Świat

Czym hulajnogi zasłużyły sobie na nienawiść paryżan (i nie tylko)?

Hulajnogi elektryczne rozpleniły się w europejskich miastach, znajdując licznych użytkowników, ale i wielu wrogów. Ci ostatni zwyciężyli w Paryżu, gdzie w wyniku referendum, wolą blisko 90 proc. głosujących, ten środek transportu zostanie zakazany. To początek zmian, ale czy hulajnogi znikną na stałe z naszych miast?

Inwazja hulajnóg elektrycznych rozpoczęła się w 2018 roku i przez ostatnie pięć lat ich przeciwnicy nie szczędzili wysiłków, aby ją zahamować. We Francji, a w szczególności w Paryżu, wprowadzano kolejne regulacje: ograniczenia prędkości, zakazy jazdy po chodnikach, a wreszcie zaczęto wydawać licencje dla firm, ustanawiając w ten sposób faktyczny limit hulajnóg w stolicy na 15 tysięcy sztuk.

W tym samym czasie wielu ludzi stało się fanami nowego środka transportu. Hulajnogi były chwalone za dostępność i ułatwienie przemieszczania się w ciasnym mieście. Wystarczyło znaleźć wolną hulajnogę w pobliżu domu, wypożyczyć ją na chwilę i odstawić pod drzwiami biura, uczelni lub baru. Taka podróż często była szybsza niż zbiorkomem lub samochodem, a odstawienie tego ostatniego miało świadczyć o ekologiczności elektrycznych trottinettes. Skutki środowiskowe pozostają jednak kwestią sporną, a hulajnogi oskarża się o powodowanie szeregu nowych problemów.

Śmiertelne pułapki? Hulajnogi najniebezpieczniejszym środkiem transportu

Jednym z podstawowych zarzutów jest zagrożenie stwarzane na drogach i chodnikach przez użytkowników hulajnóg elektrycznych. W samym Paryżu w zeszłym roku odnotowano trzy zgony i 459 zranień w wypadkach z udziałem pojazdów tego typu. Kolejny rok z rzędu stolica Francji pobiła rekord w liczbie poszkodowanych i nie widać żadnego zahamowania tendencji wzrostowej. W całym kraju sytuacja wygląda podobnie: w 2022 roku w wypadkach zginęły rekordowe 22 osoby, co wywołało dyskusję na temat państwowego uregulowania rynku trottinettes.

Szkodliwe efekty rozpowszechnienia się hulajnóg widać również w Wielkiej Brytanii. Zlecone przez rząd badanie wykazało, że hulajnogi elektryczne są trzykrotnie bardziej niebezpieczne niż rowery, a ich użytkownicy często nie przestrzegają obowiązujących przepisów. Mieszkańcy w badanych obszarach narzekali na chodnikowe rajdy, jazdę po pijaku, ignorowanie sygnalizacji świetlnej i ogólnie znaków drogowych. Zwrócono również uwagę na wykorzystywanie hulajnóg przez kryminalistów.

Do podobnych wniosków prowadzą dane pochodzące z Finlandii. W jednym z miast na 100 tysięcy podróży hulajnogami 18 kończyło się wizytami na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Może się to wydawać niewielkim promilem, ale to znacznie wyższy wskaźnik niż dla motocykli, zwykle uważanych za najniebezpieczniejszy środek transportu. Tymczasem rowerzyści w różnych krajach lądują w szpitalach od 0,3 do 2,3 razy na 100 tysięcy wycieczek. Niezależnie od miasta hulajnogi elektryczne okazują się wyjątkowo groźne – zarówno dla użytkowników, jak i dla otoczenia. Wbrew pozorom są dosyć szybkie, nie zapewniają żadnej ochrony, a kultura ich użytkowania stoi na bardzo niskim poziomie.

Zielony środek transportu? Wręcz przeciwnie

No dobrze, może i są niebezpieczne, ale przynajmniej ekologiczne. Taki argument pojawia się w ich obronie, bo część użytkowników hulajnóg porzuca dzięki nim samochody. W końcu jeśli zestawić elektryczny jednoślad z dwutonowym SUV-em napędzanym silnikiem diesla, to trudno, żeby ten pierwszy nie wyszedł na bardziej ekologiczny. A jednak wynik takiego porównania wcale nie jest tak oczywisty.

W codziennym użytkowaniu hulajnogi elektryczne nie emitują niemal żadnych zanieczyszczeń, ale ich produkcja jest energochłonna, a czas funkcjonowania bardzo krótki. Większość nadaje się na śmietnik po zaledwie kilku miesiącach. To sprawia, że według niektórych badań ich ślad węglowy jest porównywalny do tego samochodów spalinowych. Bardziej zielony okazuje się samochód elektryczny, o rowerze i transporcie zbiorowym nie wspominając.

Przy czym trzeba dodać, że hulajnogi na ogół są alternatywą właśnie dla roweru lub metra, a nie starych diesli. W Paryżu niecałe 13 proc. podróży hulajnogami zastępowało wycieczki samochodowe, więc w praktyce powodowały one wzrost emisji gazów cieplarnianych. Co prawda tego mieszkańcy miast nie odczuwali bezpośrednio, ale za to irytowali ich hulajnogowi piraci drogowi, a także miasta zaśmiecanie przez walające się po chodnikach pojazdy. Miarka się przebrała i podjęto walkę z nowym środkiem transportu.

Od ograniczeń do zakazu

W całej Europie czyniono próby uregulowania rosnącego rynku hulajnóg. Wszystkie działania, od nakładania limitów prędkości po ustalanie maksymalnej liczby dostępnych pojazdów, miały ograniczoną skuteczność. Niektóre miasta chcą w związku z tym iść dalej i zakazywać np. wypożyczania hulajnóg w nocy i w weekendy. Coraz liczniejsze głosy wskazują jednak, że dalsze łagodzenie szkód wyrządzanych miastom przez hulajnogi nie ma sensu i należy rozprawić się z problematycznym środkiem transportu całkowicie. Dlatego w Paryżu postanowiono poddać sprawę pod głosowanie.

Strefy czystego transportu – nowy obiekt nienawiści samochodziarzy

Chociaż w uproszczeniu pisze się o zakazie hulajnóg, to w rzeczywistości stawką zorganizowanego niedawno referendum było przedłużenie (lub nie) wygasających w sierpniu kontraktów z trzema firmami udostępniającymi tego typu pojazdy. Paryżanie, a dokładniej 89 proc. głosujących, zdecydowało więc, że za kilka miesięcy z miasta znikną hulajnogi na wynajem. Prywatne nie zostaną zakazane, ale stanowią one mniejszość hulajnóg na ulicach i nie powodują tak dużych problemów.

Chociaż w głosowaniu wzięło udział niecałe 10 proc. uprawnionych, to tak wyraźne zwycięstwo przeciwników elektrycznych hulajnóg pokazuje dominujące nastawienie do nich. Nie pomogły nawet próby kupowania głosów przez jedną z firm, która swoim użytkownikom oferowała darmowe minuty na przejazdy. Hulajnogi znikną z Paryża, a bardzo możliwe, że inne miasta podążą jego śladem. Oby jak najszybciej, ponieważ ten środek transportu nie jest ani ekologiczny, ani bezpieczny, ani nie służy miastom.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Artur Troost
Artur Troost
Student UW, publicysta Krytyki Politycznej
Student historii i socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. Publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij