Kultura, Weekend

Piłkarki wkurzają graczy bardziej niż rybiki w łazience

Gracze bez problemu wcielają się w człowieka pająka, elfa (sprawdzić, czy biały), siłacza posługującego się językiem smoków albo rycerza Jedi – ale wejść w rolę kobiety? No kto to widział!

Każdy twórca gier wie, że urażenie uczuć graczy jest łatwiejsze niż zrobienie kanapki z dżemem. Niestety skutki tego pierwszego bywają znacznie bardziej przykre.

Środowisko graczy najczęściej oburza się na wprowadzane przez producentów aktualizacje, które zmieniają wcześniejszą rozgrywkę. W ten sposób w tarapaty niedawno wpadło słynne studio Activision/Blizzard, gdy najnowsza odsłona serii Diablo nie trafiła w nastroje klientów. Początkowo czwarta edycja tej legendarnej gry została przyjęta wręcz entuzjastycznie, ale kolejne aktualizacje i tak zwane sezony okazały się już nie tak atrakcyjne. Gracze użyli więc swojej głównej broni, czyli masowego wystawiania jedynek i wściekle krytycznych opinii na portalach i serwisach poświęconych grom. W ten sposób na portalu Metacritic Diablo IV ma jedną z najwyższych różnic między średnią oceną recenzentów (8,6) a graczy (2,1).

W grach RPG zamieniam się w Michała Kołodziejczaka – chcę załatwiać swoje sprawy

Oburzenie graczy na aktualizacje zwykle ma solidne podstawy, gdyż często się zdarza, że deweloperzy psują nimi stronę techniczną gry. Jednak ostatnimi czasy szczególne kontrowersje wzbudzają występujące w grach postacie kobiet.

Przyczyny wściekłości odbiorców sprowadzają się do dwóch aspektów. Pierwszy to oczywiście wygląd. Gracze przyzwyczaili się, że kobiety w grach są nienaturalnie atrakcyjne – zgodnie z kanonami „piękna” rodem z lat 90. – oraz epatują swoją seksualnością. Dzięki temu tak dobrze przyjęła się na przykład Lara Croft.

Obecnie opętani poprawnością polityczną producenci starają się nieco tonować przedstawianie kobiet w grach, co nie podoba się nasyconej niespożytkowanym testosteronem części graczy, którzy tolerują kobiety w grach tylko wtedy, gdy na ich widok odczuwają przyjemne pobudzenie swojej witalności. Mieliśmy już chociażby krótką inbę w związku z najnowszą odsłoną serii gier Lego Star Wars, gdzie hipek przedstawiający księżniczkę Lei nie miał narysowanego odpowiedniego dekoltu.

Obecnie część graczy ma problem z wyglądem Mary Jane Watson z uniwersum Spider-Mana. W najnowszej części tej gry akcji Mary Jane ma być wyraźnie „brzydsza”, co niektórym samcom psuje przyjemność z gry. W podcaście Rock & Borys usłyszałem nawet, że jednemu z komentujących odechciało się ratowania jej przed niebezpieczeństwem. Według tego towarzystwa na pomoc zasługują więc tylko osoby bardzo atrakcyjne seksualnie. Reszta niech ginie.

Zresztą szybko okazało się, że Mary Jane w Spider-Manie 2 została stworzona na tym samym modelu twarzy co wcześniej, więc najpewniej unaturalniono jej cerę i mimikę, by nie przypominała rozmarzonej nastolatki wpatrzonej w swojego idola, tylko zwyczajną dorosłą kobietę, która nie robi maślanych oczu do napotykanych chłopów.

Drugą problematyczną kwestią związaną z przedstawianiem kobiet w grach jest ich… istnienie. Kobiety coraz częściej są teraz głównymi postaciami grywalnymi, co podobno zaburza immersję graczom płci arcymęskiej. Gdy grają facetem, łatwiej jest im się wczuć w rolę, czerpać satysfakcji z wymachiwania mieczem i tłuczenia tych wszystkich potworów. Gdy grają kobietą, to od razu jest im jakoś tak mniej wygodnie i pojawia się pewien dyskomfort.

Inaczej mówiąc, gracze mogą na luzie wcielać się w rolę człowieka pająka, elfa (wyłącznie białego), mężczyzny posługującego się językiem smoków, rycerza Jedi odbijającego mieczem świetlnym strzały z broni palnej i laserowej, człowieka nietoperza, jaszczura czy krasnoluda – ale rolę baby? No kto to widział.

