Świat

Batalia o małżeństwa jednopłciowe

Pomimo sporej mobilizacji przeciwników ustawy jest mało prawdopodobne, że socjaliści zmienią zdanie w tej sprawie.

13 stycznia w Paryżu pojawiło się od 340 tysięcy (według prefektury) do 800 tysięcy (według organizatorów) osób protestujących przeciwko projektowi ustawy o małżeństwach jednopłciowych o nazwie „Mariage pour tous”. „Manif pour tous” – czyli „manifestacja dla wszystkich” – tak ironicznie nazwali tę demonstrację jej organizatorzy.

Co się stało, że w uważanej za liberalną Francji znalazło się tylu przeciwników projektu, który oprócz małżeństwa daje parom homoseksualnym prawo do adopcji dzieci, a parom lesbijskim również prawo do in vitro? Z sondażu przeprowadzonego między 3 a 4 stycznia tego roku przez IFOP dla Pèlerin wynika, że 60% Francuzów popiera legalizację małżeństw homoseksualnych. Adopcja budzi więcej emocji: w tej chwili 54% Francuzów jest przeciw.

Na niesionych przez demonstrantów plakatach i transparentach można było przeczytać „Ojciec i matka to podstawa!” („Un père, une mère, c’est élémentaire!”), „Wszyscy zrodzeni z ojca i matki!” czy też „Tata i mama – nie ma nic lepszego dla dziecka”. Hasła obrony rodziny czy też praw dzieci zwykle są chwytliwe. Tym razem jednak doszło do wyjątkowej mobilizacji – liczba uczestników przebiła poprzednie demonstracje z 17 listopada 2012 r., co uważa się za sukces organizatorów.

Wśród manifestujących można było dostrzec cały przekrój francuskiego społeczeństwa. Byli dorośli, dzieci, młodzież, starsi, ludzie wielu narodowości. Był też akcent polski – Polacy szli razem z katolicką organizacją Civitas Christiana i radykalną prawicą, dzierżąc dumnie sztandary klubu paryskiego „Gazety Polskiej” i czerwone peleryny z białym krzyżem po lewej stronie, a orłem w koronie po prawej. Ich zdjęcie obiegło zresztą cały świat.

Mimo że demonstracja były apolityczna i areligijna, katolicy stanowili większość protestujących. Jest to głównie wynikiem zaangażowania Kościoła katolickiego, który zachęcał wiernych do walki. Do obrony tradycyjnych wartości wezwani zostali także przez swoich religijnych zwierzchników żydzi, muzułmanie, protestanci i prawosławni. List wielkiego rabina Francji apelujący o przeciwstawienie się projektowi ustawy cytował sam Benedykt XVI.

Na marszu była również podzielona prawica, która stara się za wszelką cenę pokazać swoją jedność. Jeszcze w zeszłym roku liderzy UMP nie byli się w stanie dogadać, kto wygrał wybory na szefa partii. Pojawili się też członkowie Frontu Narodowego, tym razem bez swojej przywódczyni Marine Le Pen.

Francuskie lewicowe media komentują, że manifestacja może być postrzegana jako próba przeciwstawienia sobie dwóch Francji: „konserwatywnej” i „postępowej”. Zauważają, że duża liczba uczestników to woda na młyn dla tych, którzy twierdzą, że prace nad projektem nie mają legitymizacji wszystkich obywateli – a przecież Francuzi wyrazili swoją wolę w wyborach, znając wszak wcześniej program socjalistów, który właśnie jest wdrażany w życie. Komentatorzy podkreślają również, że w sprawie równości nie ma dyskusji, a demokratyczny system powinien chronić mniejszości, zapewniając im te same prawa co wszystkim. Poza tym prawo do małżeństw jednopłciowych nie zmusza nikogo do poślubienia osoby tej samej płci. Tak więc ustawa tak naprawdę nie wpłynie na życie Francuzów ani na ich nabyte prawa.

Francja była już świadkiem kilku wielkich konserwatywnych demonstracji – w 1999 roku na przykład 100 tysięcy osób zgromadziło się przeciwko legalizacji związków pozamałżeńskich (tzw. PACS). Nie przeszkodziło to jednak rządom w przeprowadzeniu reform, które dziś uważane są za dorobek cywilizacyjny Francji. Wielu Francuzów, którzy jeszcze czternaście lat temu sprzeciwiało się PACS, dziś ma zawarte umowy ze swoimi partnerami.

O tym, że teraz może być podobnie, świadczy reakcja Pałacu Elizejskiego, który w odpowiedzi na apel rzecznika manifestujących o zawieszenie prac nad ustawą oświadczył, iż „prezydent uważnie wysłuchał demonstrantów i szanuje ich zdanie. Mimo to społeczeństwo spokojne nie jest społeczeństwem niezmiennym. Prezydent śledzi z uwagą bieżącą sytuację, co jednak nie odwiedzie go od obranego już kierunku zmian”.

Warto jednak zauważyć, że jeszcze w grudniu podczas głosowania 39 posłów Partii Socjalistycznej zgłosiło poprawkę do projektu ustawy, wnosząc o usunięcie przepisu umożliwiającego parom lesbijskim procedurę in vitro. Twierdzili, że w programie wyborczym nie było o tym mowy. Było to znakiem dla prawicy, że nie wszystko jeszcze jest stracone, że istnieje szansa na wykorzystanie podziałów na lewicy. Z drugiej strony pokazało też, że lewica nie jest tak jednomyślna we wszystkich kwestiach związanych z legalizacją związków homoseksualnych.

15 stycznia projekt ustawy trafił do komisji praw – posiedzenie jednak zbojkotowali przedstawiciele prawicy. Pierwsze czytanie w parlamencie ma być 29 stycznia. Prawica już zapowiedziała zablokowanie prac poprzez zgłoszenie około ośmiuset poprawek do ustawy (w tym m.in. wprowadzenie związków jednopłciowych zawieranych uroczyście przed urzędnikiem cywilnym, ale bez prawa do adopcji czy też do uznawania dzieci drugiego partnera). Przedstawiciele UMP żądają również referendum w tej sprawie, jednak wniosek zostanie najprawdopodobniej odrzucony przez Zgromadzenie, w którym większość mają socjaliści.

Zwolennicy ustawy demonstrowali z kolei w niedzielę 20 stycznia – było ich w Paryżu 150–200 tysięcy. Manifestacja zgromadziła różnorodne środowiska. Skandowano „Wszyscy równi”, ale też „Hetero – popieramy małżeństwa dla wszystkich”. Ostatnia z planowanych manifestacji wspierających „Mariage pour tous” zaplanowana jest na 27 stycznia – na dwa dni przed starciem polityków w parlamencie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij