Świat

Trumienne+, czyli wojna jako polityka równościowa w Rosji

Śmierć lub kalectwo rosyjskiego żołnierza na froncie jest dla jego rodziny niczym zwycięski los na loterii. W odszkodowaniach i zasiłkach Rosja wypłaca rodzinom nawet 12 milionów rubli, czyli równowartość 30 lat pracy zarobkowej. W ten oto perwersyjny sposób dokonuje się wyrównywanie szans i redystrybucja zasobów w kraju Putina.

Mobilizacja, którą Władimir Putin ogłosił w drugiej połowie września 2021 roku, miała być gwoździem do trumny kremlowskiego reżimu. Większość rosyjskiego społeczeństwa, jak słusznie zresztą podkreślają eksperci, jest bierna i niechętna jakimkolwiek formom politycznego zaangażowania, nieważne, czy przeciwko, czy po stronie władzy.

To zaś stanowiło oporę reżimu, który nie stykał się z masowym sprzeciwem, kiedy zawłaszczał kolejne sfery życia publicznego, nie zaczepiając jednak tego, co prywatne. Spodziewano się więc, że moment, kiedy władza zażąda od obywateli zaangażowania najwyższego stopnia, czyli potencjalnie oddania życia za geopolityczne rojenia Władimira Putina, wywoła to falę społecznego niezadowolenia, buntów czy wręcz rewolucji.

Kolejny etap katastrofy

Jednak nic takiego się nie stało, a wojna przeciwko Ukrainie okazała się dla wielu rosyjskich rodzin źródłem społecznego awansu. Nawet jeśli kosztem życia ich bliskich.

Zasiłki trumienne

Niedawno Bloomberg donosił, że liczba osób, które żyją poniżej minimum socjalnego, spadła w Rosji o 700 tys., i powiązał to z zasiłkami dla rodzin żołnierzy, którzy zginęli w Ukrainie, lub dla żołnierzy, którzy zostali tam ranni. Amerykańska agencja powołuje się na raport Rosstatu, czyli rosyjskiego odpowiednika GUS-u.

Rzeczywiście wynika z niego, że w III kwartale 2022 roku liczba osób, których dochód jest niższy niż 13 688 rubli, co obecnie stanowi w Rosji granicę ubóstwa, spadła w porównaniu do III kwartału 2021 roku o pół punktu procentowego, z 16 do 15,3 mln. Jeśli porównamy dane za trzeci kwartał 2022 do poprzedzającego, czyli drugiego kwartału 2022, spadek jest nawet bardziej imponujący, bo aż o 2,3 mln ludzi.

Oczywiście jeśli wierzyć Rosstatowi, bo oficjalne dane z państwowych rosyjskich instytucji tradycyjnie już należy opatrzyć bon motem Churchilla o wierze tylko w te statystyki, które się samemu fałszowało.

Krótka publikacja Rosstatu nie zgłębia przyczyn tego zjawiska. Jako czynniki, które mają wpływ na zmniejszenie liczby osób żyjących poniżej granicy ubóstwa, raport enigmatycznie wymienia wzrost sum wypłacanych zasiłków i wzrost wynagrodzeń. Tezę, że na poprawę bytu najbiedniejszego decyla rosyjskiej populacji wpływ miały zasiłki wypłacane z tytułu uczestnictwa w wojnie przeciwko Ukrainie, autorzy tekstu w Bloombergu wyprowadzają więc intuicyjnie. Na potwierdzenie tej intuicji przytoczono scenkę z życia.

To historia z lipca 2022 roku, kiedy rosyjska telewizja państwowa wyemitowała reportaż o rodzicach 31-letniego czołgisty z obwodu saratowskiego. Mężczyzna zginął pod Kijowem 26 lutego, czyli ledwie dwa dni po tym, jak Rosja rozpoczęła otwartą inwazję na Ukrainę. Jego rodzice za zasiłek, który oficjalnie nazywa się jednorazowym zasiłkiem dla rodziny zmarłego żołnierza, ale w Rosji powszechnie i bez żenady nazywany jest „trumiennym”, kupili nową ładę grantę. Samochód jest biały, bo jak mówi ekipie telewizyjnej ojciec, o aucie w takim kolorze marzył syn. Na pierwszą przejażdżkę ładą wybrali się na cmentarz, by odwiedzić jego grób.

Propagandowy w założeniu materiał stał się ilustracją cynizmu Rosjan, którzy nie mają oporów, by śmierć swoich bliskich rozmienić na konsumpcję. Sieć obrodziła memami i tysiącem komentarzy na temat głębokiej degeneracji panującej w rosyjskich rodzinach. Telewizja usunęła go ze swojego serwisu streamingowego, ale powielany w sieciach społecznościowych materiał sprawił, że biała łada granta stała się symbolem dorabiania się na śmierci bliskich na poziomie mikro, a na poziomie makro – kremlowskiej nekropolityki, która w zamian za oddanie życia na potrzeby spełniania marzeń Władimira Putina o odbudowie imperium spełnia marzenia o upragnionych, a wcześniej niedostępnych dobrach materialnych.

