Świat

Zapobiec nadchodzącej wojnie

Gdy świat zaczyna skręcać w stronę dyktatur, systemowych zbrodni i oportunistycznych wojen, trzeba wykonać duży skok mentalny. Od teraz wszelkie rozwiązania polityczne musi dyktować konieczność obrony demokracji, praw człowieka i sprawiedliwości społecznej.

Kiedy w 1935 roku ukazała się książka pod wieszczącym światową wojnę tytułem The Coming World War, Wielka Brytania przeżyła zapewne nie lada szok. W końcu przecież w tym właśnie roku przeprowadzono pokojowy plebiscyt – nieformalne referendum, w którym 11 milionów ludzi, czyli połowa elektoratu, opowiedziała się za pokojem, rozbrojeniem i aktywnie poparła Ligę Narodów.

Książka nie wspominała, kiedy konkretnie owa wojna nadejdzie. Ostrzegała jednak, że bombowce zrównają z ziemią całe miasta, a niemożliwe do opanowania epidemie chorób psychicznych wywołają głód i rozpad społeczny.

Od globalizacji do „Wielkiego Rozpadu”

czytaj także

Książkę opublikowała Partia Komunistyczna. Lektura skierowana była otwarcie do ruchu pacyfistycznego – i to na tyle skutecznie, że w 1936 roku konieczne było drugie wydanie. Ale zaledwie pół roku po publikacji jej autor, Tom Wintringham, sam trafił na front do Hiszpanii jako dowódca brytyjskiego batalionu w Brygadach Międzynarodowych. Żegnaj, pacyfizmie!

Oto jak szybko może zmienić się świat, który teraz też wydaje się lunatykować w kierunku globalnego konfliktu, nabierającego coraz wyraźniejszych kształtów.

Systemowa niekompatybilność

Istnieją uzasadnione podstawy, by sądzić, że konflikt w Ukrainie wkrótce zostanie „zamrożony”. Podobno trwają zakulisowe negocjacje między Stanami Zjednoczonymi i Rosją. Zdaniem niektórych zachodnich analityków prezydent Władimir Putin, chowając się za skrajnymi gestami, takimi jak sabotaż gazociągu Nord Stream czy cowieczorne nuklearne pogróżki w rosyjskiej telewizji, szuka sposobu na to, by załagodzić konflikt i zamrozić inwazję w jej obecnym stanie.

Jednak w 2022 roku potencjalny globalny konflikt nabrał ostrzejszych konturów. Wydana 4 lutego, czyli 20 dni przed rosyjską inwazją, deklaracja Putina i chińskiego przywódcy Xi Jinpinga była formalnym potwierdzeniem niekompatybilności systemowej. Obaj prezydenci oświadczyli, że nie ma już jednego porządku opartego na międzynarodowych zasadach, tylko wielobiegunowy świat, w którym przestała istnieć powszechna definicja demokracji, wolności i praw człowieka. W domyśle: to my, Chińska Partia Komunistyczna i Jedna Rosja (partie państwowe, które nie dopuszczają możliwości żadnych zmian), decydujemy o tym, czym wolność i demokracja w istocie są.

Gdyby chodziło jedynie o filozofię „żyj i pozwól żyć”, Zachód mógłby zwyczajnie przeciąć swoje powiązania ekonomiczne z Chinami, odstawić rosyjski gaz i pogodzić się ze strategicznym paraliżem Rady Bezpieczeństwa ONZ. Jednak inwazja na Ukrainę, chińskie manewry przeciwko Tajwanowi i prowadzona przez oba mocarstwa pod nosem zachodnich społeczeństw niestrudzona propaganda podważająca powszechne normy pokazują, że koegzystencja nie będzie łatwa.

Trwa gospodarcza deglobalizacja. Wszystkie światowe bloki handlowe szamoczą się, poszukując surowców i energii. Rosja przekierowała swoje dostawy ropy i gazu do Chin. USA badają możliwości zawarcia długofalowych umów energetycznych z Wielką Brytanią i Niemcami. Tymczasem amerykański prezydent Joe Biden zakazał właśnie eksportu urządzeń do produkcji półprzewodników do Chin, jednocześnie fundując solidny zastrzyk finansowy w wysokości 52 miliardów dolarów branży produkcji półprzewodników i sektorowi badań nad nimi, mając na uwadze tylko jeden cel: wyprzedzenie na tym krytycznym polu Chin.

