Do zadań zrzeszających się rosyjskich feministek należy m.in. dystrybucja i produkcja materiałów, ale także tworzenie antywojennych mediów, jak kanał na Telegramie oraz gazeta „Kobieca prawda”, która oddolnie dystrybuowana jest w wersji papierowej już w przynajmniej 23 miastach Federacji Rosyjskiej, dostępna jest także w wersji online.
Rok po rosyjskiej agresji i autoagresji gwiazdy tamtejszej opozycji gasną w więziennych celach lub rozproszone wśród emigracji. To tym tragiczniejsza sytuacja, że jedni po ludzku cierpią, a inni tracą wiarę w możliwość zmiany w Rosji. Schemat dysydencki, w którym charyzmatyczny polityk-przywódca wiedzie tłumy na barykady, na razie nie ma szans tam zadziałać.
Skuteczne okazują się jednak inne metody, których sednem i sensem jest właśnie działanie. Nie ma w Rosji drugiego tak konsekwentnego ruchu oporu antywojennego jak sieć aktywistyczna Feministyczny Antywojenny Opór.
„Feminizm jako siła polityczna nie może stać po stronie wojny”
Zorganizowały się natychmiast po ataku Rosji na Ukrainę 24 lutego, upubliczniając manifest antywojenny, który nie tylko potępił trwającą wtedy od ośmiu lat rosyjską okupację i nowy akt agresji, ale też wskazywał wektor działań zjednoczonych feministycznych kolektywów. FAO określa się jako siła polityczna, która zdolna jest lub będzie przejąć władzę w kraju patriarchalnym i imperialnym, jakim jest Rosja.
czytaj także
Akcenty w manifeście rozstawione były klarownie: to Federacja Rosyjska jest agresorem od momentu bezprawnej aneksji Krymu, ofiarą jest Ukraina, której imperialistyczne aspiracje elit kremlowskich odbierają prawo do samostanowienia. Poza tym wojna sama w sobie została potępiona jako narzędzie polityczne, które stoi w sprzeczności z wartościami feministycznymi w ogóle. Za swój symbol przyjęły ikonę Wenus, wypełnioną pacyfą, a wszystko w barwach flagi Ukrainy.
Autorki jako jedne z niewielu uczestniczek antywojennego oporu w Rosji dostrzegły, że „wojna to przemoc, ubóstwo, przymusowa migracja, złamane życie, brak bezpieczeństwa i utrata perspektyw na przyszłość”, że „wzmacnia nierówności płci i może cofnąć o wiele lat wszystkie osiągnięcia w zakresie praw człowieka. Wojna to nie tylko przemoc fizyczna, to także przemoc seksualna; historia pokazuje, że w czasie wojny ryzyko gwałtu na kobiecie wzrasta kilkukrotnie”.
Ta bardzo rzeczowa, empatyczna, ale nieprzesadnie egzaltowana diagnoza z samego początku nadała ton ich wrażliwym działaniom politycznym. Potrafiły wyjść z bańki zacietrzewionych sporów o to, jak działać czy do jakich ojców założycieli się odnosić, z czym nie do końca potrafiła poradzić sobie debatująca na ten temat resztka tamtejszej liberalnej opozycji, która ubolewała, że trudniej jej teraz będzie organizować swoje konferencje.
Spięcie otwiera program współpracy medialnej Dział Krajowy Lokalny [rekrutacja]
czytaj także
Aktywistki FAO wyznaczyły kilka filarów dalszej działalności i w oparciu o nie zaczęły się organizować. Zajmowały się pomocą prawną aktywistkom antywojennym, a także wsparciem osób nieaktywistycznych, które były represjonowane za swoją antywojenną pozycję. Tworzyły np. praktyczne instrukcje, jak działać oraz jakie ma się (przynajmniej teoretycznie w Rosji) prawa, przygotowane na bazie profesjonalnych dokumentów organizacji zajmujących się prawami człowieka – tak aby język tych dokumentów był bardziej egalitarny i zrozumiały dla ludzi.
Organizowały też pomoc psychologiczną dla osób aktywistycznych, które doświadczyły wypalenia, traumy, przemocy ze strony struktur siłowych, ale także poczucia osamotnienia w związku ze swoją działalnością. Wytrwale budują sieć międzynarodowego ruchu oporu, w skład którego wchodzą komórki organizacji na całym świecie. FAO zajmuje się koordynacją ich działań, komunikacją, ale także reprezentowaniem aktywistów z Rosji na międzynarodowych konwencjach, konferencjach, tym samym prowadząc coś w rodzaju alternatywnej, oddolnej polityki zagranicznej Rosji.
Te działania są najbardziej widoczne na tle blado wypadających dokonań rozproszonych diaspor rosyjskich. Niezwykle ważnym aspektem działalności sieci była także pomoc uchodźcom z Ukrainy, którzy byli przymusowo przesiedleni do Rosji lub sami wybrali taki kierunek migracji, a także pomoc humanitarna uchodźcom poza Rosją, w przypadku komórek aktywistycznych działających za granicą. Członkinie FAO znajdowały także czas na wypracowywanie zarysu nowej polityki wewnętrznej, nowego ładu, jaki miałby nastąpić po obaleniu reżimu Putina.
Wśród fundamentów tego porządku znajdują się dekolonizacja i deimperializacja, szeroko dyskutowane w Rosji w kręgach aktywistycznych, dlatego tak ważnym komponentem działalności ruchu jest jego horyzontalna współpraca i zdecentralizowanie. Cały czas wspierają także więźniów politycznych w Rosji poprzez zorganizowane zbiorowe pisanie listów solidarnościowych, organizację akcji informacyjnych, protestacyjnych i tworzenie petycji, ale również organizację pomocy dla najbliższego otoczenia represjonowanych. Wytrwale zajmują się też agitacją antywojenną, wrzucając coraz to śmielej kamyki do ogródka informacyjnej twierdzy Kremla.
Kobieca prawda
W niemal pierwszych słowach antywojennego manifestu FAO czytamy, że pomimo zapewnień władz rosyjskich o tym, że koncentracja wojsk na granicy jest wyłącznie ćwiczeniem, wojna się rozpoczęła, co oznacza, że słowa Putina były zwyczajnym kłamstwem. Kolektyw postanowił więc, że remedium na kłamstwo będzie zatem prawda, ale ta kobieca.
Do zadań w ramach agitacji feministycznej należy dystrybucja i produkcja materiałów (wlepek, ulotek, graffiti, bannerów, antywojennych pocztówek), ale także tworzenie antywojennych mediów, jakim jest kanał na Telegramie oraz gazeta „Kobieca prawda”, która oddolnie dystrybuowana jest w wersji papierowej już w przynajmniej 23 miastach Federacji Rosyjskiej, dostępna jest również w wersji online. Gazeta wychodzi od maja ubiegłego roku, dotychczas ukazało się 20 numerów oraz jeden numer specjalny w języku tuwińskim.
Wraz z początkiem wojny w Ukrainie rosyjskie niezależne media zostały znacząco zredukowane i podlegają nieustającej cenzurze. Dostęp do rzetelnej informacji w internecie mają jedynie użytkownicy technologii VPN. „Kobieca prawda” ma na celu docieranie jak najszerzej z przekazem informującym o bieżących wydarzeniach wojny oraz jej społeczno-ekonomicznych konsekwencjach, ale także z treściami pomocowymi, takimi jak porady psychologiczne, czy rozrywkowo-użytkowymi, jak przepisy kulinarne czy krzyżówki.
Założeniem horyzontalnej, niehierarchicznej redakcji jest tworzenie egalitarnych, zrozumiałych treści antywojennych, gotowych do łatwego kolportażu wśród ludności rosyjskiej poza wielkimi miastami – gazetę każdy może wydrukować za darmo. Autorki podkreślają konieczność profilowania dyskursu na osoby starsze oraz przede wszystkim na grupę odbiorców najbardziej pomijaną przez kremlowską propagandę, wręcz przezroczystą dla niej, czyli kobiety po 45. roku życia, niekoniecznie uznające się za feministki, zamieszkujące mniejsze miejscowości z dala od centralnej Rosji.
Stąd też pomysł na stylistykę gazety, która ma być mimikrą i przypominać lokalną prasę, do jakiej przyzwyczajeni są czytelnicy i czytelniczki spoza wielkomiejskiej bańki informacyjnej. Gazeta ma być bezpieczna dla redaktorek, dystrybutorek oraz czytelniczek, dlatego nie pada w niej słowo wojna, za które rosyjska prokuratura niemal z automatu pociąga do odpowiedzialności karnej lub administracyjnej z artykułu o dyskredytację wojska.
Same treści publikowane w „Kobiecej prawdzie” nie są jednak ani odrobinę dyskredytujące. Konstrukcja dyskursu feministycznej agitacji antywojennej nastawiona jest na wytwarzanie nowej opowieści, nie zaś na dekonstruowanie starej. Redaktorki doskonale rozumieją, że próba obnażania kłamstw propagandy kremlowskiej jest zbędnym i niedającym efektów trudem. Chodzi o to, żeby snuć własną nową opowieść, a jednocześnie alternatywnie opowiadać o bieżących wydarzeniach. Nie konkurować z przekazem, który konkurencję niszczy.
czytaj także
Treści te są opowieściami nieheroicznymi, które wytwarzają bardziej postawę słabego oporu niż takiego, który promowałby bohaterskość. W pierwszym, symbolicznie wydanym 9 maja numerze opublikowano m.in. wywiad z pskowską nauczycielką, która odmówiła organizacji przedstawienia z okazji Dnia Zwycięstwa, a także historię dozorczyni, która nie zgodziła się dostarczyć wezwań wojskowych w klatce, którą miała pod opieką. Opublikowano również fragmenty kobiecych pamiętników z czasów drugiej wojny światowej, uzupełniane wspomnieniami osób, które przeżyły wojnę, będąc dziećmi, a także praktycznymi poradami podatkowymi, krzyżówką oraz prognozą astrologiczną, mówiącą, że Mars w Rybach wróży świetny czas dla działania tu i teraz.
Numer drugi zawierał m.in. instrukcje związane z ukrytą mobilizacją, które informowały, jak odmówić służby wojskowej lub poprosić o jej zamianę na służbę cywilną. Ponadto znalazły się tam także dowcipy antywojenne oraz instrukcja, jak wyszyć gołębicę pokoju. W kolejnych numerach pojawiły się m.in. wywiad z fotografką wojenną, opowieści ukraińskich kobiet o ich przeżywaniu wojny, biografie więźniarek politycznych i adresy, na jakie można przesyłać do nich listy, artykuł o deportacjach rdzennych ludów w ramach Federacji Rosyjskiej oraz wzmiankę o losach kocich i psich gwiazd-uchodźców, jak np. o popularnym na Instagramie ukraińskim kocie Stiepanie.
Pojawiły się też numery okolicznościowe, jak ten na Dzień Rosji, w całości poświęcony problemowi kolonizacji rosyjskiej. Znalazły się w nim m.in. wywiad z buriacką aktywistką, autorką flashmoba „Denazyfikacja Rosji”, teksty o Tatarach krymskich i ich represjach, historia buranowskich babć z Udmurcji, gwiazd Eurowizji, którym rosyjskoetniczni producenci odebrali wszelkie prawa autorskie, dowcipy dekolonizacyjne oraz nierosyjski ludowy kalendarz omenów i wierzeń narodów Federacji Rosyjskiej na kolejny tydzień. Opublikowano też historie znanych osobistości medialnych, które nie popierały rozlewu krwi, jak np. Ałła Pugaczowa, przydatne instrukcje (np. dlaczego potrzebujesz VPN), artykuł o sytuacji gospodarczej w Rosji i o ludziach, relację psychologa perinatalnego o tym, z czym teraz borykają się rodzące matki w Ukrainie, felieton o obozach filtracyjnych, przez które przechodzą ukraińskie kobiety i mężczyźni wywiezieni do Rosji, oraz historię popularnej w Rosji ukraińskiej piosenkarki Swietłany Łobody, która odwiedziła swoje rodzinne miasto Irpień.
czytaj także
Numer specjalny, z okazji Dnia Rodziny, zawierał m.in. relację z wiecu kobiet z obwodu donieckiego, protestujących przeciwko przymusowemu poborowi do wojska swoich mężów, artykuł o niemieckich małżonkach, którzy kolportowali antyfaszystowskie pocztówki w Niemczech i przypłacili to życiem, tekst o spadku liczby urodzeń w Rosji z powodu wojny i instrukcję, co należy zrobić, gdy dziecko odwiedzi policja.
