzeniły się do Loznicy, w której podjęto decyzję o zgodzie na stworzenie kopalni. Wydarzenia te były ignorowane przez lokalny samorząd i władze centralne, znajdujące się pod pełną kontrolą Serbskiej Partii Progresywnej – ugrupowania, które wyrodziło się ze skrajnie prawicowej Serbskiej Partii Radykalnej i które dziś mocno usadowiło się na politycznej centroprawicy.
Protesty przeciwko wydobyciu litu oraz firmie Rio Tinto wkrótce potem przeniosły się do serbskiej stolicy i zarazem największego miasta kraju – Belgradu. W trakcie dużego wydarzenia, zorganizowanego we wrześniu 2022 roku, osoby protestujące domagały się wycofania kontrowersyjnych propozycji legislacyjnych, dotyczących wywłaszczenia oraz przeprowadzenia referendum mającego dać zielone światło projektowi wydobycia litu. Pojawiło się również żądanie natychmiastowego wycofania się Rio Tinto z Serbii.
Zbliżaniu się momentu przyjęcia planowanych zmian prawnych towarzyszyła radykalizacja protestów, których kulminacją stała się blokada wszystkich najważniejszych dróg w kraju. W Belgradzie 10 tysięcy demonstrantów zablokowało most Gazela, będący fragmentem międzynarodowej autostrady. Szacunki mówią nawet o 100 tysiącach protestujących w całym kraju. Były to największe protesty ekologiczne w historii Serbii.
Na dodatek odniosły one sukces. Na początku roku 2022 prezydent Aleksandar Vučić ogłosił wycofanie się z dwóch wspomnianych wcześniej zmian prawnych. Kilka tygodni później doszło do usunięcia projektu górniczego w dolinie rzeki Jadar z planów zagospodarowania przestrzennego samorządu Loznicy. Udało się to dzięki bezprecedensowemu naciskowi społecznemu – ale również z potrzeby uspokojenia sytuacji w kraju przed wyborami, które odbyły się 3 kwietnia 2022 roku.
Zielona fala w Serbii
To, że kwestie ekologiczne stanowiły istotną część debaty publicznej w trakcie kampanii wyborczej w roku 2022, przynajmniej po części spowodowane było właśnie przez protesty przeciwko inwestycji. Kwestie środowiskowe po raz pierwszy stały się obiektem zainteresowania serbskich sił politycznych, a sama debata na temat tego, czy wydobywać lit w kraju, była bardzo ożywiona. Wszystkie partie opozycyjne opowiedziały się przeciwko temu projektowi.
Walka z pomysłami na wydobycie litu, wraz z działaniami na rzecz poprawy jakości powietrza czy protestami przeciwko szkodliwym projektom małych hydroelektrowni, wsparte zostały czytelnym programem miejskim oraz pomocą ruchu społecznego Ne davimo Beogram (Nie topcie Belgradu), działającego w stolicy kraju. Przyczyniło się to do wyborczego sukcesu zielonego projektu politycznego na szczeblu parlamentu oraz belgradzkiej rady miejskiej, w których zielono-lewicowa koalicja Moramo osiągnęła dobre rezultaty (odpowiednio 4,7 oraz 10,8 proc. poparcia) i tym samym po raz pierwszy w instytucjach władzy wybrzmieć mógł ekologiczny punkt widzenia.
Wszyscy uczestniczący w koalicji Moramo byli aktywnie zaangażowani w protesty, kontynuując instytucjonalny opór przeciwko wydobyciu litu w Serbii. Równolegle zorganizowana petycja, stworzona przez ruch Kreni–Promeni (Ruch–Zmiana) i domagająca się wprowadzenia zakazu wydobycia litu oraz boru, podpisana została przez przeszło 30 tysięcy osób.
Zgromadzeniu Narodowemu Republiki Serbii nie tylko nie udało się wygłosić oświadczenia na temat tej petycji – pojawiły się nawet pogłoski, że doszło do zgubienia podpisów. Parlamentarna reprezentacja Moramo domaga się, by doszło do identyfikacji osób odpowiedzialnych za to zaginięcie, a sama petycja stała się przedmiotem debaty w Zgromadzeniu.
Prezydent Vučić – osoba dysponująca olbrzymią, faktyczną władzą, kontrastującą z reprezentacyjnym charakterem sprawowanego przez siebie urzędu – w swoich przemówieniach często porusza wątek wydobycia litu. Podkreśla, że doszło do przegapienia wielkiej szansy i twierdzi, że za zaniechaniem projektu stały zagraniczne służby. Lekceważy tym samym rolę, jaką odegrali obywatelki i obywatele, których protesty i blokady dróg odbywały się często w trakcie sporych mrozów. Narracja ta pozostawia otwarte drzwi dla dalszych prób wznowienia dyskusji o wydobyciu.
czytaj także
Inne górnictwo jest możliwe?
Pomimo (jak do tej pory) udanego sprzeciwu wobec planów wydobywczych nie da się zaprzeczyć, że lit odgrywać będzie istotną rolę w zielonej transformacji.
Nie ma wątpliwości, że nikt nie życzyłby sobie otwarcia kopalni zaraz przy swoim domu czy w jego bezpośredniej bliskości. Z drugiej strony, jeśli chcemy się kierować założeniem pożądanego charakteru przechodzenia do niskoemisyjnego społeczeństwa, wydobycie litu będzie musiało gdzieś się odbywać. Jeśli nie nastąpi to w Serbii, mieć będzie to miejsce w Boliwii, Argentynie czy Chile, gdzie również wpływać będzie na lokalne społeczności.
Jak zatem radzić sobie z takim wyzwaniem?
Serbskie państwo, uznając lit za strategiczny dla przyszłości kraju surowiec, mogłoby zastrzec, że pod żadnym pozorem nie przekaże jego zasobów prywatnej firmie po to, by miała ona monopol na jego wydobycie i produkcję. Inspirację mogłoby zaczerpnąć z Boliwii czy Chile, zmierzających w stronę nacjonalizacji litu w celu zapewnienia sobie kontroli oraz zysków z jego wydobycia.
Serbia mogłaby następnie utworzyć publiczne przedsiębiorstwo, znajdujące się pod bezpośrednią kontrolą społeczną, które zarządzałoby złożami. Dzięki temu, zamiast otrzymywać niewielką część renty surowcowej, całość zysków trafiałaby do publicznego skarbca. Jeśli już doszłoby do wydobycia, państwo miałoby obowiązek wykorzystywania najlepszych dostępnych technologii oraz naprawy wszelkich spowodowanych zanieczyszczeniami szkód, które niezależnie od wykorzystywanych technik byłyby niestety nieuniknione.
Oprócz kopalń władze publiczne powinny również zapewnić, że powstałyby instalacje przetwórstwa surowca, w których byłyby wytwarzane produkty finalne, takie jak baterie litowe. Czemu nie iść jeszcze dalej i nie pomyśleć o serbskich fabrykach samochodów elektrycznych? W ten sposób wydobycie litu mogłoby się wiązać z faktycznym, długofalowym rozwojem – nie tylko rejonu wokół Loznicy, ale szerszych obszarów kraju.
Co należy zrobić?
Obywatelki i obywatele Serbii nie są przekonani do tego, by plany wydobycia litu w tym kraju zostały trwale zablokowane. Ze strony rządu płyną sprzeczne sygnały, a zaufanie wobec partii politycznych oraz instytucji publicznych pozostaje na niskim poziomie. Nie pomaga tu również fakt, iż wielu europejskich oficjeli naciska na różne sposoby na rozpoczęcie wydobycia.
Niechęć bierze się z lęku przed tym, że wydobycie surowca doprowadzi do zanieczyszczenia środowiska oraz wyprowadzenia zysków. Serbia ma dziś jedne z najniższych rent surowcowych w Europie. Choć pożądane byłoby stworzenie kombinatu zajmującego się przetwórstwem surowca, zamiast tego byłby on raczej eksportowany bez żadnej obróbki. W Serbii nie powstawałyby baterie dla nowych samochodów elektrycznych, a same pojazdy również nie byłyby montowane w kraju. Wartość dodana byłaby generowana w innych rejonach świata, przynosząc zysk komu innemu.
Istnieje również świadomość tego, że to nie Serbki i Serbowie jeździć będą takimi autami. W społeczeństwie, w którym przeciętna miesięczna pensja przekroczyła poziom 500 euro dopiero w zeszłym roku, wydanie 50 tysięcy euro na samochód elektryczny wydaje się fantazją. Relacja między europejskim kapitalistycznym centrum a jego peryferiami wskazywałaby na scenariusz, w którym Serbia sprowadzać będzie stare auta z napędem spalinowym, dodatkowo pogarszające i tak już kiepskie poziomy zanieczyszczenia powietrza.
Globalny pęd ku elektryfikacji każe zadać pytanie o to, czy w ogóle wystarczy nam litu do tego, by zastąpić wszystkie pojazdy spalinowe ich elektrycznymi wersjami. Czy nie powinniśmy raczej myśleć o tym, jak zastąpić samochód – najbardziej nieefektywną formę transportu indywidualnego – transportem zbiorowym, który ma znacznie bardziej zrównoważony charakter?
Zachowanie pokładów litu w ziemi wymagałoby zmiany perspektywy na każdym szczeblu – od lokalnego, poprzez krajowy i europejski, na globalnym kończąc. Potrzebujemy społeczeństw, które będą wydawać mniej, ale za to bardziej sprawiedliwie i efektywnie. Najbardziej zielonymi produktami są bowiem te, które nie zostały wytworzone.
*
Tekst pierwotnie ukazał się w piśmie „Green European Journal”. Dziękujemy redakcji za zgodę na przedruk.
**
Predrag Momčilović – badacz, dziennikarz i działacz polityczny z Belgradu, doktorant na Wydziale Geografii w Belgradzie, zajmujący się ekologią polityczną, postwzrostem, społecznymi aspektami zmian klimatu, produkcją żywności i sprawiedliwą transformacją energetyczną.