Czemu nie przeszkadzają mi czarne elfy

Nic nie wzbudziło jednak takiej wściekłości graczy jak najnowsza odsłona gry piłkarskiej od Electronic Arts. W grze EA Sports FC 24 (wcześniej Fifa) umożliwiono tworzenie zespołów mieszanych płciowo, co gracze uznali za niebywały skandal. Piłkarki istnieją już w tej grze od kilku edycji, ale w najnowszej dodano ich karty do niezwykle popularnego trybu online Ultimate Team, w którym rywalizują ze sobą miliony ludzi na całym świecie.

W rezultacie wściekli użytkownicy tej usługi zaczęli masowo wydawać najniższe noty. W serwisie Metacritic średnia ocena recenzentów to 7,6. Gracze oceniają FC24 na ledwie 2,6. Jest faktem, że akurat na Metacriticu nie znajdziemy opinii uzasadnionych pojawieniem się kobiet w trybie UT, ale to efekt dosyć restrykcyjnej moderacji tego serwisu. Zresztą w tym roku trzeba było ją zaostrzyć w wyniku zmasowanej krytyki graczy, jaka spadła na Horizon: Forbidden West, gdyż w jednym z wątków główna bohaterka… pocałowała się z kobietą. „Aloy lesbijką? Co wy robicie, Sony i Guerrilla? Przestańcie” – napisał jeden z obrażonych.

Inne portale stosują znacznie bardziej liberalną moderację, przy czym chodzi tu o liberalizm w rozumieniu bardziej Tea Party niż Partii Demokratycznej. Możemy więc poczytać o prawdziwych powodach wściekłości użytkowników usługi UT.

„Nikt nic nie ma do kobiet i trybu fut [FIFA Ultimate Team – red.] dla kobiet, jednak mieszanie ich z mężczyznami w jednym trybie jest nachalnym promowaniem gender” – stwierdził jeden z komentujących na YouTube pod materiałem z dyskusją o tej sprawie.

„Niedługo do Ultimate Team dodadzą Świętego Mikołaja, Dodę, Elvisa, Muska, Trumpa, Drużynę Siatkówki itp. itd.” – powiedział kolejny, który najpewniej myślał, że jest dowcipny.

W tym samym miejscu pojawiły się też komentarze, nie bójmy się tego słowa, zwyczajnych pojebów: „Dlaczego więc nie dodadzą od razu dzieci do UT? Albo zwierząt?”. A może robaki? Porównaj jeszcze piłkarki do robactwa, dajesz, ziomuś, co się będzie wstrzymywał. Przecież siedzisz w domciu i piszesz pod jakimś dziwnym nickiem, nikt ci nic nie zrobi. Napisz, że piłkarki wkurzają cię jak rybiki w łazience, haha!!!11

Fifa nie jest grą fantasy, tylko symulatorem piłki nożnej. Nie zmienia tego nawet tryb ultimate team. Fantazja to najwyżej poniosła EA. Jasne, niech każdy buduje drużynę, jaką chce, ale sama rozgrywka powinna mieścić się w widełkach zdrowego rozsądku. Nic więcej. Poza tym, to, że ja nie będę używał kobiet w swojej drużynie, nie oznacza, że mój przeciwnik będzie robił to samo” – to już komentarz na portalu PPE.pl, w którym gracz UT nie tylko nie życzy sobie piłkarek w swoim zespole, chce także regulować zespoły swoich przeciwników. Tacy z nich wolnościowcy.

A dlaczego kobiety w przeciwnych drużynach również prowokują obrażonych użytkowników UT? Tłumaczy to kolejny komentujący: „No właśnie w tym problem, że to jest zmiana obligatoryjna, ponieważ nawet jeśli sam nie wrzucę do składu kobiet, to przeciwnik będzie tymi kobietami przestawiał moich chłopaków”. No żeby jakieś laski ogrywały moich chłopców? Co to jest? Co to ma znaczyć?!

Oczywiście wszystkie argumenty przeciw dołączeniu kart piłkarek do UT są wyłącznie dorabianiem filozofii do własnych uprzedzeń. Trzeba pamiętać, że tryb UT nie ma nic wspólnego z symulatorem piłki nożnej. To czysto zręcznościowa rozgrywka, jak League of Legends. Najbardziej fanatyczni gracze zamieniają swoje stadiony domowe w jakieś kosmiczne miejscówki, gdzie przed meczem wystrzeliwane są fajerwerki, a linie pomalowane są na fioletowo. Drużyny tych typów są zwykle napakowane podkręconymi kartami piłkarzy, którzy biegają niczym Usain Bolt po wypiciu dwóch buteleczek Tussipectu. W kartach pojawiają się też „ikony”, czyli piłkarze sprzed kilkudziesięciu lat, często już nieżyjący. Można tam grać Maradoną albo Pelé, ale Ewą Pajor już nie? Czemu?

Gracze twierdzą, że tolerowaliby kobiety w UT, gdyby ich umiejętności były odpowiednio niższe od mężczyzn, bo przecież najlepsze drużyny kobiece wysoko przegrywają z męskimi juniorami. Ale wtedy nikt by nimi nie grał. Jaki byłby w tym sens? Piłkarki mają oceny adekwatne do innych piłkarek, a nie piłkarzy. Tak samo „ikony” mają umiejętności adekwatne do czasów, w których grały. Futbol poszedł tak do przodu, że największe legendy z lat 60. mogłyby obecnie pograć co najwyżej w trzeciej lidze angielskiej. A mimo to w UT mają noty na poziomie najlepszych współczesnych piłkarzy, co jakoś nikomu nie przeszkadza, wręcz przeciwnie – „ikony” należą do najdroższych kart na wirtualnym rynku.

Kiedy ludowy bohater bije kobiety. Przypadek Diego Maradony

Poza tym w EA Sports FC 24 istnieją tryby znacznie bardziej realistyczne. Jeśli ktoś chce pograć w symulator piłki nożnej, to może zagrać na przykład w trybie kariery. Co prawda gra się tam z botem, ale można świetnie dostosować parametry rozgrywki, obniżając jej tempo czy zwiększając niedokładność zagrań. Dopiero po głębokiej zmianie parametrów rozgrywki zaczyna to faktycznie przypominać piłkę nożną. Istnieje też tryb online, w którym gra się realnymi drużynami, czyli tak zwane sezony. UT zawsze było efektownym trybem arcade, w którym na realizm nikt nie zwracał uwagi.

Dodanie piłkarek jest też całkowicie uzasadnione urozmaiceniem trybu UT. Z biegiem czasu wszystkie drużyny upodabniały się do siebie, gdyż każdy dążył do zdobycia najlepiej sprawdzających się kart. W rezultacie gdzieś od lutego/marca przeciw sobie stawały drużyny złożone w dużej części z tych samych piłkarzy, a często nawet z dokładnie tych samych kart (każdy piłkarz może mieć wiele wersji samego siebie).

Dodanie piłkarek urozmaica budowanie składów oraz samą grę, gdyż pomimo porównywalnych statystyk mają one inne parametry fizyczne, co umożliwia granie nimi na nowe sposoby. Na przykład dwójkę defensywnych pomocników można skompletować z umięśnionego kloca płci męskiej, idealnego do rozbijania ataków przeciwnika, oraz mobilnej i zwinnej piłkarki, która może naprawiać błędy w obronie i brać na siebie rozegranie początku akcji.

#MeToo w świecie polskiego YouTube’a. Stuu, Gargamel… i wielu innych

Zresztą EA dołożyła jeszcze jeden element urozmaicający budowanie składów – chodzi o tak zwane ewolucje, które umożliwiają rozwijanie słabszych zawodników. Wcześniej karty brązowe i srebrne, przedstawiające głównie graczy ze słabszych lig (na przykład polskiej) były wykorzystywane wyłącznie do handlu i wymiany (wyzwania budowania składów umożliwiały wymianę wielu słabych kart na jedną dobrą). Dlatego słabsi piłkarze w meczach UT praktycznie się nie pojawiali, nie licząc pierwszych tygodni. Dzięki „ewolucjom” można ich ulepszać i używać w rozgrywkach.

Tę zmianę akurat odebrano pozytywnie – a „ulepszone” statystyki piłkarek niestety już nie. Co jest najlepszym dowodem, że nie chodzi tu o realizm czy immersję, tylko seksistowskie uprzedzenia i mizoginię. W sumie trudno się dziwić: przecież zapaleni gracze to mniej więcej to samo towarzystwo, które z wypiekami na twarzy śledzi uniwersum polskich youtuberów. A ci zwykle zaczynali od streamowania gier dla dzieci lub młodzieży.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij