Jak epidemia koronawirusa zmienia nasze życie seksualne? Czy życie na aplikacjach do randkowania zamarło? I co w ogóle wspólnego ma koronawirus z seksem? Odpowiadają seksuolodzy Agata Stola i Robert Kowalczyk.
„Sam jesteś dla siebie najbezpieczniejszym partnerem seksualnym” – czytamy w informatorze wydanym przez nowojorski departament zdrowia. W dwustronicowym dokumencie urzędnicy tłumaczą, jak zminimalizować ryzyko zakażenia się koronawirusem przy kontaktach seksualnych. Zwracają uwagę na doświadczenia osób sprzedających usługi seksualne, piszą, że najłatwiej zarazić się poprzez pocałunek, ale ostrzegają też przed rimmingiem, czyli kontaktem pomiędzy odbytem jednej osoby a ustami i językiem drugiej. Tak wygląda profilaktyka w Nowym Jorku. A jak koronawirus wpływa na seks w Polsce? Połączyłem się poprzez czat wideo z dwójką warszawskich seksuologów, żeby poznać odpowiedź.
Dawid Krawczyk: Widzieliście już pewnie dokument nowojorskiego departamentu zdrowia. Dwie strony zaleceń dotyczących seksu w czasie pandemii Covid-19.
Agata Stola: Sprytnie rozegrał to Nowy Jork. To była moja pierwsza myśl, jak zobaczyłam ten informator. Departament zdrowia użył hasła „seks”, które jest nośne, zaczepne i dotyczy wszystkich, żeby przemycić wiele cennych profilaktycznych informacji o koronawirusie.
Zaskoczyło was coś w tym dokumencie?
Robert Kowalczyk: Dla kogoś, kto pracuje na dokumentach związanych ze zdrowiem publicznym, nie ma tam nic zaskakującego. To zbiór drogowskazów dotyczący zachowań bardziej lub mniej ryzykownych. Mnóstwo jest takich wytycznych dotyczących infekcji przenoszonych drogą płciową. Spokojnie taka ulotka mogłaby znaleźć się w Polsce, na przykład w poradni dermatologiczno-wenerologicznej.
Tylko dotychczas nie widziałem, żeby polskie Ministerstwo Zdrowia czy sanepid wypowiadały się na temat aktywności seksualnej w czasie pandemii.
AS: Wdałam się ostatnio w dyskusję na temat tego, jak Ministerstwo Zdrowia zabrało głos w sprawie picia alkoholu i używania innych substancji psychoaktywnych podczas epidemii. Ministerstwo sugeruje, żeby nie pić i nie używać, a napięcie wywołane izolacją redukować czytając książki.
Jeśli ludzie są zamknięci w domu, musimy liczyć się z tym, że będą rozładowywać stres poprzez picie alkoholu. Profilaktyka, która wychodzi naprzeciw potrzebom człowieka mówi: rozumiemy, że macie potrzebę zredukować napięcie właśnie w ten sposób. Właśnie tak jak nowojorski departament zdrowia: „Wiemy, że będziecie w domu, w zamknięciu i chcecie uprawiać seks. Dlatego dajemy wam kilka punktów, żeby ten seks był bezpieczny”.
A co w ogóle Covid-19 – choroba układu oddechowego – ma wspólnego z seksem?
RK: Z punktu widzenia zdrowia publicznego ważne jest, żeby podejmować takie działania, które zmniejszą ryzyko przeniesienia wirusa. Dlatego słyszymy o tym, że przy kontakcie między dwiema osobami należy zachować odpowiednią odległość, rozmawiać czy kichać w określony sposób. Relacja seksualna to po prostu kolejna relacja między ludźmi, na dodatek taka, przy której dochodzi do wymiany płynów ustrojowych. W trakcie pocałunku, który trwa 10 sekund, wymieniamy między sobą około 80 milionów różnych grzybów, bakterii i wirusów. Koronawirus wykryto w ślinie i kale, ale nie wykryto w nasieniu i wydzielinie pochwy.
Warto podkreślić, że z dotychczasowych ustaleń wiemy, że koronawirus nie spełnia kryteriów infekcji przenoszonej drogą płciową.
Mamy te informacje. Wiemy, że ludzie będą uprawiać ze sobą seks. Jakie wnioski odnośnie bezpieczeństwa z tego płyną?
RK: Spójrzmy do dokumentu z Nowego Jorku. Pojawiają się w nim odniesienia do określonych technik seksualnych, np. rimmingu. Dlaczego? Bo w kale wykryto wirusa. Kolejna kwestia dotyczy zasad higieny. Twórcy rekomendacji kilkakrotnie zachęcają do mycia całego ciała, a w szczególności rąk. Jedno z zaleceń brzmi: jeżeli używasz zabawek erotycznych, to przed i po koniecznie je umyj i osusz. Zawracają także uwagę jak istotne jest w prewencji Covid-19 używanie prezerwatyw czy chusteczek lateksowych w czasie seksu oralnego. Na samym początku wytycznych pojawia się również bezpośrednie odniesienie do autostymulacji. To logiczne, bo jeżeli jesteś sam w domu i z nikim się nie kontaktujesz, to ryzyko zakażenia jest bliskie zeru.