Także numer na Dzień Matki miał dobre proporcje pomiędzy podkreślaniem samej dumy z bycia matką a opowieścią o politycznym bólu z tym związanym. Jeden z artykułów poświęcony był spotkaniu Putina z „podstawionymi” matkami zmobilizowanych, które wywołało skandal wśród organizacji społecznych naprawdę dążących do takiego spotkania. Dlatego w tym samym numerze przeczytamy opowieść o tym, jak kobiety z Rady Matek i Żon starają się, by ich głos został usłyszany, historię samotnych matek proszących Putina o sprowadzenie synów do domu oraz dwie historie kobiet, których bliscy, już zmobilizowani, odmówili walki.
Kobiety w czerni
Gazeta „Kobieca prawda” jest kompromisem między agendą feministyczną a wspólnotą kobiecych doświadczeń. Aktywistki dyplomatycznie i błyskotliwie odnoszą się tu do splotu prywatnego i publicznego, a w artykułach o cierpiących matkach pokazują wspólnotę ich bólu, solidarność i możliwość emancypacji.
O tym, że w sposób awangardowy można w Rosji potraktować nabożne podejście do figury matki, aktywistki wiedzą nie od dziś. Zgodnie z rosyjskim prawem aresztowi administracyjnemu nie mogą podlegać kobiety w ciąży oraz posiadające dzieci w wieku do 14 lat. W dużych protestach w 2021 roku kobiety spełniające te warunki umawiały się, że będą szły na czele marszu, tak żeby utrudnić jego natychmiastowe rozbicie.
To prawo nagle przestało jednak obowiązywać w Rosji podczas protestów antywojennych, jak zresztą i wszystkie inne prawa obywatelskie. W odpowiedzi feministki natychmiast znalazły inne formuły oporu, w których zaznaczały swoją obecność w przestrzeni publicznej. Zaczęły od protestu kobiet w czerni, nawiązując do ruchu pokojowego zainicjowanego w 1988 przez Izraelki i odtwarzanego potem na całym świecie, także w Rosji w czasie „operacji” czeczeńskich. Kiedy Putin na Łużnikach świętował aneksję Krymu, one wychodziły ubrane na czarno z białymi liliami w dłoniach na ulice rosyjskich miast, manifestując żałobę i wspólnotę przeżywania.
czytaj także
Zorganizowały też akcję upamiętnienia cywilnych ofiar Mariupola. Odniosły się tym samym do tragicznych doniesień o ponad 5 tysiącach zabitych mieszkańcach miasta, chowanych przez swoich bliskich wprost na osiedlowych podwórkach. Pod hasłem Mariupol 5000 w miejscach publicznych, takich jak podwórka, trawniki w parkach czy skwery wystawiały krzyże z informacją o ofiarach i zniszczeniach w mieście, przyozdabiając je kwiatami i zabawkami. Jako pierwsze informowały o ofiarach gwałtów dokonywanych przez rosyjskich żołnierzy, organizując akcję Nie 25. Głośnym krzykiem na ulicach opowiadały historię przetrzymywanej i gwałconej przez 25 dni przez rosyjskie wojsko grupy kobiet w jednej z piwnic Buczy. Pośród ocalałych dziewięć z nich zaszło w ciążę, w tym dwie nastolatki.
Nawet tak trudna formuła protestu jak samotny krzyk „nie” w rosyjskiej przestrzeni publicznej była realizowana przez relatywnie dużą grupę współodczuwających ból swoich sióstr aktywistek. „Nie” miało w tym kontekście oznaczać: „nie” przemocy, „nie” wojnie – i „nie znaczy nie”. Protestowały też i organizowały się przeciwko ogłoszonej we wrześniu mobilizacji. Stworzyły bota z bazą numerów wojskowych komend uzupełnień, tak aby nie musieć odbierać telefonu zapraszającego na wojnę, współorganizowały wyjazdy z kraju dla mężczyzn, którzy chcieli uniknąć nagłego powołania, ale także wspierały organizacyjnie i finansowo niefeministyczne inicjatywy obywatelskie, jak Rada Matek i Żon Zmobilizowanych, Sojusz Matek itd., które żądały powrotu zmobilizowanych do domów.
Nie sposób tu przywołać wszystkich akcji polityczno-artystycznych, które organizowane są w trybie ciągłym przez działaczy i działaczki ruchu. Drobnych inicjatyw oporu jest tam wiele każdego dnia, jednoosobowe akcje protestacyjne z plakatami w rękach, hasła na murach, takie jak „cynkowa trumienka na kółeczkach już na twojej ulicy”, czy listy pozostawione na grobie rodziców Putina, w których prosi się duchy o przywołanie syna do porządku. Formuł jest wiele, ale cel jeden: uwidocznić wojnę i nie pozwolić, by ludzie przywykli do kolejnej zbrodni dokonywanej przez ich kraj. A także trzymać się razem.
Kobiety przeciwko wojnie
Można zadać pytanie, czy feminizm, czy też szerzej: aspekt genderowy w walce z reżimem Putina ma tu cokolwiek do rzeczy i czy np. inicjatywy męskie, czy też mieszane, nie mogłyby robić czegoś podobnego do FAO. W teorii owszem, ale w praktyce tego nie robią. Inicjatywy, w których dominują mężczyźni, odpowiadają m.in. za podpalenia wojskowych komend uzupełnień, czyli taki sposób dywersji, który – choć spektakularny – skutkuje zazwyczaj natychmiastowym odnalezieniem sprawców i wysokimi karami więzienia.
Zdania kobiet zaangażowanych w politykę antywojenną w Rosji co do tego, czy feminizm jest ich sztandarem, są podzielone. Wiele z nich odcina się od niego, oskarżając o zbytni partykularyzm, bo chodzi przecież o wspólną, uniwersalną walkę o wyzwolenie spod władzy Putina. Jednak wspólnota najbardziej zaangażowana w tę walkę to właśnie kobiety lub kobiety feministki, które kompletnie nie wchodzą w polemikę, kto jest feministką, a kto nią nie jest. Chodzi im o wzmacnianie politycznej i prywatnej podmiotowości kobiet w nadziei na inną Rosję przyszłości, w której to miękka siła będzie dominantą.
Co istotne, ten trend wzrasta w Rosji już od pewnego czasu pomimo tragicznych okoliczności, jakimi są zaostrzenie kursu autorytarnego oraz agresywna wojna. Jeśli jeszcze w 2012 roku podczas protestów na prospekcie Sacharowa kobiety stanowiły 27 proc. protestujących, to potem do 2017 roku było ich średnio 35 proc. W 2019 natomiast kobiety stanowiły już nawet prawie połowę uczestników.
Coraz więcej z nich wychodzi na manifestacje z jakąś wizualną oznaką zaangażowania: transparentem, naklejką, przypinką. Przełomowym momentem, zarówno jeśli chodzi o liczebność uczestniczek, jak i ich widoczność, był protest w 2018 roku przeciwko wyburzeniom chruszczowek – domów, w których wtedy w Moskwie mieszkało około miliona osób.
Również w obecnych protestach antywojennych wciąż widoczny jest trend wzrostowy. Organizacja wspomagająca prawnie represjonowanych, OWD-info, także informuje, że wśród zatrzymywanych na antywojennych protestach jest coraz więcej kobiet, bo ok. 44 proc., co jest wyraźnym wzrostem w porównaniu z protestami w 2021 roku pod hasłem „Wolność dla Nawalnego”, kiedy stanowiły one ok. 25 proc. zatrzymanych.
Represje wobec aktywistek FAO, organizacji, która zasłużyła już w Rosji na miano zagranicznego agenta, nie ustają. Aktywistki są jednak otoczone troską i uwagą swoich sióstr feministek, które aktualnie pracują nad wystawą poświęconą ich trudom i cierpieniom. Wśród protagonistek planowanej na marzec paryskiej wystawy jest m.in. Sasza Skoczilenko, jedna z pierwszych branek rosyjskiej antywojennej cenzury, sądzona za zamianę cenników w rosyjskich supermarketach na ulotki informacyjne na temat działań służb rosyjskich w Ukrainie, której grozi do siedmiu lat więzienia. Będzie też historia Oksany Bauliny, rosyjskiej niezależnej dziennikarki, która zginęła w Ukrainie od rosyjskiej rakiety, oraz wielu innych, które odważyły się wystąpić w imię pokoju.