„Young Power!” trochę przypomina mi żywoty świętych dla dzieci, gdzie wesołe postaci z aureolami na głowach pokonują smoki. „Young Power!” pokazuje, że ci młodzi nie są tacy źli. No i super! Ale warto pokazać, że młody jest dobry nie tylko wtedy, kiedy zachowuje się dorośle. Pisze Krzysztof Katkowski.
W maju odbyła się premiera Young Power! 30 historii o tym, jak młodzi zmieniają świat Justyny Sucheckiej. Autorka chwali się na swoim profilu na Facebooku, że pierwszy nakład wyprzedano bardzo szybko. Książkę tej popularnej dziennikarki, piszącej najczęściej właśnie o „młodych” (i zwracającej od lat uwagę na wiele ich problemów), na łamach KP recenzowała już jakiś czas temu Justyna Drath.
Mamy przed sobą trzydzieści opowieści o nastolatkach, którzy robią rzeczywiście niesamowite rzeczy… mając na to czas i możliwości. Ja w maju akurat przygotowywałem się do matury. W odróżnieniu od bohaterek i bohaterów Young Power! nie zakładałem więc w tym czasie własnego start-upu, niczego nie wynalazłem, nawet nie nagrałem żadnej piosenki.
czytaj także
Podczas gdy Drath, recenzując Young Power!, pisze o Odzie do młodości, moim zdaniem warto raczej przypomnieć Pochwałę wieku dojrzałego Boya-Żeleńskiego, która miała być satyrą na ówczesne stosunki społeczne. Opisywał nastolatków, którzy doklejali sobie sztuczne wąsy, żeby poczuć się „dorośle”. Nie chodziło tutaj oczywiście o dojrzałość w sensie społecznym i emocjonalnym, lecz o zdobycie pozycji i szacunku.
„Nic nie pragnie, nic nie żąda,/ w ciągłej ekstazie na jawie”, ironizuje Boy, opisując tę niby-dorosłość czasów Zielonego Balonika. Dalej: „A czas! tu dopiero zyski:/ żaden ciała popęd niski/ Roboczego dnia nie kurczy,/ nie zawadza w pracy twórczej”.
Mali dorośli
Tacy też są bohaterowie Young Power! Pamiętam z wczesnego dzieciństwa, jak nauczyciele stawiali nam za wzór wyróżniających się uczniów. Idealni, pracowici, „w ciągłej ekstazie na jawie”. Używano słowa „dojrzały”, by nie powiedzieć „dorosły” − mimo że prywatnie takie dziecko mogło być wręcz antytezą dojrzałości.
Young Power! trochę przypomina mi żywoty świętych dla dzieci, gdzie wesołe postaci z aureolami na głowach pokonują smoki. To książka o sile, nie ma tu miejsca na słabość − co zauważa również Drath.
czytaj także
Czy można się z bohaterami Young Power! utożsamić? Zostali nimi za swoją pracę, za działania wymagające dużego nakładu czasu i wysiłku, trochę rezygnacji z… młodości.
Młodzi zakładający własne start-upy, nagrywający klipy muzyczne realizują ideał self-made mana, pracują na swoją dorosłość. Czy to realizacja pasji, czy presja? Pewnie i to, i to.
Nie bez powodu tak ceni się Przygody Tomka Sawyera czy Buszującego w zbożu. To opowieści o młodzieńczym buncie, popełnianiu licznych błędów, z których potem można się rzeczywiście czegoś nauczyć. Podobnie z Anią z Zielonego Wzgórza czy nawet ostatnimi serialami Netflixa, jak Sex Education czy W głębi lasu.
Nie ma tam dzieci idealnych, ich błądzenie właśnie czyni je nie tyle dobrymi przedstawieniami dzieci, ile po prostu zwyczajnych… ludzi. W książce Sucheckiej patrzymy niby na ludzi w wieku dojrzewania, ale tylko na tych, którzy robią rzeczy kojarzące się z dorosłością, z konsekwencją i dyscypliną. Czy przypominają swoich rówieśników?
Presja
„Young Power! przeznaczona jest przede wszystkim dla młodych ludzi po to, by szukali inspiracji w świecie, który ich dotyczy. Ja bym ją jednak sprezentował każdemu dorosłemu, który wciąż uważa, że »za jego czasów młodzież nie była taka«, albo który myśli, że trzeba bronić demokracji, a nie śpiewać na TikToku” − celnie charakteryzował ją Wojciech Szot.
Czy jednak rzeczywiście zainspiruje ona dzieci, czy raczej ich rodziców – być może do wzmożenia dyscypliny, do przykręcenia śruby, żeby dziecko czasu nie marnowało. Trudno powiedzieć.
Jeśli więc rzeczywiście zależy nam na podmiotowym traktowaniu młodych, lepiej byłoby pokazać obraz bardziej zróżnicowanej i prawdziwszej grupy, bez pouczania, bez narzucania dzieciom dorosłej perspektywy. Raczej dać miejsce na pokazanie ich własnych spraw i problemów, nie mniej przecież ważnych niż problemy dorosłych. Celem autorki było jednak, jak sama pisze we wstępie do Young Power!, „pokazać, że aby robić fajne rzeczy, nie trzeba czekać, aż się dorośnie”. To się udało. Już pomijając chwilami wręcz coachingowy przekaz „bo macie moc!”, zwraca uwagę na kilka istotnych aspektów.
czytaj także
Szczególnie ciekawe wydają mi się tu historie Janka Gawrońskiego, który jest osobą w spektrum autyzmu, i Zuzy Jabłońskiej, cierpiącej na zaburzenia neurologiczne. To bardzo ważne głosy. Warta uwagi jest również historia Viki Gabor. „Jestem Polką i Romką – i jestem z tego dumna”, jak głosi sam tytuł jej rozdziału. Zwrócenie uwagi na sytuację osób o złożonej tożsamości jest z pewnością na plus.
Nie przeczę − ta książka to zbiór opowieści o fantastycznych osobach. Ale czy trzeba od razu stawiać je za wzór? Ja też pewną część młodości poświęciłem bieganiu z dyktafonem, pisaniu i czytaniu. Bohaterki i bohaterowie Young Power! z pewnością również robili to, co robili z własnej woli. Ale trzeba pamiętać, że jeden wzór nie do każdego pasuje. A wiele osób ma pasje, ale nie ma warunków, by je realizować.
Czas i warunki
Na zmienianie świata potrzeba w końcu dużo czasu. W zmienianiu świata może przeszkadzać matura oraz przeładowanie programem. Działanie w wieku szkolnym staje się więc pewnego rodzaju przywilejem, ewentualnie ryzykiem oblania egzaminu. Kiedy ma nagrywać piosenki ktoś, kto musi zakuwać streszczenia lektur pisanych przez naszych łzawych prapradziadków? Albo liczyć po nocy powierzchnię stu ananasów? Nie dawajmy więc im wzorców, których nie powtórzą. Raczej: pomóżmy im w walce z obecną sytuacją w oświacie, żeby ta bardziej stawiała na indywidualność.
czytaj także
Publikowanie jakiegokolwiek tekstu to ogromna odpowiedzialność. Również jeśli idzie o walkę o emancypację młodych. Young Power! miał dodruk w czasie, kiedy aktywiści MSK byli atakowani na wiecach wyborczych, niektórzy również na tle seksualnym. A ci, którzy molestują najmłodszych, mogą ukrywać się bezkarnie w swoich organizacjach. Jest źle.
Young Power pokazuje, że młodzi nie są tacy źli. No i super! Ale to jeszcze nie koniec.
Warto pokazać, że młody jest dobry nie tylko wtedy, kiedy zachowuje się dorośle. Pozwólcie młodym być młodymi. Po odrobionej pracy domowej można też czasem nie robić nic konkretnego, odpocząć, poczytać, pogadać, powygłupiać się, porozglądać się po świecie, nie tylko go ratować.