Koszmarna Rosja Przyszłości

Wystarczy poszukać na regionalnych portalach, by znaleźć ciekawsze historie z „trumiennym” w tle. Tam gdzie sprawy rodzinne krzyżują się z dużymi pieniędzmi, tam nieuchronnie rodzi się konflikt i akurat pod tym względem Rosjanie nie różnią się szczególnie od innych społeczeństw. Różnica tkwi jednak w makabrycznym kontekście.

Na przykład w obwodzie wołgogradzkim młoda kobieta zdecydowała się na ustalenie ojcostwa swojego półtorarocznego syna na podstawie testów DNA. Ojcem ma być jej były partner, zmobilizowany we wrześniu, zaraz po ogłoszeniu mobilizacji, a pochowany już w październiku. Związek pary był nieformalny i pełen zawirowań, dlatego wyszło tak, że „poległy” nie zdążył syna uznać oficjalnie.

Jak relacjonuje kobieta, ani on, ani jego rodzina nigdy nie zaprzeczali ojcostwu, a ona razem z synem brała udział w pożegnaniu przed wyjazdem na front, a potem w powrocie, czyli w pogrzebie. Podczas pogrzebu zresztą matka zmarłego mężczyzny obiecała, że podzieli się z nią i jej synem pieniędzmi z „trumiennego”, ale wkrótce najwyraźniej zmieniła zdanie i zerwała kontakt.

Kobiecie pozostaje więc tylko sądowa droga, by zawalczyć o sprawiedliwość. Jak podkreśla, robi to dla dziecka, któremu chce kupić mieszkanie. Na test DNA musi się zgodzić babka, a jeśli tego nie zrobi, pozostaje jeszcze jedno wyjście. Ale kobieta zaznacza: „Nie chcę doprowadzać do ekshumacji”.

Powrót taty

Mówi się, że Rosja to kraj samotnych matek, a dzieci od dawna wychowują tam pary jednopłciowe – matki i babcie. Ale kiedy synowie giną na wojnie, a na horyzoncie pojawiają się duże pieniądze, to ojcowie nagle się objawiają. Tak było w przypadku ojca 20-letniego chłopaka z obwodu leningradzkiego, który zginął w Ukrainie w marcu.

Jego matka twierdzi, że ojciec nigdy nawet nie widział syna na oczy, co dopiero mówić o jakimkolwiek udziale w jego wychowaniu, a już tym bardziej o alimentach. Mimo to, kiedy dowiedział się o śmierci chłopaka, to zgłosił się po swoją część zasiłku. Matka zwróciła się więc do sądu o przyznanie jej całości środków należnych za śmierć syna. Łudząco podobne historie dzieją się w różnych zakątkach Rosji.

Rosyjskie media zwracają także uwagę na ustawowe braki, które nie biorą pod uwagę wszystkich możliwych rodzinnych konfiguracji. Oczywiście wykluczamy tutaj rodziny LGBTQ+, bo wszystko, co związane z nieheteronormatywną seksualnością, zostało w Rosji niedawno zabronione do tego stopnia, że z filmów trzeba wycinać sceny, a bibliotekarze drżą o swoje zbiory.

Nie zadaję im pytań: „ilu zabiłeś Rosjan?”

W obwodzie irkuckim rodzeństwo pochowanego jeszcze w marcu uczestnika tzw. specoperacji nie może otrzymać zasiłku za śmierć brata, bo prawo przewiduje je tylko dla najbliższych członków rodziny, za których uważa małżonka, dzieci i rodziców. Tymczasem najstarszy brat, ten, który zginął w Ukrainie, opiekował się młodszym rodzeństwem po śmierci rodziców. Jego brak oznacza, że pozostaną bez środków do życia. W rodzinie jest jeszcze dziecko z niepełnosprawnością i babcia, która już nie wstaje z łóżka. Mimo nagłośnienia sprawy niewiele udało się zdziałać. Bratu i siostrze po 500 tys. rubli przyznał jedynie gubernator obwodu.

Zasiłki dla zmarłych żołnierzy rozpalają wyobraźnię. Krótko po ogłoszeniu mobilizacji w internecie pojawiły się filmiki, na których Rosjanki proponowały wysyłanym na wojnę mężczyznom szybki ślub. Mówiły wprost, że w razie ich śmierci szkoda, by takie pieniądze się marnowały. A im by się oczywiście bardzo przydały.

