Historia

Strajk przeciwko złej zmianie

Wyobraźcie sobie, że władze zawieszają działalność nauczycielskiego związku zawodowego, bo nie podoba im się numer związkowego czasopisma.

Grzmiały ambony, kazano dzieciom modlić się za ich „bezbożnych” wychowawców, straszono rodziców, nie cofano się przed żadnym oszczerstwem ani wymysłem. Namnożyły się dzikie procesy, gdzie oskarżono nauczycieli o obrazę religii (Wanda Wasilewska, Historia jednego strajku, 1950)

Wyobraźcie sobie, że władze zawieszają działalność nauczycielskiego związku zawodowego, bo jego organ prasowy wydał numer czasopisma, który władzy jednoznacznie się kojarzy z pewną ideologią. W mediach grzmią o lewactwie panoszącym się w związku, ale zawieszenie zarządu ZNP tłumaczą rzekomo wykrytymi nadużyciami finansowymi. Na miejsce odwołanego zarządu związku wysyłają kuratora, który nie tylko nie ukrywa swej przynależności do organizacji wyrosłej z ONR, ale z braku laku (a raczej legalnej pieczątki) pieczętuje przejęty majątek związkowy za pomocą znaczka tej organizacji. Związkowcy protestują, władza się nie przejmuje, związkowcy ogłaszają strajk, i nauczyciele wychodzą na ulice, ogłaszając solidarnościowe strajki szkolne w kolejnych miastach.

To nie futurystyczny scenariusz strajku szkolnego 2017, tylko historia z roku 1937. Strajkujący związkowcy byli nie tylko przedstawiani jako „komuniści i złodzieje”, nie zabrakło antysemickiej mowy nienawiści ani oskarżeń o agenturalność i działanie na rzecz obcych mocarstw. Promowaniem niedozwolonej ideologii nie było zaś uczenie przedszkolaków równości, a wydanie numeru czasopisma poświęconego Związkowi Radzieckiemu z fotografią uśmiechniętego dziecka na okładce.

Czym ZNP naraził się ówczesnym władzom? Wydaje się, że najbardziej – poza okładką z uśmiechniętym dzieckiem – kłuły je postacie Janiny Broniewskiej oraz Wandy Wasilewskiej, obu już wówczas pozbawionych prawa do nauczania w szkole, w redakcjach wydawanych przez ZNP czasopism dla dzieci, „Płomyczka” i „Płomyka”. Nie one jedyne reprezentowały jednak wówczas nurt lewicowego nauczycielstwa, krytycznego wobec oficjalnych polityk i domagających się szkoły o charakterze demokratycznym. Nie tylko zdecydowanie lewicowi nauczyciele krytykowali ideologizację i klerykalizację szkoły, a także faszyzację życia publicznego. To właśnie nacjonaliści i faszyści mieli zastąpić ich choćby na polu wydawania czasopism dla uczniów i nauczycieli. Tak się jednak nie stało.

W obronie ZNP stanęli solidarnie nauczycielki i nauczyciele, pracownicy oświaty oraz robotnicy: drukarze i linotypiści zatrudnieni w prowadzonej przez związek drukarni. Zamach na związek, próba przejęcia jego majątku i pozbawienia etatów jego pracowników spowodowały, że do protestu przystąpiły ramię w ramię zarówno nauczycielki o zdecydowanie lewicowych biografiach, jak i peowiaczki. Dyrektorka szkoły, w której niegdyś pracowała Janina Broniewska, zaapelowała nawet o poparcie do wdowy po marszałku, Aleksandry Piłsudskiej. Choć strajkującym wymyślano od Fołksfrontu, a może właśnie dlatego, na piersiach uczestników marszów protestacyjnych widniały odznaczenia i ordery: od pierwszobrygadowego „za wierną służbę” po medale niepodległości i krzyże walecznych.

Nie zadzieraj z matką! Rodzice przeciwko reformie edukacji

Trzymiesięczny strajk pracowników ZNP wsparty przez protesty nauczycieli, od Katowic po Wilno, przyniósł odwołanie rządowego kuratora Musioła i zastąpienie go przez Seweryna Maciszewskiego, postać akceptowaną przez środowisko. Jego zadaniem było zwołanie zjazdu, który wyłoni nowy zarząd. Strajkujących wspierano finansowo ze zrzutki na ich rzecz i wynegocjowano, że będą mogli wrócić do pracy, a za czas strajku otrzymają wynagrodzenie.

Ale mimo zapewnień, że do pracy powrócić będą mogli członkowie komitetu strajkowego – tak się nie stało. Nie przywrócono do pracy Broniewskiej ani Wasilewskiej, wkrótce zwolniono przywróconych po strajku Joczysa i Jasińskiego (członków komitetu strajkowego), a także Andruszkiewicza, Kozłowskiego, Koziarską, Wnorowskiego, Zborowskiego i Kisielnicką. Broniewska i Wasilewska podjęły głodówkę. Mimo licznych protestów przeciwko represjom wobec przywódczyń strajkowych do pracy nie mogły już wrócić, co im wreszcie jasno zakomunikowano – decyzja zapadła „na górze”.

Mimo zapewnień, że do pracy powrócić będą mogli członkowie komitetu strajkowego – tak się nie stało.

Gdy czytamy dziś Historię jednego strajku Wandy Wasilewskiej, jego opis w Tamtym brzegu mych lat Janiny Broniewskiej czy wspomnienie Seweryna Maciszewskiego, opublikowane przez jego syna [Kartka z dziejów kryzysu w ZNP (1937-1938)] porównania ze współczesnością są nieuniknione. Sojusz ówczesnych „lewaków” z piłsudczykami i peowiaczkami kojarzy się z dzisiejszymi sojuszami skrajnie odległych od siebie środowisk wobec wspólnego zagrożenia – w dzisiejszych protestach przeciw reformie oświaty stają obok siebie bardzo różni ludzie i środowiska.

Transparent „Walczymy o niezależność związków zawodowych”, który zawisł na budynku ZNP w 1937 roku nie zdziwiłby nas na współczesnej demonstracji. Represje wobec strajkujących związkowczyń znamy choćby z łódzkiego strajku pielęgniarek. Ówczesne hasło „komunistów strzelać” zastąpiło logo Red Is Bad, które pojawia się a to na stronie banku PKO BP, a to na okładkach, w które pakowane są bilety w kasie PKP, i to w apelu o wpłacanie jednego procenta na rzecz hospicjum dla dzieci. Oskarżenia dla nauczycielek z Zabrza za udział w czarnym proteście, historia nauczycielki oskarżonej o kradzież po zdjęciu przez nią krzyża w szkolnej sali – czy naprawdę historia musi się tak właśnie powtarzać?

PKO Bank Polski. Do widzenia

czytaj także

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Izabela Desperak
Izabela Desperak
Socjolożka, feministka
Socjolożka, feministka i nauczycielka akademicka. Wykłada w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego. Redaktorka książki "Homofobia, mizoginia i ciemnogród?", autorka książki "Płeć zmiany".
Zamknij