Obserwując to, co się wyprawia z prawem w naszym społeczeństwie, uznaliśmy, że obecne pokolenie dorosłych jest już w dużej mierze stracone i trzeba się zwrócić do pokoleń, które dopiero dorastają. Rozmowa z prof. Ewą Łętowską i Krzysztofem Pawłowskim, autorami książki „Jak urządzić Skrzatowisko”.
Agata Diduszko-Zyglewska: W Polsce podmiotowość dzieci nie jest zbytnio respektowana. Dzieci są traktowane przez sporą część społeczeństwa jako własność rodziców pomimo tego, że przecież obowiązuje konwencja o prawach dziecka. Wśród prawicowych polityków pojawił się już nawet projekt, który miał umożliwiać rodzicom głosowanie w imieniu dzieci. Bardzo podoba mi się to, że wasza książka idzie wbrew temu trendowi i jest adresowana do dzieci jako małych obywateli, którzy powinni rozumieć czym jest kluczowy dokument państwa.
Prof. Ewa Łętowska: Ja traktuję dzieci niezwykle poważnie. Nie mam własnych – może tym bardziej z tego właśnie powodu traktuję je po prostu jak mniejszych ludzi. Jedyne, co mnie martwi w związku z naszą książką Jak urządzić Skrzatowisko, to to, czy dotrzemy do dzieci-czytelników z tym, co mamy do powiedzenia; czy uda nam się je zaciekawić. Ostatecznie trochę czasu minęło, gdy w takim wieku sama z ciekawością poznawałam świat. On był inny niż współczesny. Co prawda we dwójkę napisaliśmy już kilka książek, ale to były książki adresowane do trochę starszych dzieci.
Krzysztof Pawłowski: Obserwując to, co się wyprawia z prawem w naszym społeczeństwie, uznaliśmy, że obecne pokolenie dorosłych jest już w dużej mierze stracone i trzeba się zwrócić do pokoleń, które dopiero dorastają. Chcieliśmy pokazać im, po co w ogóle potrzebne są reguły i dlaczego warto ich przestrzegać. W obecnej sytuacji ta wiedza staje się dla nich jeszcze cenniejsza.
Postaci ze Skrzatowiska pochodzą z różnych istniejących literackich i filmowych światów. Z jednej strony jest tu smok wawelski, a z drugiej pokemony. To próba przełożenia wielokulturowości czy różnorodności społecznej na wasze bajkowe imaginarium?
EŁ: Każdy z nas ma swoje własne prywatne imaginarium utworzone z tego, co przeczytaliśmy, jakie opowiadano nam w dzieciństwie bajki. Nie byliśmy pewni, które z postaci znaczących dla nas, są wciąż żywe dla dzisiejszych dzieci. Ale testowaliśmy książkę na małych znajomych czytelnikach. To ich recenzji zawdzięczamy różne skróty i ulepszenia.
KP: Ja dodam, że dzieci wyszły z tego cało. Nie zauważono żadnych niepokojących zmian w ich zachowaniu. Opowiadamy też o tych wszystkich różnorodnych postaciach, bo wiemy, że bogactwo świata wewnętrznego dzieci zależy w dużej mierze od tego, jak go zaludnimy. Mam też takie wrażenie, że zaczynamy żyć w różnych światach bajek i koszmarów. Nie tylko my dorośli, ale także my rodzice i dziadkowie i my dzieci i wnuczki. Kiedy się o czymś nie mówi, to z perspektywy tego, kto o tym nie wie nic lub prawie nic, to znika lub w ogóle nie istnieje. A który dziadek opowiadał ostatnio o Rokicie? Diable Rokicie.
Rozumiem, że to właśnie dlatego tematem swojej książki uczyniliście konstytucję.
EŁ: Konstytucja rzeczywiście znika nam w oczach, dlatego próbujemy pokazać jak fundamentalnym jest dokumentem. Artykuły konstytucji, którą w książce piszą skrzaty, są napisane językiem, który pozwala małemu czytelnikowi dokładnie zrozumieć, o co w niej chodzi.