Na złość gospodarce Biden ukarał Chiny

Niezrównoważone modele

Jednak to długotrwały brak zrównoważenia w wybranym przez poszczególne światowe mocarstwa modelu społeczno-gospodarczym najbardziej podważa porządek oparty na zasadach.

Rosyjskie oligarchiczne elity żyją z kuponów odcinanych od wydobycia ropy i gazu. W zeroemisyjnej przyszłości mogą o tym zapomnieć. Chińskie elity „komunistyczne” prosperują dzięki niebywałemu wyzyskowi mas robotników w fabrykach, którzy, pozbawieni praw, nie są w stanie nic utargować. Zaś amerykańskie elity plutokratyczne stoją na szczycie sfinansjalizowanego kapitalizmu, uzależnionego od dominacji dolara i regularnych aktów szczodrości banku centralnego. Ogromne nierówności i rasizm strukturalny zmieniły USA w najkruchszą z demokracji w grupie G7.

Żaden z tych modeli na dłuższą metę nie może przetrwać. Zmuszają one krajowe elity do wzajemnej konfrontacji, nawet jeśli obnoszą się one z rzekomym pragnieniem pokoju i współpracy.

Faszyzm to pragnienie zemsty. Czy będzie powtórka z Weimaru?

Żyjemy zatem w ogólnoświatowym systemie zbudowanym wokół amerykańskiej hegemonii, która przyprawia jej elektorat o rozstrój żołądka; wokół rosyjskich elit, które mają nieustanną potrzebę nękania swoich sąsiadów i wreszcie wokół Chin prężących muskuły w dążeniach do regionalnej dominacji porównywalnej z globalnymi wpływami USA.

W każdym pęknięciu wyrastają jak grzyby po deszczu partie rwące się do użycia siły. W przypadku Ukrainy Putin nie przeliczył się, zakładając, że Zachód nie zainterweniuje bezpośrednio w jej obronie. Przeliczył się jednak co do determinacji Ukraińców w stawianiu oporu. W Hongkongu Chiny wkroczyły szybko i zdecydowanie, by zdusić resztki postkolonialnej demokracji. Jemen zmienił się w wieczne pole walki między Iranem a Arabią Saudyjską. W Afganistanie w ciągu jednego lata zaprzepaszczono 20 lat liberalnego interwencjonizmu i wysiłków państwotwórczych.

Kiedyś nie do pomyślenia

W ciągu ostatnich dwóch lat zaczęły dziać się rzeczy, które wcześniej były nie do pomyślenia: powstanie zbrojne w USA, wydalenie zachodnich sił zbrojnych pod lufą z kraju, który okupowały przez 20 lat, uwięzienie związkowców i aktywistów prodemokratycznych w Hongkongu, wojna chińsko-tajwańska i konwencjonalny konflikt zbrojny na dużą skalę na terytorium Europy.

Łudzi się ten, kto myśli, że już nic gorszego stać się nie może i że wkrótce wszystko się uspokoi. W ciągu swojego krótkiego epizodu na stanowisku brytyjskiej premierki jedną z niewielu racjonalnych rzeczy, które fundowała nam Liz Truss, była jej codzienna obsesja na punkcie kierunku wiatrów nad Ukrainą, na wypadek gdyby Putin spełnił swoje pogróżki i wystrzelił w tę stronę taktyczną broń jądrową.

Czy Rosja może spalić świat w wielkiej wojnie atomowej?

W świetle tak jasnych i aktualnych zagrożeń większość dyskursu politycznego z naszego głównego nurtu wydaje się nieracjonalna. „Lgniemy do codziennych pocieszeń” (jak pisał u zarania drugiej wojny światowej WH Auden) dostarczanych nam przez skandale, raporty think tanków i drobne przejawy niesprawiedliwości.