Do zawierania związków małżeńskich, co prawda nie z obcymi kobietami, ale z tymi, z którymi i tak pozostają w nieformalnych związkach, zmobilizowanych jesienią mężczyzn zachęcali regionalni politycy, np. gubernator obwodu kemerowskiego. Uciekał się jednak do podobnych argumentów – jeśli związek nie zostanie zarejestrowany w urzędzie stanu cywilnego, kobiety nie dostaną zasiłków, w razie jeśli… wiadomo.

Wiele par posłuchało tych dobrych rad, pod koniec 2022 roku w Rosji miał miejsce ślubny boom. Późną jesienią związki małżeńskie w ramach przyspieszonej procedury zawarło 30 tysięcy par. Na mocy specjalnego prawa rosyjskie USC żeniły mobilizowanych od razu w dniu zgłoszenia, normalnie trzeba czekać miesiąc. Organizowano też zbiorowe ceremonie, takie jak w Chabarowsku.

Na „trumienne” składa się odszkodowanie za śmierć żołnierza i jednorazowy zasiłek, który Władimir Putin dorzucił jeszcze w marcu. Gdy we wrześniu zaczęła się mobilizacja, zadbano, by zmobilizowani żołnierze byli zrównani w prawach do tych wypłat z żołnierzami kontraktowymi, którzy brali udział w ataku na Ukrainę od lutego.

Odszkodowanie, które wypłaca firma ubezpieczeniowa obsługująca Ministerstwo Obrony, wynosi nawet 7,4 mln rubli, a zasiłek – 5 mln. Razem daje to astronomiczną jak na rosyjskie warunki ponad 12 mln rubli (w przeliczeniu po średnim kursie w momencie pisania tekstu dawało to ok. 737 tys. złotych), a do tego jest jeszcze comiesięczny zasiłek dla członków rodzin zmarłych żołnierzy, którego wysokość i sposób naliczania nie jest znany.

Średnia pensja w Rosji w 2020 roku wyniosła około 51 352 ruble, ale mediana jest niższa – 32 422 ruble. Gdy podzielimy 12 mln rubli przez tę ostatnią wartość, to okaże się, że to mniej więcej tyle, ile suma wszystkich dochodów dla 30-letniego stażu pracy.

Rosyjski dezerter na mojej kanapie

czytaj także

Rosyjski dezerter na mojej kanapie

Katarzyna Roman-Rawska

Ale to jeszcze nie koniec, bo większość regionów Rosji postanowiła dorzucić coś od siebie i wprowadziła dodatkowe zasiłki dla rodzin zmarłych żołnierzy. W niektórych to milion, ale są takie, które dopłacą po 2 i 3 mln rubli. Wszystko razem spokojnie wystarcza nie tylko na kupno nowej śnieżnobiałej łady, ale także na mieszkanie w stolicy obwodu, a może nawet gdzieś pod Moskwą.

Tym bardziej że w największych rosyjskich miastach pojawiło się bardzo dużo mieszkań na sprzedaż, często po zaniżonych cenach. Właścicielom, którzy emigrowali w 2022 i z różnych powodów nie planują powrotu do Rosji, zależy na szybkim zbyciu mieszkań, bo przewodniczący Dumy Wiaczesław Wołodzin zaczął straszyć konfiskatą majątków „zdrajców”.

Nowa rosyjska ruletka

W ten oto perwersyjny sposób dokonuje się wyrównywanie szans i redystrybucja zasobów. Podobnych paradoksów wojny w rosyjskim systemie społeczno-ekonomicznym można znaleźć więcej. Jesienią słynna rosyjska geografka ekonomiczna Natalia Zubarewicz w jednym z youtube’owych wywiadów przyznała, że mobilizacja paradoksalnie łagodzi skutki sankcji w przemyśle, sprawiając, że mniej odczuwalne jest wywołane ograniczeniami dostaw bezrobocie.

Zakłady, którym brakuje np. części lub surowca niezbędnego do produkcji, nie muszą zwalniać ani wysyłać pracowników na postojowe. Wystarczy, że wyślą ich na front. A to właśnie pracodawcy odegrali kluczową rolę w procesie mobilizacji, przekazując wojskowym komisariatom listy osób zatrudnionych. Często to w miejscu pracy wręczano wezwania do wojska.

Od przeszło dekady społeczno-ekonomiczną strukturę Rosji najczęściej przedstawia się za pomocą koncepcji Natalii Zubarewicz o czterech Rosjach. Pierwsza Rosja to postindustrialna Rosja wielkich miast, Moskwy, Petersburga, tzw. milioników, których jest 14, i miast co najmniej półmilionowych. Łącznie mieszka w nich około jednej trzeciej rosyjskiej populacji. W pierwszej Rosji koncentrują się zasoby finansowe, jest największy odsetek osób z wyższym wykształceniem, a styl życia do złudzenia przypomina europejskie metropolie.

Druga Rosja to przemysłowa Rosja mniejszych i średnich miast, dość zróżnicowanych w zależności od regionu i modelu gospodarczego. Wśród nich są tzw. monomiasta, oparte na jednym rodzaju przemysłu.

Trzecia Rosja to Rosja prowincjonalna, wsie i małe miasteczka. Poziom wykształcenia i zarobków jest tu najniższy, mobilność i szansa awansu społecznego również. Za to największy jest udział szarej strefy w gospodarce. To jak biegun pierwszej Rosji, który również skupia około jednej trzeciej populacji.

Czwarta Rosja jest liczebnie niewielka, to kilka procent ludności mieszkającej w tak zwanych regionach etnicznych na północnym Kaukazie i południowej Syberii, które uzależnione są od finansowych transferów z centrum.

Reżim rekrutuje żołnierzy na wojnę z Ukrainą w drugiej, trzeciej i czwartej Rosji, widać to chociażby po doniesieniach medialnych czy statystykach śmierci, które prowadzą niezależne redakcje. Na czele rankingu regionów, z których pochodziło najwięcej żołnierzy, którzy zginęli w Ukrainie od początku pełnoskalowej wojny, znajduje się Dagestan i Buriacja, ostatnio na prowadzenie wysunął się rolniczy Kraj Krasnodarski.

W reportażach o mobilizacji i związanych z nią problemach rzadko padają nazwy dużych miast. Bohaterowie, którzy w nich występują, najczęściej pochodzą z różnych wsi i osad, takiego i takiego rejonu, w takim a takim obwodzie. Wojna dla tych warstw społecznych okazała się dźwignią społecznego awansu, który w zwykłych warunkach pokojowej gospodarki i układu sił społeczno-ekonomicznych byłby po prostu niemożliwy.

O tym, że za taki stan rzeczy odpowiada ten sam reżim, który obiecywał stabilność i porządek, a dziś do zaoferowania ma wojnę, śmierć i kalectwo – mało kto zdaje się pamiętać. W regionach trzeciej i czwartej Rosji służba wojskowa w czasie pokoju była postrzegana jako praca marzeń, stabilne, prestiżowe i relatywnie wysoko opłacane zajęcie. I względnie bezpieczne. Teraz to ostatnie się drastycznie zmieniło, ale i stawki w tej grze wzrosły proporcjonalnie.

Przychodzi założyciel Grupy Wagnera do brytyjskiego Ministerstwa Skarbu…

Poza tym nie trzeba wcale umierać. Rosyjscy żołnierze, którzy zostali w Ukrainie ranni, też mogą liczyć jednorazowo na 3 miliony rubli i comiesięczny zasiłek, plus ewentualnie na jakiś bonus od władz regionalnych. Nawet sam żołd, który nalicza się w zależności od stopnia, uczestnictwa w aktywnych działaniach ofensywnych i dystansu, na jaki udało się przesunąć w głąb ukraińskiego terytorium, plus premie za zdobycie sprzętu (za himarsa dowództwo obiecuje podobno okrągły milion rubli), wystarczy może nie na bogate, ale dostatnie życie w Rosji.

Rosyjska służba statystyczna twierdzi, że dochody najbiedniejszej części społeczeństwa nominalnie wzrosły w III kwartale 2022 roku o 27,8 proc. Inflacja w tym samym kwartale liczona rok do roku wyniosła 14,4 proc. Wzrost dochodów jest więc dwukrotnie większy niż inflacja, co czyni najniższe warstwy społeczne w Rosji beneficjentami wojny.

To nie tylko zasiłki „trumienne”. Jeszcze w marcu, krótko po rozpoczęciu tego, co sam nazywa specoperacją, Władimir Putin ogłosił dodatkowe zasiłki dla niezamożnych rodzin z dziećmi, zapowiedziano rewaloryzację emerytur o 10 proc., podniesiono płacę minimalną, na podstawie której wylicza się wysokość zasiłków, minimum socjalne także wzrosło, a więc więcej osób uzyskało prawo do państwowej pomocy.

Kreml stosuje więc najprostszą metodę na utrzymanie biernego poparcia – zasypuje społeczne lęki i żałobę po śmierci bliskich osób pieniędzmi. I będzie do robić, dopóki będzie miał pieniądze.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Siegień
Paulina Siegień
Dziennikarka i reporterka
Dziennikarka i reporterka związana z Trójmiastem, Podlasiem i Kaliningradem. Pisze o Rosji i innych sprawach, które uzna za istotne, regularnie współpracuje także z New Eastern Europe. Absolwentka Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego i filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Autorka książki „Miasto bajka. Wiele historii Kaliningradu” (2021), za którą otrzymała Nagrodę Conrada.
Zamknij