AS: Z różnych powodów seks jest istotny w kontekście pandemii koronawirusa. Nie tylko jako czynność zwiększająca ryzyko zarażenia, ale też dlatego, że może być dobrym sposobem na redukcję napięcia i lęku, zaspokaja potrzebę bliskości.
Pandemia koronawirusa to nie tylko suchy kaszel, gorączka i duszności. Kolejne tygodnie samoizolacji wpływają na stan gospodarki i mogą powodować poważne napięcie psychiczne. Oczywiście, żeby pokusić się o precyzyjne wnioski musimy poczekać na badania, które na pewno powstaną. Ale co, już dziś, na podstawie doświadczeń z terapii, możecie powiedzieć o dotychczasowym wpływie epidemii i izolacji na życie seksualne?
RK: Oczywiście zmuszeni jesteśmy stosować tutaj uogólnienia. Obecna sytuacja związana jest niewątpliwie z takim zjawiskiem psychologicznym, jakim jest kryzys. W psychologii nie oznacza to automatycznie czegoś negatywnego, to zakłócenie stanu równowagi. Kryzys wymusza na nas ponowną ocenę sposobów myślenia i działania, wypycha nas ze strefy komfortu.
Zmienną, która będzie istotna w kontekście życia seksualnego, jest na pewno czas trwania relacji. Wyobraźmy sobie związek w początkowym stadium, na etapie zakochania. W takim związku, pełnym euforii, podlanym hormonami, jest silna potrzeba budowania czegoś razem, po prostu przebywania razem. Obecna sytuacja może być dla osób w takich relacjach jak spełnienie marzeń.
Wyobraźmy sobie też związek, który trwa dłużej. Co innego zaczyna mieć znaczenie. Bycie razem bez przerwy uwypukla cechy partnera, zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Załóżmy, że napięcia między nami wcześniej były kanalizowane przez to, że mogłem wyjść do pracy, złapać oddech, pomyśleć i potęsknić. Teraz jak musimy żyć ze sobą w zamknięciu, dajmy na to w kawalerce, a nie w wielkim domu, to sposoby na radzenie sobie z tym napięciem mamy poważnie ograniczone.
Tinder pozwala przełamać społecznościowe bańki i podziały klasowe
czytaj także
AS: Na pewno to, co łączy różne doświadczenia w czasie izolacji, to wyzwanie przed zobaczeniem tej drugiej osoby w szerszym kontekście. Jak się zmierzymy z tymi wszystkimi wadami i zaletami osoby, z którą żyjemy? W jaki sposób będziemy sobie z tym nowym, pogłębionym obrazem radzić? U moich pacjentów i pacjentek pojawia się również wątek kryzysu finansowego. Wiele relacji nie przetrwa ze względu na konieczność zmiany stylu życia.
I tu wrócę do wspomnianych przez Roberta zakochanych z początkowego stadium, według mnie w tym kontekście to oni będą najbardziej narażeni na kłopoty czy rozpad relacji. Utraty pracy czy ciągłości finansowej to sytuacja, kiedy przychodzi słabość, pojawia się lęk. Pary z dłuższym stażem do takich problemów podejdą na pewno bardziej solidarnie, zadaniowo – wiedzą już, że takich problemów nie rozwiąże się w sypialni.
Czy widzicie już jakieś nowe zjawiska dotyczące relacji, seksualności?
AS: Na badania, które to opiszą, trzeba pewnie jeszcze trochę poczekać, ale już widzę, że powstają takie relacje, która tworzą się „na już”. Dotyczy to osób, które ceniły sobie bycie singlem i bardzo dobrze radziły sobie, kiedy mogły cały czas korzystać z aplikacji, wychodzić z domu i poczucie bliskości rozkładać na różne osoby. Zauważyłam w kontaktach z osobami, które szukają pomocy, że ten wątek poszukiwana kogoś „na już”, żeby przetrwać ten czas kwarantanny, pojawia się często.
Tak jakby teraz trzeba było postawić na jakąś kartę, jeśli nie chce być się samotnym. Epidemia przymusza trochę do tego, żeby wybrać, czy chcę się deklarować, czy chcę zachować neutralność i być dalej singlem, który niejako z definicji jest sam i nikogo nie potrzebuje.
