Świat

Godne życie, godna śmierć. Indie legalizują bierną eutanazję

dłonie

Indie zalegalizowały bierną eutanazję, dołączając do niewielkiego grona państw, które dopuszczają taką możliwość. To kwestia poszanowania praw człowieka czy zagrożenie dla nich?

Twarzą walki o legalizację biernej eutanazji w Indiach była Aruna Shabaug, pielęgniarka z Bombaju, która została brutalnie pobita i zgwałcona w 1973 roku i od tamtej pory pozostawała w stanie wegetatywnym. W 2010 roku o możliwość zakończenia jej życia, szczególnie wobec pogarszającego się stanu zdrowia (Aruna miała wtedy już 62 lata), postanowiła powalczyć dziennikarka i aktywistka Pinki Virani. Przekonywała, że podtrzymując życie Aruny, narażano ją na ogromne cierpienie. Sąd Najwyższy przyznał jej rację i dał opiekującym się nią pracownikom szpitala prawo do zdecydowania o odłączeniu jej od aparatury podtrzymującej życie. Ci jednak zdecydowali, że tego nie zrobią. Aruna zmarła na zapalenie płuc w 2015 roku, pozostając w stanie wegetatywnym 43 z 68 lat swojego życia. Wydając wyrok w sprawie kobiety, Sąd Najwyższy dał jasno do zrozumienia, że orzeczenie dotyczy tej konkretnej sprawy, a żeby uczynić możliwość zaprzestania podtrzymywania życia w takiej sytuacji regułą, potrzebne są jasno określone przepisy. Sprawa stała się jednak początkiem debaty o eutanazji i zaowocowała orzeczeniem, które ostatecznie zalegalizowało bierną eutanazję. Sędziowie pracowali nad nim 7 lat.

Chańska: Tęsknota za „naturalną” śmiercią

Bierna eutanazja jest w praktyce bardzo podobna do powstrzymania się od uporczywej terapii – obie procedury zakładają zaprzestanie leczenia czy podtrzymywania życia i skutkują śmiercią. Co jednak ważne, bierna eutanazja jest w większym stopniu oparta na prawie pacjenta to wyboru i oceny, czy poziom jakości życia w stanie ciężkiej, nieuleczalnej choroby jest czy nie jest gorszy od śmierci. Bierna eutanazja zakłada więc nie tylko powstrzymanie się od uporczywej terapii (czyli takiej, która powoduje dodatkowe cierpienie pacjenta), ale również od takiej, która nie przyczynia się do poprawy stanu zdrowia i jakości życia. Podobnie jak teraz Indie, bierną eutanazję dopuszczają Niemcy i Szwecja (jednocześnie uznając czynną eutanazję za nielegalną), ale są też kraje, które początkowo zalegalizowały bierną eutanazję, a po jakimś czasie czynną, na przykład Japonia. Obecnie Korea Południowa zmienia prawo, by dopuścić zarówno bierną, jak i czynną eutanazję.

Wszędzie, gdzie takie zmiany się dokonują, są poprzedzone szeroką debatą społeczną. W Indiach ostateczny głos w tej dyskusji i decyzję o legalizacji eutanazji i jej granicach pozostawiono Sądowi Najwyższego, który stoi na straży praw człowieka i to jego zadaniem jest ich interpretowanie w sytuacjach dylematów prawnych i współczesnych wyzwań etycznych. Sąd uznał, że prawa człowieka nie zakładają prawa do eutanazji rozumianej jako wspomagane samobójstwo, czyli eutanazji czynnej. Odrzucił tym samym postulat najbardziej radykalny, jakim byłoby przyznanie „prawa do śmierci”. Uznał jednak – i jest to najciekawsza część uzasadnienia – że możliwość odmowy leczenia przez osobę chorą jest realizacją jej prawa do godnego życia, ponieważ godna śmierć jest częścią prawa do życia. Dalej powołał się też na prawo do prywatności, uznając bierną eutanazję za kwestię osobistego wyboru.

Jak ma wyglądać realizacja tego prawa w praktyce? Jak ustrzec się przed nadużyciami? O to toczył się spór znacznie większy niż o samą kwestię legalizacji. Nowe rozwiązanie zakłada, że dziś każda osoba w Indiach, która chce w przyszłości skorzystać z biernej eutanazji, może złożyć pisemną deklarację, poświadczoną notarialnie. Podpisanie odbywa się w obecności dwóch świadków, a robienie tego pod przymusem czyni akt nieważnym. Deklaracja ma dokładnie opisywać, w jakich przypadkach osoba odmawia dalszego leczenia lub podtrzymywania życia, jakie procedury medyczne nie mogą być wobec niej stosowane. Musi wskazać też wykonawcę swojej woli, czyli zaufaną osobę, która będzie odpowiadać za jej realizację, kiedy chory będzie w stanie uniemożliwiającym mu świadomą komunikację. Wreszcie realizacja jego woli będzie zależeć od decyzji komisji lekarskiej, która będzie musiała ocenić, czy rzeczywiście w danym przypadku nie ma szans na wyleczenie czy życie bez aparatury podtrzymującej życie. Cała procedura jest tak rozbudowana, że część zwolenników tego rozwiązania twierdzi, że ciężko będzie realizować ją w praktyce. Według niektórych jednak tylko taka procedura zapewni poszanowanie praw chorych.

Majmurek: Ars moriendi na dziś

Może się wydawać, że w tym przypadku granica między tym, co jest realizacją praw człowieka, a co ich naruszeniem, jest niepokojąco nieostra. Co ciekawe w indyjskiej dyskusji o eutanazji prawie nieobecne były argumenty religijne czy kulturowe. Spór toczył się o uniwersalną i areligijną koncepcję praw człowieka. Powoływali się nie zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy wprowadzenia biernej eutanazji. Zwolennicy mówili, podobnie jak potem Sąd Najwyższy, że dostęp do niej to zapewnienie poszanowania godności człowieka chorego.

Przeciwnicy twierdzili i twierdzą, że nowe prawo w teorii brzmi szlachetnie, ale nie uwzględnia indyjskiego kontekstu społeczno-ekonomicznego, w którym nie zapewnia się dostępu do innego z praw człowieka: prawa do zdrowia. Indie mają bardzo słabo rozbudowany system publicznej służby zdrowia, a na prywatne leczenie stać niewielu. Czy w takich warunkach możemy mieć pewność, że osoby będą decydować się na bierną eutanazję bez przymusu, a ich wybór będzie autentyczny i niewymuszony okolicznościami? Ile osób zgodzi się na to rozwiązanie, żeby nie obciążać rodziny albo bojąc się, że nie będą miały dostępu do realnego, nowoczesnego leczenia? Czy bierna eutanazja nie będzie usprawiedliwiać porażki państwa w zapewnianiu dostępu do opieki zdrowotnej najuboższym, a szczególnie osobom starszym?

Czy bierna eutanazja nie będzie usprawiedliwiać porażki państwa w zapewnianiu dostępu do opieki zdrowotnej najuboższym, a szczególnie osobom starszym?

Legalizacja biernej eutanazji w Indiach nie zamyka dyskusji. Dla wielu aktywistów i aktywistek będzie to punkt wyjścia do dalszej walki o „prawo do godnej śmierci”. Przeciwnicy będą zaś patrzeć władzom na ręce i śledzić przypadki nadużyć. Trzeba jednak przyznać, że Indie wybrały rozwiązanie prawdziwie pionierskie, odważne i rozważne. Pionierskie, bo są pierwszym krajem pośród państw słabo rozwiniętych, który się na nie zdecydował. Mają więc możliwość sprawdzić, czy prawdziwe jest przekonanie, że eutanazja powinna być legalizowana tylko w państwach, w którym poziom życia i służby zdrowia zapewniają, że osoby decydują się na nią naprawdę nieprzymuszone sytuacją materialną i jest to wyraz ich rzeczywistej woli. Jest to też rozwiązanie niezwykle odważne, bo Indie zamiast udawać, że problem osób nieuleczalnie chorych i cierpiących nie istnieje, a dyskusja o eutanazji się nie toczy, zdecydowały się aktywnie w tę debatę włączyć. Praktyka pokaże, czy wybrały najlepsze rozwiązanie z możliwych.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Weronika Rokicka
Weronika Rokicka
Indolożka, politolożka
Doktor nauk humanistycznych, absolwentka indologii i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim, obecnie adiunktka na Wydziale Orientalistycznym UW; jako stypendystka rządu indyjskiego i programu Erasmus Mundus razem dwa lata studiowała w Indiach i Nepalu. W latach 2011-18 pracowniczka polskiej sekcji Amnesty International, gdzie zajmowała się obszarem praw kobiet i dyskryminacji. Ze względu na zainteresowania naukowe i pracę zawodową blisko śledzi stan przestrzegania praw człowieka i sytuację polityczną w Indiach, Nepalu i Bangladeszu, w tym szczególnie problematykę praw kobiet i przemocy wobec kobiet.
Zamknij