KP: Konstytucja pewnie też należy do tych lektur, o których mówi się w domach za mało. Chociaż od jakiegoś czasu zdecydowanie więcej.
czytaj także
No to zacytujmy pierwsze artykuły: „Każdy, kto mieszka w Skrzatowisku, może żyć, jak chce. A jeśli nie wie jak, to musi żyć tak, jak Konstytucja mówi, że żyć trzeba”. „Każdy, kto chce żyć w Skrzatowisku, musi szanować prawa i zwyczaje tu panujące. Szanować tych, co tutaj byli i są, niezależnie od tego ile mają nóg i jaki ogon, czy mieszkają na ziemi czy pod nią, oraz na wodzie czy pod wodą”.
EŁ: Te artykuły wypracowali bohaterowi książki w związku z konkretnymi problemami. Jedna z postaci, Wodnik, budzi niepokój u części mieszkańców – jest dziwny, bo mieszka pod wodą. Ten wątek pozwala zastanowić się, jaki kłopot sprawiają nam „inni”, a raczej nasz stosunek do inności.
KP: Dojście do tego, że skoro wodnik żyje pod wodą, a my na ziemi, to nie znaczy, że musimy go wywalić ze Skrzatowiska, zrozumienie, że powinniśmy zaakceptować jego sposób życia, zajmuje bajkowej społeczności trochę czasu, ale się udaje.
Pomysł, że Skrzatowisko ma być nie tylko dla skrzatów, brzmi trochę jak prowokacja wobec oficjalnych trendów w Polsce. A już miałam was zapytać czy planujecie spotkania w szkołach…
EŁ: Mam doświadczenie współpracy edukacyjno-propagatorskiej z nauczycielami – w zakresie prawa. Na pewno byłoby wspaniale współpracować ze szkołami przy okazji tej książki, ale rzeczywiście nie wiemy, na ile nauczyciele będą mieli w tej kwestii wolną rękę, bo centralna kontrola nad szkołami wzrasta.
Ale tu przypomina mi się finałowa scena z klasycznej już książki – Lotu nad kukułczym gniazdem. Ta książka kończy się klęską tych, którzy próbowali stworzyć sobie znośny świat w bardzo niesprzyjających warunkach, bo w zakładzie dla nerwowo chorych, ale bohater ma poczucie, że do końca się starał. Ja pracuję w swoim zawodzie już ponad 50 lat i z jednej strony mogłabym się załamać tym, jak to wszystko teraz wygląda, ale wolę myśleć, że ciągle mam jeszcze pole do popisu i szukać nowych skuteczniejszych narzędzi do przekonywania ludzi do swoich racji – no i nowych adresatów. Wysiłki i starania na rzecz dobrej sprawy, nawet jeśli nieuwieńczone powodzeniem za życia starających się – jak pokazuje historia – zawsze mają sens. To, że jesteśmy chwilowo w dołku edukacyjnym, kulturowym, prawnoczłowieczym, nie znaczy, że nie warto już się starać – wręcz przeciwnie. Dlatego my jako autorzy chętnie jeździmy wszędzie, gdzie ktoś nas zaprosi.
KP: Bardzo byśmy nie chcieli żeby nauczyciele mieli z tego powodu jakieś kłopoty. Choć to, że przychodzi nam to w ogóle do głowy, to świadectwo naszego dzisiaj.
czytaj także
Inni słynni prawnicy wydają obecnie własne autobiografie. Profesor Łętowska jako współautorka książki dla dzieci to brzmi jak pewne przekroczenie konwencji przypisanej profesorom prawa.
Mogłabym się załamać tym, jak to wszystko teraz wygląda, ale wolę myśleć, że ciągle mam jeszcze pole do popisu i szukać nowych skuteczniejszych narzędzi do przekonywania ludzi do swoich racji – no i nowych adresatów
EŁ: Pytanie brzmi, jak rozumiem: czy to wypada? Pamiętam, jak w latach 70. bardziej doświadczeni prawnicy zastanawiali się, po co u licha zajmuję się prawami konsumenta. Przekonywali mnie, że jedyny kłopot polega tylko na niedoborach socjalistycznej gospodarki. Twierdzili, że jak będzie wolny rynek i dość towarów, to ten rynek wszystko wyreguluje, i nie ma co tracić czasu na takie błahe sprawy. Nie przekonali mnie. Później okazało się, że miałam słuszną intuicję co do tego, że prawa konsumenta to istotna sprawa i że bywają naruszane także w warunkach gospodarki rynkowej. Myślę, że teraz także intuicja mnie nie zawodzi.
KP: Sędziowie i profesorowie powinni być wewnątrzsterowni. Nie powinni być oportunistami, bo nie za to społeczeństwo ich szanuje. Powinni umieć sprzeciwić się nawet własnym kolegom. W obecnym czasie coraz więcej osób rozumie, dlaczego to jest tak ważne. Częścią tego jest nieuleganie obiegowym konwencjom i kierowanie się dobrem publicznym. Ja wiem, że ktoś może mi zarzucić, że dobro publiczne i książka dla dzieci nie mają ze sobą nic wspólnego, ale konformizm i obawy autorów już tak. Pisanie dobrych książek, a mam nadzieję, że taka jest nasza, nie może przynosić ujmy osobie pióra. A profesor prawa jest kimś takim.
Czy planujecie kontynuację tej opowieści? Niestety, jak wiemy z rzeczywistości, nawet najlepszą konstytucję można złamać. Dzieci chyba niestety powinny dowiedzieć się i tego…
KP: O tak, już nawet zaczęliśmy, doszły nas jakieś słuchy ze Skrzatowiska, że mają tego rodzaju problemy. Ustalamy szczegóły, czy też, jak mawiają prawnicy, stan faktyczny . W Skrzatowisku już się przekonali, że nie wystarczy konstytucji napisać, trzeba jej też bronić przed niemądrą interpretacją, nadużyciami, prywatą… Bo wróg zewnętrzny i wewnętrzny tylko czyha…
czytaj także
Odchodząc od samej książki – jak sądzicie: jaką najważniejszą naukę rodzice powinni teraz przekazywać swoim dzieciom? Co mogłoby pomóc im zrozumieć obecną rzeczywistość?
EŁ: W gruncie rzeczy bardzo chrześcijańskie przesłanie: kochaj bliźniego jak siebie samego. Żyj i daj żyć innym. Tylko i aż tyle.
KP: Na koniec chcemy zdecydowanie zaprzeczyć pogłoskom, że to po zapoznaniu się z konstytucją Skrzatowiska, która jest tak zwięzła i dobra, że prawie idealna, prezydent chce ogłosić referendum w sprawie tej polskiej. A nawet jeśli tak jest, to my z tym nie mamy nic wspólnego!
EŁ: Ja, zaś chciałabym wyrazić swoją nadzieję, że to tylko plotka. Kiedyś byłabym tego pewna, ale dzisiaj to już naprawdę sama nie wiem!
czytaj także
***
Ewa Łętowska – prawniczka, pierwsza rzecznik praw obywatelskich (1988-1992), sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego (1999-2002) i Trybunału Konstytucyjnego (2002-2011). Autorka książek, artykułów, esejów (nagroda PEN Club Polska), felietonów poświęconych prawu oraz audycji radiowych i telewizyjnych poświęconych muzyce poważnej. Współautorka (wraz z Krzysztofem Pawłowskim) dwóch książek dla dzieci: Matylda w Operze (2015), Matylda i Gala Stulecia (2016).
Krzysztof Pawłowski – filozof, autor książek Ktoś puka do naszych drzwi (2007), Na szczęście można mieć pecha (2011) oraz współautor (wraz z Ewą Łętowską) dwóch książek dla dzieci: Matylda w Operze (2015), Matylda i Gala Stulecia (2016).