Podczas mojego niedawnego przelotnego flirtu z listą wyborczą Partii Pracy okazało się, że ani członkowie partii, ani żaden inny potencjalny kandydat nie chcą rozmawiać o Ukrainie, budżecie na obronę czy priorytetach dyplomatycznych Wielkiej Brytanii. Większość socjaldemokratów uważa, że istotną częścią agendy brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych jest nadal pomoc dla krajów rozwijających się.

Paneuropejskie Zeitenwende

Dlatego w swoim ostatnim tegorocznym artykule pragnę zaapelować o gruntowne, paneuropejskie Zeitenwende.

Kiedy świat zaczyna skręcać w stronę dyktatur, systemowej przestępczości i oportunistycznych wojen, potrzebny nam duży skok mentalny na wzór pokolenia Wintrighama. Od teraz wszelkie rozwiązania polityczne muszą być kształtowane przez kwestię konieczności obrony demokracji, tolerancji, praw człowieka i wspierania sprawiedliwości społecznej. Sojusz Północnoatlantycki wymaga transformacji, przejścia od Realpolitik do praktycznej realizacji głoszonych przez siebie wartości, takich jak wolność jednostki, demokracja, prawa człowieka, praworządność.

Unia Europejska i jej kraje członkowskie muszą się ponownie uzbroić na płaszczyźnie moralnej, dyplomatycznej i wojskowej, by stać się tym samym wiarygodną siłą odstraszającą w obliczu rosyjskiej agresji. Musimy liczyć się również z tym, że Ameryka może wycofać się z NATO, czy to w związku z kolejną wygraną i kadencją prezydencką Donalda Trumpa, czy też po prostu dlatego, że uzna za ważniejsze i obecnie bardziej naglące długofalowe zagrożenie ze strony Chin.

Obwarzanek uzbrojony: perspektywa dla Polski

Architektura globalnego systemu drży w posadach. Co prawda na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ nadal udaje się zebrać 141 głosów potępiających po fakcie inwazję na Ukrainę, jednak już trudniej zadbać o sprawiedliwość dla tysięcy torturowanych, mordowanych i gwałconych Ukraińców i Ukrainek i rozliczyć tę odsłonę załamującego się reżimu Putina.

Chodzi nie tylko o ponowne uzbrojenie i modernizację europejskich sił zbrojnych (co będzie trudne w świetle solidnych tradycji pacyfistycznych po 1945 roku), ale również o to, by dokonać tego w sposób, który je zdemokratyzuje – by wyglądały i działały w sposób zbliżony do tego, jak wyglądają i zachowują się bronione przez nie społeczeństwa.

Jednocześnie musimy starać się budować nową architekturę bezpieczeństwa na świecie, z czym prawdopodobnie będą wiązały się pewne, nie zawsze nieskazitelne kompromisy z dyktaturami. Nie możemy jednak zakładać, że uda nam się wiecznie trzymać w ryzach konflikt prawdziwie systemowy.

Zanim spłoniemy, czeka nas era deglobalizacji

Wintringham napisał The Coming World War jako traktat antymilitarystyczny. Ale już w 1940 roku autor miał pełne ręce roboty, szkoląc brytyjskich ochotników w arkanach walki partyzanckiej, a jego komunizm ustąpił miejsca swego rodzaju rewolucyjno-patriotycznemu humanizmowi.

Od 24 lutego niemiecka socjaldemokracja już rozumie, że odraza do militaryzmu nie stoi na przeszkodzie temu, by szybko i skutecznie odbudowywać infrastrukturę obronną i wskrzesić w sobie politycznego ducha odstraszania. Cała progresywna połowa europejskiej polityki musi się tego jeszcze nauczyć. I to szybko.

**
Paul Mason – dziennikarz, pisarz, filmowiec. Wkrótce ukaże się jego nowa książka How To Stop Fascism: History, Ideology, Resistance (Allen Lane). Jego ostatnie obrazy to m.in. film R is For Rosa, który powstał we współpracy z Rosa Luxemburg Stiftung. Pisze cotygodniowe artykuły do „New Statesman”, publikuje również na łamach „Der Freitag” i „Le Monde Diplomatique”.

Artykuł opublikowany w magazynie Social Europe. Z angielskiego przełożyła Dorota Blabolil-Obrębska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij