Świat

„Nie zatrzymacie nas!” Kobiety stoją na czele protestów w Birmie

Po dokonanym 1 lutego zamachu wojskowym napięcie w całym kraju rośnie, a kobiety w każdym wieku tłumnie wychodzą na ulice większych miast i miasteczek Birmy, domagając się przywrócenia demokratycznie wybranego rządu kierowanego przez Aung San Suu Kyi.

Odpowiedź wojska na protesty jest coraz bardziej brutalna, o czym świadczy śmierć 20-letniej Mya Thwate Thwate Khaing, którą siły bezpieczeństwa 9 lutego postrzeliły w głowę podczas pokojowej demonstracji w stolicy kraju Naypyidaw.

Jednak śmierć Khaing nie odstraszyła protestujących. Demonstracje trwają, a weteranki aktywizmu na rzecz praw kobiet i młode feministki – organizatorki protestów opowiadają openDemocracy, że ich ruchu „nie da się zatrzymać”.

May Sabe Phyu z Gender Equality Network

– Jesteśmy wściekłe i zasmucone – mówi liderka ruchu na rzecz równości płci May Sabe Phyu, która nie może pogodzić się z tym, że jej córki i inni młodzi ludzie w całym kraju muszą „narażać swoje życie”, po raz kolejny walcząc o demokrację.

W 1988 roku Birmą [oficj. Mjanmą – przyp. red.] na sześć miesięcy zawładnęły studenckie protesty wymierzone przeciwko dyktatorowi Ne Win. Protesty zakończyły się przewrotem, w wyniku którego na czele państwa przez kolejne 22 lata stała wojskowa junta. W 2007 roku, podczas rewolucji, która przeszła do historii jako „szafranowa”, tysiące zakonników i zakonnic powstało przeciwko militarnemu reżimowi.

– Tym razem na czele protestów są kobiety, w wielu przypadkach nimi kierują, co napawa nas dumą – mówi przewodnicząca Gender Equality Network. GEN to koalicja zrzeszająca ponad sto organizacji rozsianych po całym kraju. – Przez ostatnie dziesięć lat bez wytchnienia pracowaliśmy nad ujawnieniem różnych postaci dyskryminacji i przemocy ze względu na płeć – dodaje.

Czy wydarzenia ostatnich dni skazują Birmę na powrót do mrocznych czasów dyktatury wojskowej?

Jednym z przykładów ich działań jest ustawa dotycząca zapobiegania przemocy wobec kobiet. – Poświęciliśmy ogromną ilość czasu i środków na pracę nad tą ustawą, która jest dziś potrzebna bardziej niż kiedykolwiek – ubolewa Phyu. Teraz, gdy pełnia władzy jest w rękach armii, ustawa ma znikome szanse na wejście w życie.

– Plan wojskowych nigdy nie obejmował praw kobiet. Mogą udawać, że im na nich zależy, ale to tylko kłamstwa. Według nich rola kobiet ogranicza się do stania na straży kultury i religii – mówi.

Od wojskowego zamachu stanu Phyu gorączkowo lobbuje wśród międzynarodowej społeczności, by zwrócić uwagę organizacji na rzecz praw kobiet i uzyskać ich wsparcie. – Wydaliśmy wspólne oświadczenie potępiające zamach stanu, spotkaliśmy się z przedstawicielami ambasad i darczyńcami, napisaliśmy listy do Rady Praw Człowieka ONZ i do Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej.

– Wszyscy muszą się dowiedzieć, że to nasza ostatnia walka. Jeśli tym razem nie wygramy, oni wygrają już na zawsze. Dlatego nie możemy się poddać.

Tin Tin Nyo z Unii Kobiet Birmańskich

– Często mówimy, że historia się powtarza – mówi Tin Tin Nyo, weteranka obrony praw kobiet z Unii Kobiet Birmańskich. – Ale w odróżnieniu od wcześniejszych protestów tym razem wszyscy, bez względu na przynależność etniczną, partyjną i religijną, wspólnie demonstrują przeciwko wojskowemu zamachowi stanu.

– Udział kobiet z różnych środowisk jest czymś bezprecedensowym – mówi. – Organizują się zwłaszcza młode kobiety z tzw. pokolenia Z, które wyraźnie zaznaczają swoją obecność. To robotnice w fabrykach, nauczycielki, pracownice ochrony zdrowia i banków. Można powiedzieć, że ponad połowę protestujących stanowią kobiety.

Według Nyo postrzelenie Mya Thwate Thwate Khaing tylko wzmogło gniew i determinację ludzi. – Tego nie da się zatrzymać. Bez względu na zagrożenia czyhające na nich lub na ich bliskich ludzie są zdecydowani, aby obalić zamach stanu – twierdzi.

Rohingjowie: najbardziej prześladowana mniejszość świata ginie na naszych oczach

Jej organizacja wspiera demonstracje: – Śledzimy plotki i fake newsy szerzące się w mediach społecznościowych, jesteśmy wyczulone na doniesienia o przemocy seksualnej, molestowaniu i torturowaniu kobiet, które przyłączyły się do ruchu.

Dodaje jednak: – Bez nieustającej presji [ze strony społeczności międzynarodowej – przyp. red.] wobec wojska i aktywnego wsparcia dla prodemokratycznych ruchów możemy się załamać.

Anonimowa feministka

– W pierwszym tygodniu po zamachu nie mogłam spać, popadałam w paranoję, nadal zresztą dopada mnie w nocy – mówi nam feministka i aktywistka, która woli nie posługiwać się swoim prawdziwym imieniem ze względów bezpieczeństwa. – Jako dziecko z aktywnej politycznie rodziny pamiętam, jak wywiad wojskowy i specjalne jednostki zastraszały moich bliskich.

Wyjaśnia, że trwającą obecnie falę protestów zainicjował strajk generalny pracowników fabryk, który wybuchł jeszcze na kilka dni przed wojskowym przewrotem. Ich większość stanowiły kobiety.

– Strajk pracowników fabryk dał bodziec do późniejszych protestów, do których doszło na wszystkich ulicach w obrębie Rangunu [największego miasta Birmy – przyp. red.] – opowiada.

– Przed nami wciąż daleka droga. Nie wystarczy obalić dyktaturę – musimy też stawić czoła seksizmowi i rasizmowi. Każda z nas doświadczyła przemocy zarówno ze strony państwa, jak i społeczeństwa, sądzę więc, że tym razem naprawdę mamy szansę na zbudowanie politycznej solidarności wśród kobiet z różnych środowisk, by razem walczyć o emancypację.

Nasza rozmówczyni dodaje, że pokolenie Z było dotychczas lekceważone jako pozbawione politycznych ambicji. – To nieprawda. Jego przedstawiciele używają wszystkich możliwych środków (technologii, sztuki, muzyki, tańca), by wyrazić swoje obawy. Nie chcą, aby przyszłe dzieci obarczyły ich winą za to, że nie udało im się wygrać.

Naw K’nyaw Paw z Karen Women’s Organization

Naw K’nyaw Paw działa na rzecz praw kobiet przez większość swojego życia. Od 1999 roku pracuje dla Karen Women’s Organization (KWO), grupy rdzennych kobiet liczącej ponad 65 tysięcy członkiń. W 2013 roku została wybrana na jej sekretarza generalnego. Odkąd dowiedziała się o zamachu stanu, mieszkająca przy granicy z Birmą w Tajlandii Naw K’nywaw Paw ma problemy ze snem.

Milczenie Aung Sang Suu Kyi

czytaj także

Milczenie Aung Sang Suu Kyi

A. Kłosińska, P. Pacewicz

– Myślami jestem przy uciekinierach, protestujących i tych wszystkich, którzy sprzeciwiają się zamachowi, domagają przywrócenia demokracji i zniesienia konstytucji z 2008 roku – mówi. Autorami tej konstytucji są wojskowi i gwarantuje im ona polityczny wpływ, w tym m.in. 25 proc. miejsc w parlamencie.

– Zawsze uważałam, że to kobiety dokonują zmian. Są śmiałe, odważne i nie boją się mówić prawdy wbrew oficjalnej linii władz. Rzuciły wyzwanie dyktaturze wojskowej i organizują się, przez co są przykładem i inspiracją do działania dla swojego otoczenia.

Naw K’nywaw Paw nawołuje międzynarodową społeczność, by wsłuchała się w głosy miejscowych kobiet, zwłaszcza wewnętrznie przesiedlonych i uchodźczyń. – One najlepiej znają sytuację – stwierdza.

Nandar, feministka i aktywistka

– Nie czuję się najlepiej – mówi Nandar, znana aktywistka i feministka, która przybliża historię kobiecego oporu w swoim podcaście. – Myślę, że inni aktywiści mają podobnie. Przeczucie, że sytuacja się pogorszy, ciągnie nas w dół. Ta myśl prześladuje nas od dnia zamachu. Nie rozpaczamy nad tym, że wojsko przejęło władzę, ale że jest w stanie zniszczyć nasze życie teraz i w przyszłości. To przytłaczające.

Aby zadbać o swoje zdrowie psychiczne, Nandar czyta, gra na ukulele i ćwiczy na rowerku. Poza tym rozmawia z ludźmi o tym, jak obecna sytuacja wpływa na jej społeczność. Stanowczo przekonuje, że dyskusje na temat patriarchatu nie ustały.

Nandar zauważa, że niektóre transparenty wymierzone w Min Aung Hlainga, głównodowodzącego birmańskich sił zbrojnych, w obraźliwy sposób przyrównują go do kobiecych genitaliów.

– To seksistowskie hasła. Poniżają Min Aung Hlainga, jednocześnie poniżając kobiece ciała. Chcę zachęcić ludzi do protestowania zgodnie z feministycznymi wartościami – mówi Nandar.

– Kobiety nigdy wcześniej nie były w centrum uwagi, bo media kierowały się patriarchalnymi wartościami i oddawały głos mężczyznom. To wspaniałe, że nareszcie widzimy, czego dokonują kobiety i jaki wkład wnoszą w społeczeństwo.

– Osoby, które nigdy nie angażowały się politycznie, teraz angażują się na różne sposoby – mówi Nandar. – Najbardziej cieszy mnie to, że protesty nie mają ściśle określonej grupy przywódców. Ludzie wychodzą na ulice, bo to dla nich ważne i nie chcą, aby ich krajem rządziła dyktatura.

**
Macarena Aguilar jest feministką i obrończynią praw kobiet, współzałożycielką firmy producenckiej Small World Stories, w której jest dyrektorką ds. rozwoju cyfrowego i rozwoju biznesu.

Maggi Quadrini zapewnia miejscowym grupom wsparcie techniczne i konsultacje na rzecz praw człowieka. Uczestniczyła w różnych projektach multimedialnych skupionych wokół równouprawnienia wzdłuż granicy Birmy i Tajlandii, we współpracy z Karenni National Women’s Organization, Shan Women’s Action Network i Karen Women’s Organization.

Artykuł opublikowany w serwisie openDemocracy na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożyła Anna Opara.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij