Film, Weekend

„Silent Twins”: Odmowa

Silent Twins - kadr

Widzowie filmu Agnieszki Smoczyńskiej, podobnie jak szkolni nauczyciele dziewczynek, odruchowo szukają w ich życiu traum i zaniedbań, obiektywnych, zewnętrznych czynników, które spowodowały wycofanie się sióstr Gibbons w milczenie. W końcu coś musiało się stać, coś musiało zmusić te dwie inteligentne, kreatywne, ekspresyjne dziewczynki do odwrócenia się plecami do świata.

Czytając jedną z pierwszych recenzji Silent Twins Agnieszki Smoczyńskiej po canneńskiej premierze, odniosłam wrażenie, że to film, który rzuca widzom wyzwanie: wymagający, nawet odstręczający, miał stawiać opór odbiorczym nawykom widowni, tak jakby nie chciał wpuścić jej do środka.

Podobała mi się ta perspektywa. Historię sióstr June i Jennifer Gibbons, które w dzieciństwie odmówiły porozumiewania się z kimkolwiek poza sobą nawzajem, znałam już wcześniej z podcastów i nocnych maratonów z Wikipedią. Pomysł zrobienia o bliźniaczkach filmu, który – tak jak one – zamiast zapraszać widownię do dialogu, rozmyślnie odwraca się do niej plecami, wydał mi się ambitny, odważny i ogromnie trafny. Z tym większą niecierpliwością czekałam na kinową premierę filmu.

To zapośredniczone wyobrażenie nie mogłoby być bardziej mylne: Smoczyńska nie tylko nie odmawia widzom dostępu do świata wewnętrznego sióstr Gibbons, ale natychmiast wrzuca ich w sam jego środek – buzujący dziecięcą emocjonalnością, pulsujący kolorami, po dziewczęcemu rozszczebiotany. Jej „milczące bliźniaczki” nie są ponure, wycofane i zamknięte w sobie – są zwykłymi kilkulatkami, pełnymi życia i pasji, dającymi upust kreatywnym impulsom.

Rozpoczęcie filmu w ten sposób jest bardzo skutecznym gestem retorycznym i etycznym: obraz pełnych energii, rozgadanych, pewnych siebie dziewczynek pozostaje z widzami przez cały seans, stawiając dalsze losy sióstr w innym niż zwykle świetle. Stanowczo sytuuje Silent Twins w kompletnej opozycji do newsowych portali i truecrime’owych podcastów, zbyt łatwo poddających się pokusie tabloidowej sensacji, ustawiających Jennifer i June w towarzystwie innych enigmatycznych par bliźniąt – „zreinkarnowanych” sióstr Pollock czy Ursuli i Sabiny Eriksson – i przedstawiających ich biografię jako nierozwiązaną zagadkę, tajemnicę na miarę manuskryptu Wojnicza, sprawy Tamam Shud czy losów grupy Diatłowa.

Tych potencjalnie łatwych ścieżek filmowej interpretacji historii sióstr Gibbons jest więcej: nie tylko tabloidowa sensacja, ale i kryminalna zagadka, próba psychiatrycznej diagnozy, dydaktyczne kino zaangażowane, generyczny reportażowy biopic, melodramat o kobiecym szaleństwie, quasi-mitologiczna parabola, ucieczka w metaforę. Smoczyńska konsekwentnie odmawia podążania którąkolwiek z nich, wycina własną drogę w gąszczu poręcznych klisz i gatunkowych skryptów z jednej, uprzednich narracji i udokumentowanych historycznych faktów z drugiej strony. Rozpoznaje, że biografia bliźniaczek nie jest zagadką, więc nie próbuje jej rozwiązać. Historii stawianej zwykle na półce „dziwniejsze niż fikcja” przygląda się z empatycznym zrozumieniem, wyczuciem tego, co ważne, zmysłem równowagi między faktograficzną rzetelnością a emocjonalną prawdą ekranu.

Zamiast przycinać złożone biografie June i Jennifer do zaplanowanej uprzednio filmowej formy, reżyserka zdaje się stosować improwizacyjną zasadę „yes, and”: perypetie z życia bohaterek nakładają się na społeczny i historyczny kontekst, z nich wyrasta twórczość literacka sióstr, która retroaktywnie rzuca światło na ich doświadczenia, a zarazem staje się podstawą przejmujących lalkowych animacji – te zaś pełnią nie tylko funkcję ilustracji emocjonalnego stanu bliźniaczek, ale i niesamowitego, niemal nadprzyrodzonego zwiastuna ich przyszłych losów.

„Dziewczyny”: Przebaczenie zamiast morału

Cały film skąpany jest w nawarstwiających się paradoksach; bliskość sióstr znajduje najpełniejszy wyraz w gwałtownych eksplozjach przemocy, synchroniczność ich gestów tylko podkreśla drobne rozbieżności, próba wpisania relacji bliźniaczek w struktury dominacji i uległości skutkuje wzmocnieniem wzajemnej wymienności: „Ja wykonuję ruch, ty naśladujesz. Ja naśladuję, ty wykonujesz ruch”. Zredukowanie splątanych fałd faktów i fantazji, miłości i nienawiści, literatury i milczenia w służbie przystępniejszej formuły nie oddałoby sprawiedliwości bohaterkom i ich historii.

Tym zaś, co leży w samym sercu tej historii, wcale nie jest milczenie – to jeszcze jedno sensacyjne uproszczenie, kolejna łatwa, udeptana ścieżka wiodąca na manowce – ale konsekwentna odmowa uczestniczenia w społeczeństwie na jego warunkach.

Kadr z filmu „Silent Twins”
Kadr z filmu „Silent Twins” / Gutek Film

Widzowie filmu, podobnie jak szkolni nauczyciele dziewczynek, odruchowo szukają w ich życiu traum i zaniedbań, obiektywnych, zewnętrznych czynników, które spowodowały wycofanie się sióstr Gibbons w milczenie: patologia rodzinnej dynamiki czy rówieśnicza przemoc? zaburzenie rozwojowe czy choroba psychiczna? W końcu coś musiało się stać, coś musiało zmusić te dwie inteligentne, kreatywne, ekspresyjne dziewczynki do odwrócenia się plecami do świata. Przecież radykalna odmowa porozumiewania się z otoczeniem nie może być czymś, co Jennifer i June po prostu wybrały? Prawda?

A może jednak? Temu rodzajowi radykalnej odmowy przygląda się Jack Halberstam w jednym z rozdziałów Przedziwnej sztuki porażki, przywołując z literatury, popkultury i sztuk wizualnych przykłady antyspołecznej kobiecości, które odnajduje „na obszarach milczenia, zaciętości, wyrzeczenia się swojego ja i poświęcenia”. Wychodząc od krytyki zachodniocentrycznych założeń liberalnego feminizmu, przygląda się alternatywnym modelom kobiecej sprawczości, (auto)destruktywnym „feminizmom cienia”, które nie przyjmują form aktywnego buntu, ale szukają emancypacji w „negacji, odmowie, bierności, nieobecności i milczeniu”. Odmowa mówienia jest tylko jednym z elementów szerszej struktury sprzeciwu, pierwszym ostrożnym krokiem na ścieżce do całkowitego odrzucenia oczekiwań społeczeństwa.

O tym, że antyspołeczna intencja gestu sióstr Gibbons została przez ich otoczenie odczytana poprawnie, świadczy nadmierna reakcja instytucji – szkolnictwa i wymiaru sprawiedliwości – najpierw na ich uparte milczenie, a potem na symboliczne akty buntu. Szkodliwość społeczna kradzieży garści ołówków czy pary słuchawek jest znikoma, prawdziwie groźna jest radykalna odmowa podporządkowania się kontraktowi społecznemu. (Na stronie Wikipedii o bliźniaczkach nie ma sekcji „Przestępczość” – jest „Ekspresja twórcza” i „Hospitalizacja”. Uważam, że akty wandalizmu i podpalenia sytuują się stanowczo w tej pierwszej).

Pisząc o antyspołecznej kobiecości, Halberstam nieprzypadkowo konsekwentnie sięga po teksty spoza białego centrum: rozdział otwierają cytaty z Jamaiki Kincaid, Saidii Hartman i Gayatri Chakravorty Spivak, niebiałych autorek na różne sposoby zainteresowanych dekolonizacyjnymi strategiami sprzeciwu, odmową asymilacji, odmową wchodzenia w świat na innych warunkach niż własne, nawet wbrew sobie. Strategie te co do zasady sytuują się nie obok dominującego dyskursu, a poza nim, nie tylko odrzucają jego pojęcia, reguły działania czy wartości, ale rozsadzają sam język mówienia o doświadczeniu, samo pojęcie podmiotu. Radykalna odmowa nie sprowadza się do sprzeciwu wobec dominujących narracji, ale zasadza się na ich całkowitym odrzuceniu, stając się w pewnym sensie nie-do-pomyślenia.

„Nie!”: Jordan Peele wolałby nie

Świetnie to widać w przytoczonym przez Halberstama pytaniu zadanym Jamaice Kincaid przez dziennikarkę w ramach rozmowy o powieści Autobiografia mojej matki: „Pani postacie wydają się być przeciwko większości rzeczy, które są dobre, choć nie mają ku temu powodu – wyrażają rodzaj wolności negatywnej. Czy to jedyna wolność dostępna biednym i bezsilnym?”. Łączy ono trafne rozpoznanie gruntownego, radykalnego sprzeciwu („być przeciwko większości rzeczy, które są dobre”) z absolutnym niezrozumieniem jego istoty i charakteru („nie mają ku temu powodu”). Tymczasem spektakularnie przeoczona właściwa przyczyna zawiera się w samym pytaniu: wolność milczenia to czasem jedyna wolność dostępna bezsilnym i wykluczonym.

Odczytanie radykalnej odmowy sióstr Gibbons w kluczu innych dekolonizacyjnych strategii oporu to także moja odpowiedź dla zagranicznych recenzentów zarzucających Smoczyńskiej brak zainteresowania tematem rasy; recenzentów, którym nie wystarcza to, co na ekranie: dwie samotne, milczące czarne dziewczynki w pomieszczeniach pełnych dzieci wyglądających zupełnie inaczej niż one.

Antykolonialny dyskurs akademii to tylko propozycja, potencjalnie użyteczna, ale nie jedyna – a ostatecznie tak samo zewnętrzna wobec doświadczenia sióstr Gibbons jak przypadkowe strategie ich zatroskanych nauczycieli. Tymczasem, cóż, nie był nastolatką z małej miejscowości, kto nigdy nie zapragnął puścić swojego miasteczka z dymem. Na zdjęciach Google Street View wąskie uliczki i niskie, szeregowe zabudowy Haverfordwest (kilkanaście tysięcy mieszkańców w całej gminie) skąpane są w ostrych promieniach przedwiosennego słońca, ale wirtualne zwiedzanie co chwila kończy się w ślepym zaułku, tak jakby wszystkie drogi prowadziły donikąd. Zastanawiam się, na jak długi spacer można się tam wybrać, zanim klaustrofobicznie zamykające się granice świata i zawężające się perspektywy uruchomią paniczny odruch ucieczki, ataku lub zamierania – a może nawet wszystkie naraz.

Ostatecznie canneński recenzent, który początkowo skierował mnie na fałszywy trop, po schrödingerowsku zarazem mylił się i miał rację: to nie opór i dystans, tylko bliskość sprawia, że seans Silent Twins może okazać się wymagający. Jeśli film Smoczyńskiej rzuca widzom wyzwanie, to nie odmawiając im wstępu, ale właśnie wpuszczając do środka.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Klaudia Rachubińska
Klaudia Rachubińska
Kulturoznawczyni i krytyczka filmowa
Absolwentka Wydziału Psychologii oraz Instytutu Kultury Polskiej UW. Publikowała w „Kwartalniku Filmowym”, „Kulturze Popularnej”, „Dialogu”, „Glissandzie”, „Małej Kulturze Współczesnej”, „Dwutygodniku”. Sekretarz redakcji kwartalnika „Pleograf”. Laureatka XXIII Konkursu o Nagrodę im. Krzysztofa Mętraka.
Zamknij