RK: Z drugiej strony na pewno znajdą się też osoby, które okopią się w samowystarczalności, które będą wybierać seks online – czaty, filmy i zdjęcia pornograficzne, sex streaming. Spodziewałbym się wzmożenia tego typu aktywności sieciowej.
Medytacja orgazmiczna, czyli niesienie światu kobiecego orgazmu
czytaj także
A co z osobami, które potrzeby seksualne realizowały z osobami poznanymi przez aplikacje? Czy epidemia de facto anulowała taki styl życia?
RK: Jestem przekonany, że są osoby, które za nic nie porzucą takiego stylu życia. Mechanizm wyparcia zagrożenia działa bardzo intensywnie. To kwestia autokategoryzacji lęku – ten przed samotnością może być większy niż ten przed zakażeniem.
AS: Obserwując to, co ludzie publikują w sieci widzę, że są osoby, które zupełnie nie czują się zagrożone wirusem, a przez to nie widzą potrzeby, żeby się izolować. Obecna sytuacja, która wymusza tajność takich spotkań, dodaje im też wymiaru wyjątkowości. W ujęciu seksualnym to może być jeszcze bardziej atrakcyjne i pociągające – np. wymykanie się na seks-party, uczestniczenie w jakimś seksualnym „podziemiu”.
czytaj także
Najważniejsze, żeby zdawać sobie sprawę, że tego nie unikniemy. Takie osoby w społeczeństwie zawsze będą i do nich powinien być również wystosowany komunikat dotyczący tego, jak mogą dbać o swoje bezpieczeństwo. Ludzie będą pić alkohol, uprawiać seks, niezależnie od tego, czy koronawirus będzie czy nie. Oni potrzebują określonej oferty profilaktycznej. Specjaliści zdrowia publicznego powinni zająć się nimi z taką samą uwagą jak osobami, które w efekcie epidemii i izolacji przeżywać będą kryzysy w związkach małżeńskich. Już wiemy, że w Chinach wirus wywołał falę rozstań i rozwodów.
Czy podobnej fali spodziewacie się w Polsce? A może izolacja doprowadzi do wzmożonej aktywności seksualnej i wzrostu liczby urodzeń? Jak zapatrujecie się na takie scenariusze przyszłości?
AS: Wszyscy poruszamy się obecnie w przestrzeni ogromnej niepewności. Nie potrafimy sobie wyobrazić jak ten świat może wyglądać, jeśli epidemia potrwa kwartał albo dłużej. To jest czynnik, który bardzo skutecznie blokuje spontaniczność w podejściu do prokreacji. Spodziewałabym się raczej, że ludzie, którzy planowali powiększenie rodziny, będą podchodzić do tej decyzji bardziej uważnie.
czytaj także
RK: Baby boom czy pandemiczne rozwody? To pytanie stało się leitmotivem dyskusji o seksualności w czasie pandemii.
Wolałbym się jednak zastanowić nad pytaniem, jaką funkcję seks może spełniać w tym szczególnym czasie. Wiemy jako seksuolodzy, że seks może być dla człowieka lekarstwem w chwilach zagrożenia. W naturalny sposób bronimy się przed lękiem, kataklizmem, smutkiem czy poczuciem bezbronności przez to, że lgniemy do siebie. Seks może być instrumentem pozwalającym zredukować napięcie.
A co do spodziewanego baby boomu – często pojawia się tu analogia do stanu wojennego. Pomimo podobieństw zachowałbym ostrożność w wyciąganiu tak daleko idących wniosków. Po pierwsze trwał on półtora roku. Oczywiście nie wiemy, ile potrwa i jaki będzie zakres obostrzeń wynikających z epidemii. Po drugie społeczeństwo wówczas funkcjonowało w zgoła odmiennych warunkach. Na przykład świadomość i dostęp do środków regulacji płodności były na innym poziomie niż dzisiaj. Należy pamiętać, że w czasie stanu wojennego relacje towarzyskie nie były zaburzone przez zagrożenie chorobą. Nie wspominając, że planowanie dziecka w tym czasie może okazać się dla wielu osób po prostu zbyt dużym ryzykiem.
Rozwody? Możliwe, jestem jednak optymistą i myślę, że dla wielu osób to dobry czas na pogłębianie relacji, budowanie bliskości.
**
Agata Stola jest dyrektorką programu redukcji szkód w Fundacji Edukacji Społecznej i autorką największej ogólnopolskiej kampanii od ponad 10 lat promującej testowanie w kierunku HIV Projekt Test. Pracuje jako terapeutka w Centrum Pomocy #AfterPartyFES.
Robert Kowalczyk jest doktorem nauk medycznych, psychologiem, seksuologiem klinicznym i biegłym sądowym. Pracuje w Centrum Terapii Lew-Starowicz i jest kierownikiem Zakładu Seksuologii Wydziału Psychologii i Nauk Humanistycznych Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego.